Rodzice dzieci homoseksualnych często przeżywają dodatkowe doświadczenia, nieraz nawet silnie traumatyczne, przez które nie muszą przechodzić rodzice dzieci heteroseksualnych.
Po wstępnym niedowierzaniu i szoku muszą oswoić się z tym, że w naturalny sposób nie staną się dziadkami. Zwłaszcza kobietom, które przez lata poświęcają się, aby zrealizować swój „mit założycielski” normalnej, szczęśliwej i odnoszącej sukces rodziny, w której pełnią rolę opiekunki, „superniani” i zwornika relacji, wydaje się, że ich świat runął, a życiowy ideał rozsypał się w drobny mak.
Poza tym w wielu tradycyjnych środowiskach, zwłaszcza fundamentalnych pod względem religijnym, rodzice dzieci spod „znaku tęczy” doświadczają różnych form nacisku, szykan, a nawet gróźb. Nie dość, że przeżywają osobiste rozczarowanie i przewartościowują swoje priorytety, tworząc na nowo rodzinne relacje, to jeszcze są poddawani społecznemu ostracyzmowi, a dotychczasowi przyjaciele i współwyznawcy nagle stają się surowymi sędziami.
W takich okolicznościach kochanie i ochranianie własnego dziecka przed naporem roszczeniowego środowiska jest wielką próbą charakterów, pokory i czystej, nie warunkowanej niczym miłości. Niestety rodzice wraz z dziećmi czują się wówczas opuszczeni i niezrozumiani, tym bardziej że do grupy sędziów i oskarżycieli nie raz i nie dwa przyłączają się duszpasterze. Wiem, że nie wszyscy. Niemniej wielu z nich pomimo sympatii, współczucia i zrozumienia, które żywią wobec tych rodzin, wycofuje się pod naciskiem fundamentalnych i tradycyjnych grup parafialnych i kościelnych.
Mając powyższe na uwadze proponuję stworzenie grupy wzajemnego wsparcia i duszpasterską platformę dla takich rodzin. Nie zamierzam wyręczać dobrych duszpasterzy, ale proponuję wypełnienie luki, jeśli takowa gdzieś się pojawiła bądź sytuacja jest tak odczuwana.
Przez najbliższe miesiące będę czekał na zgłoszenia oraz informacje. Dopiero po upewnieniu się, że inicjatywa ma sens i jest potrzebna zaproponuję konkretne formy spotkań i współpracy.
Żyjemy w świecie sloganów, żargonów, komunikatów prasowych, w którym idea nic nie znaczy, a ludzka dusza nie jest w stanie doświadczyć uzdrawiającej mocy słowa. Jak możemy cokolwiek wartościowego i duchowego komunikować, przekazywać, jeśli nasze słowa nie wprowadzają słuchaczy w zachwyt, nie budzą zadziwienia, nie posługują się obrazami, w których ujawnia się istota cudownego Życia?
W opowieściach, w których mówca posługuje się symbolami, ludzka dusza może odnajdywać samą siebie na nowo, doświadczać uzdrowienia. Miejmy świadomość, że słów nigdy nie mamy pod pełną kontrolą. Słowa są mocami o osobowym charakterze, które mają nad nami niewidzialną władzę. Są osobowymi obecnościami z całą przynależącą im zdolnością wywoływania obrazów, dzięki którym możemy uczestniczyć w prawdzie.
Imaginowanie, uaktywnione psychiki mową obrazową, w której metafory, symbole i obrazy odwołują się do tego, co jest w człowieku nieświadome, co jest siedliskiem lęków, kompleksów i nieposkromionej agresji, stwarza w człowieku dystans do samego siebie (humilitas, separatio), który jest niezbędnym warunkiem prawdziwego zjednoczenia, uspokojenia, zharmonizowania, ocalenia z chaosu. Co jest nazwane staje się świadomą częścią osobowości, a przez to zostaje zintegrowane i odtąd nie zagraża człowiekowi jako cień. To jest niejako ruch na zewnątrz, aby to wszystko móc nazwać po imieniu i sobie uświadomić.
Nazywanie za pomocą obrazów i metafor ma przewagę nad nazywaniem za pomocą pojęć, ponieważ obrazy i metafory zawsze jawią się jako żyjące podmioty psychiczne (energie archetypów), z którymi jesteśmy zobowiązani wejść w osobową relację. Podtrzymują w nas świadomość mocy i potęgi słów, z którymi pracujemy.
Dlatego ważnym czynnikiem otwarcia człowieka jest wykorzystywanie wyobraźni, co ma wymiar kulturowy i duchowy, z wykorzystaniem wyobrażeń, do których należą obrazy, metafory, budowle, przestrzenne założenia architektoniczne, ludzkie postawy i gesty, a także sposoby przeżywania czasu.
Prawdopodobnie przez tysiąclecia najskuteczniejszymi terapeutami byli wędrowni gawędziarze, czyli ludzie ze szczególnymi zdolnościami dobierania odpowiedniej opowieści do potrzeb zgromadzonych wokół słuchaczy. Słuchanie ich było nie tylko sposobem na poznanie historii świata, ale przede wszystkim otwarcia się na wewnętrzną tajemnicę samego siebie, w której kryje się piekło i niebo, śmierć i życie, ciemność i światłość, choroba i zdrowie. A przecież co uświadomione, to decydujące dla kolejnych lat życia i uzdrowienia.
Dlatego zapraszam na kilkudniową – intymną i duchową – przygodę z symbolami greckich mitów, które po swojemu opowiem w Bukowcu (na Dolnym Śląsku, niedaleko Jeleniej Góry), a Wy po swojemu ich wysłuchacie. Nic złego się nie stanie, jeśli po przygodach kolejnego bohatera, niektórzy z Was pozostaną w ciszy, ponieważ cisza leczy ból, a inni zechcą porozmawiać, ponieważ szczera rozmowa przypomina czyszczenie rany (boli, ale ratuje przed postępującym zakażeniem).
To będzie błogosławiony czas, słuchania, poznawania prawdy, ciszy i rozmowy, wreszcie wyrozumiałej wspólnoty.
Zapraszam do OWCZARNI w ośrodku FOLWARK I PARK w Bukowcu (58-533 Mysłakowice), przy ul. Robotniczej 9.
Inwestycja z śniadaniami i obiadokolacjami to 1300 zł od osoby.
Kwaterujemy się 10-go września wieczorem. Kolacja we własnym zakresie.
Kończymy 14-go ostatnim obiadem, o godz. 14-tej.
Możliwy jest udział bez noclegów i posiłków oraz bez noclegów, ale z śniadaniami i obiadokolacjami. Poinformujcie mnie, którą propozycją jesteście zainteresowani.
W pierwszym wypadku to koszt 300 zł, a w drugim 700 zł.
Dzień pierwszy (10 – tego września)
19.00 – spotkanie organizacyjne i krótki spacer
Dzień drugi, trzeci, czwarty
08.30 – śniadanie
09.15 – pierwsza sesja
10.30 – przerwa
11.30 – druga sesja
12.45 – czas wolny
14.30 – trzecia sesja
16.00 – obiadokolacja
17.00 – czwarta sesja
18.15 – czas wolny
W piątek, po obiadokolacji, proponuję wspólną wycieczkę do Karpacza. Zajęcia kończyłyby się sesją przed obiadokolacją.
W sobotę, po czwartej sesji, proponuję wspólne ognisko.
Drogie Panie, chcecie, aby Wasi partnerzy spojrzeli na Was z większą delikatnością, czułością i zrozumieniem? Pragniecie dotknięcia duszy przez Anioła Waszego związku, poprawy relacji, terapii we dwoje? Namówcie swoich partnerów na integracyjne warsztaty interpretacji Biegnącej z wilkami oraz Żelaznego Jana w Sorkwitach.
Drodzy Panowie, nie raz, nie dwa myślicie o tym, jak byłoby fajnie, gdyby Wasze partnerki zrozumiały, jak bardzo jesteście uwikłani w relacje z mamami, które nie dają Wam emocjonalnego wytchnienia, i jak bardzo tęsknicie za ojcami, którzy stchórzyli i nie przekazali Wam męskiej siły? Namówcie swoje partnerki na integracyjne warsztaty interpretacji Biegnącej z wilkami oraz Żelaznego Jana w Sorkwitach.
Tu nie ma się co rozpisywać. Każdego dnia – naprzemiennie – przeczytamy dwa fragmenty Biegnącej z wilkami i dwa fragmenty Żelaznego Jana, a interpretacja obu tych tekstów będzie ze sobą korespondowała, wzajemnie wyjaśniała i pomagała zrozumieć kobiecość przez męskie rany, a męskość przez kobiece rany. Wszystkie zranienia mogą się zagoić, najczęściej dużo szybciej, aniżeli nam się wydaje.
Przez uświadomienie sobie, zrozumienie i wzajemne przyjęcie siebie z wyrozumiałością, podświadomy los, które chce mieć wpływ na nasze zachowania, staje się świadomym JESTEM TERAZ.
Biegnąca z wilkami to mądra i piękna książka, w której literatka i psycholożka, Clarissa Pinkola Estes, zebrała stare narracje, dedykowane Kobietom, z czasów, w których nie było jeszcze męskiej dominacji, a Bóg był nie tylko po męsku rozumianym Ojcem, ale Źródłem Życia, czyli jednocześnie Rodzicielką i Rodzicem. Te inicjacyjne opowieści leczą lepiej od spółki psychologa z internistą. Terapeutyczną moc mają zaklętą w archetypicznych symbolach, które odżywają za każdym razem, gdy pozwalamy im stać się słowami, zrodzonymi przez matkę serce i ojca rozum. Cudownie łączą ciemne i jasne strony duszy, życia, codzienności, tworząc z nich tkaninę, w którą przyodziewa się mądra Kobieta.
Żelazny Jan to męski odpowiednik opowiadań, zebranych w Biegnącej z wilkami. Co prawda to jest tylko jedna narracja, która pod tym względem blado wypada przy mnogości kobiecych narracji, mimo wszystko można ją podzielić na kilka części, które dotyczą różnych aspektów męskiej inicjacji i problemów współczesnego mężczyzny. Dzięki temu zyskuje się ciekawy materiał objaśniający oraz terapeutyczny, z pomocą którego można solidnie zabrać się za siebie i głębiej wniknąć w tajemnice męskości.
Na sam koniec wakacji zróbcie sobie prezent i darujcie sobie nie tylko wspólny wyjazd w piękne miejsce, ale też szansę na wzajemne porozumienie, pojednanie i połączenie.
Zaproszenie jest skierowane także do osób, które chciałyby przyjechać w pojedynkę.
Zapraszam do DOMU POJEDNANIA w Sorkwitach, przy ul. Plażowej 3. Zakwaterowanie w pokojach 2-osobowych.
Inwestycja z 3 posiłkami dziennie to 1200 zł od osoby.
Kwaterujemy się 27-go wieczorem. Kolacja o godz. 19-tej.
Spotkanie z Dorotą Pasalską – Najdek 24 i 25 maja w Simoradzu
Dorota medytuje systematycznie, stosując różne techniki.
Dwukrotnie brała udział w sześciodniowych medytacjach/ pudżach z mnichami buddyjskimi w klasztorze w Nepalu.
Jest pionierką medytacji dźwięku w Polsce, autorką licznych eventów i warsztatów, w tym śpiewu intuicyjnego, w wielu krajach Europy.
Aktualnie prowadzi regularne warsztaty medytacji dźwięku gongu i innych instrumentów archaicznych, wprowadzając elementy śpiewu.
W trakcie spotkania Dorota przedstawi siebie, opowie o swoich podróżach, poprowadzi nas w śpiewie intuicyjnym oraz przedstawi swoją książkę, zatytułowaną „Medytacja, czyli o odkrywaniu siebie krok po kroku”, która stanowi poradnik pracy z sobą i zawiera mnóstwo praktycznych wskazówek oraz inspiracji. Książka napisana jest lekko, miejscami z humorem.
Poniżej kilka słów, które Dorota napisała o śpiewie intuicyjnym. Jestem pewien, że zaintrygują Was i zachęcą, żeby spotkać się z ich Autorką:
„Śpiew intuicyjny jest naturalnym potencjałem każdego człowieka. Zatraciliśmy tę umiejętność, tak jak zatraciliśmy wiele potencjałów gloryfikując nadmiernie intelekt, naukę, wiedzę itp. co doprowadziło do bagatelizowania, ośmieszania i wypierania takich wartości jak magia (kontakt z Naturą), przeczucia, czy zabawa. Oceniający umysł wytworzył w nas złudne przekonanie, że co łatwe, proste i przyjemne, to niepoważne i niewarte rozwijania. Przewrażliwił na oceny innych. Powoli zawładnął wszystkimi dziedzinami życia, którego nadrzędnymi, a czasem jedynymi celami są: dążenie do perfekcji i zachowanie poczucia bezpieczeństwa.
Dążenie do perfekcji, do tego by nasz głos był wyjątkowy, piękny, by występując na scenie olśniewać tysiące fanów, to pułapka i jeśli od tego zaczynamy i na tym się skupiamy, to blokady, które stworzymy sobie na wejściu mogą okazać się nie do pokonania. A przecież śpiewanie to czynność tak prosta i naturalna jak… mówienie.
Pamiętam jeszcze czasy, kiedy na wsi śpiewanie było powszechnym zjawiskiem. Nikt nie przejmował się jaki głos ma on, czy sąsiad. Podczas każdej, zwykłej czynności: prac polowych, żniw, darcia pierza czy deptania kapusty, a także podczas ceremonii, jak wesele czy pogrzeb- ludzie śpiewali. Jeszcze wcześniej, w naszej słowiańskiej tradycji, te zaśpiewy to były proste frazy improwizowane na wiele różnych sposobów. Co im to dawało? Poczucie więzi z innymi ludźmi, z Naturą, z Kosmosem, z Bogiem. Sprawiało, że czuli się szczęśliwi.
Jeszcze coś. Śpiewaniem można było wpływać na Rzeczywistość. Sprawiać, by nasze życie było lepsze, by toczyło się tak, jakbyśmy pragnęli, by przywołać do niego miłość i radość. To wszystko współczesny człowiek zatracił. Śpiewanie zaczęło służyć występom na scenie, dla innych. Muzyk ma być profesjonalistą, perfekcyjnie wykonującym czyjś utwór. To nic złego. Ale nawet muzykom profesjonalnym przyda się śpiew intuicyjny- do zdobycia umiejętności improwizacji, którą w pogoni za perfekcją zwykle tracą, niekiedy bezpowrotnie.
Czasem jest tak, ze aby zmienić coś w swoim życiu- trzeba zmienić wszystko. Bo to „coś” dotyka spraw fundamentalnych i zmiana tego, powoduje zmianę całej reszty. To twierdzenie bardzo pasuje do zjawiska, jakim jest „śpiew intuicyjny”. Tu nie da się do jednego, czy drugiego stylu muzycznego dodać śpiewu intuicyjnego. Nie da się nauczyć czegoś nowego,
by dołożyć to do reszty, której już się nauczyliśmy. Tu raczej trzeba wszystko, co znane odłożyć na bok i wrócić do samych korzeni, do Źródła. I wtedy okazuje się, że nie talentu nam brakuje i nie to decyduje o naszym śpiewie. Brakuje nam odwagi. Bo tej potrzeba, by być gotowym na zmiany. Na przewartościowanie wszystkiego, czym nasz umysł nasiąknął. Śpiew intuicyjny to wolność, o której w codziennej walce już zapomnieliśmy”.
Spotkajmy się 24 i 25 maja 2025 r. w Simoradzu
SOBOTA – śniadanie o 9.00
– zajęcia od 10.00 do 14.00
– obiad o 14.00
– zajęcia od 15.00 do 18.00
– kolacja o 18.00
NIEDZIELA – śniadanie o 9.00
– zajęcia od 10.00 do 14.00
– obiad o 14.00
Koszt z noclegiem z soboty na niedzielę, dwoma obiadami, sobotnią kolacją i niedzielnym śniadaniem = 480 zł.
Koszt uczestnictwa bez noclegu, ale z sobotnim obiadem i kolacją oraz z niedzielnym obiadem (bez niedzielnego śniadania) = 400 zł.
Możliwy jest pobyt od piątku. Cena wzrasta wówczas o 120 zł (w cenie kolacja w piątek i śniadanie w sobotę).
Serdecznie zapraszam wszystkich, nie tylko tych, którzy mają się za Przyjaciół Akademii Świadomego Życia.
W dniach od 4 do 6 kwietnia odbędą się kolejne warsztaty w przestrzeni Jankho w Malborku. Będzie to event pełen wiedzy, wykładów, rozważań, ruchu, tańca i kąpieli w dźwiękach.
Przed rokiem przerabialiśmy w Malborku podstawy duchowego uzdrawiania. Doświadczyliśmy nawet praktycznych skutków duchowej praktyki. Czas na kolejny krok, który nazywa się uwolnieniem. W duchowej praktyce liczy się tylko jedno działanie, a mianowicie wytrwałe szukanie siebie w Królestwie Miłości, Życia i Światłości poza swoim ego, bo ono – wbrew pozorom – nie pragnie uwolnienia. Wszechobecność i moc Życia znajduje się we wszystkim, ponad wszystkim i wszystko przenika. Także człowieka, który ma udział w tej obecności i mocy. Kto wytrwale szuka wreszcie znajduje, a właściwie zostaje znaleziony przez tę obecność i moc, której na imię JESTEM.
JESTEM jest przywoływaniem Nieskończonego Życia, obecnością Nieskończonej Świadomości i afirmacją człowieczeństwa, które ma udział w Królestwie Miłości, Życia i Światłości. Przez doświadczenie JESTEM człowiek zawiera przymierze ze swoim życiem, miłością, mądrością, mocą, świadomością i obecnością. To właśnie jest ten najważniejszy moment uwolnienia do prawdziwej obecności i mocy działania. Wtedy zaczynają dziać się cuda. Wtedy działanie nie jest potrzebne, bo nikt z nas sam z siebie nie potrafi czynić cudownych rzeczy poza JESTEM. Wtedy nowy sposób życia, w obecności i mocy JESTEM, staje się nowym sposobem działania przez bycie świadkiem JESTEM, które uwalnia z mocy świata, zła i pożądliwości. Niewolnik działania walczy, mozoli się, trudzi i ponosi porażki. Wolny świadek JESTEM odkrywa prawdziwą rzeczywistość, której nie przysłaniają ziemskie iluzje i ogląda wspaniałe zmiany.