Szczęśliwy koniec religii

Po czym poznać szczęśliwego człowieka?  Po tym, że nie potrzebuje religii. Już z niczym nie musi walczyć, niczego zapomnieć, niczego nie pożąda, ani o niczym nie marzy. W jego życiu nie ma już przeszłości z jej wymaganiami, uwiecznionymi w postaci tradycji, rytuałów, praw, ślubów i zobowiązań. Nie ma też przyszłości, zawsze tylko potencjalnej, kuszącej imaginacjami, które mogą nigdy się nie wydarzyć i urzeczywistnić.

On po prostu żyje, a żyje się zawsze tylko raz, to znaczy teraz i tutaj. Za każdym razem jest nowe teraz, które zadziwia i zachwyca. Szczęśliwy przed niczym nie ucieka, niczego nie naprawia, ku niczemu nie dąży. Po prostu jest i zyskał nową umiejętność. Jaką? Gdy niepotrzebne stają się rytuały i prawa; gdy nie trzeba niczego osiągać za wszelką cenę,  można nauczyć się tańczyć!

Szczęśliwy człowiek nie potrzebuje religii, aby zapomnieć, zwyciężyć, osiągnąć.  Wszedł na weselną ucztę, na której wszyscy się bawią, i on też zaczął grać, śpiewać i tańczyć. Wreszcie może napić się wina i zacząć świętować.

Po czym poznać, że religia spełniła swoje zadanie? Po tym, ze ludzie stali się szczęśliwi i nauczyli tańczyć. Religia jest jak opiekun, który prowadzi dziecko do szkoły, w której ma się nauczyć radosnego i spokojnego życia. Gdy cel zostaje osiągnięty i dziecko z powodzeniem kończy naukę, opiekun przestaje być potrzebny. Po co szczęśliwemu religia, skoro stał się istotą duchową, żyjącą w Duchu?

Sama w sobie religia nie jest źródłem szczęścia, a bywa wręcz przyczyną licznych nieszczęść. Gdy człowiek tak potrafi żyć w czasie, jakby żył ponad czasem, i tak przebywać w przestrzeni swego życia, jakby nie była mu do niczego potrzebna, religia traci rację bytu. Chodzi mianowicie o to, że człowiek staje się wówczas istotą duchową, a miejsce religii zajmuje duchowość.

Religia jest światem zewnętrznym. Duchowość jest wewnętrznym Królestwem Niebios, czyli Bożą obecnością. Co prawda one zawsze się mieszają i człowiek doświadcza trochę jednego i trochę drugiego. Różnica polega na tym, że dla ludzi religijnych wewnętrzna Boża obecność jest ledwo wyczuwalna i prawie niepotrzebna, zaś w doświadczeniu szczęśliwych zewnętrzny świat religii jest tylko społeczną ramą.

Szczęśliwy koniec religii jest początkiem świętowania, nie reglamentowanego przez kalendarz, prawa i rytuały, do którego zatroskany i cierpiący człowiek ma prawo jedynie raz na jakiś czas swego smutnego i ciężkiego życia. Gdy pojawia się szczęście każde „teraz” nabiera cech świętowania. Nie ma już wspominania ani oczekiwania, nie ma też obrzędowego upamiętniania ani antycypowania (wywoływania z przyszłości). Człowiek staje się szczęśliwy w cudzie bycia „tu i teraz”. Nie myśli o wczoraj ani o jutrze, bo nie ma takiej potrzeby. Nic go nie obchodzi poza świętowaniem każdego doświadczenia i spotkania, każdej myśli i emocji, każdego słowa, które czyta albo słyszy, każdego zapachu, i smaku, każdej relacji i zadania, które ma do wykonania.

Jedyną prawdziwą religią jest świętowanie życia!

Taniec, śpiew i muzyka to są atrybuty religijnego życia. Religijnego czyli świętego, a świętego, ponieważ pełnego świętowania.

Nie oddawajcie czci Bogu, który nie umie tańczyć, śmiać się i grać, bo to na pewno nie jest Bóg! Ludzkie życie ma być nasiąknięte boskim tańcem, śpiewem i muzyką; intensywne świętowaniem, pełne codziennego szczęścia.

Szczęśliwy człowiek umie tańczyć, bawić się każdym doświadczeniem, grać i śpiewać na chwałę ISTNIENIA. Jednocześnie szczęścia nie trzyma kurczowo w rękach, jakby było jego Bogiem. Potrafi je wypuścić, zresztą jak wszystko, i otwiera się na nową chwilę i nowe doświadczenie.

W szczęściu najważniejsze jest to, że go doświadczasz, praktykujesz, uobecniasz sobą pomiędzy ludźmi, a nie to, że kurczowo się go trzymasz, ponieważ boisz się, że niespodziewanie zniknie. Ten lęk byłby przecież objawem największego nieszczęścia!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

3 + 4 =