Zapraszam do Elbląga

Zapraszam Panie i Panów na wykład Poznaj swoją siłę i zamień ją w miłość, dedykowany Mężczyznom, którzy mają potrzebę poznania samych siebie i rozwoju duchowego.

Mężczyźni nigdy nie stoją na straconej pozycji. W każdej chwili mogą poczuć w sobie miłość, która jest najpotężniejszą energią, zmieniającą świat.

Od zamierzchłych czasów archetypy Króla, Kochanka i Ogrodnika wiodą Mężczyzn przez meandry życia i tajemnice mądrości do nich samych.

Kobiety czekają na Króla, Kochanka i Ogrodnika, aby poczuć męską siłę, która jest miłością.

Wykład odbędzie się w sali Parafii Ewangelickiej w Elblągu, w niedzielę, 17 listopada, po nabożeństwie, które rozpoczyna się o godz. 10-tej.

Elbląg, ul. Kosynierów Gdyńskich 25

Transformacja emocji

Moja metoda na osiąganie oświecenia, czyli przechodzenie z nieświadomości do świadomości, nie jest męcząca ani czasochłonna. Nie musisz dużo ćwiczyć ani stawać się mistrzem duchowości. Jest prosta, jak coroczna przemiana przyrody z lata w zimę i na powrót ku latu. Jeśli masz zamiar nauczyć się jej, musisz mi zaufać, że początkiem nowego życia nie są cuda wianki, ponadprzeciętne wysiłki i nadprzyrodzone zdolności.

Początkiem jest nowy sposób myślenia. Musisz po prostu zmienić swoje przekonania dotyczące życia; tego, co jest dla Ciebie dobre albo złe; wreszcie samego siebie i swojego miejsca w świecie. To oczywiście oznacza, że przejmujesz kontrolę nad swoim umysłem, aby nie produkował wciąż starych, wzorcowych myśli, więc jeśli tylko chcesz możesz się do tego zabrać z pomocą medytacji albo innej praktyki. I jeśli na początku będzie Ci to pomagało, rób to, ale uważaj, abyś z dyscypliny nie uczynił boga a drogę do celu, czyli metodę, nie pomylił z celem. Gdy więc zaczniesz odczuwać, że umysł już Tobą nie rządzi, ale Ty nim, wtedy popuszczaj jarzmo dyscypliny, a metodę praktykuj jedynie jako podtrzymywanie kondycji.

Najważniejsze są bowiem nowe myśli, czyli takie, które Ci służą, podtrzymując Twoje życie w zdrowiu, i wypełniając Cię miłością, która niczego nie potrzebuje, ale wszystko może dawać.

W codziennej praktyce to oznacza, że dzięki nowemu myśleniu Ty i tylko Ty, i nikt inny, ani tym bardziej żaden podręczny zestaw wartości, nie decyduje o tym, w jaki sposób przeżywasz kolejne dni i noce. Mając nowy warsztat mentalny sam decydujesz o tym, co sądzisz o kolejnym doświadczeniu i w jaki sposób możesz je wykorzystać w duchowym rozwoju. Energia emocji przestaje płynąć poza Twoją kontrolą, najczęściej Ci szkodząc. Odtąd jest przewidywalna a Ty świadomie zarządzasz jej potencjałem. Świat przestaje być źródłem stresu, a  życie spokojnie płynie.

Dlatego zapamiętaj, co Ci proponuję. Oświecenie polega na tym, że dzięki nowym myślom do swej podświadomości wysyłasz świadomie zupełnie nowe impulsy, dyrektywy, zarządzenia. Większość ludzi (terapeutów niestety też) sądzi, że podświadomość należy wyczyścić różnymi metodami duchowymi albo psychicznymi, aby nie zatruwała świadomości. Nie słuchaj ich, bo nigdy nie wyjdziesz z ich gabinetów, a pieniędzy wciąż będziesz mieć za mało, żeby skorzystać z nowej technologii.  

Nie daj się na to złapać. Po prostu zmień przekonania! Nowymi myślami świadomie przejmij kontrolę nad podświadomością. Doświadczysz uzdrowienia i  wybawienia.

Uważasz, że to jest trudne? W pewnym sensie tak, ale tylko na początku. W istocie to jest najłatwiejsza i najszybsza metoda. Pierwszym krokiem jest zmiana przekonań. Drugim krokiem, dzięki nowym myślom, jest świadome przeżywanie emocji, dzięki czemu uczysz się zarządzać energią zmian.

Na moim blogu przeczytaj o tym, w jaki sposób pracować z emocjami. Jak nadawać im nową wartość i wykorzystywać ich energię. Przykłady znajdziesz w tekstach, poświęconych antypatii, bezsilności, chciwości, dumie, euforii. Kolejnych się spodziewaj.

Zdaję sobie sprawę z tego, że przynajmniej na początku może to stanowić wyzwanie i problem, żeby tak po prostu energię emocji, powszechnie uznanej za złą, zacząć wykorzystywać dla własnego rozwoju, więc proponuję metodę pośrednią. Ale proszę, stosuj ją tylko na początku. Nie uzależniaj się od niej, zresztą jak od wszystkiego. Ma Ci ułatwić naukę przebiegunowania energii emocji i wykorzystywania ich całego potencjału. Dzięki niej łatwiej nauczysz się trafiać w środek, więc mniej sił i czasu stracisz na odbijanie się od brzegów.

Wyobraź sobie, że wszystkie emocje można jakoś wpakować w klepsydrę. Te powszechnie uznane za negatywne do części dolnej, zaś powszechnie uznane za pozytywne do części górnej. Na samym dnie klepsydry znajdziesz zatem lęk, rozpacz, bezsilność. Trochę ponad nimi poczucie zagrożenia albo poczucie winy. Znowu trochę wyżej brak poczucia bezpieczeństwa, a jeszcze wyżej zazdrość. I tak można dojść do środka klepsydry, gdzie spotkasz się ze zwątpieniem, nad nim z rozczarowaniem, a wyżej frustracją, potem znudzeniem, może jeszcze pesymizmem i nagle nad nim zobaczysz, tam gdzie klepsydra zaczyna się rozszerzać, zadowolenie. I teraz widzisz jak ku górze pojawiają się coraz piękniejsze emocje. Aż na samej górze trafiasz na poczucie mocy, potem na radość, zaufanie i wreszcie na miłość.

Co z tego wynika? Jeśli na początku nie potrafisz tak po prostu transformować lęku w miłość, możesz z dołu do góry wejść stopniowo. W ten sposób jakby oszukasz swój umysł, który będzie stale podpowiadał, że są uzasadnione powody do lęku, dlatego nie możesz ufać, a więc w efekcie także kochać. A przecież, o ile pamiętasz, chodzi o to, abyś zaczął inaczej myśleć, a po jakimś czasie nowy wzorce stworzą w umyśle nowe synapsy i wszystko pójdzie już łatwo.

Zatem uczymy się oszukiwania własnego umysłu. To dopiero jest zabawa!!!

Załóżmy, że wpadłeś w depresję i czujesz wielki żal do życia, wręcz boisz się, że śmierć już ostrzy swoje narzędzie? Co możesz zrobić? Skoro nie potrafisz tak od razu zaufać życiu, jedyne co możesz zrobić, to pokonać jeden albo dwa stopnie w górę i zacząć się wściekać. Tak właśnie, wściekłość na życie jest dobrą metodą, aby wyjść z lęku, rozpaczy, poczucia winy albo bezsilności. Kto nie potrafi albo nie chce się wściekać na życie, temu wszystko stało się obojętne i do tańca zaprosił Kochankę Śmierć. Jednak do wściekniętego ona nie podejdzie. Boi się energii życia, która wreszcie zaczęła płynąć ku górze.

Rozumiesz na czy polega zabawa? Jest łatwa. Energia zemsty uwolni Cię od energii wściekłości. Złość z kolei uwolni Cię energii zemsty. Oskarżanie uwalnia od złości. Emocjonalne uwikłanie uwalnia od oskarżania. Irytacja uwalnia od emocjonalnego uwikłania. Pesymizm uwalnia od irytacji. Pozytywne oczekiwania uwalniają od pesymizmu. Od oczekiwań uwalnia nadzieja, a od niej uwalnia zaufanie, żeby wreszcie na końcu pojawiła się miłość.

Proszę, świadomie zarządzaj energią swoich emocji. Niech podświadomość dłużej Tobą nie rządzi. Jeśli to, co opisałem, pomoże Ci, rób to jakiś czas. Transformuj emocje i bądź wolny.

Euforia

Znamy liczne pojęcia, zbudowane ze słowa „eu” (z greckiego dobrze, pomyślnie), których się boimy. Dla przykładu eutanazja albo eugenika budzągrozę. Niektóre wydają się obojętne, takie jak eufemistyczny. Bywają inne, które śmieszą, chociaż nie wiadomo dlaczego? Na przykład eunuch. Wreszcie inne kojarzymy wyłącznie pozytywnie, chociaż nie bardzo wiemy co oznaczają. Do takich należy eucharystia. Niektóre sugerują, że jesteśmy naiwni, bo cóż innego może oznaczać eudajmonia, czyli szczęście, rozumiane jako posiadanie najwyższych dóbr. Za eukaliptusem kryje się nie tylko drzewo, ale też lekarstwo, ale co począć z euforią?

„Eu” połączone z „phero” (z greckiego w zależności od odmiany i kontekstu przynieść, unieść, zjednać sobie, trzymać się) kojarzymy z energią, której doświadczamy rzadko i życzylibyśmy sobie, aby płynęła przez nas każdego dnia.  Euforia może oznaczać, że dobrze się trzymamy; że czujemy się świetnie, ponieważ życie przyniosło nam wiele dobra; a może unieśliśmy jakiś ciężar, zwyciężyliśmy i dlatego czujemy się uskrzydleni.

Pozornie euforia mogłaby zatem stanowić wyłącznie dobry rodzaj życiowej energii, w której nie ma niebezpieczeństwa. Mimo wszystko powinniśmy być czujni i uważni, aby nie uderzyć w jakiś brzeg życia, w wyniku czego zrujnujemy duchowy rozwój i odbijemy w przeciwny brzeg. Po czym dopiero doświadczymy negatywnej strony euforii. Może zatem należałoby, zanim stanie się nieszczęście, przyjrzeć się jej uważnie i nauczyć się korzystać z jej energii, aby móc spokojnie płynąć ku celowi życia?

Gdy nie ma bodźca, nie pojawia się cierpienie. Bodziec jest właśnie po to, aby bóść, czyli ranić. Dzięki niemu wiemy, że niepotrzebnie coś drażniliśmy. Gdy działa bodziec, życie zaczyna boleć. Poszukajmy zatem spokojnie tego, co w euforii pełni rolę bodźca. 

Czy ktoś, kogo dopadła euforia, nie drażni wesołością, często graniczącą z brakiem smaku i wyczuciem chwili? Wesołość bez umiaru w sytuacjach, wymagających powagi, dostojeństwa, godności, a może po prostu kultury osobistej, nie jest śmieszna. Staje się wesołkowatością, a człowiek pajacem. Widać więc już pierwsze zagrożenie. Jednak szukajmy dalej.

Euforia na pewno jest energią wyjątkowo dobrego nastroju. Dzięki niej można poczuć się lżej, radośniej. Ma w sobie coś z zadowolenia sobą i życiem. Pojawia się jako skutek radzenia sobie w życiu, a skoro sobie radzę, więc mogę być radosny. Wątpliwości powinny pojawić się wówczas, gdy nie potrafię powstrzymać przesadnego śmiechu. Śmiejąc się bez przerwy, z wszystkiego i pomimo wszystko, zachowuję się, jakbym zażył opiaty. Naturalne co prawda wywołuje euforia, ale czy na pewno o to chodzi, abym się czuł jak na haju?

W euforię popaść można z wielu różnych powodów. Można ją odczuwać zwłaszcza wtedy, gdy dzieją się szczególnie upragnione sytuacje, na przykład nagły przypływ dużej gotówki, potrzebnej do budowy domu; od lat wyczekiwany  awans zawodowy albo społeczny; urodzenie dziecka albo oświadczyny. Euforia rozwija się zatem w określonych sytuacjach, gdy osiągamy jakiś wymarzony cel.

Jednak do myślenia musi dać fakt, że medycynie znana jest tzw. euforia biegacza albo euforia wysokościowa. To znaczy, że może rozwinąć się na skutek długotrwałego wysiłku fizycznego albo podczas przebywania w rozrzedzonym powietrzu, w którym maleje ilość tlenu i zmienia się ciśnienie. W pierwszym z wymienionych przypadków, w sytuacji, kiedy wysiłek trwa wystarczająco długo, organizm przechodzi z tlenowych przemian metabolicznych na procesy beztlenowe. Skutkiem takiej sytuacji jest wydzielanie specyficznych substancji, które wywołują euforię. Podobnie dzieje się, gdy zmniejszają się dostawy tlenu do organizmu.

Powoli wyłania się prawdziwy obraz energii euforii, z natury dobrej i potrzebnej, ale niosącej z sobą także zagrożenia dla życia. Gdy zbyt długo i niezmordowanie chcemy być pierwsi albo zająć najwyższe miejsce w hierarchii, wkładając w to wszystkie swoje siły, w efekcie poczujemy euforię, ale jej pojawienie się musi być sygnałem, że należy zapytać o sens tego wysiłku.  Czy rzeczywiście był potrzebny do osiągnięcia celu, ku któremu powinna nas prowadzić droga osobistego rozwoju duchowego?

Czy szukanie bodźców w tak zwanych sportach ekstremalnych albo podróżowaniu z zagrożeniem życia, wreszcie lekceważeniu sygnałów zdrowotnych, wysyłanych przez organizm, gdy realizujemy zawodowe cele bez względu na cenę, jest prawdziwym wędrowaniem przez życie i podążaniem ścieżką duchowego rozwoju, czy może odwrotnie, jest zastrzykiem endorfin, które mają  zagłuszać krzyk samotnej i smutnej duszy?

Euforia oczywiście może pojawić się nagle, jako skutek niespodziewanego daru życia. Jeśli jednak jest efektem tresury organizmu i zdobywania celów, które niczemu i nikomu nie służą, poza ucieczką przed prawdą o sobie samym, prędzej czy później dojdzie do całkowitego załamania życia i pojawią się choroby. Doprawdy nie jest to nic takiego, co byłoby nieznane medycynie. Zdarzają się bowiem sytuacje, gdy euforia pojawia się u ludzi wyjątkowo schorowanych bądź zmagających się z wieloma problemami jako skutek stresu i metabolizmu beztlenowego.

Gdy czujesz się beztroski i wolny, mając w sobie zadowolenie, które nie przypomina nagłego uderzenia endorfin, bądź pewien, że euforia rzeczywiście służy Twemu życiu. Jej energia jest wówczas nurtem życia, któremu pozwalasz się unosić bez szczególnego narażania się na bodźce, wieszczące zbliżające się cierpienie.  Dbaj o dobry nastrój, radząc sobie w życiu, trzymając się prosto i godnie niosąc ciężary codzienności. Czuj się, jakbyś był zwycięzcą w biegu życia a w dorobku miał zdobycie korony świata, uważając przy tym, abyś wesołości nie zawdzięczał ekstremalnemu wysiłkowi, bo on zawsze pojawia się na powierzchni życiowego doświadczenia jako skutek działania strachu pod powierzchnią, czyli w Twoim sercu.