Po staremu nie znaczy lepiej

Każdy z nas zmuszony jest każdego dnia, tygodnia, miesiąca i roku podejmować wiele decyzji. Niektóre z pozoru nie mają większego wpływu na teraźniejsze i przyszłe życie, inne wydaje się, że tak. Bo, czy może równać się decyzja o wyborze soku pomarańczowego, bo o ten sam poprosili pozostali pasażerowie przedziału kolejowego, z rezygnacją z przeprowadzki, która była związana z nową ofertą pracy? Ze względu na skutki te decyzje rzeczywiście z pozoru wszystko różni, tymczasem ze względu na przyzwyczajenia i styl życia, który w sobie utrwalamy, obie negatywnie determinują nasze życie.

Postaram się to udowodnić krótką wypowiedzią Mistrza z Galilei, który w ramach przypowieści o talentach rzekł: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; …” (Mt 25,21). Człowiek mianowicie może liczyć na coraz szersze perspektywy i satysfakcjonujące go efekty dotychczasowej działalności, jeśli konsekwentnie realizuje określoną strategię, której musi być wierny we wszystkim, także w tym, co małe, wręcz maleńkie i niepozorne w porównaniu z tym, o czym marzy i czego pragnie.

Nie można tak prostu, bez żadnych konsekwencji, podejmując codziennie wiele mało znaczących decyzji, realizować strategię naśladuj innych albo wszystko, jak dawniej, albo lepiej nie ryzykować, a spodziewać się skokowej zmiany jakości życia w postaci dobrobytu, pomyślności czy satysfakcjonującego stanowiska. To najzwyczajniej w świecie jest  niemożliwe i wiedział o tym także Nauczyciel z Galilei.

Wydaje się, że strategie minimalistyczne, których przykłady podałem wyżej, są zakorzenione w ewolucji. Naśladując innych przy wyborze soku, po pierwsze minimalizujemy niebezpieczeństwo zatrucia bądź wyboru niedobrego pożywienia, po drugie zachowujemy się podobnie do dziecka, które naśladując rodziców, szybko uczy się samodzielnego funkcjonowania w świecie. O ile jednak dziecku ta strategia do pewnego momentu służy i zapewnia pozytywne skutki, o tyle dorosłemu we współczesnym świecie, zmieniającym się w szalonym tempie, już niekoniecznie. Nie ulega wątpliwości, że nie tylko ze względu na postępującą globalizację, wybór tej strategii jest niebezpieczny.

Jeszcze bardziej niebezpieczne robi się wówczas, gdy ktoś żyje zgodnie z zasadą wszystko, jak dawniej. Naprawdę nie powinniśmy się dziwić, gdy wpadamy wówczas w pułapkę, przez psychologów zwaną pułapką utopionych inwestycji. Wielu z nas trzyma się bowiem kurczowo tego, na co raz się zdecydowali, obawiając się, że gdy dokonają zmiany, nagle poprzedni wybór okazałby się słuszny, ale niestety będzie już za późno. Kryje się za tym pogląd, że włożony w coś wysiłek musi się opłacać i nie może się zmarnować. Tymczasem jest on nieprawdziwy, mylny i nieużyteczny. W życiu bywa tak, że często angażujemy się w coś, co po jakimś czasie okazuje się całkowicie chybionym przedsięwzięciem zawodowym, społecznym czy emocjonalnym i trzeba z niego jak najszybciej zrezygnować, nie licząc strat, aby tylko móc zacząć nowy projekt.

Poza tym wybierając strategię minimalistyczną, która pozornie wydaje się rozsądna, bo asekuracyjna i zagrożona mniejszym ryzykiem straty, w istocie rzeczy tracimy olbrzymi potencjał i to bynajmniej nie w sferze, którą strategia obejmuje, ale w innej, decydującej o przyszłym życiu, a mianowicie w sferze ducha. Utrwalamy bowiem asekuracyjne wzorce zachowań i lękliwy sposób życia, co w efekcie prowadzi do tego, że podejmując rzeczywiście strategiczne i najważniejsze decyzje, nie potrafimy przekraczać samych siebie i zachowujemy się jak dotychczas, rezygnując z szans. Tymczasem aspiracje w nas pozostają, a oczekiwania pod adresem przyszłości nie maleją, w związku z czym coraz bardziej gorzkniejemy i w dłuższej perspektywie czasowej tracimy nawet szacunek do samych siebie.

Kto chciałby to zmienić, powinien przeanalizować nawet swoje standardowe formuły grzecznościowe, którymi posługuje się na ulicy podczas powitań. Jakże często brzmią one mniej więcej w ten sposób: Co u Ciebie? No wiesz, po staremu. A to dobrze. No to cześć i powodzenia. Otóż ciężko oczekiwać powodzenia, skoro życie ma pozostać po staremu i sobie tego życzymy. Po staremu naprawdę nie znaczy lepiej, aniżeli po nowemu. Owszem, to, co nowe może zaskoczyć nieprzewidywalnością zaistniałych sytuacji i rozwiązań, ale i tak w perspektywie życia zawsze będzie dla nas lepsze od tego, co jest stare. Do rozwoju może zmusić tylko zmiana, a przecież bez rozwoju człowiek nie ma co liczyć na lepszą przyszłość.

A poza tym najważniejsze w tym wszystkim jest to, że zmiana zawsze dzieje się w jakimś związku i napięciu z wiarą. Ludzie małej wiary mają silniejszy lęk przed zmianami i boją się, że nie poradzą sobie z ich konsekwencjami. Często dzieje się tak dlatego, że pomyślność i szczęście uzależniają od swoich umiejętności i zachowań. Siłą wiary w Bożą obecność i prowadzenie nie potrafią zminimalizować negatywnych przeczuć, które podpowiadają im, żeby nie angażować się w nowe przedsięwzięcia. Przeczucia są wytworem rozumu, który jest zachowawczy a swoje sądy tworzy w oparciu o doświadczenie.

Tymczasem wiarą warto wesprzeć ducha i zaangażować się w zmiany, które otwierają przed nami nowe perspektywy. 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

20 − szesnaście =