Równia pochyła

Jest takie urządzenie, przypominające strome zbocze, na które nie wchodzi się w ogóle albo należy liczyć się z tym, że po wejściu trzeba będzie zejść (stoczyć się) do samego końca. Jest nim tytułowa równia pochyła. Kto przyznaje sobie prawo do postawienia na niej pierwszego kroku, niechybnie znajdzie się na samym dole.

Właśnie jesteśmy przed postawieniem pierwszego kroku, po którym zaczniemy się staczać!

Koniec decyzjom, uruchamiającym nieodwracalne procesy kulturowe, zwiastującym zbliżające się nieszczęście, cierpienie i łzy. Z ich traumy nie wyzwolimy się potem przez dziesięciolecia.

Mnie nie obchodzi, czy p. Ł. Szumowski z p. M. Morawieckim wypowiadają się i podejmują decyzje ze złą intencją, czy nie. Nie mam serca, żeby ich podejrzewać o złe intencje, poza tym, że jako typowi partyjniacy nie potrafią wyzwolić się z partyjnego zobowiązania do posłuszeństwa. Jestem adwokatem ludzi.

Mnie interesuje, czy Panowie zdają sobie sprawę z konsekwencji swoich wypowiedzi, decyzji i zapowiedzi działań, o ile zostaną zrealizowane? Jeśli zaś o tym nie myślą, będę zawiedziony, że zależymy od ludzi nieświadomych dalekosiężnych skutków swoich działań.

Poza tym mogłem przez miesiąc cierpliwie słuchać i znosić wypowiedzi ogółu o epidemii, rozumiejąc, że na skutek propagandy zostaliśmy zdezorientowani  i dlatego część z nas, ulegając niewoli strachu, wypowiada się o sytuacji jedynie z perspektywy własnego bezpieczeństwa. To jest zrozumiałe i do pewnego stopnia uzasadnione.

Jednak już dość, bo jeśli nie zatrzymamy degrengolady ducha, dojdzie do cierpienia ciała i całego społeczeństwa.

O czym myślę i co sugeruję?

Minister Zdrowia, p. Ł. Szumowski, przed kilkoma dniami oświadczył, że maskami będziemy zasłaniać twarze do czasu wyprodukowania skutecznej szczepionki przeciwko COVID–19. Nie wypowiedział konsekwencji, której łatwo można się domyśleć. Szczepionki zastąpią maseczki. Niektórzy z nas informację przyjęli z cichą aprobatą, inni z entuzjazmem, jeszcze inni kpią z maseczek. Jakby nie było żarty i drwiny są jakąś metodą na poradzenie sobie ze stresem.  

Stop! Zacznijmy myśleć, skoro usta mamy pełne mądrych sentencji, typu: Historia jest nauczycielką mądrości. Dziś miejsce zaufania zajął strach i podejrzenie. To jest pierwsze zjawisko, którego skutki będą tragiczne. Już teraz, w trakcie kwarantanny, każdy każdego podejrzewa, że jest nosicielem wirusa, a proces pogłębi się, gdy w maseczkach masowo wyjdziemy na ulice. Pełno będzie na nich oczu, pełnych strachu przed śmiercią. Tymczasem ów lęk jest wyłącznie efektem propagandy, w wyniku której mniej odporni psychicznie między nami, utożsamili spotkanie się z wirusem i zainfekowanie z wyrokiem śmierci, co jest ewidentną nieprawdą.

Większość z nas gotowa jest machnąć na to ręką. Bardzo źle, ponieważ o ile dziś, odgrodzeni od siebie murami domów i mieszkań, w zdecydowanej większości jeszcze nie wiemy, kto jest po której stronie muru, to znaczy, kto jest naszym potencjalnym wrogiem, bo nosicielem wirusa śmierci, a kto nie, o tyle za kilka miesięcy sytuacja się diametralnie zmieni. Na razie potencjalnie w takim samym stopniu na wolności jestem ja, a mój sąsiad mieszka za murem, w obozie dla niebezpiecznych nosicieli, w jakim najprawdopodobniej jest odwrotnie. Kto wie?

Ale przecież p. Ł. Szumowski ogłosił, że maseczki będą obowiązywały do momentu masowych szczepień. Czy zdaje sobie sprawę z konsekwencji wypowiadanych słów i planowych działań? Przecież wtedy będzie widać, kto jest niebezpieczny, bo nosi maseczkę, która stanie się piętnem ludzi, nie godzących się na zaszczepienie.

O ile byłoby można znieść to, że będą musieli decydować o rezygnacji ze statusu społecznego i ekonomicznego, ponieważ mogą tracić pracę i możliwość uczestniczenia w życiu społecznym, co w moim przekonaniu nigdy nie powinno mieć miejsca, o tyle na to, że staną się napiętnowaną kastą potencjalnie niebezpiecznych ludzi, zgodzić się nie będzie można! Przecież wówczas zgotowalibyśmy sobie i naszym bliźnim świat sprzed 80–ciu lat! 

Będzie jakaś różnica pomiędzy noszącymi opaski z gwiazdą Dawida a poruszającymi się po ulicach w maseczkach? Nie będzie żadnej, a na koniec pozostanie nam do pokonania ostatni odcinek na równi pochyłej, czyli zamknięcie w obozach wszystkich z maseczkami. Ci sami ludzie, którzy poddani kwarantannie dzisiaj z ulgą cierpią zamknięcie w domach, ufając, że to dzieje się dla dobra ogółu, za jakiś czas z tym samym uczuciem ulgi będą przyjmować do wiadomości, że chodzący w maseczkach mieszkają już za bezpiecznym murem.

Chcecie wiedzieć, co jeszcze myślę? Że dokładnie Ci sami ludzie wciąż będą mieli dużo do powiedzenia na temat złych Niemców, którzy wpierw dali się zmanipulować faszystom, a potem napadli na Europę. Kto wchodzi na równię pochyłą, nie ma żadnej szansy, żeby wrócić. Potem w coraz szybszym tempie jest już  tylko coraz straszniej, aż do ostatecznego upadku.

Dość! Proszę, nie pozwalajmy na taką narrację pp. Szumowskiemu i Morawieckiemu, zresztą komukolwiek. Gdziekolwiek jesteśmy, uświadamiajmy konsekwencje. Przeciecz psycholodzy zrobili badania i empirycznie doszli do wniosków, które wyżej opisałem. Im dłużej będziemy trzymali wodę w ustach, tym pewniejszy jest ów pierwszy krok na równi pochyłej. 

Może jeszcze nie jest za późno? Zwłaszcza moi Koledzy: księża, biskupi, teolodzy, duszpasterze, nie milczcie. Nie cieszmy się, że teraz jesteśmy bezpieczni, bo jutro, pojutrze, nasze bezpieczeństwo będzie równoznaczne z cierpieniem innych. To są procesy stare jak świat.

Czy nie jesteśmy od tego, aby im zapobiegać? Czy nie po to jesteśmy dla ludzi w imieniu dobrego Taty? Czy nie jest to częścią naszego powołania?

Zresztą wszystkich, którzy czują w sobie źródło wiecznej Miłości, proszę, nie milczmy. Mówmy, uświadamiajmy, pokazujmy, przestrzegajmy, bo zło potrafi pięknie przebierać się w dobro.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

czternaście − 4 =