Wybaczanie

Wszyscy wiedzą, chociaż niekoniecznie z tego samego powodu, że wybaczanie jest warunkiem mądrego, zdrowego, szczęśliwego i religijnego życia. Niektórzy więc kierują się religijną powinnością, nie dostrzegając związku między wybaczaniem a własnym życiem, inni kierowani troską o zdrowie, a jeszcze inni dbając o rozwój duchowy.

Powstało też wiele różnorodnych programów wybaczania, a w księgarniach bez problemu można znaleźć kilkanaście poradników, których autorzy mają dla nas mniej lub bardziej cenne wskazówki, jak rozumieć wybaczanie i w jaki sposób je praktykować. Istnieje nawet specjalny program tak zwanego radykalnego wybaczania, który ma wiele wspólnego z praktyką szamańską, rozwiązywaniem karmicznych węzłów i uwalnianiem z zobowiązań z poprzednich wcieleń.

No cóż, i w tym wypadku, jak w pozostałych, nie mam najmniejszego zamiaru podważać ani sensowności tych poglądów ani udowadniać nieskuteczności praktyk, ponieważ wiem, że wszystkie w jakiejś mierze spełniają swoją rolę i jeśli ktokolwiek z nas w nie wierzy, na pewno korzysta z ich dobrodziejstw. Swoją  rolę rozumiem w ten sposób, żeby nie zabierać, ale raczej uzupełnić i dodawać.

Niestety niektórzy terapeuci i pożal się Boże duchowi nauczyciele uważają, że tylko ich metody są najlepsze i podważają pozostałe. Mówiąc inaczej budują swój autorytet, kosztem autorytetu innych. A jeślibym miał do bólu być szczery, to uważam, że dobrego terapeutę i duchowego nauczyciela poznaje się po tym, że dba o dobro wszystkich, którzy mają się źle i szukają pomocy, a nie o dobro swojego portfela. Tymczasem wmawianie ludziom, że jedynie moja metoda jest skuteczna, jest działaniem marketingowym, służącym sprzedaży, które z etyką i miłością nie ma nic wspólnego.

Jeśli więc masz wyrobiony pogląd na wybaczanie i praktykujesz je w sposób, który uważasz za dobry, postępuj tak dalej. Gdybyś bowiem uwierzył w moją krytykę, ale w mojej metodzie nie znalazł pomocnej inspiracji, pozostałbyś z niczym i Twoje życie stałoby się mniej zdrowe i satysfakcjonujące. Miałbyś prawo uważać, że Cię okradłem i skrzywdziłem, a ja tego nie chcę. Dlatego czytając niżej o moim pojmowaniu wybaczania, zresztą jak o wszystkim, z czym się dzielę, pomyśl, czy Cię tym ubogacam czy zubażam? Jeśli to pierwsze, wkomponuj to w własną praktykę duchowego życia. Jeśli to drugie, pozostań przy swojej.

Wybaczanie, które proponuję, jest bardziej radykalne od czegokolwiek, co do tej pory otrzymało taką etykietkę, a jednocześnie prostsze od wszystkich znanych metod, ponieważ nie wymaga duchowych ćwiczeń, ani gromadzenia danych na papierze, żeby móc je emocjonalnie przepracowywać. Nie wymaga też czasochłonnych rytuałów ani praktykowania czegoś, z czym nie zgadza się umysł. Owszem, jeden warunek jest niezbędny. Jest nim zaufanie, że życie każdego z jest manifestacją Miłości i jest otulone Światłością, z której zostaliśmy stworzeni. Teraz jednak, zanim pójdziesz ze mną głębiej, proszę Cię, żebyś przeczytał mój tekst pt: Każdy ma swojego Judasza. Dopiero potem wróć tutaj. 

Jeśli zatem każdy ma swojego Judasza, bez którego niemożliwe byłoby doskonalenie się w posłuszeństwie przez doświadczenia, które przeżywamy, również wybaczanie nie jest czymś, co musimy praktykować wbrew oczekiwaniom szczęśliwego i bezproblemowego życia. Wielu z nas ma kłopot z wybaczaniem, ponieważ w proces zaangażowali umysł, podpowiadający im, że skoro nie są winni, to w imię sprawiedliwości mają święte prawo do tego, aby ten, który skrzywdził, przyszedł pierwszy i przynajmniej przeprosił, nie wspominając o wyrównaniu krzywdy. Myślą wówczas o poczuciu godności, szacunku do samych siebie, zachowaniu twarzy i po prostu ważą psychiczne zyski oraz straty. Ego podpowiada im wówczas, że nie można wybaczyć, ponieważ byłoby to równoznaczne ze zgodą na zło, którego doświadczyli.

No dobrze, ale gdyby po prostu przyjąć, że zło nas nie spotyka? Że każde doświadczenie jest niezbędne do duchowego rozwoju i dlatego nie jest ani złe, ani dobre? Pod względem energii emocjonalnej jest po prostu obojętne, jednak to, w którą stronę my tę energię zwrócimy i w konsekwencji w jaki sposób z niej skorzystamy, zależy wyłącznie od nas, a w istocie rzeczy od naszych poglądów na temat dobra i zła? Wystarczyłoby zatem zmienić przekonania na temat życia i przestać ulegać lękom, że w każdej chwili może nas spotkać kolejne zło, ale zaufać drodze życia, której autorką jest Miłość, żeby pozbyć się stresu i pierwszy raz w życiu lekko wybaczyć, bez intelektualnej arytmetyki zysku i straty? 

Wybaczanie, jak je pojmuję i praktykuję, oznacza zatem coś, co dla przeciętnego umysłu jest nie do przyjęcia, ponieważ posługuje się standardowym, skonstruowanym z energii strachu, przekonaniem, że doskonale wiadomo, co jest dobre a co złe, któremu hołdują kolejne pokolenia nieszczęśliwych ludzi.

Żeby wybaczyć nikomu nie muszę odpuszczać winy, ponieważ wszyscy zostaliśmy uniewinnieni przez Miłość, która wcieliła się i objawiła w świecie w osobie Jezusa. Nie muszę też zastanawiać się nad charakterem tej winy i jej ciężarem gatunkowym. Nie muszę analizować, czy to, co mnie spotkało, wynikało z intencji złego człowieka, czy było nieświadomym czynem dobrego. Nie muszę przekonywać samego siebie do czynienia dobrych uczynków, które wynikają z religijnego albo jakiegokolwiek innego obowiązku. Nie muszę używać wagi sprawiedliwości, ani tym bardziej ulegać własnemu ego, które istnieje tylko dlatego, że dba o swoją pozycję, chwałę i sławę.

Wybaczanie jest proste, jak oddech, i naturalne jak dzień po nocy a lato po zimie. Nawet nie muszę tego w ten sposób nazywać, żeby wydarzyło się jako rozwiązanie węzła we mnie i pomiędzy nami, z powodu którego energia miłości nie może przepływać ani przeze mnie, ani pomiędzy nami. Wystarczy, że człowiekowi, z powodu którego coś przeżyłem albo wciąż doświadczam tego skutków, podziękuję za to, co zrobił, ponieważ wiem, że wszystko służy ku dobremu i jest mi potrzebne do osiągnięcia doskonałości.

Gdy za wszystko dziękuję, niczego nie muszę oceniać; niczego przepracowywać; nic mnie nie rani i nie ciągnie w życiowy dół. Nie cierpię, nie zmuszam się do czegoś, co wydaje mi się nienaturalne albo wbrew mojemu interesowi.

Gdy za wszystko dziękuję, najzwyczajniej w świecie jestem lekki. Leżę sobie na chmurce Bożej chwały i łaski. A leżąc na niej mam dostęp do źródła życiowej obfitości, które się nie wyczerpuje i odnawia mnie pod względem psychicznym, duchowym i cielesnym, czyli także zdrowotnym. 

Nie wyobrażam sobie lżejszego i szczęśliwszego życia. Wystarczy zaufać Miłości. Wierzysz w to?

Zaufaj Miłości. Wybaczanie przestanie być zadaniem do wykonania i życiowym problemem.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

4 × dwa =