Wrzesień w Simoradzu – 16 i 17 września

Oddychaj i ufaj

Zapraszam na pierwsze, jesienne spotkanie Przyjaciół Akademii Świadomego Życia do Simoradza, w trakcie którego zajęcia oddechowe poprowadzi p. Beata Piskozub, zaś ja zajmę się zaufaniem, czyli podstawową emocją życiowej postawy, zwanej wiarą. Zaufanie, jak mało która emocja, duchowo jest związane z nowym sposobem myślenia, a organicznie z oddechem.

A teraz dajcie się przekonać i zaprosić przez p. Beatę:

„Życie każdego z nas zaczyna się od tego pierwszego oddechu, i skończy się ostatnim „tchnieniem”. A życie dzieje się w tobie pomiędzy tymi dwoma oddechami. Świadome życie oparte jest na mocnym filarze świadomego oddychania.

Wierzę, że brakującym ogniwem między duchem (duszą) i materią (ciałem) jest oddech. Twój oddech jest pomostem między światem widzialnym a niewidzialnym, jest punktem wymiany między tym, co przyjmujesz, a tym co wydalasz, punktem, w którym myśl daje formę duchowi. Oddech to życie, to energia życiowa. W Indiach jest ona nazywana „prana” w Japonii „ki”, w Chinach „chi”, w Egipcie mówiono „ka”…

Przyjrzyjmy się więc razem oddychaniu i spróbujmy zrozumieć, jak i dlaczego jest ono tak mocno wplecione w nasze życie.Jakość twojego oddychania odzwierciedla jakość twojego życia.

Sposób twojego oddychania odsłania twoje zasadnicze nastawienie do życia. Okrycie natury twojej relacji z oddechem może być najważniejszym odkryciem twojego życia.

„Każdy świadomy oddech służy Twemu wyzwoleniu.

Każdy nieuświadomiony zatrzymuje Cię w więzieniu”. Paramahansa Yogananda

Zmiana twojej relacji z własnym oddechem zmieni wszystkie twoje zewnętrzne relacje. Ludzie będą ciebie inaczej odbierali – będą dostrajać się do twojego nowego poziomu oddychania i świadomości. Wszyscy spotkani ludzie, wszędzie… Sprzedawcy w sklepach, sąsiedzi, twoje dzieci, partnerzy i rodzina.. Ta zmiana sposobu oddychania w tobie uruchomi zasadę magii jednostronnych zmian…”.

Pani Beata Piskozub sama o sobie:

Od ponad 20 lat prowadzę Gabinet Odnowy Biologicznej. Z biegiem czasu odkrywałam kolejne tajniki medycyny akademickiej, naturalnej i alternatywnej. Przez lata współpracowałam z różnymi ośrodkami i terapeutami doskonaląc swoje umiejętności. Posiadam dyplomy i certyfikaty zaświadczające o ukończeniu kursów przygotowawczych z wielu dziedzin medycyny akademickiej, naturalnej i alternatywnej.

Moimi nauczycielami technik oddechowych są:

EWA FOLEY

Home Page

– Rebirthing

– Pulsing

NEMI NATH (Australia)

Górak Holistic Traning z Australijskiej Szkoły Psychologii Alternatywnej

https://gebo.p›nemi-nath-australia

COLIN SISSON

https://www.colinsisson.com

Zapraszam zatem 16 i 17 września do Simoradza na naukę oddychania, którą poprowadzi p. Beata Piskozub.

Koszt z noclegiem z soboty na niedzielę, dwoma obiadami, sobotnią kolacją i niedzielnym śniadaniem = 400 zł.

Koszt uczestnictwa bez noclegu, ale z sobotnim obiadem i kolacją oraz niedzielnym śniadaniem i obiadem = 320 zł.

Możliwy jest pobyt od piątku. Cena wzrasta wówczas o 120 zł (w cenie kolacja w piątek i śniadanie w sobotę).

Serdecznie zapraszam wszystkich, nie tylko tych, którzy mają się za Przyjaciół Akademii Świadomego Życia.

Zajęcia:

SOBOTA 16.09.23 od 10.00 do 14.00 i od 15.00 do 18.00

(o godz. 9.00 śniadanie dla nocujących od piątku; o 14.00 obiad; po zajęciach kolacja)

NIEDZIELA 17.09.23 od 10.00 do 14.00

(o godz. 9.00 śniadanie; na zakończenie obiad)

Adres: Simoradz, ul. Sienna 37.

Zgłoszenia: mju@escobb.com.pl;tel. 660 783 510

Świadomość i dusza

Nasza świadomość może koncentrować się na czterech aspektach życia na ziemi. Wielu z nas uwięziło swoją świadomość tylko w jednym z nich, natomiast prawdziwą sztuką życia jest świadome bycie w każdym z nich.

Pierwszy aspekt to świat wewnętrzny

Zwłaszcza po tzw. pandemii, którą ogłoszono w 2020 roku, świadomość wielu ludzi ugrzęzła w ciele, czyli w chorobach, i w wewnętrznych problemach psychicznych. Efektem są obawy o życie i przyszłość, ciągłe zamartwianie się, poczucie bycia zdradzonym i oszukanym, silne odczucie gniewu i winy, a także pragnienie zemsty. Tacy ludzie latami przebywają w stanach lękowych i depresyjnych, a zewnętrzny świat ich przeraża. Nie radząc sobie z tym problemem często stają się bardzo agresywni.

Czują się bezpieczni, pozostając zamkniętymi w wewnętrznym świecie. Rzadko naprawdę interesują się innymi ludźmi, chociaż wyrobili w sobie iluzję przebywania na zewnątrz i pomagania innym nadmiernym sentymentalizmem i współczuciem na odległość (płaczą nad losem dzieci w Afryce, ale nie pomagają dziecku z sąsiedztwa), ponieważ pilnują swojego życia. W istocie stale o nie walczą, a życie i świat traktują jako arenę walki o przetrwanie.

Drugi aspekt to świat zewnętrzny

W nim uwięzieni są ludzie, którzy nie potrafią świadomie obserwować swego wnętrza, obawiając się emocji, ran i kompleksów. Ucieczka w zewnętrzny świat i skupienie uwagi tylko na rodzinie, wspólnocie religijnej, sąsiedzkiej czy narodowej ratuje ich przed innym rodzajem nieszczęścia i przerażenia. Można ich poznać nie tylko po przesadnej trosce o najbliższych czy ideowym patriotyzmie, ale też po ciągłym śledzeniu wyników meczów, pucharów i rozgrywek sportowych, ponieważ nadmiernie identyfikują się z grupą społeczną. Podobnie może ich wciągnąć świat muzyki, filmu czy mody, bo to jedyny świat, jaki znają.  Idolatria to znak rozpoznawczy świadomości uwięzionej w aspekcie zewnętrznym.

Trzeci aspekt to odmienne stany świadomości

Doświadczamy ich najczęściej w trakcie snu, ale niekoniecznie. Także podczas ataków gorączki, wyziębienia, topienia się, zażywania psychotropów, narkotyków, alkoholu albo środków halucynogennych. Stąd odmiennych stanów świadomości można doświadczyć między innymi podczas hipnozy. Podobnie intensywna medytacja albo np. rytmiczny dźwięk bębnów i stymulacja odpowiednią częstotliwością światła może – chociaż nie musi – doprowadzić do zmian osobowości, zaburzających relacje ze świadomością wewnętrzną i zewnętrzną.

Problem ludzi, których świadomość ugrzęzła w tym aspekcie, polega na przeświadczeniu, że muszą przechodzić przez różnego rodzaju systemy religijne (dogmaty i normy prawne) albo duchowe (medytacje, głodówki, śpiewy, itp.), aby połączyć się Bogiem i osiągnąć oświecenie. Jednak im bardziej starają się to wszystko robić, tym bardziej przekonują swoje dusze, że nie są tym, w co usiłują się przekształcić; że są dalecy od Bożej miłości i wiedzy, którą szukają, ponieważ muszą poświęcać się różnym żmudnym rzeczom, aby to osiągnąć. Co oczywiście automatycznie nie oznacza, że normy, dogmaty, medytacje, głodówki, itp. same w sobie są złe.

Czwarty aspekt to świadomość duszy (syna człowieczego)

Ten aspekt w racjonalnym i materialistycznym świecie jest najbardziej zapomnianym stanem świadomości, chociaż powinien być dla nas naturalnym i pożądanym. Oczywisty był w dzieciństwie, jednak w następstwie wychowywania nauczyliśmy się uciekać w świat wewnętrzny albo zewnętrzny. Po drodze na niektórych z nas czyhały jeszcze odmienne stany świadomości, które również uniemożliwiły powrót do dziecięcej relacji z własną duszą, zwłaszcza na skutek traumatycznych przeżyć i wyparcia tych części duszy, które ucierpiały najbardziej.

Tymczasem zdrowy człowiek powinien być zakotwiczony przede wszystkim w świadomości duszy, pamiętając że chociaż według porządku ziemi jest człowiekiem jednak w porządku Ducha jest kimś podobnym do syna człowieczego, a w rzeczywistości manifestacją wiecznej Światłości.  Dzięki temu może powrócić do stanu zrównoważonej świadomości, dobrze funkcjonując we wszystkich aspektach. Aby to osiągnąć wpierw trzeba przypomnieć sobie o własnej duszy albo wręcz uświadomić sobie bycie nią, co wcale nie jest oczywiste. Gdy dusza znajdzie się w centrum życia, wówczas stanie się łącznikiem ze Źródłem wszystkiego, które nazywamy Bogiem.

Gdy już przyznamy sobie prawo do bycia duszą kolejnym krokiem niech będzie udzielenie jej zgody na prowadzenie przez nią w codziennym życiu. W tym celu trzeba stworzyć z nią związek i nauczyć się słuchać jej oraz akceptować wszystko, co ma nam do powiedzenia. A że dusza mówi szeptem, więc dla wielu wyzwaniem „nie lada” jest obniżenie życiowego hałasu i odnalezienie ciszy w sobie. Bez wiary, że dusza jest najlepszym wewnętrznym doradcą oraz inspiratorem, ciężko zgodzić się na informacje, które nam przekazuje. Dlatego warto pamiętać, że w istocie to nie ona mówi sama z siebie, ale przez nią mamy połączenie z Duchem, czyli z polem Świadomości.

Chyba dość oczywistą konsekwencją akceptowania wskazówek duszy jest zgoda na poddanie się jej prowadzeniu. Słuchanie duszy nie wystarczy nikomu. Bez realizacji i wprowadzania zmian, obejmujących wszystkie wymiary życia, narasta w nas frustracja, zgorzknienie i żal, które u jednych prowadzą do apatii, a u drugich do autoagresji.

Wreszcie na końcu warto zacząć obserwować zmiany, które na początku wcale nie muszą być spektakularne, chociaż reguły nie ma. To jest przyjemne i satysfakcjonujące móc świadomie zauważać, że życie przestaje być ciężkie i cieszyć się nim. Tak w ludzkim życiu rozpoczyna się cudowne doświadczenie szczęścia. Dzięki temu procesowi, odzyskiwania pełni świadomości, funkcjonującej we wszystkich aspektach, stopniowo odkrywa się przed nami cud życia i piękno rzeczywistości, w której żyjemy na ziemi nie jako ciała, ale jako dusze, przez które Bóg, czyli Źródło, napełnia nas tym, czym sam jest, a więc światłem, miłością i życiem.

Soli Deo Gloria.

Modlitwa – mój sposób życia

Duża część populacji przeżywa swoje życie jak walkę o przetrwanie, mając ziemię za złe i niebezpieczne miejsce, w którym nie ma co liczyć na sprawiedliwość i spokój.

Jest też grupa, której udało się wychylić głowę z traumatycznego paradygmatu i rozejrzeć na zewnątrz zalęknionego bytu. Na własną rękę odkryli, że w sumie nie jest aż tak źle, i tym, którzy wciąż walczą i cierpią, próbują przekazać, że życie nie jest walką monady o przetrwanie w oceanie niebezpieczeństw, ale odkrywaniem dobra i piękna. Dla nich odkrywanie jest największą wartością ziemskiego czasu duszy. Żeby odkrywać, trzeba wydostać się z dna oceanu, z dna nieprzeniknionych ciemności, i skorzystać ze światła. Dopiero w nim widać dobro i piękno życia. Dlatego niektórzy z tej grupy odkrywają dobro i piękno, jeżdżąc po świecie i eksplorując tajemnice życia, dbając przy okazji o swoje otoczenie i kolorowe życie, jednak potrzebują na to zasobów, które wciąż zdobywają ciężką pracą i poświęcaniem się.

Wśród odkrywców jest też grupa, która zdała sobie sprawę z tego, że wartością nadrzędną nie jest odkrywanie tego co, na zewnątrz, ale tego, co wewnątrz; nie tego, co na dole, ale tego, co w górze. Dlatego poświęcili życie samopoznaniu, wejściu w siebie i duchowemu rozwojowi. Wyrastają ponad ocean i rozkwitają. Poznać ich po tym, że doceniają wartość modlitwy, jednak w modlitwie są chciwi. Ich modlitewne chciejstwo czyni ich więźniami tego wierzchołka, na którym zasiedli ponad oceanem cierpienia. Nie potrafią się oderwać i ruszyć w drogę, ponieważ każdy ruch jest w ich mniemaniu powrotem do oceanu ciemności. Kurczowo trzymają się swego wierzchołka, którym jest ego. Co prawda nie boją się życia na ziemi, ale są przekonani, że dzięki swoim wysiłkom dotarli do nieba. Oni też wciąż pracują. Ich pracą jest utrzymanie się na wierzchołku. To też ciężka praca, której celem są zasoby duchowe. Nieustannie walczą o przetrwanie na wierzchołku ledwo co wystającym ponad ocean nieszczęścia.

Tymczasem największą tajemnicą życia nie jest odkrywanie siebie, ale tworzenie siebie na nowo. I jeśli ufasz, że nie chcę Cię skrzywdzić daj się przekonać, że szkoda Ci czasu na ciągłe odkrywanie i poznawanie siebie, ponieważ ono i tak jest ograniczone przeszłością, czyli oceanem ciemności i nieszczęścia. Wszystkie praktyki duchowe, którymi usiłujesz poznać siebie, są kurczowym trzymaniem się wierzchołka ponad oceanem.

Nie poznawaj siebie bez końca, bo wbrew Twej intencji prędzej czy później to skończy się tragicznie. Zapytaj po prostu, kim chcesz być, i przestań kurczowo trzymać się swego marnego wierzchołka. Po prostu się puść. Puść się modlitwą, która nie jest ciężką pracą i zdobywaniem duchowych zasobów, ale najdoskonalszym aktem kreacji.

Zanurzeni w oceanie i odkrywcy sądzą, że modlitwa jest zdobywaniem, czyli prośbą o coś. Uwierz, że w ten sposób nie wykorzystują nawet 10 % jej cudownych możliwości. Modlitwa jest sposobem życia. Dzięki niej stajesz się tym, kim chcesz być. Jest pewnością, że masz dostęp do tego, co jest Ci w życiu potrzebne bez wysiłku i obawy. Jest oderwaniem umysłu od przeszłości i uśmiechem serca ku przyszłości. Modlitwa jest koncentracją życiowej energii, dlatego wiarą możesz zastąpić ciężką pracę, a miłością lęk. Jest tym samym narzędziem, którym posługuje się Stwórca.

Módl się z wdzięcznością i w Chrystusie stawaj się nowym, bo stare przeminęło. Szkoda życia na zajmowanie się tym, co nie ma znaczenia.

Betesda – Przebudzenie

Od 2 do 9 września zapraszam do Sorkwit, na Mazurach.

Temat przewodnim będzie PRZEBUDZENIE.

https://www.mju.slask.pl/wp-content/uploads/2023/07/361583800_1309655983251423_4383111220022225907_n.jpg

Tym razem nacisk nie będzie położony na techniki terapeutyczne i szkolenia, ale na duchowość. Cielesne, emocjonalne i psychiczne procesy dzieją się bowiem nie same z siebie, ale zawsze pod wpływem prawa grawitacji (przyciąganie przez materię i ziemskie sprawy) albo prawa łaski, które dzieje się w świadomości Chrystusa:

 – poddani prawu grawitacji ulegamy presji, spłaszczeniu aż przez chorobę i starość pochłania nas depresja, czyli grób;

– poddani prawu łaski w Chrystusie zostajemy uwolnieni z presji kontrolowania procesami życia i nawet w niedostatku bądź w duchowym doświadczeniu zaczynamy prostować się, zdrowieć i odczuwać wewnętrzny pokój.

Wykłady, dotyczące świadomości, połączymy z modlitwami, medytacjami indywidualnymi oraz kierowanymi, a także z rytuałami grupy.

Przebudzenie ma związek z świadomością. Doprawdy nie potrzebujemy niczego więcej poza świadomością. Wtedy wybudzenie ze snu dzieje się samo, bez wysiłku i walki z czymś, co przeszkadza i utrudnia. Wybudzenie z iluzji oraz zobaczenie rzeczywistości jest odkryciem szczęścia, które od niczego nie zależy i którego nie trzeba szukać, bo ono zawszenam towarzyszy. Wystarczy otworzyć oczy, aby doświadczyć szczęścia. Wtedy odradza się dusza, odmładza ciało, naprawiają różne wymiary i aspekty naszego życia na ziemi.

Najważniejszym tematem refleksji i doświadczenia podczas tegorocznej BETESDY będzie zatem przebudzenie do świadomości, a każdy dzień będzie miał własny punkt ciężkości. Naszym zadaniem będzie samoobserwacja:

Zapraszam do DOMU POJEDNANIA w Sorkwitach, przy ul. Plażowej 3.

Spotkamy się w cichej, mazurskiej wsi, położnej pomiędzy dwoma jeziorami.

Zakwaterowanie w pokojach 2-osobowych.

Każdego dnia czekają na nas trzy posiłki (w tym kolacja pierwszego dnia oraz śniadanie i obiad dni ostatniego).

Możliwy jest pobyt dłuższy, czyli od piątku do niedzieli.

INWESTYCJA W TEN WARTOŚCIOWY CZAS TO 1600 ZŁ.

O przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń.

ZGŁOSZENIA:

e-mail: mju@escobb.com.pl

tel. 660 783 510

PROGRAM:

Dzień pierwszy (2 września)

15.00 – przyjazd (możliwy od rana) i zakwaterowanie

16.00 – rozpoczęcie oraz integracja grupy

16.30 – zajęcia wykładowo-warsztatowe

18.30 – kolacja

19.15 – medytacje i rytuały

Dzień drugi do siódmego (3 – 8 września) 

07.45 – poranna eucharystia (znak wdzięczności i wspólnoty)

09.00 – śniadanie

09.45 – zajęcia wykładowo-warsztatowe

11.45 – czas wolny (w tym czasie indywidualne rozmowy)

13.30 – obiad

14.15 – czas wolny (w tym czasie indywidualne rozmowy)

16.00 – zajęcia z Biblią

18.30 – kolacja

19.15 – medytacje i rytuały

Dzień ósmy (9 września)

07.45 – poranna eucharystia (znak wdzięczności i wspólnoty)

09.00 – śniadanie

9.45 – zajęcia wykładowo-warsztatowe

12.00 – podsumowanie i zakończenie

13.30 – obiad

14.15 – wyjazd

Przed rokiem w Sorkwitach, na Mazurach, odbył się pierwszy turnus szkoleniowo-rehabilitacyjny BETESDA.

Już 2 września rozpocznie się kolejna edycja BETESDY.

Temat przewodnim będzie PRZEBUDZENIE. Tym razem nacisk nie będzie położony na konkretnych technikach terapeutycznych i szkoleniu, ale na ich praktycznym zastosowaniu w pracy indywidualnej oraz w połączeniu z praktykami duchowymi.

Wykłady, dotyczące świadomości, będą połączone z modlitwą, medytacją indywidualną (w tym tekstów biblijnych) oraz kierowaną, a także z rytuałami grupy. Dla przykładu doświadczymy zbiorowej medytacji ukierunkowanej na pracę z lękiem.

Przebudzenie ma związek z świadomością. Doprawdy nie potrzebujemy niczego więcej poza świadomością. Wtedy wybudzenie ze snu dzieje się samo, bez wysiłku i walki z czymś, co przeszkadza i utrudnia. Wybudzenie z iluzji oraz zobaczenie rzeczywistości jest odkryciem szczęścia, które od niczego nie zależy i którego nie trzeba szukać, bo ono zawsze nam towarzyszy. Wystarczy otworzyć oczy, aby doświadczyć szczęścia. Wtedy odradza się dusza, odmładza ciało, naprawiają różne wymiary i aspekty naszego życia na ziemi.

Najważniejszym tematem refleksji i doświadczenia podczas tegorocznej BETESDY będzie zatem przebudzenie świadomości, a każdy dzień będzie miał własny punkt ciężkości. Naszym zadaniem będzie samoobserwacja:

Poza tym przez cały czas każda/y uczestnik będzie mógł skorzystać z terapeutycznego doświadczenia Elżbiety Wiśniewskiej, Aleksandry Lizak oraz mnie (notki do odnalezienia na końcu).

Chętni będą mogli brać udział w zajęciach jogi, prowadzonych przez Katarzynę Brzezińską (notka do odnalezienia na końcu), a w trakcie trwania turnusu na bieżąco będziemy decydować o wspólnych spacerach.

Zapraszam do DOMU POJEDNANIA w Sorkwitach, przy ul. Plażowej 3.

Spotkamy się w cichej, mazurskiej wsi, położnej pomiędzy dwoma jeziorami.

Zakwaterowanie w pokojach 2-osobowych.

Każdego dnia czekają na nas trzy posiłki (w tym kolacja pierwszego dnia oraz śniadanie i obiad dnia ostatniego).

Możliwy jest pobyt dłuższy, czyli od piątku do niedzieli.

INWESTYCJA W TEN WARTOŚCIOWY CZAS TO 2100 ZŁ.

O przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń.

ZGŁOSZENIA:

e-mail: mju@escobb.com.pl

tel. 660 783 510

PROGRAM:

Dzień pierwszy (2 września)

15.00 – przyjazd (możliwy od rana) i zakwaterowanie

16.00 – rozpoczęcie oraz integracja grupy

16.30 – zajęcia wykładowo-warsztatowe

18.30 – kolacja

19.15 – ćwiczenia jogi

20.30 – zajęcia duchowe

Dzień drugi do siódmego (3 – 8 września) 

07.45 – ćwiczenia jogi

09.00 – śniadanie

09.45 – zajęcia wykładowo-warsztatowe

11.45 – czas wolny (w tym czasie indywidualne zabiegi i rozmowy)

13.30 – obiad

14.15 – czas wolny (w tym czasie indywidualne zabiegi i rozmowy)

16.00 – zajęcia duchowe

18.30 – kolacja

19.15 – ćwiczenia jogi

20.30 – rytuał grupowy bądź wspólny spacer

Dzień ósmy (9 września)

07.45 – ćwiczenia jogi

09.00 – śniadanie

9.45 – zajęcia wykładowo-warsztatowe

12.00 – podsumowanie i zakończenie

13.30 – obiad

14.15 – wyjazd

Aleksandra Lizak

Jestem naturopatką i doświadczoną refleksolog od 2007 r.

Medycyna naturalna inspiruje mnie od młodych lat. W szkole średniej zainteresowałam się akupresurą, potem masażem klasycznym, medycyną chińską, ale dopiero, kiedy zetknęłam się z refleksologią, poczułam, że trafiłam w sedno.

Dzięki refleksoterapii wróciłam szybko do pełni zdrowia po ciężkim wypadku (wjechałam pod tramwaj); udało się bez potrzeby operacji i unikając wózka inwalidzkiego (wbrew rokowaniom konsyliów lekarskich).

Klasyczna refleksologia to praca na stopach i dłoniach, na których uciska się bądź masuje receptory (skupiska punktów biologicznie aktywnych; każdy narząd ma odpowiedni receptor na stopie; uciskając punkt po punkcie, pobudzamy każdy narząd do pracy i oddziałujemy na całość organizmu).

Elżbieta Wiśniewska

Jestem psychologiem,  psychoterapeutą Psychoterapii Pozytywnej.

Przeszłam następujące szkolenia psychologiczne:  „techniki  NLP”,  „Nieinwazyjna Analiza Osobowości – konsultant”,  „Testy projekcyjne-konsultant”,  „Hipnoza, hipnoterapia – specjalista”,  „Modelowanie”,  „EFT – somatic  Experiencing”,   „Praca z procesem wg  Ernesta Rossiego”,  „Uzależnienia  i  Współuzależnienia”,   „Studium Psychoterapii   Dzieci i Młodzieży”, medyczne: „Specjalista zaburzeń równowagi” oraz alternatywne:  „Terapia czaszkowo-krzyżowa” – 7 stopni,   „Dotyk dla zdrowia – kinezjologia stosowana”, „Nowa Germańska Medycyna dr R. G. Hamera”, „Immunodiagnostyka Nietolerancji Pokarmowej”,  „Kurs umiejętności prowadzenia  zajęć  i  warsztatów edukacyjnych” – MEN.

Kilkakrotnie  brałam udział jako terapeuta i szkoleniowiec w Międzynarodowych Turnusach Rehabilitacyjno-Szkoleniowych „Neuro-Re –Edukacja”.

Moją pracą obejmuję dzieci i młodzież z zaburzonym rozwojem (autyzm, zespół nadpobudliwości ruchowej z jego odcieniami) oraz dorosłych, z którymi pracuję w ramach konsultacji i doradztwa oraz psychoterapią.

W pracy staram się moich pacjentów obejmować holistycznie, dlatego wykorzystuję wszelkie dostępne mi  narzędzia i możliwości.

Prowadzę szkolenia i warsztaty.

Marek Uglorz

Jestem teologiem i filozofem, teoretykiem i praktykiem, teoterapeutą i naturopatą.Zajmuję się interpretacją tekstów religijnych,nie tylko biblijnych.Opowiadam je w taki sposób, aby słuchacz poczuł się ich bohaterem, a wypowiadane słowa odmieniły myśli i emocje.

Moją misją jest odkrywanie duchowych tajemnic, przekazywanie dobrej wiadomości o cudownej przyszłości, dzielenie się mądrością i uzdrawianie ran. Dla osiągania tych celów wypracowałem własną metodę terapii duchowej oraz biblioterapii. Korzystam z inspiracji, które czerpię z życia i działalności Jezusa z Galilei, a także z doświadczeń holistycznej medycyny ciała i ducha, wreszcie starych duchowości Zachodu i Wschodu.

Katarzyna Brzezińska

Swoją przygodę z jogą rozpoczęłam ponad 20 lat temu w Kanadzie. Tam też zostałam certyfikowaną nauczycielką jogi wg metody B.K.S. Iyengera i jogi restorative (relaksacyjno-regeneracyjnej).

Mając świadomość, że praktyka jogi buduje lepszą jakość życia, chętnie dzielę się swoją wiedzą i stale doskonalę swoje umiejętności. 

Prowadzę też sesje relaksacyjne w dźwiękach mis i gongów tybetańskich, a także masaże z użyciem kamertonów. 

Najświętszy Sakrament

Współtwórcy rzymskiego katolicyzmu przeżywają dziś uroczystość Bożego Ciała, upamiętniając obecność Chrystusa w sakramencie Eucharystii. Przenosząc monstrancję z tzw. Najświętszym Sakramentem, upamiętniają wieczną obecność Boga w człowieczeństwie Chrystusa.

Proponuję kilka słów na marginesie, bynajmniej nie krytycznych. Nie mam zamiaru wyśmiewać tego zwyczaju. Chcę tylko wzbogacić przeżywanie, aby nie było bezrefleksyjnym powtarzaniem zwyczaju.

Punktem wyjścia uczynię nurtujące pytanie: Dlaczego do dziś, chociaż od  czasów Jezusa z Galilei minęły dwa tysiąclecia, większość z nas nie wie (nie pamięta), że Bóg jest w nas; że posiadamy wewnętrzną zdolność, aby wszystko wiedzieć i wszystkim być?

Pozwalamy nauczycielom, religiom, oraz wszystkiemu, co ma z tym związek, rządzić naszym życiem i i interpretować prawdę za nas. Pozwalamy innym, aby ich interpretacje komplikowały prostą prawdę, przypomnianą i doświadczoną przez Jezusa, że Królestwo Niebieskie znajduje się wewnątrz nas, a Ojciec, czyli Rodzic, jest Źródłem Życia, które przez nas płynie?

Czy może istnieć wspanialsza prawda? Wielu z nas nie zna jej jeszcze i myśli, że musi zachowywać dogmaty, przejść przez takie religijne systemy, jak rytuały, modlitwy, śpiewy, głodówki i medytacje, aby połączyć się z Bogiem o osiągnąć coś, co jedni nazywają zbawieniem, a inni oświeceniem. Jednak im bardziej starają się to wszystko należycie uczynić tym bardziej samych siebie przekonują, że nie są tym, w co usiłują się przekształcić; że są daleko od Bożej miłości i wiedzy, którą szukają.

Tymczasem rzecz jest absolutnie prosta, a wszystkie lęki, kompleksy i zahamowania w jednej chwili powinniśmy porzucić, aby doświadczyć Bożej chwały.

Skoro zbawienie w Chrystusie jest z łaski, więc tym wszystkim, czym chcielibyśmy się stać, już jesteśmy. Kiedy uświadomimy sobie, że Królestwo Niebios jest w nas; że Bóg i my jesteśmy jednym, wówczas w naszych procesach myślowych natychmiast zostanie wykasowane poczucie oddzielenia i połączymy się z świadomością Chrystusa. Kiedy wreszcie uwierzymy, że ta wszechmocna i wszechwiedząca inteligencja Ojca jest całością myśli, podstawą wszystkiego, co istnieje i pozwolimy sobie być wszystkimi myślami, przekraczając granice, narzucone przez religię oraz jej dogmatyczne kagańce,  wtedy będziemy wszystkim, czym jest Ojciec, będący zasadą życia wszystkiego, co istnieje. Wtedy odzyskamy wolność, wspaniałość i chwałę, a wraz z nimi sprawność i zdrowie.

Na ziemi nie istnieje nic takiego, czego musielibyśmy doświadczać, poza jednym, a mianowicie bycia sobą; bycia tym, kim naprawdę jesteśmy w Chrystusie. Nie ma też cudowniejszego stanu bycia poza poczuciem wolności i głębokiej, spokojnej radości bycia sobą.

Pamiętajcie o tym wszyscy, którzy czcicie Najświętszy Sakrament, że nie to jest wieczne i święte, co jest przechowywane w monstrancji, ale ten, który trzyma ją w swoich dłoniach. CZŁOWIEK jest prawdziwym Najświętszym Sakramentem, czyli znakiem Bożej obecności.

Wojna i pokój

Mamy problem z ciemnością, złem i wojną, bo nadajemy im znaczenie oraz sens, których  nie mają. Naszą uwagą stwarzamy coś, czego nie ma poza naszymi przekonaniami i wyobraźnią.

Zacznijmy od ciemności w sensie fizycznym. Kolory biorą się ze światła białego, które jest częściowo odbijane, a częściowo pochłaniane przez przedmioty. Z kolei kolor czarny jest całkowitym brakiem światła. Tylko czy istnieją przedmioty, które pochłaniają całkowicie światło i wcale go nie odbijają? W zasadzie nie. W fizyce takie obiekty nazywa się ciałami doskonale czarnymi i w praktyce nie istnieją, co oznacza że nie ma obiektów całkowicie czarnych.

Z kolei biel jest czystym, pełnym światłem, niczym nie rozproszonym i nie rozszczepionym. Czerń jest brakiem światła i dlatego nie istnieje. Do ciemnego  pomieszczenia wystarczy wnieść źródła światła, aby stało się jasne. Natomiast, czy do jasnego pomieszczenia można wnieść źródło ciemności?  Otóż to. Dlaczego zatem większość z nas utrzymuje, że istnieją ciemne siły, duchowe ciemności albo o niektórych powiadają, że są oddani ciemności, której nie ma? A gdyby założyć, że tym ludziom po prostu brakuje światła, zamiast posądzać ich o związki z mocami ciemności?

Czy istnieje wobec tego zło? Oczywiście, że  nie, bo jak ciemność, także zło jest brakiem dobra. Wystarczy wnieść dobro w sam środek ludzkich dziejów, rozmaitych doświadczeń i przekonań, aby okazało się, że nie ma w nich zła, a to, co przeżywamy, czego doświadczamy i o czym myślimy, jest nam potrzebne jako transformujący proces, dzięki któremu dorastamy do pełni doskonałości.

Zapytajmy wreszcie, czy wojna istnieje rzeczywiście? Czy sama w sobie ma wartość, znaczenie i sens?  Otóż, jak ciemność wystarczy napełnić światłem, a zło dobrem, podobnie wystarczyłoby, żebyśmy wszyscy czynili pokój, aby wojna zniknęła z naszego doświadczenia. Niestety nie pamiętamy o jednym bardzo ważnym warunku, a mianowicie, że  jak światło musi świecić, dobro działać, tak i pokój trzeba codziennie czynić, bo inaczej natychmiast ponownie pojawia się wojna.

Jedyną rzeczywistością, która jest i która ma tego pełną świadomość, jest Bóg, czyli Źródło Światła, Dobra i Pokoju. Wystarczyłoby zatem, aby jako taki zamanifestował się w świecie, a ciemność, zło i wojna musiałyby bezpowrotnie zniknąć. Niestety tej manifestacji jest stanowczo za mało, więc rozczarowani i rozgoryczeni póki co jesteśmy pełni pretensji, że tego nie czyni. Zapomnieliśmy, że jedyną aktywną i twórczą manifestacją, którą na ziemi wybrał Bóg, jest człowiek.

Nie anonimowy człowiek, ale znany z imienia. Nie ktoś, tylko Ja. 

Zamiast błogosławić świat, będąc aktywnym źródłem światła, dobra i pokoju, często poświęcamy energię, czas i zainteresowanie temu, czego nie ma. Niektórzy z nas niemal bezustannie myślą i mówią o ciemnościach, złu i wojnie, jakby oszaleli?  Dlaczego wszyscy nie zajmujemy się tym, czym powinniśmy i do czego zostaliśmy powołani w Chrystusie, aby świat napełniać tym, co jest rzeczywiście?

Wielkim problemem ludzkości jest ekonomia i oparty na jej zasadach przemysł, kultura, polityka, a także kilka pomniejszych aspektów życia. Ekonomia karmi się bowiem ciemnością, złem i wojną, nie dlatego, że same w sobie jest zła. Nie. Istota problemu tkwi w tym, że ekonomia potrzebuje człowieka zgubionego, szalonego w swej rozpaczy, który żyje w kłamstwie, czyli w grzechu. Potrzebuje człowieka, który nie wie, czego potrzebuje i co naprawdę jest dla niego dobre, więc myśli, że potrzebuje tego wszystkiego, co wytwarza szeroko pojmowana ekonomia. To szaleństwo nakręca spiralę nieprawdziwych potrzeb, aspiracji i celów, których realizacja jest ciemnością, złem i wojną.

Niechby tylko człowiek zaczął okrywać Boga, szukać Jego obecności w sobie i pomiędzy ludźmi, a jego życie w naturalny sposób zacznie napełniać się światłością, dobrem i pokojem. W ten sposób zyskuje bowiem dostęp do poznania samego siebie i swoich prawdziwych potrzeb. Znikają wtedy napięcia oraz presja, żeby za wszelką cenę realizować pragnienia, które bez względu na to, czy wynikają z kompleksów, lęków czy niepohamowanej żądzy zawsze są brakiem światła, dobra i pokoju.

Może i kupisz wtedy nowy samochód, wybudujesz nowy dom i zjesz nową potrawę, jednak przestaniesz od tego uzależniać swoje samopoczucie i w ten sposób tworzyć swoje miejsce wśród ludzi. Przestaniesz dbać o autorytet, sławę i uznanie. Bo prawdziwym problemem nie jest to, czy coś masz, czy tego nie masz. Naprawdę możesz być królem, a mimo tego będziesz żył jak żebrak, i żebrakiem, żyjącym jak król.

W momencie, w którym Cię olśni i zrozumiesz, że nie chodzi o to, czy coś masz, ale jak tego używasz, Twoje duchowe wnętrze  napełni się światłem, dobrem i pokojem, które prędzej czy później zaczną z Ciebie emanować na zewnątrz i napełnią świat tym samym. Ponieważ staniesz się światłem i dobrem, w Twoim życiu nie będzie ciemności, ani zła, a odkąd poczujesz wewnętrzny pokój nie będziesz miał o co walczyć.

Duchowa wartość wyobraźni

Teologiczne i kartezjańskie poglądy przeciwko symbolizowaniu oraz imaginowaniu (imaginacja to zdolność wyrażania niewidzialnego) stapiają się ze sobą w osobie Marina Mersenne’a (1588-1648). Korespondent, przyjaciel lub wróg takich osobistości, jak Kartezjusz, Galileusz, Pascal, Fluid, Torricelli, Richelieu, Hobbes, Grocjusz, Huygens, Mersenne był jedną z centralnych postaci swoich czasów. Był czymś w rodzaju centrum europejskiej sieci świata uczonych, niezmiennie atakując wszystkie magiczne tendencje, zwłaszcza alchemię, ab umacniać stanowisko mechanistyczne, dominujące w późniejszym renesansie.

Literalny tryb pracy jego umysłu sprawił, że Mersenne odegrał kluczową rolę zarówno na polu religijnym, jak i naukowym. Zawsze i z niezłomnym przekonaniem opowiadał się bowiem po stronie konkretnej wiedzy na temat faktów. Ponieważ wierzył w to, że same fakty mogą przyczynić się do usunięcia zarówno sceptycyzmu z religii, jak też magii z nauki, wszystkie stwierdzenia metafizyczne pojmował na poziomie literalnym, stawiając naukowe pytania w rodzaju: „Jak wysoka jest drabina Jakubowa?”.

W siedemnastowiecznym świecie nie było miejsca na jakikolwiek rodzaj imaginacyjnych tworów zaludniających ziemię. Wszystko usunięto w sferę demoniczną, zaś dusza stała się wyłączną domeną Boga.  Zwierzęta uznawano za istoty pozbawione duszy, duszom dzieci (nawet ochrzczonych) odmawiano pełnej realności. Zarówno nowoczesna nauka, która wówczas się formowała, jak i reformujące się chrześcijaństwo, wymagały tego, by zewsząd usunąć wszystkie byty subiektywne, z wyjątkiem autoryzowanego obszaru przynależnego do jednego rodzaju osoby – racjonalnie myślącego dorosłego chrześcijanina. Odmienne postrzeganie siebie i świata uznawane było za skłonność do herezji i czarownictwa.

O ile Mersenne uosabia agresywny sprzeciw wobec realności obrazu, to atak na realność słowa przypuścił nominalizm, który również przyczynił się do osłabienia zdolności imaginowania i zniszczył naszą wyobraźnię. Nominalizm opróżnił wielkie słowa, ponieważ jego przedstawiciele uważali, że wszelkie uniwersalne prawa i pojęcia ogólne, czyli tzw. uniwersalia, są tylko nazwami (nomina), służącymi komunikacji językowej. Słowa jako takie nie mają żadnej inherentnej substancji ani też własnego, niezależnego bytu. Od XIV wieku (bądź od XII, jeśli uwzględnić poglądy Roscelina) do czasów Wittgensteina i współczesnych mu kontynuatorów jego myśli, obserwujemy postępujący w coraz większym tempie upadek wszelkiego rodzaju wielkich, abstrakcyjnych i  wieloznaczeniowych idei, kosztem wzrostu małych, konkretnych, partykularnych i jednoznacznych nazw. Słowo straciło dawną pozycję bytu, obdarzonego autonomiczną mocą, stając się narzędziem w rękach specjalistów, zwanych filozofami.

Owa fala zaszkodziła chrześcijańskiej duchowości, pustosząc ludzką duszę poprzez uparte twierdzenie, że wszelkie słowa (pojęcia ogólne) są jedynie nadawanymi przez nasz umysł etykietami, mającymi realność wyłącznie subiektywną. Słowa, którym nie odpowiadają desygnaty (konkretne przedmioty, na które można wskazać) mogą być przez użytkowników języka dowolnie przekształcane i znaczyć cokolwiek. Na przykład wszelkie pozazmysłowe, niewidzialne siły, zasady, pojęcia ogólne, a także uniwersalne moce, takie jak prawda, strach, czas, śmierć, życie, są jedynie nazwami definiowanymi zgodnie z działaniami, jakie im przypisujemy, i mającymi sens wyłącznie w ramach określonych mentalnych gier słownych. Są pozbawione substancji, a więc nie są realne. Dlatego człowiek zaczął z nieufnością traktować wypowiedzi, odnoszące się do rzeczywistości duchowej oraz imaginacyjnej. Z biegiem czasu temu, co jest realne w doświadczeniu człowieka, a więc np. obecności Boga albo zbawieniu, czyli Królestwu Bożemu w imaginacyjnym języku Jezusa z Galilei, odmówiono prawa realności, zaś człowieka, który palcem wskazuje na fakty niezależnie od idei na ich temat, a także spogląda podejrzliwie na wszystkie uniwersalne pojęcia, nazwano realistą. Jego myślenie zasługuje na miano realizmu.

Odmawiając niewidzialnym, uniwersalnym mocom realności, nominalizm uczynił z wielkich pojęć słowa o niezrozumiałej, wręcz podejrzanej psychicznie konotacji. Zwyczajny, normalny, rozsądnie myślący człowiek, mający do dyspozycji mnóstwo faktów, jest nominalistą, a jego sposób postrzegania rzeczywistości ma powszechnie obowiązującą wartość. W rezultacie naszą kulturę cechuje logofobia, czyli lęk przed wielkimi słowami, zawierającymi w sobie aspekty, których nie sposób udowodnić. Mamy coraz większe trudności z myśleniem archetypicznym, typowym dla filozofii i ważnym z punktu widzenia psychologii, oraz imaginacyjnym, bez którego nie ma teologii, duszpasterstwa, duchowości i wiary.

Z powodu nominalizmu niewspółmiernie wzrosło znaczenie słów, za to znacznie zubożała ich treść. W nowoczesnych grach językowych słowa stanowią samą podstawę świadomej egzystencji, choć z drugiej strony tracą łączność z konkretnymi rzeczami i z prawdą. Istnieją wyłącznie w własnym świecie. Mamy do czynienia z rozziewem między słowami a rzeczywistością, ponieważ przestaliśmy wierzyć słowom jako nośnikom znaczenia. W psychiatrii słowa nabrały charakteru schizogenicznego, stając się źródłem chorób umysłowych. W duszpasterstwie albo w działaniu misyjnym nie próbują nawet odwoływać się do imaginacyjnej zdolności ludzkiej duszy i dlatego nie reformują człowieka na obraz Chrystusa, czyli nie mają zdolności chrystyfikacyjnych.

Żyjemy w świecie sloganów, żargonów, komunikatów prasowych, w którym idea nic nie znaczy, a ludzka dusza nie jest w stanie doświadczyć uzdrawiającej mocy słowa. Potrzeba nam czegoś w rodzaju chrystologii słów, abyśmy mogli odzyskać wiarę w ich moc. Bez inherentnej obecności Bożego emisariusza; posłańca; Tego, który mówi w imieniu Boga, jak możemy wypowiadać cokolwiek poza osobistymi opiniami? Jak możemy cokolwiek wartościowego i duchowego komunikować, przekazywać, jeśli nasze słowa nie wprowadzają słuchaczy w zachwyt, nie budzą zadziwienia, nie posługują się obrazami, w których ujawnia się istota Królestwa Bożego?

Ludzka dusza może odnajdywać w nich samą siebie na nowo, czyli reformować w Chrystusie. Musimy na nowo przywołać ów chrystologiczny aspekt naszego świata, rozpoznając w słowach niezależne nośniki duchowych treści między ludźmi. Musimy uświadomić sobie, że tak naprawdę my nie kreujemy słów, nie uczymy się ich w szkole, ani w Kościele, ani też nigdy nie mamy ich pod pełną kontrolą. Słowa, podobnie jak Chrystus, są mocami o osobowym charakterze, które mają nad nami niewidzialną władzę. Są osobowymi obecnościami z całą przynależącą im zdolnością wywoływania obrazów, dzięki którym człowiek uczestniczy w prawdzie.

Imaginowanie, uaktywnione mową obrazową, narracyjną, w której metafory, symbole i obrazy odwołują się do tego, co jest w człowieku nieświadome, co jest siedliskiem lęków, kompleksów i nieposkromionej agresji, stwarza w człowieku dystans do samego siebie (humilitas, separatio), który jest niezbędnym warunkiem prawdziwego zjednoczenia, uspokojenia, zharmonizowania, ocalenia z chaosu. Co jest nazwane (Adam w Ogrodzie Życia) staje się świadomą częścią osobowości, a przez to zostaje zintegrowane i odtąd nie zagraża człowiekowi jako cień. To jest niejako ruch na zewnątrz, aby to wszystko móc nazwać po imieniu i sobie uświadomić.

Nazywanie za pomocą obrazów i metafor ma przewagę nad nazywaniem za pomocą pojęć, ponieważ obrazy i metafory zawsze jawią się jako żyjące podmioty psychiczne (energie archetypów), z którymi jesteśmy zobowiązani wejść w osobową relację. Podtrzymują w nas świadomość mocy i potęgi słów, z którymi pracujemy. 

Dlatego ważnym czynnikiem otwarcia człowieka jest uaktywnianie wyobraźni, co ma wymiar kulturowy i duchowy, z wykorzystaniem wyobrażeń, do których należą obrazy, metafory, budowle, przestrzenne założenia architektoniczne, ludzkie postawy i gesty, a także  sposoby przeżywania czasu. Na tę dziedzinę składa się wiele różnych przedstawień i postaw, wykraczających poza granice, wyznaczone przez naukę i jej wnioski.

Każde społeczeństwo, nawet każda warstwa społeczna, każda grupa zawodowa, lokalna wspólnota kościelna, wreszcie każdy człowiek ma swój własny świat wyobrażeń, który odpowiednio wykorzystany ułatwia delikatne i artystyczne wprowadzenie człowieka w świat kultury i wiary. Świat wyobraźni wykracza poza obszar wiernego przedstawienia rzeczywistości, idąc znacznie dalej. Świat wyobrażeń tworzy legendy, narracje religijne i etniczne metanarracje cywilizacyjne, zasila religijny język i jest tworzywem sztuki.

Dziedzinę wyobrażeń należy odróżnić od dziedziny symboli. W tym sensie teologia, która eksploruje wyobrażenia biblijne, i adoptuje je do wyobraźni kolejnych pokoleń, nie jest kontynuacją egzegezy alegoryzującej. Nie idzie bowiem o odkrycie ukrytego sensu, ale o znalezienie środków wyrazu, które przemawiają do wyobraźni. Badanie religijnego potencjału wyobrażeń pomaga w odtworzeniu artystycznego potencjał języka teologicznego. 

Dziedzinę wyobrażeń należy też odróżnić od dziedziny ideologii, która za podstawę ma konkretną koncepcję świata, naukową bądź religijną, i dlatego dąży do narzucenia realnemu światu znaczenia wypaczającego, zamkniętego, zniekształcającego wyobraźnię. Sfera ideologii podporządkowuje sobie świat wyobraźni i narzuca strukturę myśli. Dlatego ewentualnie wspomaga proces religijno-kulturowy albo twórczy, jednak nie pomaga człowiekowi w nadaniu sensu własnej osobie i życiu przez odnalezienie właściwych wyobrażeń. W tym sensie nie pełni też roli terapeutycznej, a wręcz odwrotnie często jest źródłem neuroz, kompleksów i frustracji.

Wyobrażenia, nie pełniące jedynie roli symbolicznej i wolne od kościelnych ideologii, powinny być przedmiotem teologii, zamierzającej przywrócić biblijny tekst wyobraźni współczesnego człowieka, aby w duchowym doświadczeniu stawał u źródeł życia i zdrowia. Po odnalezieniu właściwego dla siebie wyobrażenia człowiek staje się artystą, twórcą, jednostką spełnioną.

Kilka słów o łasce

PYTANIE

Czy natura jest przejawem i areną łaski, czy może łaska jest tylko jakimś dodatkiem, dodatkową energią, impulsem, czynem Boga, aby człowiekowi pomóc wydostać się z natury?

Z powodu tego pytania Augustyn „wadził się” z Pelagiuszem.

ODPOWIEDŹ – WSCHÓD

Łaska jest powszechnym procesem zbawienia. Oznacza rodzaj i sposób, w jaki Bóg współdziała ze światem i człowiekiem.

Zbawcze działanie zmierza do tego, aby Boży obraz w człowieku uwolnić z zepsucia grzechem i formatować ku większemu, najpełniejszemu podobieństwu do Boga – ewolucja ducha to odkrywanie Bożego obrazu w sobie, czyli prawdziwego JA, a więc też powołania.

ODPOWIEDŹ – ZACHÓD

Łaska jest rozumiana jako wyzwalająca i zbawiająca siła. Na Zachodzie decydującą rolę odgrywa precyzowanie teologii za pomocą kategorii prawnych i moralnych.

WNIOSEK

Na Wschodzie chrześcijaństwo jest edukacją człowieka, zaś zbawienie jest rodzajem kosmicznego procesu boskiej pedagogii, a na Zachodzie jest religią Bożego Prawa. Dlatego teologia na Zachodzie kładzie nacisk na jednostkę, winę, odpowiedzialność i wolność.

UGLORZ

Łaska stwarza człowieka, dlatego wychowuje, poszerza i podnosi świadomość, oświeca, wprowadza w prawdę, która wyzwala.

Co to za prawda? To prawda o sobie samym.