Odkąd nastał czas tzw. epidemii
koronawirusa, jesteśmy poddani powszechnej indoktrynacji. Wygląda na to, że jej
źródłem są agendy rządowe, jednak bez większego problemu można usłyszeć niespójność
przekazu, docierającego do nas z Warszawy za pośrednictwem mediów. O ile cele
są w nim w miarę dobrze określone, o tyle argumenty uzasadniające są po prostu „z
czapy” i podlegają ciągłej zmianie, w zależności od okoliczności zewnętrznych, czyli
światowych, albo wewnętrznych, uzależnionych od wypowiedzi medyków, naukowców i
polityków opozycyjnych.
Moim zadaniem nie jest śledzenie źródeł
indoktrynacji. Do mojego powołania między innymi należy analiza przekazu i
pokazywanie diaboliczności argumentów, które systematycznie w nas wsączane, odwracają
nas od Źródła życia, miłości i światła. Dlaczego diaboliczności? Proszę nie posądzać
mnie o wyobraźnię, napełnioną obrazami przerażających postaci. Diabeł jest uosobieniem
czegoś, co czyni nas nieszczęśliwymi i podatnymi na manipulację. To słowo sugeruje,
że jesteśmy odwracani i oddzielani od Źródła, czyli od Boga. Przeciwieństwem diabła
jest symbol, czyli coś, co łączy nas z brakującym elementem, pokazując nam, że
poza tym, co już teraz jest dostępne naszym zmysłom, jest jeszcze coś zakrytego,
co warto poznać i doświadczyć skutków pełni. W takim sensie symbolem jest Jezus
z Galilei jako Chrystus, ponieważ w Nim człowiek
i Bóg tworzą spójną, sensowną i szczęśliwą całość.
Diabolicznym elementem przekazu, wsączanym
w nas od ponad miesiąca, jest dystans społeczny, czyli kategoria od dawna znana
socjologom, psychologom, kulturoznawcom, nawet medykom, która z dnia na dzień zrobiła
oszałamiającą karierę w świeci polityki. Maseczki i dystans społeczny mają nas
chronić przed zakażeniem i śmiercią.
Dopóki naukowcy posługują się jakąś kategorią, dopóty jest bezpieczna, ponieważ jest ich narzędziem badawczym. Gdy „ni z tego ni z owego” zaczyna podobać się politykom, trzeba zacząć „strzyc uszami”, ponieważ odkryli instrument do osiągania swoich celów, bynajmniej nie badawczych, a socjotechnicznych.
Przekaz skonstruowany na zaleceniu, a
wręcz prawnym nakazie, zachowywania dystansu społecznego, pozornie sugeruje troskę
o społeczeństwo i odpowiedzialność polityków, zwłaszcza reprezentujących
partię, administrującą państwem. Może warto zastanowić się nad tym, czym ów
dystans społeczny jest w ocenie naukowców?
Dystans społeczny jest zatem rodzajem
odległości pomiędzy osobami, wyznaczonym granicami od 120 cm do 350 cm, dzięki któremu każdy
może czuć się bezpiecznie w ściśle określonych sytuacjach i relacjach. W
jakich? Teraz zacznie robić się ciekawie. Otóż zachowując odległość poniżej 120 cm wchodzimy w relacje intymne.
Zachowując odległość ponad 350
cm tworzymy tzw. dystans publiczny.
Dystans społeczny jest więc wyjściem z
dystansu intymnego, którego nie wolno utożsamiać z relacjami i zachowaniami erotycznymi.
Intymność nie pojawia się wraz z napięciem seksualnym i nie jest cechą miłości,
którą nazywamy erotyczną. Intymność jest rodzajem relacji, których podłożem jest
pełne zaufanie! To właśnie dlatego miłość fizyczna może mieć bardzo różne „smaki”
i jednym razem budować trwałą więź, innym zaś razem być rodzajem wyczynowego
sportu.
Dystans społeczny pozbawia nas zatem intymności! Tutaj tkwi diaboliczne jądro indoktrynacji, której jesteśmy poddawani. Dystans społeczny, wzmocniony obowiązkowymi maseczkami, które utrudniają komunikację, rozpoznawanie twarzy, a nawet normalne funkcjonowanie, bo spokojne oddychanie, pozbawia nas wzajemnego zaufania. Im dłużej oba rygory będą utrzymywane, tym pewniej będziemy wobec siebie coraz mniej ufni, a zatem nie będziemy przekazywać sobie intymnych informacji!
Intymnych, czyli jakich? O wzajemnym
zauroczeniu? Ależ skąd. Nie mając do siebie zaufania nie przekazujemy sobie informacji,
odsłaniających ukrytą prawdę, o której publicznie się nie mówi. Przypominam, że
po drugiej stronie dystansu społecznego znajduje się dystans publiczny.
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że
nie o zjadliwość patogenu chodzi w oficjalnym przekazie władzy, podpartym
rygorem sanitarnych rozporządzeń, ale o pozbawienie nas okazji do inicjowania intymnych
relacji. Im dłużej będzie trwać ta indoktrynacja,
tym mocniej utrwali się przekonanie, że intymne relacje są niebezpieczne. Rozpadnie
się tkanka społeczna, zachowująca wzorce samoobronnych zachowań i przekazująca sobie
ważne wiadomości. Nawet komunistyczna władza nie wpadła na zastosowanie tak genialnego
w swej prostocie pomysłu, skądinąd znanego od dawna, bo praktykowanego przez
religijne sekty.
Gdybym nie znał metodologii sekt, nie
zrozumiałbym, co tu się wyprawia.
Królestwo Niebios podobne jest do dzikiej łąki, pełnej pachnących kwiatów.
Jeśli chcesz cieszyć się jej widokiem albo leżeć pomiędzy pachnącymi ziołami
i słuchać bzyczenia szczęśliwych pszczół, nie możesz chodzić wciąż tą samą
ścieżką. Co prawda wpierw zadepczesz rośliny tylko na szerokość stóp, ale już
wkrótce, po pierwszej ulewie, zaczniesz omijać kałuże, a ścieżka zacznie się
poszerzać. Po jakimś czasie zdewastujesz piękną i pachnącą łąkę.
Jeśli za każdym razem pójdziesz innym szlakiem i nie wydepczesz żadnej
ścieżki, rośliny będą miały szansę odbudowywać się i regenerować. Łąka pozostanie
kolorowa i pachnąca. Wybierając każdego dnia inną drogę, do końca swoich dni
będziesz mógł kłaść się w dowolnym miejscu i cieszyć Królestwem Miłości.
Życie przypomina łąkę. Niszczysz je,
chodząc tylko utartymi szlakami. Nieważne, czy wybraną dziś ścieżkę znasz od
urodzenia, czy od wczoraj, popełniłeś błąd, ponieważ życie dopóty jest żywe i
zachwycające, dopóki pozwalasz mu pozostawać dzikim. Gdy dla wygody albo
bezpieczeństwa będziesz wykorzystywał wciąż ten sam szlak, ono przestanie Cię
zachwycać i zasilać energią miłości, a Ty staniesz się martwym robotem, wykonującym
czynności, zapamiętane i przypisane kolejnym aspektom życia.
Nie otwierając oczu każdego dnia
przejdziesz ten sam szlak. Nie zauważysz kolorów, nie poczujesz zapachów, nie
usłyszysz pszczół. Dla bezpieczeństwa będziesz jedynie omijał coraz szersze
kałuże, nic więcej. Żeby uchronić się przed wejściem w błoto życia, będziesz
tworzył wciąż nowe szykany, ustawy, instrukcje zachowań i protokoły rozmów. Nie
otwierając oczu i wydeptując każdego dnia ten sam szlak, będziesz czuł się
bezpiecznie. Niestety wokół Ciebie będzie wciąż więcej śmierci, której nie
zauważysz. Aż nastanie dzień, w którym
już nie będzie gdzie ominąć błota i wpadniesz w nie.
Co wydeptałeś, chodząc każdego dnia
tą samą ścieżką, stanie się Twoim grobem.
Chcesz żyć? Chcesz doświadczyć
Królestwa Miłości? Bądź spontaniczny i każdego dnia wybieraj inną ścieżkę. Nie
planuj niczego. Po prostu pozwól Duchowi Miłości kierować Twoimi krokami.
Miej otwarte oczy. Idź wszędzie tam,
gdzie zobaczysz nowy kwiat i zachwyć się nim.
Miej otwarte uszy. Skieruj się w
stronę radosnego śpiewu owadów, wdzięcznych za nektar kwiatu, który w świcie
rozchylił płatki.
Miej aktywny nos. Idź w stronę
zapachu, który wydobywa się z wnętrza kwitnącego kielicha.
Dotykaj, nie zrywaj. Obserwuj
alchemię miłości, obserwuj taniec życia na pięknej łące, której nie zadeptałeś,
bo za każdym razem wybierasz inną ścieżkę. Tańcz z całym stworzeniem, bo jesteś
żywy.
Królestwo Niebios jest żywe, ponieważ
jest dzikie i niebezpieczne. Ryzykuj każdego dnia, wybierając inną ścieżkę. Nie
zadeptuj dzikiego życia, żeby poczuć się
bezpiecznie. Zachowasz piękno życia, godząc się na ryzyko wyboru i nieprzewidywalność
nowej drogi. Niebezpieczeństwo nie grozi tylko martwym.
„Podnieście
ku górze wasze oczy i patrzcie: Kto to stworzył? Ten, który wyprowadza ich
wojsko w pełnej liczbie, na wszystkich woła po imieniu. Wobec takiego ogromu
siły i potężnej mocy nikogo nie brak. Czemu więc mówisz, Jakubie i powiadasz,
Izraelu: Zakryta jest moja droga Panem, a moja sprawa do mojego Boga nie
dochodzi? Czy nie wiesz, Czy nie słyszałeś? Bogiem wiecznym jest Pan, Stwórcą
krańców ziemi. On się nie męczy i nie ustaje, niezgłębiona jest jego mądrość.
Zmęczonemu daje siłę, a bezsilnemu moc w obfitości. Młodzieńcy ustają i mdleję,
a pacholęta potykają się i upadają, leczy ci, którzy ufają Panu, nabierają
siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a
nie ustają” Iz 40,26-31
W Ewangelii Jana opisane jest
uzdrowienie sparaliżowanego przy miejskiej sadzawce, pełniącej rolę przychodzi
lekarskiej w Jerozolimie (J 5,1-9), po którym, jak donosi autor ewangelii,
Jezus miał powiedzieć: „Mój Ojciec aż
dotąd działa i Ja działam” (J 5,17).
Kolejny wiersz jest zaskakujący: „Dlatego
też Żydzi tym usilniej starali się to, aby go zabić, bo nie tylko łamał szabat,
lecz także Boga nazywał własnym Ojcem, i siebie czynił równym Bogu” (J
5,18).
Pozornie ta sekwencja wydarzeń i słów
jest niespójna. W rzeczywistości jest nie tylko świadectwem o źródle
terapeutycznej mocy Jezusa, z powodu której został znienawidzony, co przede
wszystkim sprowadza ludzki problem z wiarą do rozmiarów atomu, który chociaż
maleńki, potencjalnie ma energię zniszczenia starego świata, sparaliżowanego, i
stworzenia nowego, absolutnie rewelacyjnego.
Wspomniany fragment Ewangelii Jana
jest też świetnym uzupełnieniem i komentarzem fragmentu z Księgi proroka
Izajasza. Sparaliżowani, leżą na swoich łóżkach (marach, bo chociaż żyją, są u-marli),
jednak, o ile chcą, mogą wzbić się niczym orły. Problemem sparaliżowanych,
którym zajął się Jezus, jest niewiara w to, że mogliby na własnych nogach iść i
nie upaść. Wierzą bowiem w swoje ciężkie i byle jakie życie, a niestety nie
wierzą w siebie. Wierzą w cierpienie, a
niestety nie wierzą w rewelacyjne życie.
1. Rewelacyjny lot
Doprawdy, tym jądrem atomowym z
energią totalnych zmian jest wiara. Niestety większość z nas wierzy w stary
świat, ten z czasów przed pustym grobem Jezusa, który rządził się prawami
cierpienia, chorób i śmierci. Zatrważająco wielka rzesza ludzi wierzy w śmierć,
a nie w życie, i w nieszczęśliwe cierpienie, zamiast w rewelacyjny lot ku
przyszłym dniom. Pomimo tego, że od czasów Izajasza i Jezusa minęły tysiące
lat, zatem przynajmniej teoretycznie wiara w ożywcze i lekkie życie powinna być
powszechna, większość, nawet wśród uczniów Jezusa, powtarza dokładnie te same
banialuki, co sparaliżowany: „Panie, nie
mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim
zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi” (J 5,7).
Czyli, że co? Masz pecha? Nie jesteś winien swojego nieszczęścia? Inni
mają od Ciebie lepiej? Wszędzie czai się koronawirus, ale Ty miałeś pecha i Cię
dopadł, a może dopadnie, bo przecież zawsze masz pecha? Dlatego musisz uważać.
I jeszcze masz prawo terroryzować cały świat, bo przecież wszędzie czai się
nieszczęście i śmierć?
Taaaaak, na pewno.
No cóż, Jezus wiedział w czym tkwi
problem, więc chwilę później uzdrowionemu rzekł: „Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie
stało” (J 5,14). Tobie mówi to samo! Twoim problemem nie jest choroba, ani
czający się wszędzie wirus, któremu oddajesz prawo do siebie i swojego życia,
ale brak wiary w to, że możesz zdrowo żyć, czyli biec i nie męczyć się;
pracować i nie omdlewać z braku sił; wznieść się ponad problemy i cierpienia.
Twoim problemem jest wiara w to, że wirus CORONA-19 ma większą moc od Twojej
mocy!
Koniec. Nie ma nad czym więcej
dyskutować.
Dlatego jęczysz o pechu, nieszczęściu,
i jeszcze innych oskarżasz, że Ci nie pomagają, bo nie chcą Cię wrzucić do
sadzawki. Jęczysz, że inni nie są tak ostrożni, jak Ty, i dlatego z ich powodu
na pewno zachorujesz i umrzesz. Czy wiesz, człowieku małej wiary, że
najzwyczajniej w świecie manipulujesz innymi? Ze swojej wiary w nieszczęście,
cierpienie i śmierć uczyniłeś wątek swojej życiowej opowieści.
Dzięki niej masz o czym opowiadać!
Teraz też o niczym innym nie pleciesz, jak nakręcony, tylko o wirusie, który
nas zabije, jeśli wszyscy nie będziemy postępować, jak Ty w Twojej niemocy. I
manipulujesz wszystkimi, żeby świat kręcił się wokół Ciebie, według zasad ze
starego świata, który nie słyszał o pustym grobie Jezusa. Ciebie ten grób też
nie przekonał, więc niczego nie wiesz o rewelacyjnym locie.
Sparaliżowany strachem, leżysz na
marach. Przypominasz pełzającego po ziemi węża, który innych kusi wiarą w
chorobę, cierpienie i śmierć. Nie wierzysz w z-mar-twych-powstanie, więc
nienawidzisz z-mar-swoich-powstałych. Sparaliżowany, nienawidzisz elastycznych.
Leżący, nienawidzisz stojących. Chory, nienawidzisz zdrowych. Słaby,
nienawidzisz mocnych. Zamiast wstać, biec, iść, pracować, lecieć ponad
problemami, innych próbujesz sprowadzić do swojego poziomu.
2. Rewelacyjni ludzie
Mógłbyś być rewelacyjnym człowiekiem,
ale Ty wolisz być człowiekiem nieszczęścia. Tymczasem naprzeciw Ciebie stanął
rewelacyjny Człowiek, Jezus z Galilei, którego też nienawidzono za to, że nie
wierzył w chorobę i śmierć. A ponieważ doskonale wiedział, że przyczyną
nieszczęścia są stare przekonania i opowieści, których wątkiem jest religia, więc
ostentacyjnie leczył w sabat i często w synagogach.
Rewelacyjny Człowiek nie potrzebuje
innych, aby zdrowo żyć i mieć rewelacyjne życie. Dlatego jest rewelacyjny,
ponieważ wierzy w moc działającego Ojca, ujawniającej się w mocy działającego
Dziecka, czyli mocy samego siebie.
Rewelacyjny Jezus, stoi na przeciwko
Ciebie i mówi do Ciebie: „Wstań, weź łoże
swoje i idź” (J 5,8). Nie pełzaj po ziemi i nie kuś Boga swoją niemocą. Nie
wmawiaj innym, że są winni Twojego nieszczęścia, ale wzbij się do lotu i bądź
jak orzeł, który nie męczy się swoim lotem, lekko szybując nad nieszczęściami.
Rewelacyjny Jezus drażnił
przeciwników, ponieważ Ojcu umożliwiał objawianie chwały własnym działaniem! Nie
stwarzał oporu, wiarą w niepowodzenie, chorobę i śmierć, co czynili wrogowie,
związani starymi wyobrażeniami o Bogu, który jest bezradny wobec śmierci.
W dobie tzw. pandemii wirusa COVID-19
jest wciąż tak samo. Wierzący w swoją niemoc i oddający wirusowi władzę nad
sobą, stawiają opór działaniu Ojca, który
pragnie działać przez nich, więc doświadczają skutków swojej wiary. Człowiek zawsze
doświadcza skutków swojej wiary, więc kto wierzy w swoje nieszczęście, jest
nieszczęśliwy; kto wierzy w chorobę, choruje; kto wierzy w moc wirusa, tego
wirus dopada i niszczy. Kto zaś wierzy w moc Ojca, która objawia się w jego działaniu,
jest jej świadkiem i doświadcza jej skutków. To jest wiara rewelacyjnych ludzi.
Problem polega na tym, że wielu fałszywych
proroków, wcale nie rewelacyjnych ludzi, uwierzyło w siebie i dlatego wystawiają
wiarę i Boga na pośmiewisko. Wierzą, że mają moc, której nie pokona wirus, więc
sprowadzają wiarę do poziomu praktyk „hokus pokus”. Przecież nawet Jezus nie wierzył
w swoją moc. Wyraźnie komunikuje, że Ojciec działa w Jego działaniu. Jezus zatem
wierzy w moc Ojca w sobie i nie stwarza oporu, czym gorszy i denerwuje swoich
przeciwników. Jest absolutnie pewny działania Ojca. Nie ma w Nim wątpliwości, że
choroba mogłaby okazać się silniejsza od mocy Ojca. Oddaje się do dyspozycji i
mając dostęp do mocy Ojca, może z niej korzystać, oznajmiając: „Wstań, weź łoże swoje i chodź”. Poderwij
się do życiowego lotu. Nie męcz się pracą. Uśmiechaj się i nie narzekaj. Nie czekaj
na nieszczęście.
3. Rewelacyjna opowieść
Rewelacyjni ludzie, rewelacyjnie
szybujący ponad cierpieniami ziemi, posługują się rewelacyjnymi przekonaniami, które,
jak Jezus, potrafią rewelacyjnie opowiadać. Rewelacyjni ludzie żyją według
nowej opowieści, której wątkiem jest pusty grób Jezusa, czyli narracja o tym,
że śmierć jest już bezużyteczna i bezsilna.
Rewelacyjni ludzie posługują się nową
opowieścią o mocy działającego Ojca w ich działaniu, dlatego się nie boją. Wierzą
w moc, która stwarza wszechświat i jest niewyczerpana. Wierzą w mądrość, która
wszystko potrafi sobie wyobrazić i uczynić widzialnym. Wierzą w pusty grób,
czyli w to, że wyobraźnia może zostać napełniona nowymi obrazami i przekonaniami,
które potem się dzieją. Wierzą w lekki lot, a nie leżenie na marach. Wierzą w
zdrowie, a nie w chorobę. Wierzą, że
jako Dzieci Boże są objawieniem Boga na ziemi (revelatio Dei).
Wierzą w Bożą rewelację, więc są rewelacyjnymi
ludźmi.
Nie opowiadaj dłużej o swoim nieszczęściu innym, ponieważ wierzysz w stare wzorce i przekonania. Zatem nie licz na to, że Twoje życie się zmieni. Nigdy nie nauczysz się latać i nie męczyć, ponieważ zawsze będziesz doświadczać skutków swojej wiary w to, że z mar-twych nie powstaniesz. Nie manipuluj ludźmi swoją wiarą w to, że moc wirusa jest większa od mocy Ojca, bo to przecież jest nieprawda. Latających nie sprowadzaj na ziemię, do swojego poziomu.
Z wysokości lotu orła, czyli posługując
się nową, rewelacyjną opowieścią o działaniu Ojca w Twoim działaniu, sam doświadczysz,
że można być silniejszym od wirusa, nie męczyć się niczym, stale być ożywiony,
radosnym twórczym, cudownym. Po prostu być Bożą rewelacją na ziemi.
Jest takie urządzenie,
przypominające strome zbocze, na które nie wchodzi się w ogóle albo należy liczyć
się z tym, że po wejściu trzeba będzie zejść (stoczyć się) do samego końca.
Jest nim tytułowa równia pochyła. Kto przyznaje sobie prawo do postawienia na
niej pierwszego kroku, niechybnie znajdzie się na samym dole.
Właśnie jesteśmy przed
postawieniem pierwszego kroku, po którym zaczniemy się staczać!
Koniec decyzjom,
uruchamiającym nieodwracalne procesy kulturowe, zwiastującym zbliżające się
nieszczęście, cierpienie i łzy. Z ich traumy nie wyzwolimy się potem przez
dziesięciolecia.
Mnie nie obchodzi, czy p.
Ł. Szumowski z p. M. Morawieckim wypowiadają się i podejmują decyzje ze złą
intencją, czy nie. Nie mam serca, żeby ich podejrzewać o złe intencje, poza
tym, że jako typowi partyjniacy nie
potrafią wyzwolić się z partyjnego zobowiązania do posłuszeństwa. Jestem adwokatem
ludzi.
Mnie interesuje, czy
Panowie zdają sobie sprawę z konsekwencji swoich wypowiedzi, decyzji i
zapowiedzi działań, o ile zostaną zrealizowane? Jeśli zaś o tym nie myślą, będę
zawiedziony, że zależymy od ludzi nieświadomych dalekosiężnych skutków swoich
działań.
Poza tym mogłem przez
miesiąc cierpliwie słuchać i znosić wypowiedzi ogółu o epidemii, rozumiejąc, że
na skutek propagandy zostaliśmy zdezorientowani
i dlatego część z nas, ulegając niewoli strachu, wypowiada się o sytuacji
jedynie z perspektywy własnego bezpieczeństwa. To jest zrozumiałe i do pewnego
stopnia uzasadnione.
Jednak już dość, bo jeśli
nie zatrzymamy degrengolady ducha, dojdzie do cierpienia ciała i całego
społeczeństwa.
O czym myślę i co
sugeruję?
Minister Zdrowia, p. Ł. Szumowski,
przed kilkoma dniami oświadczył, że maskami będziemy zasłaniać twarze do czasu
wyprodukowania skutecznej szczepionki przeciwko COVID–19. Nie wypowiedział
konsekwencji, której łatwo można się domyśleć. Szczepionki zastąpią maseczki.
Niektórzy z nas informację przyjęli z cichą aprobatą, inni z entuzjazmem,
jeszcze inni kpią z maseczek. Jakby nie było żarty i drwiny są jakąś metodą na
poradzenie sobie ze stresem.
Stop! Zacznijmy myśleć,
skoro usta mamy pełne mądrych sentencji, typu: Historia jest nauczycielką
mądrości. Dziś miejsce zaufania zajął strach i podejrzenie. To jest pierwsze
zjawisko, którego skutki będą tragiczne. Już teraz, w trakcie kwarantanny,
każdy każdego podejrzewa, że jest nosicielem wirusa, a proces pogłębi się, gdy
w maseczkach masowo wyjdziemy na ulice. Pełno będzie na nich oczu, pełnych
strachu przed śmiercią. Tymczasem ów lęk jest wyłącznie efektem propagandy, w
wyniku której mniej odporni psychicznie między nami, utożsamili spotkanie się z
wirusem i zainfekowanie z wyrokiem śmierci, co jest ewidentną nieprawdą.
Większość z nas gotowa
jest machnąć na to ręką. Bardzo źle, ponieważ o ile dziś, odgrodzeni od siebie
murami domów i mieszkań, w zdecydowanej większości jeszcze nie wiemy, kto jest
po której stronie muru, to znaczy, kto jest naszym potencjalnym wrogiem, bo
nosicielem wirusa śmierci, a kto nie, o tyle za kilka miesięcy sytuacja się
diametralnie zmieni. Na razie potencjalnie w takim samym stopniu na wolności
jestem ja, a mój sąsiad mieszka za murem, w obozie dla niebezpiecznych
nosicieli, w jakim najprawdopodobniej jest odwrotnie. Kto wie?
Ale przecież p. Ł. Szumowski
ogłosił, że maseczki będą obowiązywały do momentu masowych szczepień. Czy zdaje
sobie sprawę z konsekwencji wypowiadanych słów i planowych działań? Przecież
wtedy będzie widać, kto jest niebezpieczny, bo nosi maseczkę, która stanie się
piętnem ludzi, nie godzących się na zaszczepienie.
O ile byłoby można znieść
to, że będą musieli decydować o rezygnacji ze statusu społecznego i
ekonomicznego, ponieważ mogą tracić pracę i możliwość uczestniczenia w życiu
społecznym, co w moim przekonaniu nigdy nie powinno mieć miejsca, o tyle na to,
że staną się napiętnowaną kastą potencjalnie niebezpiecznych ludzi, zgodzić się
nie będzie można! Przecież wówczas zgotowalibyśmy sobie i naszym bliźnim świat
sprzed 80–ciu lat!
Będzie jakaś różnica
pomiędzy noszącymi opaski z gwiazdą Dawida a poruszającymi się po ulicach w maseczkach?
Nie będzie żadnej, a na koniec pozostanie nam do pokonania ostatni odcinek na
równi pochyłej, czyli zamknięcie w obozach wszystkich z maseczkami. Ci sami
ludzie, którzy poddani kwarantannie dzisiaj z ulgą cierpią zamknięcie w domach,
ufając, że to dzieje się dla dobra ogółu, za jakiś czas z tym samym uczuciem
ulgi będą przyjmować do wiadomości, że chodzący w maseczkach mieszkają już za
bezpiecznym murem.
Chcecie wiedzieć, co
jeszcze myślę? Że dokładnie Ci sami ludzie wciąż będą mieli dużo do powiedzenia
na temat złych Niemców, którzy wpierw dali się zmanipulować faszystom, a potem
napadli na Europę. Kto wchodzi na równię pochyłą, nie ma żadnej szansy, żeby
wrócić. Potem w coraz szybszym tempie jest już
tylko coraz straszniej, aż do ostatecznego upadku.
Dość! Proszę, nie
pozwalajmy na taką narrację pp. Szumowskiemu i Morawieckiemu, zresztą
komukolwiek. Gdziekolwiek jesteśmy, uświadamiajmy konsekwencje. Przeciecz
psycholodzy zrobili badania i empirycznie doszli do wniosków, które wyżej
opisałem. Im dłużej będziemy trzymali wodę w ustach, tym pewniejszy jest ów
pierwszy krok na równi pochyłej.
Może jeszcze nie jest za
późno? Zwłaszcza moi Koledzy: księża, biskupi, teolodzy, duszpasterze, nie
milczcie. Nie cieszmy się, że teraz jesteśmy bezpieczni, bo jutro, pojutrze,
nasze bezpieczeństwo będzie równoznaczne z cierpieniem innych. To są procesy
stare jak świat.
Czy nie jesteśmy od tego,
aby im zapobiegać? Czy nie po to jesteśmy dla ludzi w imieniu dobrego Taty? Czy
nie jest to częścią naszego powołania?
Zresztą wszystkich,
którzy czują w sobie źródło wiecznej Miłości, proszę, nie milczmy. Mówmy,
uświadamiajmy, pokazujmy, przestrzegajmy, bo zło potrafi pięknie przebierać się
w dobro.
Drżysz na wietrze?
Drżysz, gdy wieje energia zmian?
Wieje, bo ktoś krzyczy.
Wieje, bo dali Ci wypowiedzenie. Wieje, bo mąż/żona trzasnęła drzwiami i
wyleciała na zewnętrz. Czy wróci? Wieje, bo dzieci są krnąbrne.
Wieje, bo spokojny dotąd
świat nawiedził wiatr historii.
Wieje, a Ty drżysz z
lęku, że Cię zerwie? Dotąd przytwierdzona/ny do drzewa czujesz się na swoim
miejscu. Jesteś pewna/ien swego miejsca….
Drżysz, bo wiatr napiera…
. Gdy Cię zerwie, dokąd zawieje?
Drżysz, bo się boisz energii
zmian. Dlaczego się boisz?
Całe życie chcesz przeżyć
w jednym miejscu, w jednej formie bycia?
Poddaj się. Niech Cię
zerwie i zawieje dokąd chce….
Wtedy pierwszy raz w
życiu poczujesz ulgę, że od Ciebie nic nie zależy, poza jednym, żeby dać się
nieść.
Znasz uczucie ulgi, całkowitego luzu, odprężenia, gdy mięśnie są całkiem wiotkie, a duszę przeszywa totalna radość istnienia? Coś podobnego do totalnego „nic” podczas finału fizycznego miłowania? Potrafisz się odprężyć, puścić całkowicie, dać ponieść? Odlecieć ku piątej galaktyce? Zapomnieć?
Jeśli w fizycznym
miłowaniu nie potrafisz się zapomnieć, nie potrafisz też być przytomna/y w codziennych
obowiązkach.
Jeśli nie potrafisz
zasypiać, nie potrafisz też się budzić.
Jeśli nie potrafisz
zrobić wdechu, nie potrafisz też zrobić wydechu.
Jeśli nie potrafisz
oddychać, nie potrafisz też uspokoić myśli.
Jeśli nie potrafisz
uspokoić myśli, nie potrafisz też przestać się bać.
I tak bez końca drżysz na
wierze… .
Drżysz, bo wszystko
chcesz mieć pod kontrolą, a kto wszystko kontroluje, w końcu traci wszystko!
Znasz przypowieść Jezusa o talentach? Jeśli nie, to przyczaj (Mt 25,14-29). W
niej opowiedział to samo: „A ten, który
wziął jeden, odszedł, wykopał dół w ziemi i ukrył pieniądze pana swego. (…)
Bojąc się tedy, odszedłem i ukryłem talent twój w ziemi; to masz, co twoje. (…)
weźcie przeto od niego ten talent i dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu
bowiem, kto ma, będzie dane i obfitować będzie, a temu, kto nie ma, zostanie
zabrane i to, co ma” (Mt 25,17-29).
Listeczku drżysz, bo się
boisz, że wiatr Cię zerwie, i dlatego wołasz do Boga, żeby ochronił, a
tymczasem tym, który Cię zrywa, jest
właśnie On.
Prosisz Go, aby uchronił
Cię przed tym, co dla Ciebie robi!
Zrywa Cię, abyś
przestał/a wszystko kontrolować i zaufał/a Jego miłości. Zaprasza Cię do
prawdziwego miłowania; do zapomnienia; do lekkości bycia; do dreszczu cudownej
rozkoszy, bo gdy lecisz z wiatrem wszystko zaczyna być możliwe.
Tymczasem Ty siedzisz przy stole, a może przy biurku, przed stertą papierów, patrzysz w okno i obmyślasz, jak kontrolować….
Poważny Smutasie, który
nie wiesz, czym jest radość, zapomnij o orgazmicznym doświadczeniu lekkości
bycia!
Drżysz, bo się boisz wiatru
historii, który kojarzysz z ciemnością. Drżysz, bo epidemia i kwarantanna, na
skutek skutecznej propagandy strachu, zrodziła w Tobie lęk przed ciemnością
przyszłych dni i obmyślasz sposób, jak przetrwać. Wirusa chcesz mieć pod
kontrolą. Skutki epidemii chcesz mieć pod kontrolą. Siebie chcesz mieć pod
kontrolą. Pracę i finanse chcesz mieć pod kontrolą. Dosłownie wszystko.
Zapomniałeś o jednym, Listeczku, drżący na wietrze tak zwanej pandemii. Zapomniałeś, że światło, którym rozproszysz mroki przyszłości, jest w Tobie! Nie jest nim praca i finanse, ani maseczka z żelem do dezynfekcji. Nie jest nim Twoja zdolność kontrolowania sytuacji, bo przecież chyba już zauważyłeś/aś, że im mocniej kontrolujesz, tym ciemność wydaje się ciemniejsza?
Drżysz, bo niczego więcej
poza kontrolowaniem nie potrafisz. Tylko tego nauczyłaś/eś się w swoim życiu. Tylko
tego nauczyli Cię rodzice, nauczyciele oraz wszyscy z Twej przeszłości. Taki
masz program życia, zapisany nie tylko w głowie, ale w każdej komórce Twego
ciała, zesztywniałego ze stresu i obolałego lękami.
Tymczasem teraz dzieje
się cudowna katastrofa! Wypełnia się apokalipsa Miłości, Życia i Światła. Wieje
wiatr, który ma Cię zerwać, abyś nauczył
się żyć miłością w świetle, które jest w
Tobie.
Usłysz i zobacz wreszcie!
Doświadcz, że ciemności nie ma. Ona nie istnieje. Nie musisz się zabezpieczać,
ani walczyć, z czymś, czego nie ma. Walcząc z czymś, czego nie ma, walczysz z
tym, co jest tylko w Twojej wyobraźni, czyli z samym sobą. Energią strachu sam tworzysz
i karmisz potwora, który Cię pochłonie.
A wystarczy tylko jedno i
proszę Cię, drżący Listeczku, abyś to zrobił. Wystarczy zapalić światło, żeby
znikła ciemność. Nie walcz z czymś, czego nie ma, a rozbłyśnij światłem, którym
jesteś.
Wiesz, dlaczego boisz się przyszłych ciemności? Ponieważ teraz Cię nie ma. Nie ma Cię, bo nie żyjesz sobą, swoją prawdziwą istotą. Żyjesz światem i w świecie zachcianek EGO, których nie chcesz stracić, więc się napinasz, kontrolujesz i boisz. Jesteś zaprzeczeniem siebie, pozbawionym światła. Na Zachodzie nazywamy to grzechem.
Brakuje Ci wewnętrznej
jasności tego, kim jesteś naprawdę. Nie jesteś sobą, więc nie żyjesz tym, co
jest prawdziwe. Boisz się i chorujesz. Jesteś zesztywniały z lęku i napięty
ciągłym kontrolowaniem wszystkiego. Tracisz życie. Umierasz, chorując w tak
zwanym między czasie.
Drżący Listeczku, teraz
zapal światło, a ciemność przyszłości w jednej chwili zniknie.
Drżący Listeczku, teraz
rozświetl się prawdziwym JESTEM i zacznij świecić. W jednej chwili zobaczysz
wszystko w świetle, które uwolni Cię od lęku.
Drżący Listeczku, nie patrz w okno i nie myśl nad tym, jak wszystko mieć po kontrolą. Popatrz w siebie i przypomnij sobie, kim jesteś. Przypomnij sobie, że jesteś Bożym obrazem.
W sobie masz światło, a
więc wszystko. Daj się zerwać, a przestaniesz drżeć. Drżysz z lęku pod naporem wiatru historii. Drżysz,
bo nie jesteś sobą. Drżysz, bo nie pamiętasz prawdy o sobie.
Gdy dasz się zerwać, drżenie
ustanie. Powróci pamięć, a życie stanie się szybowaniem na ciepłych podmuchach Bożej
miłości.
„A
gdy wzeszła zorza, przynaglali aniołowie Lota, mówiąc: Wstań, weź żonę swoją i
dwie córki, które się tu znajdują, byś nie zginął wskutek winy tego miasta.
Lecz gdy się ociągał, wzięli go owi mężowie za rękę i żonę jego za rękę, i obie
córki jego za rękę, bo Pan chciał go oszczędzić, i wyprowadzili go, i
pozostawili poza miastem” (1 Mż 19,16n).
O
świcie, gdy ustępuje ciemność, dłoń chwyta za dłoń i wyprowadza poza miasto.
Przyznajmy – dziwne miejsce ocalenia. Kojarzy się nam raczej, że powinno być na
odwrót, zwłaszcza w czasach biblijnych patriarchów, gdy na pustyni, pomiędzy
miastami i oazami, często rządziły bandy rabusiów.
Dłoń
wyprowadza poza miasto, poza mury, czyli gdzie? Tam, gdzie człowiek traci poczucie
bezpieczeństwa: „Dlatego i Jezus, aby uświęcić lud własną krwią,
cierpiał poza bramą. Wyjdźmy więc do niego poza obóz, znosząc pohańbienie jego.
Albowiem nie mamy tu miasta trwałego, ale tego przyszłego szukamy” (Hbr
13,12-14).
Chcesz
człowiekowi pomóc? Chwyć mocno jego dłoń i wyprowadź poza miasto, poza miejsce,
w którym czuje się bezpiecznie. Wyprowadź go poza zadomowienie, aby przestał budować
na tym, co do tej pory było mu bliskie, co było jakąś istotna wartością. Może
była to szczególna wartość etyczna, wyniesiona z domu; może wspominanie
dzieciństwa i opieki rodziców; może religijne doświadczenia; a może majątek
albo jakaś umiejętność? Wyprowadź go poza mury bezpieczeństwa, które sam sobie
stworzył, i koniecznie zabroń oglądać się wstecz, aby nie stał się słupem soli,
pamiątką przeszłości i tęsknoty za domem.
Jezus
umiera poza murami, w doświadczeniu totalnego opuszczenia. Na Golgocie ginie
człowiek, który ze swojej dłoni nie wypuścił niczyjej dłoni. Kto chce wyobrazić
sobie człowieka wielkiej mocy, musi być przygotowany na przyjęcie obrazu
Golgoty. Tylko trzymając dłoń w dłoni można w pokoju wyjść poza mury
zadomowienia i zaufać, że nawet śmierć ma sens.
Mocno
uściśnijmy dłoń tego, którego wyprowadzamy, aby miał odwagę nie odwrócić się i
wrócić, bo wtedy – jak żona Lota – stanie się pomnikiem, a więc czym? Pamiątką
samego siebie. Jesteśmy aniołami, ratującymi z zadomowienia wewnątrz racjonalnych
dowodów na przetrwanie, aby przestraszonym pokazać przyszłość. Uświadomić im,
że przeszłość jest iluzją, a rzeczywiste jest wyłącznie to, co dziś się zaczyna.
„Nie
będziecie się zwracać do wywoływaczy duchów ani do wróżbitów. Nie wypytujcie
ich, bo staniecie się przez nich nieczystymi” (3 Mż 19,31); „Kto zaś zwróci się do wywoływaczy duchów i do
wróżbitów, by naśladować ich w cudzołóstwie, to zwrócę swoje oblicze przeciwko
takiemu i wytracę go spośród jego ludu” (3 Mż 20,7).
Skąd takie mocne słowa? Dlaczego z
punktu widzenia biblijnej duchowości nie należy pytać o przyszłość?
Temat wydał mi się aktualny wczoraj,
podczas wieczornej modlitwy przed snem, ponieważ dostrzegam, że zarówno
telewizja, jak też komunikatory internetowe, pełne są przepowiedni, począwszy
od tzw. przepowiedni Malachiasza i objawień Fatimskich, poprzez wizje, obecnie
działających jasnowidzów, aż po próby samodzielnych interpretacji tekstów
apokaliptycznych, zapisanych w Biblii.
Sam fakt opacznego pojmowania słowa apokalipsa natychmiast ujawnia problem u
samego źródła. Apokalipsa mianowicie
to odsłanianie czegoś, co jest zakryte. Tymczasem większość, słysząc to słowo, automatycznie
myśli o najgorszym rozwiązaniu problemu albo tragicznym zakończeniu dziejów. To
jest absolutna pomyłka, która potwierdza, że wróżbitów pytać nie wolno, wcale
nie dlatego, że swoją robotę wykonują źle, bo większość dobrze, ale dlatego, że
nasz umysł, który tworzy czarne scenariusze, natychmiast zamyka nas w klatce
cierpienia, nieszczęścia, niebezpieczeństw i tragedii.
Największa apokalipsa w dziejach
miała miejsce na Golgocie! W chwili śmierci Jezusa zasłona świątyni rozdarła
się i odtąd nie zasłania tajemnicy Świętego Życia, Miłości i Świadomości. To
znaczy, że każdy człowiek, jeśli oczywiście chce, może bezpośrednio
przystępować do Świętego i razem z Nim tworzyć wielobarwną tkaninę życia.
Mając dostęp do mocy Boga, człowiek
może wszystko!
Słyszycie i widzicie? Wszystko!
W dodatku śmierć Jezusa jest
wypełnieniem wiecznego przymierza pomiędzy człowiekiem a Bogiem, które nazywamy
zbawieniem. Bóg nie zamierza niszczyć i eksterminować, ponieważ sprawiedliwy
sąd oznacza ratunek i wybawienie. Nikomu, kto z wiarą słucha tej dobrej
wiadomości, nie może stać się nic złego, ponieważ jest chroniony Bożym
błogosławieństwem życia.
Śmierć Jezusa odsłoniła, że
zakończenie ludzkich dziejów jest dobre i piękne. Po co się bać? Po co żyć w stresie?
Po co tworzyć szykany przed cierpieniem, skoro ono zostało usunięte i
zniszczone?
Nie ma sensu odsłaniać tego, co dawno
zostało odsłonięte. Mówiąc inaczej apokaliptyczna wizja dziejów oznacza dobre i
piękne zakończenie, a nie cierpienie i nieszczęście, w co niestety nie chce
wierzyć nasz umysł.
Jednak wiara jest sprawą serca, a nie
umysłu! Apokaliptyczna wizja przyszłości, odsłonięta przez Jezusa, jest nie do
zobaczenia, usłyszenia, posmakowania, powąchania i dotknięcia przez rozum, ale
do przyjęcia przez serce.
Rozum nie wierzy, serce wierzy! Rozum
analizuje, serce syntezuje! Rozum pyta o konkretne zachowania, serce ufnie
powierza drogę życia Źródłu, które jest czyste! Rozum stwarza opór, wciąż
walczy, ponieważ obmyśla własne strategie, serce tymczasem spokojnie płynie
nurtem życia ku Ujściu, które jest Źródłem!
Czy znacie lekarstwo na COVID-19?
Jeśli jeszcze nie, wróćmy do biblijnej
przestrogi, aby wróżek i jasnowidzów nie pytać o przyszłość. Żeby zrozumieć jej
sens, powinniśmy zastanowić się nad tym, jaką metodą pracują? Otóż pracują z
energią, którą jesteśmy i którą emanujemy na zewnątrz. Wszystko, co jest w nas,
na zewnątrz jest energetycznym zapisem, tworzącym obraz naszych myśli,
przekonań, przeżyć, doświadczeń, emocji i uczuć. To odciska się wokół nas w polu
energetycznym ziemi, niczym zapis na taśmie magnetofonowej, płycie gramofonowej
albo jakimkolwiek innym nośniku pamięci. Wróżbici są w pewnym sensie odtwarzaczami.
Potrafią odczytać ten zapis i przełożyć go na interpretację nas i naszego życia
w chwili, w której się z nimi kontaktujemy. Znając prawa, rządzące światem,
ludzkimi dziejami i życiem ludzi, potrafią zatem przewidzieć, w jaki sposób
nasz życiowy program mentalny się zakończy, bez względu na to, jakiego wymiaru
życia dotyczy.
To jest ich praca, z której
dowiadujesz się, że w konsekwencji swojego programu mentalnego spotka Cię to
albo tamto.
Jednak na miły Bóg, przecież, jeśli tylko
chcesz, sam możesz tego wszystkiego się dowiedzieć! W jaki sposób? Wchodząc w
siebie, czyli żyjąc świadomie. Pytając się, dlaczego tak, a nie inaczej żyjesz;
dlaczego dokonujesz takich, a nie innych wyborów? Problem zaczyna się w
momencie, gdy to wszystko ogłosi Ci człowiek, o którym myślisz, że widzi Twoją
albo całej ludzkości przyszłość, bo zaczynasz w to wierzyć.
Co prawda z Twojego programu
mentalnego potrafi wyciągnąć odpowiednie wnioski i dlatego przewiduje
rozwiązanie, jednak jego ocena staje się Twoim więzieniem! Zaczynasz wierzyć w
to, że musi tak się stać i poddajesz się, czyli w istocie utrwalasz dotychczasowy
mentalny program, zamiast go zmienić.
Ulegasz determinantowi, a powinieneś
sam decydować o życiowej drodze. Sprowadziłeś się do pozycji niewolnika,
zamiast w bezpośredniej relacji ze Stwórcą, być twórcą swojej drogi życia.
Rozumiesz już? Odsłonięcie
przyszłości przez jasnowidza niestety nie jest niczym więcej, tylko zamknięciem
Cię w klatce dotychczasowego życia. Aby do tego nie dopuścić i być wolnym
twórcą przyszłości musisz wierzyć, że wszystko może się stać. Wystarczy wiara
wielkości ziarnka gorczycy, a skoro Jezus odsłonił dobre rozwiązanie
przyszłości ludzkich dziejów, więc uwierz, że także Twojego życia! Zmień
program mentalny, a wszystko będzie możliwe! Jednak tego, co się wydarzy po
zmianie programu, jasnowidz już Ci nie powie!
Jaki ma to związek z tytułowym
lekarstwem na COVID-19?
Taki, że miejsce wróżek i jasnowidzów
zajęli lekarze i politycy, wmawiający Ci, że bez względu na to, jaką genezę ma
wirus, masz niewielkie szanse na przeżycie, jeśli nie poddasz się rygorom i
zaleceniom. Jeśli nie unikniesz spotkania z wirusem, będzie po Tobie. Twoje
ludzka godność nic nie znaczy. Jesteś nikim. Glizdą jesteś bez mocy Boga w
sobie. A to, że jesteś Dzieckiem Boga, co prawda ładnie brzmi, ale w tym nie ma
żadnej twórczej, przeobrażającej i uwalniającej z nieszczęścia Bożej mocy.
Zginiesz w cierpieniu, pozarażasz innych, sprowadzisz nieszczęście na
wszystkich wokół siebie.
Wyznawcy religii rozsądku naprawdę nie widzicie, że daliście się zdeterminować i każdy Wasz argument zwraca się przeciwko Wam? Zamknięci w klatce mentalnego programu ludzkości z czasów przed Jezusem, nie chcecie zobaczyć pustego grobu i doświadczyć, że wiara odwala kamień grobu, umożliwiając dobre, piękne i szczęśliwe rozwiązanie.
Jeśli chcecie tak żyć, Wasza sprawa.
Dlaczego serca innych odwracacie od apokalipsy z Golgoty i wmawiacie im, że
jeśli nie zaufają zmysłom, zginą w cierpieniach? Tego nie wolno nikomu, kto
powołuje się na imię Jezusa. Chodzicie po radę i pewność swojej przyszłości do
współczesnych wróżbitów i jasnowidzów, którzy nie pracują z przyszłością,
wzmacniając wiarę, ale z przeszłością, czytając stary program mentalny. „Kto zaś zwróci się do wywoływaczy duchów i do
wróżbitów, by naśladować ich w cudzołóstwie, to zwrócę swoje oblicze przeciwko
takiemu i wytracę go spośród jego ludu” (3 Mż 20,7).
Skutecznym lekarstwem na COVID -19 jest pewność, że najlepsze rozwiązanie wypełnia się w doświadczeniu każdego, kto wierzy w dobroć Źródła, które jest świętym Życiem i Miłością. Apokalipsa Golgoty odsłania przed nimi piękną i dobrą przyszłość.
Proszę, przestańcie też wierzyć w
czarnowidztwo proroctw Malachiasza oraz pozostałych, podobnych temu,
zapowiedzi, ponieważ zamykają Was w mentalnym programie sprzed pustego grobu
Jezusa. Ten energetyczny zapis nieświadomych tłumów, które boją się, zamiast
wierzyć, odciśnięty na energetycznej mapie ludzkiej historii, ujawni się w
postaci wydarzeń, których nikt nie chce!
Im więcej będzie wolnych ludzi, żyjących i działających w Bożej mocy z nowym programem mentalnym, tym pewniej przemiana, której doświadczamy zakończy się transformacją tego, co materialne, w to, co niematerialne; tego, co śmiertelne w to, co nieśmiertelne; tego, co skażone, w to, co nieskażone.
Nie słuchajcie wróżbitów i
jasnowidzów. Nie zamieniajcie duchów i zjaw przeszłości na bakterie i wirusy
współczesności, bo na jedno wychodzi.
– Dyrektor jednostki badawczej ds. zakaźnych chorób
tropikalnych
– Profesor Wydziału Chorób Zakaźnych na uniwersytecie Aix-Marsylia
– Uznany za jednego z dziesięciu wiodących francuskich naukowców przez
czasopismo Nature
– Ma na swoim koncie ponad 2000 publikacji naukowych
– Odkrył ponad 90 nowych bakterii
– Jako pierwszy odkrył wirusy o dużych rozmiarach
„…ze wszystkich infekcji dróg oddechowych jest to prawdopodobnie
najłatwiejsza w leczeniu. Więc naprawdę nie ma powodu, aby się ekscytować.
– Prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Medycznego
– Prezydent Światowej Federacji Lekarzy
– Twierdzi, że środki blokujące zastosowane we Włoszech, są „nieuzasadnione” i
„przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego” i należy je cofnąć.
„Nie jestem fanem blokady [całego kraju]. Każdy, kto narzuca
coś takiego, musi również powiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach ją
odwołać. Ponieważ musimy założyć, że wirus będzie z nami przez długi czas,
zastanawiam się, kiedy powrócimy do normy? Nie możesz utrzymywać szkół i
przedszkoli zamkniętych do końca roku. Ponieważ trzeba liczyć, że minie tyle czasu,
zanim będziemy mieli szczepionkę. We Włoszech wprowadzono blokadę i mają
odwrotny skutek. Szybko osiągnęli swoje limity pojemności [w służbie zdrowia],
ale nie spowolnili rozprzestrzeniania się wirusa w ramach blokady. Blokada jest
miarą politycznej rozpaczy, ponieważ środki przymusu oznaczają, że możesz
posunąć się dalej niż podpowiada rozsądek? – Interview mit Weltärztepräsident Montgomery : „Pandemie ist Chaos“
Prof. dr Pietro Vernazza
Główny lekarz chorób zakaźnych w szpitalu kantonalnym St.
Gallen stwierdził, że około 85% (82–90%) wszystkich infekcji miało miejsce bez
zauważenia infekcji.
„Nowe ustalenia pokazują, że wiele środków może nawet
przynieść efekt przeciwny do zamierzonego… Mamy wiarygodne dane z Włoch i pracę
epidemiologów, która została opublikowana w renomowanym czasopiśmie naukowym
Science, w której badano rozprzestrzenianie się wirusa w Chinach. Dane
wykazują, że około 85 procent wszystkich infekcji przebiegło bezobjawowo. 90
procent zmarłych pacjentów miało ponad 70 lat, a 50 procent było w wieku 80
lat…. We Włoszech jedna na dziesięć zdiagnozowanych osób umiera, zgodnie z
ustaleniami publikacji Science, statystycznie jedna na 1000 zarażonych osób.
Każdy pojedynczy przypadek jest tragiczny, ale często – podobnie jak w
przypadku grypy – dotyka ludzi, którzy są u końca swoich dni…. Jeśli zamkniemy
szkoły, zapobiegniemy szybkiemu uodpornieniu się dzieci… Powinniśmy lepiej
zacząć używać faktów naukowych podczas podejmowania decyzji politycznych.” – Ostschweizer
Infektiologe Pietro Vernazza: «Die Zahlen zu den jungen Corona-Virus-Erkrankten
sind irreführend»
Specjalista w dziedzinie mikrobiologii. Był profesorem na
Uniwersytecie Johannesa Gutenberga w Moguncji oraz szefem Instytutu
Mikrobiologii i Higieny Medycznej, a także jednym z najczęściej cytowanych
naukowców w historii Niemiec.
„Obawiamy
się, że 1 milion infekcji nowym wirusem doprowadzi do 30 zgonów dziennie w
ciągu następnych 100 dni. Ale nie zdajemy sobie sprawy, że 20, 30, 40 lub 100
pacjentów pozytywnych na normalne koronawirusy już umiera każdego dnia.
[Rządowe środki przeciwdziałające COVID19] są groteskowe,
absurdalne i bardzo niebezpieczne […] Oczekiwana długość życia milionów ludzi
ulega skróceniu. Przerażający wpływ na światową gospodarkę zagraża istnieniu
niezliczonej ilości ludzi. Konsekwencje dla opieki medycznej są ogromne. Już
teraz usługi dla potrzebujących pacjentów są ograniczone, operacje anulowane,
gabinety puste, zmniejsza się ilość personelu szpitalnego. Wszystko to wywrze
głęboki wpływ na całe nasze społeczeństwo.
Wszystkie te środki prowadzą do samozagłady i zbiorowego
samobójstwa opartego wyłącznie na strachu.”
Corona virus COVID-19- hype and hysteria? Demystification of the
nightmare!
Dr Wolfgang Wodarg
Niemiecki lekarz specjalizujący się w pulmonologii, polityk
i były przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. W 2009 roku
wezwał do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie domniemanego konfliktu
interesów związanego z reakcją UE na pandemię świńskiej grypy.
„Politycy są kokietowani przez naukowców… naukowców, którzy
chcą być ważni, aby zdobyć pieniądze dla swoich instytucji. Naukowców, którzy
po prostu „pływają” w głównym nurcie i chcą zgarnąć coś dla siebie […] A to,
czego obecnie brakuje, to racjonalny sposób patrzenia na to co się dzieje.
Powinniśmy zadawać pytania typu „Jak dowiedziałeś się, że ten wirus jest
niebezpieczny?”, „Jak to wyglądało wcześniej?”, „Czy nie mieliśmy podobnej
sytuacji w zeszłym roku?”, „Czy to w ogóle coś nowego? Tego brakuje.”
Profesor nauk o Zdrowiu i Chirurgii Środowiskowej na
Uniwersytecie Manitoba, były dyrektor ds. Zdrowia Publicznego w prowincji
Manitoba i dyrektor medyczny Międzynarodowego Centrum Chorób Zakaźnych.
„Nigdy nie widziałem podobnej sytuacji, niczego takiego co
by było choć trochę podobne do tego co ma miejsce obecnie. Nie mówię o
pandemii, ponieważ widziałem ich 30, jedną każdego roku. Nazywa się grypą. I
innymi wirusami powodującymi choroby układu oddechowego, o których nie zawsze
wiemy czym są. Ale nigdy nie widziałem takiej reakcji i staram się zrozumieć,
dlaczego…
Martwię się o przekaz jaki jest kierowany do społeczeństwa,
strach przed kontaktem z innymi ludźmi, przed przebywaniem w tej samej
przestrzeni co inni ludzie, przed uściskiem dłoni, przed spotkaniami z innymi
ludźmi. Martwię się o wiele, wiele konsekwencji z tym związanych…
W Hubei, w prowincji Hubei, gdzie do tej pory było najwięcej
przypadków i zgonów, aktualna liczba zgłoszonych przypadków wynosi 1 na 1000
osób, a faktyczny wskaźnik zgonów wynosi 1 na 20 000. Może to pomogłoby
spojrzeć na to co się dzieje z innej perspektywy.” – CBC Radio – Cross Country
Checkup, March 15 2020 – Dr Joel Kettner
Profesor Medycyny, Badań i Polityki Zdrowotnej oraz Nauk
Biomedycznych na Stanford University School of Medicine oraz profesor
statystyki na Stanford University School of Humanities and Sciences. Jest
dyrektorem Centrum Badań Zapobiegawczych Stanforda i współ dyrektorem
Meta-Research Innovation Center w Stanford (METRICS). Jest także redaktorem naczelnym
European Journal of Clinical Investigation. Był przewodniczącym Wydziału
Higieny i Epidemiologii Uniwersytetu Medycznego w Ioannina w Grecji, a także
adiunktem w Tufts University School of Medicine w Boston w stanie
Massachusetts.
Jako lekarz, naukowiec i autor przyczynił się do medycyny opartej na dowodach,
epidemiologii, analizy danych i badań klinicznych. Ponadto był pionierem w
dziedzinie meta-badań. Wykazał, że wiele opublikowanych prac naukowych nie
spełnia kryteriów rzetelnych standardów naukowych dowodów.
„Pacjenci badani pod kątem SARS-CoV-2 to w przeważającej mierze i nieproporcjonalnie ci z poważnymi objawami i złymi wynikami. Ponieważ większość systemów opieki zdrowotnej ma ograniczone możliwości testowania, tendencja selekcyjna [błąd doboru próby] może pogorszyć się jeszcze bardziej w najbliższej przyszłości…. Jedyną sytuacją, w której przetestowano całą zamkniętą populację, był statek wycieczkowy Diamond Princess i pasażerowie poddani na nim kwarantannie. Wskaźnik śmiertelności przypadków wyniósł 1,0%, ale była to w dużej mierze starsza populacja, w której śmiertelność z powodu Covid-19 jest znacznie wyższa… Czy wskaźnik śmiertelności w powodu choroby Covid-19 może być tak niski? Niektórzy twierdzą, że nie, wskazując na wysoki odsetek osób starszych. Jednak nawet niektóre tzw. łagodne koronawirusy odpowiedzialne za przeziębienia, które są znane od dziesięcioleci, mogą mieć śmiertelność aż do 8%, kiedy zarażają osoby starsze w domach opieki… Gdybyśmy nie wiedzieli o nowym wirusie i nie sprawdzili ludzi za pomocą testów PCR [Reakcja łańcuchowa polimerazy], liczba całkowitych zgonów z powodu „choroby podobnej do grypy” nie wydawałaby się w tym roku nietypowa. Co najwyżej moglibyśmy od niechcenia zauważyć, że grypa w tym sezonie wydaje się nieco gorsza niż zwykle.” – A fiasco in the making? As the coronavirus pandemic takes hold, we are making decisions without reliable data
„Scharakteryzowaliśmy wybuch choroby układu oddechowego z powodu ludzkiego koronawirusa HCoV-OC43. Obserwowany wskaźnik zachorowań wynoszący 67% i wskaźnik śmiertelności w tym przypadku wynoszący 8% podkreśla potencjał patogenny HCoV w słabych populacjach. Ten fakt daje nam szerszą perspektywę odnośnie tego, że koronawirusy inne niż SARS-CoV mogą być odpowiedzialne za szersze spektrum chorób niż sam katar[21-23].
Te odkrycia podkreślają zjadliwość ludzkiego koronawirusa CoV-OC43 w starszych populacjach i potwierdzają, że przy interpretacji testów serologicznych SARS-CoV należy wziąć pod uwagę reaktywność krzyżową na przeciwciało przeciw białkom nukleokapsydowym z tych wirusów.” – Can J Infect Dis Med Microbiol. 2006 Nov-Dec; 17(6): 330–336; An Outbreak of Human Coronavirus OC43 Infection and Serological Cross-reactivity with SARS Coronavirus https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2095096/
Amerykański lekarz i dyrektor założyciel Yale University
Prevention Research Center
„Jestem głęboko zaniepokojony, że społeczne, ekonomiczne i
zdrowotne konsekwencje tego prawie całkowitego załamania normalnego życia –
zamkniętych szkół i firm, zakazanych zgromadzeń – będą długotrwałe i
katastrofalne, być może poważniejsze niż bezpośrednie żniwo samego wirusa.
Rynek akcji odbije w czasie, ale wiele firm padnie na dobre. Bezrobocie,
zubożenie i rozpacz prawdopodobnie będą plagami zdrowia publicznego pierwszego
stopnia.” – Is Our Fight Against Coronavirus Worse Than the Disease?
A może bać się wysokiej śmiertelności?
Dr Dan Yamin
– Tworzy modele chorób zakaźnych
– Były członek Wydziału, Centrum Modelowania i Analiz Chorób Zakaźnych na Yale
University
„Rzeczywista liczba osób zarażonych wirusem w Korei
Południowej jest co najmniej dwukrotnie większa od zgłaszanej, więc szansa na
śmierć jest co najmniej dwa razy mniejsza i wynosi około 0,45 procent – to
bardzo daleko od tej podawanej przez Światową Organizację Zdrowia [globalnej
śmiertelności] wynoszącej 3.4 procent. I to już jest powód do ostrożnego
optymizmu.” – ‚Trump Is Right About the
Coronavirus. The WHO Is Wrong,’ Says Israeli Expert
Izraelski lekarz, polityk i były dyrektor generalny
Ministerstwa Zdrowia. Pracował również jako prodziekan na Uniwersytecie
Medycznym w Tel Awiwie, w latach 80. Prezentował naukowy program telewizyjny
Tatzpit.
„Włochy są znane z ogromnej zachorowalności w powodu
problemów z oddychaniem, ponad trzykrotnie bardziej niż jakikolwiek inny kraj
europejski. W USA około 40.000 osób umiera w zwykłym sezonie grypowym, a jak
dotąd 40-50 osób zmarło na koronawirusa, większość z nich w domu opieki w
Kirkland w stanie Waszyngton…
W każdym kraju więcej osób umiera na zwykłą grypę w porównaniu z tymi którzy
umierają z powodu koronawirusa….
…Istnieje bardzo dobry przykład, o którym wszyscy
zapominamy: świńska grypa w 2009 roku. Był to wirus, który rozplenił się po
świecie wychodząc z Meksyku i do dziś nie ma przeciwko niemu szczepionki. Ale
co? W tamtym czasie nie było Facebooka, a może był, tylko jeszcze w powijakach.
Natomiast koronawirus jest wirusem z public relations….
Zespół naukowców ze szpitala Uniwersyteckiego w Marsylii i
Institut de Recherche pour le Développement, Assistance Publique-Hôpitaux de
Marseille, przeprowadzający recenzowane badanie na temat śmiertelności
koronawirusa dla rządu Francji w ramach programu „Inwestycje na przyszłość”.
„Problem SARS-CoV-2 jest prawdopodobnie przeceniany,
ponieważ 2,6 miliona ludzi umiera z powodu infekcji dróg oddechowych każdego
roku w porównaniu z mniej niż 4000 zgonów z powodu SARS-CoV-2 w momencie
pisania tej publikacji…
W badaniu tym porównano śmiertelność SARS-CoV-2 w krajach
OECD (1,3%) ze wskaźnikiem śmiertelności z powodu powszechnych koronawirusów
zidentyfikowanych u pacjentów hospitalizowanych w AP-HM (0,8%) od 1 stycznia
2013 roku do 2 marca 2020 roku. Wykonano test chi-kwadrat, a wartość P wynosiła
0,11 (nieznaczna)…
Należy zauważyć, że systematyczne badania innych koronawirusów (ale jeszcze nie dla SARS-CoV-2) wykazały, że odsetek bezobjawowych nosicieli jest równy lub nawet wyższy niż odsetek pacjentów z objawami. Te same dane dla SARS-CoV-2 mogą wkrótce być dostępne, co dodatkowo zmniejszy względne ryzyko związane z tą specyficzną patologią.” – Int J Antimicrob Agents. 2020 Mar 19:105947. SARS-CoV-2: fear versus data
Profesor projektowania i analizy badań klinicznych na
uniwersytecie w Kopenhadze i założyciel Cochrane Medical Collaboration. Napisał
kilka książek o korupcji w medycynie i sile wielkich firm farmaceutycznych.
Opublikował ponad 75 artykułów w BMJ, Lancet, Annals of Internal Medicine i New
England Journal of Medicine.
„8 marca opublikowałem na ten temat artykuł w czasopiśmie
BMJ. Napisałem: „Co jeśli Chińczycy nie przetestowaliby swoich pacjentów pod
kątem koronawirusa lub nie byłoby żadnego testu? Czy kontynuowalibyśmy nasze
życie bez ograniczeń, nie martwiąc się śmiercią tu i ówdzie wśród ludzi w
podeszłym wieku, które widzimy każdej zimy? Chyba tak.”
Naszym głównym problemem jest to, że nikt [politycy] nigdy
nie będzie miał kłopotów z powodu wprowadzenia środków, które są zbyt
drakońskie. Wpadną w kłopoty tylko wtedy, gdy zrobią za mało. Tak więc nasi
politycy i osoby zajmujące się zdrowiem publicznym robią znacznie więcej niż
powinny. Żadnych tego rodzaju drakońskich środków nie zastosowano podczas
pandemii grypy w 2009 roku, i oczywiście nie można ich stosować każdej zimy,
czyli przez cały rok, ponieważ zawsze gdzieś jest zima. Nie możemy trwale
zamknąć całego świata.
Jeśli okaże się, że epidemia wkrótce zaniknie, pojawi się
kolejka ludzi, którzy będą chcieli aby im przypisać za to zasługę. I możemy być
cholernie pewni, że drakońskie środki zostaną zastosowane ponownie następnym
razem.
Tak też jest ze zmartwychwstaniem. Co się sieje jako skażone,
bywa wzbudzone nieskażone; Sieje się w niesławie, bywa wzbudzone w chwale; sieje
się w słabości, bywa wzbudzone w mocy; Sieje się ciało cielesne, bywa wzbudzone
ciało duchowe. Jeżeli jest ciało cielesne, to jest także ciało duchowe. Tak też
napisano: Pierwszy człowiek Adam stał się istotą żywą, ostatni Adam stał się
duchem ożywiającym. Wszakże nie to, co duchowe, jest pierwsze, lecz to, co
cielesne, potem dopiero duchowe. Pierwszy człowiek jest z prochu ziemi,
ziemski; drugi człowiek jest z nieba. Jaki był ziemski człowiek, tacy są i ziemscy
ludzie; jaki jest niebieski człowiek, tacy są i niebiescy. Przeto jak nosiliśmy
obraz ziemskiego człowieka, tak będziemy też nosili obraz niebieskiego
człowieka. A powiadam, bracia, że ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa
Bożego ani to, co skażone, nie odziedziczy tego, co nieskażone. Oto tajemnicę
wam objawiam: Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni w jednej
chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli
wzbudzeni zostaną jako nie skażeni, a my zostaniemy przemienieni. Albowiem to,
co skażone, musi przyoblec się w to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi
przyoblec się w nieśmiertelność. A gdy to, co skażone, przyoblecze się w to, co
nieskażone, i to, co śmiertelne, przyoblecze się w nieśmiertelność, wtedy
wypełni się słowo napisane: Pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie! Gdzież jest,
o śmierci, zwycięstwo twoje? Gdzież jest, o śmierci, żądło twoje?
1
Kor 15,42-55
Galerie handlowe, a w nich sklepy
odzieżowe, są i przez jakiś czas jeszcze będą zamknięte. Takiej sytuacji wielu
z nas nie pamięta, żeby przed Wielkanocą nie pójść do sklepów i nie kupić
jakiejś nowej części wiosennej garderoby. Zwłaszcza po szarej, a odzieżowo po
ciężkiej i ciemnej zimie, niektórzy z nas lubią wiosną założyć coś zwiewnego i
kolorowego. Zresztą jakby po co, skoro i tak nie ma gdzie wyjść? Ani do
kościoła, ani na spacer, ani do restauracji czy do znajomych.
Więc co? Święta spędzacie w ubraniach
sprzed lat? Pewnie jeszcze się nie wynosiły i wciąż wyglądają schludnie i
elegancko. Gorzej, jeśli się Wam nie chce świątecznie ubrać i siedzicie przed
ekranami w ponaciąganych swetrach, dresowych spodniach, bo wygodne, i w jakiś
laczkach na stopach, które bardziej pasują do piwnicy, aniżeli do świątecznego
stołu. Jeśli tak, nie mam zamiaru kwalifikować tego jako niechlujstwa, jednak
nad tym, czy ubiór nie jest częścią kultury osobistej, a zwłaszcza wyrazem
szacunku i miłości wobec osób, z którymi mieszkamy, zastanówcie się sami.
Mnie to zawsze zastanawiało, że wielu
domowników, którzy ponoć wzajemnie się kochają, zaczynają dbać o wygląd dopiero
wówczas, gdy zamierzają wyjść z domów do innych ludzi. No cóż?
W każdym bądź razie podobno nie ubiór
zdobi człowieka?
Co zatem czyni nas pięknymi? Albo
może inaczej, kiedy stajemy się piękni? Naszym ozdobą jest ubiór, którym jest
nowy Człowiek. Wówczas zaczynamy nie tylko roztaczać wokół siebie aurę
delikatnego i szlachetnego piękna, ale też pięknie pachnieć. Stajemy się
Kwiatem Ludzkości, ubranym w piękno i dostojeństwo przez wielkanocnego Mistrza
Krawieckiego.
1. Ubieramy się u Chrystusa
Nowy Człowiek nie ubiera
się u Prady, ani w jakiejkolwiek innej wyszukanej szwalni. Nowy Człowiek ubiera
się przy pustym grobie, u zmartwychwstałego Chrystusa.
Tego pewnie nie łączymy z
Wielkanocą, ale odkąd grób jest pusty, a śmierć stała się bezużyteczna, naprawdę
idzie o ubieranie się. Tym bardziej, że pewnie nie widać tego również na tak
zwany pierwszy „rzut oka” w słowach dzisiejszego tekstu biblijnego: „Albowiem to, co skażone, musi przyoblec się
w to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi przyoblec się w nieśmiertelność”.
Tymczasem wystarczy znaleźć zamiennik dla wyrażenia przyoblec się, aby tekst zaczął przemawiać do wyobraźni. Dla
przykładu: „Albowiem to, co skażone, musi
wdziać to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi wdziać nieśmiertelność”.
Można też użyć słowa: ubrać i
wszystko natychmiast staje się jasne.
Wielkanoc jest początkiem
procesu ubierania się ludzkości w nowy ubiór. Po Wielkanocy nie ma już powrotu
do dawnego życia, które nazywamy szarą i smutną codziennością. Pusty grób
rozpoczyna czas łaski i dzień zbawienia, czyli świąteczny czas, który należy
przeżywać w odświętnej szacie. Odtąd nie w odzieżowych sklepach szukamy ubrań,
które przemijają nie tylko ze względu na modę, ale w pustym grobie. Gdy zagra
ostatnia trąba, na głos której wszyscy zmarli opuszczą swoje groby, ten proces
ubierana ludzkości w nowy ubiór skończy
się, niemniej teraz wszyscy dbamy o to, aby to, co skażone ubrało się w
nieskażone, a to, co śmiertelne, ubrało się w nieśmiertelność.
W wypowiedziach Jezusa,
zwłaszcza w przypowieściach o Królestwie Bożym, pojawia się motyw odświętnej
szaty, bez której nie można wejść na ucztę. Słychać i dziś, że ap. Paweł
zrozumiał tę mowę: „A powiadam, bracia,
że ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego”. Z wyznania Apostoła
wynika, że starym ubiorem, które musi zostać zastąpione nowym, jest ciało i
krew.
W tej postaci naszej
cielesności nie możemy wejść do pełni Królestwa, czyli połączyć się z wiecznym
Światłem, źródłem Miłości, bezkresem Świadomości, które zwiemy Bogiem.
Jednocześnie ewangeliczne relacje o zmartwychwstałym Chrystusie uświadamiają
nam, że jest rozpoznawalny w postaci sprzed ukrzyżowania, nawet z ranami po
gwoździach. Jego cielesność uległa zatem transformacji.
Sam Chrystus jest
wieczny, a cielesność jest ubraniem, czyli formą, która może się zmieniać.
Garderobą, dzięki której zmienimy ubiór, jest duchowa praca. Bez niej nie można
wejść na wieczną ucztę radości. Czasem tę rolę spełnia życiowy kryzys, który
krystalizuje nasze JESTEM i pełni rolę śmierci EGO. Znakiem tej pracy jest
Chrzest, czyli codzienna śmierć EGO, jeśli oczywiście świadomie i czujnie
żyjemy. Ostatecznie proces transformacji dokonuje się w śmierci.
Pierwszym, który w pełni
jej doświadczył jest Chrystus, u którego odtąd ubieramy się w nowy ubiór. Może
więc dałoby się Chrystusa nazwać nie tylko Mistrzem, ale trochę z przymrużeniem
oka, a trochę z poetyczną lekkością? Czyli jak? Mistrzem Krawieckim po prostu.
2. Jesteśmy Chrystusami
Aby zrozumieć na czym
polega duchowa praca, będąca wdziewaniem ubioru, w którym można doświadczyć
pełni Królestwa, czyli Światłości, Miłości i Świadomości, trzeba zrozumieć
znaczenie słowa Chrystus. To nie jest imię. To coś więcej. To tytuł, obraz,
metafora, będąca energią, o której j Jung mawiał, że jest energią archetypową.
Chociaż jest częścią podświadomości zbiorowej, może z niej korzystać każdy,
jeśli świadomie w niej uczestniczy.
Co zatem oznacza tytuł,
którym powszechnie obdarzamy Mistrza z Galilei? Chrystus to greckie słowo,
będące odpowiednikiem semickiego Mesjasz, a znaczy mniej więcej tyle, co
namaszczony. Namaszczony oliwą, która służy do spalania, czyli oświecania.
Dlatego oliwą w akcie intronizacji namaszczano głowę króla, aby był mądrym i
oświeconym władcą. Namaszczonym oliwą, czyli oświeconym, jest każdy, kto pojął
swoje życiowe powołanie, jak król, który odtąd służy wszystkim, identyfikującym
się z Jego królestwem.
Kto zna drogę życia, zobaczył swoje posłanie, został namaszczony oliwą mądrości i światłości, czyli żyje w mocy Ducha, może uważać się za Chrystusa, czyli między innymi za kogo przy okazji? No właśnie, ta odpowiedź wielu niepokoi i gorszy, ale całkiem niepotrzebnie. Otóż na Dalekim Wschodzie oświecony bywa nazywany Buddą. Chociaż te tytuły inaczej brzmią i mają inną genezę, sprowadzają nasz duchowy rozwój do tego samego mianownika: bądź Chrystusem, czyli daj się namaścić Duchem Jezusa. Bądź oświeconym, czyli znaj swoją drogę i świeć innym, aby znaleźli swoje drogi życia. Bądź Światłem! Bądź Miłością! Bądź Świadomością!
Odziewanie zatem tego, co
skażone w to, co nieskażone, i tego, co śmiertelne w to, co jest nieśmiertelne,
sprowadza się do ostrożnego i świadomego stąpania dzień po dniu po drodze
własnej duszy, aby nie spaść z niej w przepaść grzechu i pozostać w śmiertelnym
i skażonym. Ulegając grzechowi, czyli własnemu EGO, można łatwo pozostać
jedynie ciałem i krwią.
Świadome życie, bycie Chrystusem, jest czujnym rozglądaniem się, nasłuchiwaniem Boga, odnajdywaniem kolejnego fragmenciku drogi życia, którą każdy z nas ma dziś do pokonania, aby nie zejść z własnej, wąskiej, ścieżki i nie iść dalej szeroką drogą, którą idzie tłum, wiodącą na zatracenie.
Ubieranie się w nowy ubiór, Chrystusową szatę Królestwa Bożego, czyli bycie człowiekiem oświeconym, który w każdej chwili życia jest gotów wejść na weselną uczę, niczym pięć mądrych panien z przypowieści Jezusa, nie polega na duchowych przeżyciach, egzaltowanym fruwaniu nad życiem i jego problemami, ale na czujnym pilnowaniu drogi życia, czyli tej drogi, po której dusza wraca do domu Ojca.
Bycie Chrystusem nie jest
przywilejem dla nielicznych, ale wielkanocnym zobowiązaniem do bycia czujnym,
czyli na początku, bo od tego wszystko się zaczyna, czułym dla samego siebie.
Tylko Ci z nas, którzy dają sobie prawo do czułości, stają się Chrystusami i
przywdziewają nieskażony i nieśmiertelny ubiór Królestwa Bożego.
Bądźcie czujni, czyli czuli dla siebie, dla swojej duszy. Czujnie rozglądajcie się za swoim powołaniem. Czule ubierzcie się w nowe ubranie, delikatne, piękne, pachnące, najwyższej jakości. Ubierzcie się niekoniecznie u Prady.
Ubierzcie się w Chrystusa.
To moje wielkanocne życzenia.
„Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, daremna jest wiara wasza;
jesteście jeszcze w swoich grzechach. Zatem i ci, którzy zasnęli w Chrystusie,
poginęli. Jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy ze
wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godni. A jednak Chrystus został wzbudzony
z martwych i jest pierwiastkiem tych, którzy zasnęli. Skoro bowiem przyszła
przez człowieka śmierć, przez człowieka też przyszło zmartwychwstanie. Albowiem
jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. A
każdy w swoim porządku: jako pierwszy Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi
w czasie jego przyjścia, Potem nastanie koniec, gdy odda władzę królewską Bogu
Ojcu, gdy zniszczy wszelką zwierzchność oraz wszelką władzę i moc. Bo On musi
królować, dopóki nie położy wszystkich nieprzyjaciół pod stopy swoje. A jako
ostatni wróg zniszczona będzie śmierć”. 1 Kor
15,16-26
Wielkanocny poranek serca
napełnia radością, jak świat słońcem, a ludzkie groby, świeżym tchnieniem
nowego życia. Wielkanoc nie jest tylko jednym z wielu świąt, o które byłoby
można się spierać, czy jest najradośniejszym, czy nie.
W swojej istocie Wielkanoc
nie jest świętem. Święto bowiem w swej definicji oraz w duchowej dynamice
zawsze jest pauzą, nieważne, jak długą. Święto odwiesza reguły, wzorce,
przyjęte normy i daje szanse odreagowania, wyszalenia się przed kolejnym
periodem zwykłego, czasem nudnego i ciężkiego życia, w którym króluje ustalony
porządek.
Nic takiego nie dzieje
się w Wielką Noc. Na dobrą sprawę jest wręcz odwrotnie. Po wizycie w pustym
grobie Mistrza, Maria Magdalena, Maria Jakubowa, i Salome wystraszone uciekły i
nikomu nic nie mówiły, bo się bały (Mk 16,8). Nie tak wyobrażamy sobie początek
świętowania.
Wielkanoc nie jest
świętem, bo nie znosi na jakiś czas starego życia z jego troskami i trudami,
aby przeminąć i zabrać nam krótkotrwałą radość. Wielka Noc oznacza nowy
początek. Nawet nie retusz, ale do tego stopnia nowy świat, że można się przerazić,
uciec i nikomu nic nie mówić.
Przed Wielką Nocą ludzką
wyobraźnią królował pełny grób, więc co jakiś czas trzeba było o nim zapomnieć,
ogłosić święto, napić się wina, przeżyć orgazmistyczny seks, tańczyć do utraty
tchu, wyprzeć prawdę, nie do zaakceptowania.
Od Wielkiej Nocy
następuje całkowity reset wyobraźni, przekonań, doświadczeń. Mówiąc wprost i
obrazowo, wyobraźnia skonfrontowana z prawdą o pustym grobie zostaje w jednej
chwili wyczyszczona do tego stopnia, że staje się totalną pustką i swoim
zaprzeczeniem, aby człowiek był zdolny do przyjęcia każdego nowego słowa,
nowych myślokształtów, nowego rozwiązania i nowej perspektywy.
1. Bezużyteczna śmierć
Wielka Noc pozbawia
wyobraźni, konfrontując z nowym porządkiem, którego nie da się wyobrazić,
zaplanować i zrealizować. Musiał zostać wymyślony poza człowiekiem, poza
ziemską sferą, poza porządkiem dotychczasowego życia, i jest tak drastycznie
inny od wszystkiego, z czym do tej pory byliśmy konfrontowani, że zamiast
budzić radość i zapraszać do zabawy, w pierwszym odruchu po prostu przeraża i
odbiera mowę.
Obrazem nowego porządku
jest pusty grób, który oznacza, że coś dziwnego stało się ze śmiercią. A to
odbiera nam słowa i czyni niemowami. O czym będziemy od teraz mówić, skoro nie o
śmierci, pechu, nieszczęściu, chorobie, dziadostwie życia, szaleństwie ludzi,
sile złego, itd., itp.? Do tej pory królowała
śmierć, były więc wiadomości do przekazywania o kolejnych aktach tragedii. O
czym teraz rozmawiać i z jaką sensacją lecieć do przyjaciół?
Pusty grób oznacza, że
śmierć stała się bezużyteczna! W istocie ze względu na znaczenia greckich słów
oraz użyte formy gramatyczne oryginalnego języka świątecznego fragmentu 1.
Listu do Koryntian, fraza, którą znamy jako wyznanie: „Potem nastanie koniec, gdy odda władzę królewską Bogu Ojcu, gdy
zniszczy wszelką zwierzchność oraz wszelką władzę i moc. Bo On musi królować, dopóki
nie położy wszystkich nieprzyjaciół pod stopy swoje. A jako ostatni wróg
zniszczona będzie śmierć”, może brzmieć: „ …wszelkie panowanie, władzę i moc uzna za bezużyteczne. (…) A ostatnim
nieprzyjacielem jest śmierć, odtąd uznawanym za bezużytecznego”.
Skoro Chrystus został
wzbudzony z martwych, śmierć nie nadaje się już ani do wyobrażania sobie
przyszłości, ani do komentowania przeszłości. Dobra wiadomość Wielkiej Nocy o bezużytecznej
śmierci pozbawiła nas dramatycznego wątku tragedii, zwanej życiem. Chrystus,
powstały z martwych, konfrontujący nas z pustką naszych oczekiwań,
bezsensownością dotychczasowych zajęć i planów, ofiarowuje nowy początek.
Czas śmierci minął, bo
jej cele zostały osiągnięte. Ponieważ odwróciłeś się od Źródła, Miłości, Życia,
więc trafiłeś na pustynię życia. Śmierć miała obnażyć Twój grzech i zmienić Cię, a w efekcie doprowadzić
z powrotem do Źródła, Miłości i Życia, czyli do Twego Boga.
W Chrystusie znowu jesteś
w Ogrodzie Życia, a pusty grób jest pytaniem: Co zrobisz ze swoim życiem, skoro
odtąd wszystko jest możliwe? Śmierć już na nic się nie przyda. Nie wyobrażaj
sobie niczego, co ma jakikolwiek związek ze śmiercią. Nie planuj emerytury. Nie
ciesz się starością w otoczeniu wnucząt. Nie licz na kolejne skierowanie do
specjalisty, który ma potwierdzić Twe przypuszczenia, że zachorujesz na to
samo, co rodzice. Nie bądź pewien, że wszystko skończy się źle.
Od teraz musisz zacząć
pracować z życiem, bo śmierć została unieważniona. Jesteś planistą dobra,
twórcą życia, napełniającym swoją wyobraźnię, która w jednej chwili stała się
totalną pustką, nowymi kształtami nowej drogi życia.
Przeraziłeś się, bo
musisz zacząć inaczej myśleć? Musisz nauczyć się opowiadać o życiu, a nie
ględzić o śmierci? W efekcie nauczyć się nowych zajęć i zacząć żyć na nowo? No
cóż: „Jeśli tylko w tym życiu pokładasz
nadzieję w Chrystusie, jesteś ze wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godny”.
Bóg wstrząsnął ziemią i
Tobą, bo chce Ci przywrócić pamięć o tym, kim jesteś, skąd przychodzisz, i
dokąd wracasz. W tym życiu uwierzyłeś w śmierć
i stałeś się jej niewolnikiem, a tymczasem śmierć nie ma nad Tobą żadnej
władzy.
2. Bezużyteczne oprogramowanie starego Adama
Czasem potrzebny jest
udar, całkowite wstrząśnięcie i wymazanie wszystkich danych, wcześniej
zapisanych programów myślenia i postępowania. Takim totalnym udarem mózgu wszechświata,
wstrząśnięciem ludzkością, jest Wielka Noc z jej pustym grobem, który przeraża
i pozbawia słów.
Czasem człowiekowi też
brakuje słów, gdy Źródło Miłości czyści dotychczasowy program, czyli
przekonania, blokujące przepływ radosnego i spontanicznego życia. Udar mózgu na
początku jest doświadczeniem totalnego przerażenia, a potem okazuje się, że
pozbawił słów. Nie ma słów, bo stary program został usunięty. Taki mały,
osobisty pusty grób, który okazuje się szansą, o ile doświadczenie zostanie
właściwie wykorzystane. Warunkiem jest nowe oprogramowanie.
Bezużyteczne
oprogramowanie starego człowieka, poddanego wyobrażeniom o przemożnej sile
śmierci i niemożności wydostania się z cierpienia, które sprawiają, że
codzienność jest smutna, przyszłość tego życia beznadziejna, a serce cierpi na
nieustanny deficyt spontanicznej radości, musi zostać zastąpione nowym. Nowy
program opiera się na fundamentalnej i na dobrą sprawę jedynej zasadzie życia:
Człowiek nie podlega władzy śmierci i dlatego wszystkie siły ma poświęcać na
tkanie barwnej tkaniny życia.
Nie myśl, o tym, co się
nie udało i do czego czujesz się za słaby. Myśl o tym, co możesz osiągnąć swoją
wiarą, jako dziecko Boże, czyli obdarzony wszystkimi zdolnościami i mocą samego
Boga. Nie myśl o swojej ciemności, ale myśl o Bożej chwale. Nie bądź chodzącą kupą nieszczęścia, ale bądź rewelacyjnym
człowiekiem, czyli takim, przez którego objawia się rewelacyjny Bóg. Objawienie
jest bowiem rewelacją.
Nie poddawaj się śmierci.
Nie żyj w cieniu swojego grobu, ale z niego wyjdź i stań się totalną pustką,
którą Bóg na nowo napełni mocą oraz fantastycznymi możliwościami wypełniania
życiowej misji, czyli Chrystusem.
W Wielkanocny poranek
życzę Ci: Nie bądź starym Adamem. Bądź nowym Adamem, czyli Chrystusem.