Uczmy się nagości…

Boimy się jej, podejrzewając o perwersję, dewiację, brak norm, a tymczasem ona jest jedyną, prawdziwą normą.

Przypomnijmy sobie Ogród Życia. Ewa z Adamem nadzy dla siebie, wobec siebie i przed Duchem Życia, który wieje pomiędzy kwiatami, wzmagając eteryczność i sensoryczność życiowego doświadczenia.

Zwiedzeni bodźcem racjonalizmu, logiki umysłu, który wmawia, że dobrze jest znać dobro i zło, odkrywają potęgę lęku. Dotąd piękni w swej nagości, czerpiący energię miłości z samego źródła, którym jest bycie darem dla drugiego, w mgnieniu oka stają się neurotykami, którzy boją się wszystkiego i wszystkich.

Gdy znika nagość, kończy się szczęście. W to miejsce pojawia się umysł, kochający dwoistość, nawet wielobiegunowość; rozbijający nas o brzegi egzystencji, które sam nieustannie tworzy. Rajski wąż uosabia naszą koncentrację na przeżyciu z lęku przed głodem: „Zerwij owoc, najedz się. Przecież jest piękny i godny smakowania” oraz seksie, który odtąd nie jest splotem dwóch dusz, węzłem energii dwóch miłości, ale już tylko biologiczną potrzebą przedłużenia gatunku. 

To umysł tworzy bieguny, brzegi życia, w które z impetem uderzamy, rozbijając się w drobny mak. Gdy pojawia się lęk, potężniejący każdym dniem w postaci neurozy, po drugiej stronie musi pojawić się erotyzm, który nie cieszy; nie obdarowuje; nie nasyca; nie wzmaga energii, ale ją zabiera, degradując drugiego do roli stymulatora przyjemności. 

Gdy znika naturalna nagość, stajemy się erotyczni albo neurotyczni, a życie zaczyna przypominać dramatyczny rollercoaster. Odbijamy się raz od jednego brzegu, raz od drugiego, nie potrafiąc spokojnie płynąć środkiem rzeki życia.

Brzegi są potrzebne, dlatego warto znać ich energetyczny potencjał. Zrozumieć, że bez nich rzeka nie płynęłaby ku celowi a życie zaczęłoby przypominać śmierdzącą, zepsutą wodę w zastanym zalewie. Jednak życie musi spokojnie płynąć, niczym woda pomiędzy brzegami, aby nie zaczęło się psuć i cuchnąć. 

Uczmy się nagości…

Powracajmy do rajskiego doświadczenia, w którym nie ma bodźców pożądania i lęku…. One nie istnieją obiektywnie, same w sobie nie są bytem ani rzeczywistością. Są wytworami naszego umysłu, który przejmuje nad nami kontrolę. Nie ufajmy mu naiwnie.

Głębiej, w nas, w sercu, ukryte jest prawdziwe życie, które ufa i kocha. Serce zawsze jest nagie, prawdziwe, szczere. Ono nie zna dwoistości. Brzegi tworzy umysł. Rzeka życia płynie z serca. Ale płynie tylko wtedy, gdy brzegi nie stają się ważniejsze od źródła, nurtu i ujścia.

Uczmy się nagości…

Uczmy się życia bez pożądania i lęku, czyli bez bodźców, które tworzą cierpienia. Nie pożądajmy dla przyjemności, ale bądźmy darem miłości, czystą, nieuwarunkowaną niczym energią życia. Nie bójmy się miłości i miłowania, czyli erotycznego napięcia, ruchliwego, instynktownego seksu, który tworzy energię sukcesu i zadowolenia.

Uczmy się nagości….

Bądźmy piękni swą naturalnością, szczerością, brakiem maski. Nie udawajmy super Kochanki i super Kochanka. Nie bójmy się odrzucenia i nieudanego seksu. Nie pożądajmy tylko po to, aby sobie coś udowodnić…

Ucz się nagości….

Takiej codziennej nagości się ucz. Gdy przestaniesz się bać i zniknie pożądanie, staniesz się życiowym nudystą. Przestaniesz się wstydzić i poczujesz cudowny smak każdego dnia. Twoja nagość będzie oznaczała, że pozbyłeś się bodźców cierpienia. Już niczego nie musisz, ani przed niczym nie uciekasz.

Po prostu znowu będziesz takim, jakim stworzył Cię Bóg. Powrócisz do Ogrodu Życia. Przypomną Ci się smaki i zapachy. Poczujesz wiatr…

A więc On gdzieś tutaj jest, blisko ciebie, jako Duch Miłości i Życia.

Jesteś szczęśliwy sobą i każdym dniem.

Kolejna edycja Biegnącej z wilkami

Zapraszam do Simoradza – od 30 czerwca do 2 lipca

Kobiety od zawsze, instynktownie oraz intuicyjnie, wiedzą coś, czego nie znają i nie rozumieją Mężczyźni, dlatego ze swoją wiedzą nie powinny wy­stępować w opozycji do męskiej wiedzy ani konkurować z nią. Męska wiedza często rozwija się w kierunku rozległości. Mężczyźni wiedzą dużo i potrafią o tym rozmawiać. Tymczasem wiedza Kobiet rozwija się w głąb, do wewnątrz.

O tej mądrości często nie da się tak po prostu rozmawiać. Ją się wyczuwa. Nią się żyje. W jej ogniu spala się każdy fałsz, niczym kartka papieru. Dlatego Kobiety powinny ufać swojej mądrości, a nie stawać do walki z Mężczyznami.

Drogie Panie, w waszym interesie leży szanowanie i rozwijanie swojej mądrości oraz odkrywanie zdrowego poczucia własnej wartości, która nie zależy od niczyjego uznania.

W mądrej i pięknej książce Biegnąca z wilkami, literatka i psycholożka, Clarissa Pinkola Estes, zebrała stare narracje, dedykowane Kobietom, z czasów, w których nie było jeszcze biblijnej tradycji i męskiej dominacji, a Bóg nie był tylko Ojcem, a także Źródłem Życia, czyli Matką.

Swoją moc mają zaklętą w starych symbolach, takich jak: Wiedźma, ciemny las, intrygujący mężczyzna, zima, ogień, zamek i złota karoca.

W świecie, pełnym męskich wzorców zachowań i oczekiwań, czeka na Was wiele pułapek, których często nie rozpoznajecie, dlatego zamiast czerpać satysfakcję z udanego życia cierpicie na depresję i chorujecie.

Jeśli zatem czujesz, że powinnaś poradzić sobie z poczuciem winy, przepracować relację z Mamą, na nowo przyjąć i przeżyć kobiecą seksualność, albo może uważasz, że miłość oznacza cierpienie, zaproszenie na wspólną lekturę Biegnącej z wilkami na pewno dedykowane jest Tobie. Chcę je wspólnie z Tobą przeczytać i zinterpretować w taki sposób, aby Dzika Świętość Cię odnowiła, uzdrowiła, ocaliła i ożywiła.

PIĄTEK 30.06.23 od 17.30 do 19.30

(po zajęciach kolacja)

SOBOTA 1.07.23 od 10.00 do 14.00 i od 15.00 do 18.00

(o godz. 9.00 śniadanie; o 14.00 obiad; po zajęciach kolacja)

NIEDZIELA 2.07.23 od 10.00 do 14.00

(o godz. 9.00 śniadanie; na zakończenie obiad)

SIMORADZ, UL. SIENNA 37

INWESTYCJA: 500 zł z noclegami

400 zł bez noclegów

Zgłoszenia: mju@escobb.com.pl, tel. 660 783 510

  

JA I OJCIEC JEDNO JESTEŚMY (J 10,30)

Obecność nie jest już tylko teoretyczną kategorią społeczną, filozoficzną, teologiczną i psychologiczną. We współczesnym świecie stała się przedmiotem praktykowania i świadomego bycia człowiekiem na miarę Chrystusa. Człowiek w pełni obecny staje się chrystokształtny, zdolny do afirmacji: JESTEM.

Do wypowiedzenia tego słowa wiedzie długa droga od samoświadomości, kim jest się w ogóle, a będąc uczniem Jezusa Chrystusa w szczególe, po świadectwo miłości i odwagę zatrzymania się w samym środku ludzkiej ciemności, w kręgu bezładu i beznadziejności; pomiędzy ludźmi, wobec których po prostu się jest źródłem prawdy i miłości. To świadectwo znaczy bowiem, że w życiu nie jestem połowicznie, a jakaś część mojej osoby, mojej jaźni, mojej świadomości, mojej egzystencji pozostała gdzieś indziej, ale jestem cały dla drugiego człowieka, aby odnalazł oparcie i punkt odniesienia dla zbudowania własnego życia.

Droga/i Czytelniczko/ku, miła/y Przyjaciółko/lu czy zastanawiasz się nad tym, kim w istocie jest to, co teraz czyta? Kim jest to, co postrzegasz jako swoje JA?  Kim jest ta/ten, która/y teraz nerwowo zerka na zegarek, żeby tekst przeczytać do końca i nie spóźnić się na autobus albo zdążyć przygotować posiłek?

Dzięki rozwiniętej neurobiologii wystarczająco dużo wiemy już o działaniu naszego umysłu, który połączony z zmysłami (umysł plus zmysły) tworzy wzorce nerwowe, będące obrazami. Utożsamiamy je z rzeczywistością i dalibyśmy się zabić za pewność, że to, co umysł stworzył jako obraz, jest prawdziwe.  W efekcie utożsamiamy się nie tylko z tym, co dociera do umysłu przez cielesne zmysły, ale też ze zmysłami, czyli naszymi ciałami.

Siedzisz zatem teraz, a czytając jesteś pewien, że czytasz Ty?  

Ty, czyli kto albo co?

Czy to, co czyta, na pewno jest tożsame z myślami i emocjami, które pojawiają się w Twoim ciele? Jeśli teraz ten tekst Cię denerwuje albo nuży, ale popołudniu stanie się źródłem inspiracji, to które emocje i myśli są Tobą, ranne czy popołudniowe? Czy naprawdę jesteś swoimi myślami i emocjami? Jeśli utożsamiasz się z nimi, wciąż jesteś niepewny, poirytowany, dajesz się manipulować, żyjesz w stresie i walczysz o spokój i wolność. Rano jesteś smutny i rozczarowany, popołudniu pełen entuzjazmu i chęci do działania. Myślisz, że to jest naturalne i tak musi być, skoro większość tak żyje? A nie zauważyłeś, że w ten sposób tworzysz autobiografię niewolnika i cierpiętnika, opowiadając, że nie masz szczęścia, i żałując samego siebie? W efekcie historia, która opowiadasz, staje się martyrologiczna, a Ty tracisz wiarę w siebie.

Naprawdę nigdy nie doświadczyłeś, że tym, co czyta, jest coś wiecznego i nienaruszalnego? Coś, co nie utożsamia się z myślami, ale myśli, i nie utożsamia się z emocjami, ale je przeżywa? Tym czymś jest spokojny umysł, czysta świadomość obecności, która z niczym się nie utożsamia i do niczego nie jest przywiązana. To jest kryształowe morze w Tobie, nad którym zbudowane jest Nowe Jeruzalem, świątynia Bożej obecności (Ap 4,6; 22,1). Nie krzyczy, że „mnie” przytrafiło się to i tamto, ale jest cichym i spokojnym życiem, światłem i miłością. Biblijne imię tej świadomej obecności to Syn Człowieczy. Nie interesuje ją martyrologiczna opowieść znerwicowanego umysłu i zestresowanego ciała, ponieważ chce opowiadać własną narrację, utkaną słowami światła i czynami miłości, z których wyłania się prawdziwa Obecność.

JA JESTEM

Ewangelista, autor czwartej  ewangelii kanonicznej, często wkłada w usta Jezusa z Galilei zdanie: Ego nimi (Ja Jestem), w którym Żydzi słyszeli słowa Bożej epifanii: Jestem obecny, aby was ratować. W życiu Jezusa Ja jestem realizuje się w sposób wyjątkowy i niepowtarzalny. Tym stwierdzeniem Mistrz z Galilei przedstawia się ludziom, jednak przede wszystkim daje znać, że definiuje się z wnętrza doświadczenia samego siebie, a nie z zewnętrznego punktu widzenia innych, nie ważne czy prostych ludzi, czy pobożnych faryzeuszy, czy uczonych w Piśmie. Jest sobą. Ma odwagę być sobą bez względu na opinię innych. Jest jedyny w swoim rodzaju. Jest po prostu kimś, kto jest świadomy najgłębszego JA, będącego jednym ze Źródłem wszystkiego, czyli JESTEM.

Ewangelista Łukasz to samo wyraził nieco inaczej. W jego świadectwie Zmartwychwstały mówi bowiem do uczniów: Ego eimi autos (To Ja jestem) (Łk 24,39). Posłużył się zatem pojęciem z filozofii stoickiej, dotyczącym wewnętrznej świętości człowieka, jego prawdziwej wewnętrznej istoty, przestrzeni ciszy, do której nie wdziera się żaden hałas i nie ma dostępu żaden człowiek. To jest najświętsze miejsce wszechświata, w którym człowiek spotyka się z Bogiem, czyli prawdziwa świątynia, niezależna od czasu i przestrzeni. To jest doświadczenie spotkania się Boga z człowiekiem, w którym człowiek odnajduje samego siebie.

Gdy świadectwo Jezusa oglądniemy w tym kontekście, wówczas staje się zrozumiałe, że poprzez zmartwychwstanie Chrystus prowadzi człowieka do najgłębszej tajemnicy, aby miał w Nim dostęp do samego siebie, do źródeł życia i stawał się tym, kim powinien się stać. Cały wszechświat zmierza bowiem do określonego celu, który można nazwać najwyższym poziomem świadomości. Z początkowej różnorodności powoli staje się całkowitą jednością i tylko z tego poziomu – końcowego – może być właściwie zrozumiany. Owa pełnia, ku której zmierzamy, odkrywając nasze najgłębsze JESTEM w świadomości Chrystusa, jest wszechogarniającą całością, oczyszczonym, wysublimowanym stanem świadomości umysłu, który w Źródle jest jednym ze wszystkim.

Dlatego jestem przekonany, że Jezusowe: Ego eimi autos jest najprostszą drogą do odnalezienia samego siebie i zdefiniowania własnego życia we współczesnym świecie. Drogą Chrystusowego ucznia jest praktykowanie totalnej obecności, także dlatego, że ludzkość potrzebuje odwagi, aby tam, gdzie rządzi Prawo i zewnętrzne normy społeczne, przedstawić się: Ego eimi autos (To Ja Jestem) i tym samym stać się uwalniającą miłością. 

JESTEM DZIECKIEM BOGA I JEGO ŚWIĄTYNIĄ

Mistrz z Galilei nazwał Boga naszym Ojcem. To znaczy, że po pierwsze Bóg jest też moim Rodzicem. Stworzył mnie i jest Źródłem mojego życia. Wszystkie istoty pochodzą z jednej i niepodzielnej Zasady Życia. Słowo Ojciec oznacza, że Bóg jest Stwórcą, Kreatywną Zasadą Życia, Nieskończoną Mocą, Najwyższą Istotą, Źródłem wszystkiego.

Jednak słowo Ojciec oznacza też miłość, troskę, opiekę i poczucie bezpieczeństwa.

Poza tym Jezus nauczał, że Bóg jest Duchem, czyli mocą. Jest to istota niewidzialna i bezkształtna, która może przybrać każdą postać. Jest wszędzie, to znaczy w pozornie zewnętrznym świecie i wewnątrz mnie. Jako Duch Bóg jest obecny w moim umyśle i świadomości. „Ojciec, który jest we mnie, wykonuje dzieła swoje” (J 14,10).

Moc Boża, Pocieszyciel i Odnowiciel jest we mnie. Nie widzę Go, ale On działa, gdy spotykam się z Nim w sobie samym, czyli w Jego świątyni. Wpierw pomaga mi w połączeniu EGO z JAŹNIĄ, czyli umysłem Chrystusa, a potem gra na mnie, niczym na harfie albo flecie,  muzykę zbawienia.

Będąc Duchem, Bóg jest:

– Świadomością, w której mam udział;

– Obecnością, w której mam udział;

– Inteligencją, w której mam udział;

– Mądrością, w której mam udział;

– Odwagą wyobraźni i mocą tworzenia, w której mam udział.

Boża obecność i moc znajdują się we wszystkim, ponad wszystkim i przenikają wszystko. Także człowieka, który ma udział w tej obecności i mocy. Tę moc Biblia nazywa JESTEM, które jest proklamacją świadomości bycia. JESTEM jest przywoływaniem Bożej obecności i afirmacją człowieczeństwa, które ma udział w Bożym życiu, miłości, mądrości i mocy. Przez afirmujące JESTEM człowiek zawiera przymierze z Bogiem, który wpierw zawarł przymierze z nim, a więc ze swoim życiem, miłością, mądrością, mocą, świadomością i obecnością.

Człowiek ma nie tylko udział w tym życiu, miłości, mądrości, mocy, itd., ale jest też jej epifanią i emanacją w świecie. JESTEM jest afirmacją świadomej obecności.  

JESTEM – ŚWIADOMOŚĆ IMIENIA I TYTUŁU

Biblijne postaci noszą metaforyczne imiona, które nie tylko pomagają nam je właściwie zinterpretować, ale też w świetle ich znaczeń zrozumieć samych siebie.

Imię Jezus oznacza na przykład stan świadomości, w której człowiek doświadcza zbawienia, czyli rozwiązania przez Boga wszystkich życiowych problemów. To imię oznacza, że Bóg jest zbawicielem. Nie trzeba nosić tego imienia, ani nie powinno afirmować się Jestem Jezusem, jednak należy dążyć do takiego stanu świadomości, w którym przejmuje się pełną kontrolę nad własną podświadomością, aby stać się wolnym od przeszłości i wszystkich więzów, które czynią z nas niewolników dawnych decyzji, wyborów i czynów, co tradycyjna teologia nazywa odpuszczeniem grzechu pierworodnego. Wtedy urzeczywistnia się i wypełnia umysł Chrystusa przez wielu zwany nadświadomością, w którym realizuje się prawdziwe powołanie, wynikające wprost z JESTEM, a nie zewnętrznych uwarunkowań.

Dlatego dla przykładu samych siebie możemy afirmować Jestem Chrystusem, czyli Mesjaszem, a więc namaszczonym na króla.

Co to znaczy, że jestem Chrystusem? Mam być świadomym swojej istoty i żyć z nią w zgodzie, a wtedy moja obecność w świecie będzie oznaczać pełnię mojego człowieczeństwa, mojej miłości, mojej służby. Będąc Chrystusem realizuję swoje powołanie, a więc żyję z namaszczeniem, jak król, czyli wolna istota, która samą siebie składa w ofierze miłości. Żyję wtedy w zgodzie z tym, kim jestem, a moje życie ma sens. To jest doświadczenie prawdziwego szczęścia.  

Ja dałem im chwałę, którą mi dałeś, aby byli jedno, jak my jedno jesteśmy. Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności, żeby świat poznał, że Ty mnie posłałeś i że ich umiłowałeś, jak i mnie umiłowałeś. Ojcze! Chcę, aby ci, których mi dałeś, byli ze mną, gdzie Ja jestem, aby oglądali chwałę moją, którą mi dałeś, gdyż umiłowałeś mnie przed założeniem świata.Ojcze sprawiedliwy! I świat cię nie poznał, lecz Ja cię poznałem i ci poznali, że Ty mnie posłałeś;I objawiłem im imię twoje, i objawię, aby miłość, którą mnie umiłowałeś, w nich była, i Ja w nich” (J 17,22-26). 

Tytuł Chrystus można oczywiście zastępować jakimkolwiek innym, przez który świadomość będzie manifestować swoją obecność w świecie. Dlatego należy nieustannie zadawać sobie pytanie: Kim jestem? W ten sposób dochodzi się do coraz bardziej świadomych i zgodnych ze stwórczą mocą odpowiedzi. Wypowiadanie JESTEM jest afirmowaniem istoty, to znaczy Boga w sobie. W tym sensie jest ciągłym poszerzaniem świadomości własnej obecności, co w metaforyce Starego Testamentu jest opisane jako zgoda Boga na przenoszenie palików namiotu. W ten sposób poszerza się przestrzeń zamieszkiwania; przestrzeń, którą człowiek zajmuje w świecie. Przez przebijanie palików i poszerzanie przestrzeni Bóg, który jest zbawicielem, rozwiązuje wszystkie problemy człowieka.

Kto świadomie afirmuje JESTEM i zna tytuł albo tytuły, które łączy z tym świadectwem, doświadcza wolności, ocalenia, wybawienia i uzdrowienia, czyli rozwiązania życiowych problemów przez Boga, w  obecności którego ma udział, i którego sam objawia w świecie.

Rzekł Jezus: Jeśli pytają was, skąd jesteście, odpowiedzcie im: »Przybyliśmy ze światłości, miejsca które jest światłością samą z siebie, która powstała i objawiła się w swych obrazach«. Jeśli będą wam mówili kim jesteście, odpowiedzcie im: »Jesteśmy jego synami i wybrańcami Ojca żywego«. Jeśli spytają was, jaki jest smak Ojca w was, odpowiedzcie im: »To jest ruch i odpocznienie« (Ewangelia Tomasza, s. 57, w. 50).

Roztańcz swoje emocje

15 do 18 czerwca – Sorkwity na Mazurach

(rozpoczynamy w czwartek , o godz. 17-tej)

Nie ma absolutnie złych emocji, są tylko złe reakcje, które biorą się ze stereotypowych ocen, że coś jest dobre, a coś złe. Wystarczy zmienić myślenie, a zmienia się emocjonalne zdrowie człowieka. Z biegiem czasu pojawia się cudowny świat emocjonalnej wolności. Kto doświadcza własnych emocji (pierwsze) i świadomie je kształtuje (drugie) staje się odporny na zewnętrzne wypływy i podejmuje wolne decyzje.

Emocje są po to, aby życie było w ciągłym ruchu.

Pierwszego nauczy Cię Jadwiga Sobieszczuk:

Zapraszam na warsztat, w którym doświadczysz, jak wspaniałym narzędziem wspierającym samoregulację, jest taniec. Ruch intuicyjny jest sposobem na niewerbalne wyrażanie uczuć, otwiera na to co mówi do nas nasze ciało. Tańcząc nie musisz intelektualizować swoich emocji i uczuć. Ta forma pracy pomoże Ci wyrazić to, co głęboko zakopane i zapewne nienazwane. Wspólnie zaobserwujemy czy i gdzie gromadzą się napięcia w naszych ciałach.Poflirtujemy z „niewygodnymi”, „trudnymi”, „niemilewidzianymi” emocjami…;)

O drugim ja będę opowiadał:

W perspektywie głębokiej duchowości, starszej od jakiejkolwiek znanej współcześnie religii, a także fizyki kwantowej, widać wyraźnie, że człowiek nie jest istotą materialną, ponieważ nie może być czymś, czego nie ma. Jest tylko światłość i energia fotonowa, która w tzw. „kwantowej przestrzeni” tworzy hologramy według duchowych matryc. Materia to ciężka energia, wibrująca bardzo powoli.

Świat duchowy jest tą samą energią, jednak o wyższej częstotliwości, bardziej świetlistej. Człowiek jest energią wibrującą materialnie, powoli, albo duchowo, szybko. Wibruje materialnie, gdy żyje w strachu i mentalnych wzorcach, które oddalają go od źródła życia i zdrowia. Jednak świadome postrzeganie życiowych doświadczeń i praca z emocjami, podnosi poziom wibracji, a człowiek staje się jasny, świetlisty, szczęśliwy. Jego jaźń się krystalizuje.

Podczas zajęć nauczymy się uważnego przyglądania się emocjom i na poziomie mentalnym będziemy je reinterpretować w taki sposób, aby każdy z nas mógł wykorzystywać ich cały potencjał dla dobrej, szczęśliwej i zdrowej przyszłości.

Każdego dnia część taneczna z Jadwigą, część wykładowo-warsztatowa ze mną, a dla chętnych rano i wieczorem zajęcia z jogi, które poprowadzi Katarzyna.

Szczegółowy program dostępny uczestnikom po zgłoszeniu.

Zapraszam do DOMU POJEDNANIA w Sorkwitach, przy ul. Plażowej 3. Zakwaterowanie w pokojach 2-osobowych oraz kilku-osobowych apartamentach.

Koszt z 3 posiłkami dziennie (także wieczornym w dniu przyjazdu i dwoma w dniu odjazdu): 999 PLN.

ZGŁOSZENIA:

e-mail: mju@escobb.com.pl

tel. 660 783 510

Drogowskaz i właściwy kierunek

Być może nie wyobrażasz sobie, że mógłbyś samodzielnie dokonywać wyborów, nie licząc na czyjąś radę? A może tak bardzo przyzwyczaiłeś się do wykonywania rozkazów, że  bez zewnętrznego impulsu nie rozpoczynasz działania? Istnieje wreszcie duże prawdopodobieństwo, że także religię i Kościół kojarzysz z duchowymi i etycznymi drogowskazami, według których postępujesz w codziennym życiu, mając nadzieję na właściwą relację z Bogiem.

Wiedz, że traktując się w ten sposób, wyrządzasz sobie wielką krzywdę. Czy naprawdę jesteś tylko reaktywnym humanoidem, kupą komórek zarządzaną biologicznym komputerem, którego centrum dowodzenia zostało umiejscowione pod kośćmi czaszki? 

Nie wierz w to, że potrzebujesz instrukcji obsługi samego siebie, żeby dobrze żyć. Możesz zmienić swoją biologię, neuronowe obwody, chemię, hormony, a nawet geny! Uczynisz to poprzez zmianę myśli, słów i emocji. Twój mózg jest neuroplastyczny, a ciało chętnie reaguje na emocje. 

Każdy człowiek żyje według programu wzrostu i zdrowienia bądź umierania i degeneracji, jedynie w oparciu o własne myśli i przekonania. Pomyśl nad tym, że większość, gdy dowiaduje się o chorobie, zdradzie partnera bądź utracie pracy, błyskawicznie przechodzi załamanie. Rozpoczyna się wówczas obezwładniający chaos umysłowy i panika. Nie wiadomo gdzie szukać ratunku, ani na czym miałby polegać. To przykład przewagi umysłu nad materią!

Neuronauka już wie i potwierdza, że dobre życie możesz tworzyć własnymi myślami, słowami i emocjami. Niestety wielu z nas wciąż nie podejmuje nawet jednej próby, aby coś zmienić, oczekując za to pomocy ze strony innych ludzi oraz instytucji. To jest wprost niewiarygodne i niepojęte! Umysłowe lenistwo nawet w obliczu śmierci, której większość z nas bardzo się boi, jest silniejsze niż wola, a przerzucanie odpowiedzialności za jakość życia na lekarzy, polityków, nauczycieli czy księży to wciąż powszechna praktyka.

Tymczasem najlepszym wskaźnikiem Twego poziomu świadomości jest to, w jaki sposób  radzisz sobie w życiu, gdy spadają na Ciebie niespodziewane doświadczenia. Zaś najpewniejszym wskaźnikiem Twej życiowej mądrości jest to, czy liczysz na rady innych ludzi i rozpaczliwie poszukujesz drogowskazów.

Pamiętaj, że podczas prawdziwych i często traumatycznych wyzwań osoba nieświadoma ma tendencję do stawania się jeszcze głębszą nieświadomością. Popada w jeszcze większą abstrakcję i teorie spiskowe. W odruchu obrony odchodzi od życia tu i teraz i wpada w iluzje. Natomiast osoba świadoma staje się coraz bardziej świadoma i znacznie szybciej łączy fakty, odnajduje drogę i zaczyna działać dla swego dobra.

Dlatego zawsze masz dwie opcje.

Możesz obudzić się i diametralnie zmienić swoje życie, porzucając jakąkolwiek formę walki i oporu, wchodząc na poziom akceptacji, prawdy o sobie i pracy wewnętrznej, odkrywając prawdziwe źródło mądrości w Duchu, bądź dać się wciągnąć w jeszcze głębszy, nieprzytomny sen, który ostatecznie zamieni się w koszmar.

Jeśli poważnie myślisz o dobrej przyszłości, musisz przejść przez niewygodne dla Twojego umysłu i ciała sytuacje i po prostu przestać omijać niezwykle ważny dla Ciebie proces stawania się coraz bardziej prawdziwym, szczerym i transparentnym. Naprawdę to jest nie tylko najskuteczniejszy, ale przede wszystkim jedyny sposób na wyjście z bólu i lęku w kierunku wolności i miłości. Gdy otworzysz się na wewnętrzny proces, który Grecy nazwali agonią, a zdaniem autorów Ewangelii była charakterystyczną cechą duchowej pracy Jezusa, właśnie tak będzie wyglądał Twój rozwój, bez potrzeby doświadczania pomocy ze strony innych ludzi i korzystania z drogowskazów, które pewnie były pożyteczne dla innych, jednak Tobie mogą wskazać zły kierunek życia.

Być może zajmie Ci to najbliższe miesiące, lata, a nawet dekady, jednak każda minuta tego procesu będzie tego warta. 

Jeśli zostawiasz wszystko na łasce zdarzeń, bez Twego bieżącego udziału i świadomego zarządzania kryzysami oraz brania odpowiedzialności za własne decyzje albo licząc na to, że inni powiedzą Ci, co masz robić, pewnego dnia życie weźmie Twoje sprawy w swoje dłonie i wtedy zacznie się prawdziwy, brutalny survival. Nie próbuj też obwiniać rodziców, partnerów, nauczycieli, duszpasterzy czy system za to, że aktualnie znajdujesz się nieciekawym miejscu i doświadczeniu. Po prostu spójrz w swój umysł, poczuj swoje ciało, zadaj sobie pytanie o to kim jesteś i uważnie rusz w drogę ku swemu sercu.

Prawdziwa wiedza jest darmowa i jest zakodowana nie tylko w Twoim DNA, ale też w Twej pamięci, a przede wszystkim w sercu, czyli tam, gdzie na ludzkiej duszy odciśnięta jest Boża pieczęć. Wszystko, czego potrzebujesz, jest w Tobie i czeka na odkrycie. Jedynym drogowskazem, który ułatwi ci podróż, jesteś sam dla siebie, więc przestań kierować swoją uwagę na zewnątrz. Zainteresuj się sobą, otocz się troską, łaską, zaufaniem, wybaczeniem i zrozumieniem. Znajdź swoje serce, a na pewno znajdziesz właściwą drogę.

Jednak pragnę Cię przekonać, że każda/y z nas ma do wykonania dwa wielkie zadania. Jedno dotyczy wnętrza, drugie świata zewnętrznego. Wewnętrzna praca oznacza utrzymywanie spokojnego i ufnego umysłu, warunku niezbędnego, aby w odpowiednim momencie dostrzegać drogowskaz, zaś praca w świecie oznacza, że pomagając wszystkim istotom utrzymujesz właściwy kierunek.

Zajmowanie się wyłącznie własnym wnętrzem nie jest ideałem chrystokształtnej praktyki duchowej. Bo jeśli zajmujesz się wyłącznie pracą wewnętrzną, to w efekcie szukasz zbawienia i spokoju tylko dla siebie, a to jest bardzo egoistyczne. Tymczasem włączenie aktywności zewnętrznej do codziennej praktyki duchowej oznacza życie ukierunkowane na innych.  A wtedy manifestuje się  moc czystej i napełnionej światłem miłości, która jest źródłem życia.

Kto żyje w świadomości Chrystusa z medytacji przechodzi do praktycznego działania.

Zaproszenie do Wieczernika

Dopiero co minął Wielki Czwartek, w niektórych tradycjach duchowych i teologicznych dzień związany z kapłaństwem urzędowym.

Zwłaszcza rzymskim katolikom Wieczernik kojarzy się nie tylko z umyciem apostołom nóg przez Jezusa i Pożegnalnym Posiłkiem, ale też z ustanowieniem urzędowego kapłaństwa.

Dla mnie kazus na tyle nieistotny, że dotąd nie miałem potrzeby odnoszenia się do tego znaczenia Wielkiego Czwartku. Tak było również dwa dni temu. Miałem dziś napisać wielkanocne życzenia, a tymczasem zewsząd naparła na mnie wiadomość, że dominikanin, Marcin Mogielski, zrezygnował z dalszego współtworzenia Kościoła Rzymsko-Katolickiego. To, że postanowił współtworzyć Kościół Ewangelicko-Augsburski jest w tej chwili drugorzędne. 

Pierwszorzędne jest to, że kolejny zakonnik bądź świecki duchowny, ich przynależność do partykularnego Kościoła w tej sytuacji nie jest najważniejsza, nie wytrzymuje ciśnienia, jakie stwarza mniej czy bardziej sformalizowana struktura Kościoła, zwłaszcza w ramach kościelnego urzędu i rezygnuje.

Rezygnacja wypalonych, bezradnych, sfrustrowanych, czasem wściekniętych, a czasem zrozpaczonych ludzi, nie jest okazją do świętowania w powszechnym Kościele. To porażka chrześcijaństwa, które jest do tego stopnia sformalizowane, skostniałe i upolitycznione, że ludzie wolni, odważni, myślący, odpowiedzialni, miłujący i naśladujący Jezusa z Galilei w sposób, który nie odpowiada systemowi, czują się niepotrzebni, nieadekwatni, lekceważeni i niezrozumiani.

Znam wielu „kolegów w urzędzie” w różnych Kościołach, którzy między innymi ze względu na swoje poglądy teologiczne albo poszukiwanie nowych form duchowości nie mają odwagi ujawnić, że są wyczerpani, wypaleni, czują się źle i potrzebują pomocy oraz wsparcia, ponieważ obawiają się kłopotów i nacisków, aby poddali się „autorytetowi kościelnej władzy” i świętej tradycji.

Od kilku lat miałem przeczucie, które – przyznam – gasiłem w sobie, że powinienem zaaranżować i zaproponować tym wszystkim Koleżankom i Kolegom otwarta platformę dla spotkania się, wzajemnego wsparcia, udzielenia sobie duszpasterskich rad i doświadczenia. Nie chodzi o klasyczny związek zawodowy, ale o duszpasterską grupę wsparcia. Możemy się wspierać i wzajemnie sobie pomagać.

W czasach praktycznego ekumenizmu taka inicjatywa nie powinna nikogo dziwić, ani tym bardziej stać się bodźcem do wyrażania negatywnych ocen oraz reakcji kościelnych władz. Zresztą od prawie dwóch lat pracuję w Katedrze Nauk o Religii i Ekumenizmu i od tego czasu mam nieodparte wrażenie, że to nie może być  jedynie teoretyczna refleksja, ale musi z niej wynikać praktyczne zastosowanie. W moim odczuciu taka platforma będzie bardzo konkretnym zastosowaniem ekumenicznego zbliżenia między Kościołami, które biskupi chętnie demonstrują w blasku fleszy wzajemnymi uściskami dłoni i  serdecznymi „przytulasami”.

Ktoś powinien zatroszczyć się o wypalonych i sfrustrowanych księży oraz zakonników. A że często tak się nie dzieje, więc już czas najwyższy, aby ten rodzaj pomocy zamanifestował się jako forma samopomocy.

Ogłaszam zatem, że jestem gotów animować otwartą platformę wspólnoty duchownych i duszpasterzy z wszystkich Kościołów partykularnych (wyznaniowych), którzy czują się wypaleni i sfrustrowani, a nie widząc znikąd pomocy chcieliby stworzyć grupę wzajemnego wsparcia.

Inicjatywa i zaproszenie skierowane jest także do tych, który poszukują inspiracji do duchowego  rozwoju poza tradycyjnymi obrzędami i formułami teologicznymi, ale mają obawy przed upublicznieniem swoich zainteresowań oraz potrzeb.

Nasza platforma będzie nosiła nazwę, związaną z Wielkim Czwartkiem, czyli WIECZERNIK, żeby od początku unaocznić, że przystępując do niej jesteśmy gotowi wzajemnie sobie umywać nogi.

Na chętnych będę czekał cierpliwie… bo wiem, że decyzje nie będą ani jednoznaczne, ani łatwe. Jestem pewien, że potrzebujemy siebie wzajemnie i między sobą Chrystusowej Przyjaźni.

Tel. 660 783 510

Adres mailowy: mju@escobb.com.pl

Majówka w Simoradzu – 13 i 14 maja

Ciało swoim językiem mówi do nas – zrób coś z tym

Samopoznanie, samoświadomość, samorealizacja, samodiagnostyka, samopomoc – to słowa, które lubię, bo z ich pomocą rozwijam i wyrażam godność człowieka. Widać „gołym okiem”, że chwała Boża widoczna jest w biografiach ludzi wolnych, którzy przejęli odpowiedzialność za swoje życie i nie liczą tylko na pomoc.

Co prawda zawsze pamiętamy, że wydobycie spod prawa grzechu, czyli postępowania w starych programach mentalnych i emocjonalnych, ostatecznie zawdzięczamy miłosierdziu najwyższej Świadomości, a poza tym co jakiś czas zdarza nam się prosić o pomoc w doświadczeniach, które wydają się przerastać naszą świadomość, jednak mimo wszystko wszyscy otrzymaliśmy Ducha wolności, w którym odkrywamy godność istot Światła, Życia i Miłości.

W tym nurcie myślenia i działania zwróciłem się do Elżbiety Wiśniewskiej z Wrocławia z prośbą, aby swoją mądrością i doświadczeniem napełniła kolejne spotkanie Przyjaciół Akademii Świadomego Życia w Simoradzu.

Wyobraźcie sobie, że  nie tylko przyjęła zaproszenie, ale i pozytywnie podeszła do sugerowanej samodiagnostyki i  samopomocy.

Jej propozycja tematu brzmi: „Ciało swoim językiem mówi do nas – zrób coś z tym”.

Zapraszam zatem 13 i 14 maja do Simoradza na spotkanie autorskie z Elżbietą Wiśniewską. Rozpoczynamy w sobotę, o godz. 10 tej.

Koszt z noclegiem z soboty na niedzielę, dwoma obiadami, sobotnią kolacją i niedzielnym śniadaniem = 400 zł.

Koszt uczestnictwa bez noclegu, ale z sobotnim obiadem i kolacją oraz z niedzielnym obiadem = 320 zł.

Możliwy jest pobyt od piątku. Cena wzrasta wówczas o 100 zł (w cenie śniadanie).

Serdecznie zapraszam wszystkich, nie tylko tych, którzy mają się za Przyjaciół Akademii Świadomego Życia.

Adres: Simoradz, ul. Sienna 37.

Zgłoszenia: mju@escobb.com.pl;tel. 660 783 510

Elżbieta Wiśniewska jest psychologiem,  psychoterapeutą Psychoterapii Pozytywnej.

Przeszła następujące szkolenia psychologiczne:  „techniki  NLP”,  „Nieinwazyjna Analiza Osobowości – konsultant”,  „Testy projekcyjne-konsultant”,  „Hipnoza, hipnoterapia – specjalista”,  „Modelowanie”,  „EFT – somatic  Experiencing”,   „Praca z procesem wg  Ernesta Rossiego”,  „Uzależnienia  i  Współuzależnienia”,   „Studium Psychoterapii   Dzieci i Młodzieży”, medyczne: „Specjalista zaburzeń równowagi” oraz alternatywne:  „Terapia czaszkowo-krzyżowa” – 7 stopni,   „Dotyk dla zdrowia – kinezjologia stosowana”, „Nowa Germańska Medycyna dr R. G. Hamera”, „Immunodiagnostyka Nietolerancji Pokarmowej”,  „Kurs umiejętności prowadzenia  zajęć  i  warsztatów edukacyjnych” – MEN.

Kilkakrotnie brała udział jako terapeuta i szkoleniowiec w Międzynarodowych Turnusach Rehabilitacyjno-Szkoleniowych „Neuro-Re –Edukacja”.

Czym jest Akademia Świadomego Życia?

Akademia Świadomego Życia jest otwartą platformą dla wszystkich, którzy pragną tworzyć wspólnotę ducha, wymieniać się doświadczeniami i świadomie żyć. Na jej motto składają się pojęcia: MIŁOŚĆ, JAŹŃ, UWAŻNOŚĆ, które nie pojawiły się przypadkiem. Oczywiście w pierwszym rzędzie definiują świadome życie, jednak wtórnie sugerują, że animatorem Akademii Świadomego Życia jest autor niniejszego bloga, Marek Jerzy Uglorz, teolog i filozof, teoretyk i praktyk, teoterapeuta i naturopata.

Zajmuję się interpretacją tekstów religijnych, nie tylko biblijnych. Opowiadam je w taki sposób, aby słuchacz poczuł się ich bohaterem, a wypowiadane słowa odmieniały jego myśli i emocje. Moją misją jest odkrywanie duchowych tajemnic, przekazywanie dobrej wiadomości o cudownej przyszłości, dzielenie się mądrością i uzdrawianie ran. Dla osiągnięcia tych celów wypracowałem własną metodę duchowej terapii. Inspiruję się przede wszystkim działalnością i nauczaniem Jezusa z Galilei, a oprócz tego holistyczną medycyną ciała i ducha. Korzystam ze starych duchowości Zachodu i Wschodu.

Od urodzenia Ślązak, z technicznego wykształcenia i zamiłowania ogrodnik, hodowca ptaków.

Dla realizacji swoich celów założyłem Akademię Świadomego Życia, w ramach której prowadzę liczne rekolekcje, warsztaty, szkolenia oraz indywidualne konsultacje. Wokół niej zgromadziło się pokaźne grono Przyjaciół Akademii Świadomego Życia z całej Polski, ludzi po rozmaitych kryzysach życiowych i o bardzo różnych rodowodach, życiowych doświadczeniach, identyfikacjach religijnych bądź wyznaniowych, nawet ateistów, którym przyświeca pragnienie pomagania sobie oraz innym. Istnieje bowiem tylko jedna wspólnota Ludzi Bożych, bez względu na to czy identyfikują się jako chrześcijanie, chrześcijanie przynależący do któregoś z Kościołów, czy jako ludzie świata. Jedno bowiem jest tylko Źródło wszystkiego; jedno JESTEM; jeden Duch, w którym każdy staje się Chrystusem; jedna wspólnota, zwołana przez Źródło w rodzinę światła, miłości i mądrości.