Antypatia

Jeśli odczuwasz antypatię, najprawdopodobniej nie tylko Twoje, ale też wszystkich wcześniejszych pokoleń, tragiczne doświadczenia, zapisane w postaci pamięci komórkowej ciała, dają Ci uzasadniony sygnał do odwrotu. Masz się ratować, bo ktoś będzie próbował uczynić z Ciebie ofiarę losu.

Taka interpretacja antypatii byłaby jednak nadto uproszczona i nie umożliwiałaby pełnego wykorzystania energetycznego potencjału tej emocji. Warto jeszcze uwzględnić to, co na jej temat ma do powiedzenia biologia. A komunikuje coś naprawdę ważnego. Na poziomie zmysłowym okazuje się mianowicie, że osoby antypatyczne w pierwszej kolejności wydają nam się takimi, ponieważ najzwyczajniej w świecie nam śmierdzą.

A kto nam śmierdzi? Przypadki braku higieny i niechlujstwa odłóżmy na bok. W polu zainteresowania pozostawmy wyłącznie ludzi dbających o higienę osobistą, a mimo tego pachnących tak, że nie potrafmy znieść ich zapachu. Biolodzy znają odpowiedź. Są to osoby, które genetycznie są do nas bardzo podobne, czyli jakby nas odzwierciedlały. Odpowiedź na pytanie, dlaczego zapach najbardziej zbliżonych genetycznie osobników nam nie odpowiada, jest oczywista. Zatroszczyła się o to natura, która dba o zdrowie potomstwa.

Sam przyznaj, że nie ciągnie Cię do seksualnych uciech z osobą, która najzwyczajniej w świecie odrzuca Cię swoim zapachem. Zresztą na szczęście, ponieważ dzięki temu nie spłodzisz z nią dziecka, które będzie zagrożone dużym ryzykiem biologicznego błędu. Twój nos dosłownie ciągnie Cię raczej w stronę osób, które pachną, czyli genetycznie są od Ciebie różne.

Skoro już wiesz, że niektóre osoby od razu wydają Ci się antypatyczne, ponieważ po prostu genetycznie Cię przypominają, powoli możemy wyciągać wnioski i uczyć się rozumienia oraz wykorzystywania energii antypatii. Nie trudno się domyśleć, że genetycznie najbardziej podobni do nas są rodzice i rodzeństwo. Co prawda nie śmierdzą nam dosłownie. Z tym też natura sobie poradziła, ponieważ wówczas nie byłoby możliwe rodzinne związki, niezbędne do wychowania małych dzieci. Niemniej to właśnie ludzie z najbliższego otoczenia i tego samego kręgu rodzinnego, kulturowego i religijnego „śmierdzą” nam najbardziej, to znaczy budzą podejrzenie, że nas przypominają. Jednak chyba już czas cały ten problem odwrócić i powiedzieć wprost, że to my ich przypominamy.

Jeśli potrafisz sobie to uświadomić, wiesz już wszystko o pozytywnym potencjale antypatii. Uciekasz przed rodzicami, rodziną, ludźmi z tego samego schematu mentalnego, ponieważ wiesz, że próbują Cię pochwycić, spacyfikować, uczynić swoją własnością w imię tak zwanych wartości. Albo boisz się tego, że złożą Cię w ofierze, aby móc czerpać z Twej energii emocjonalnej albo ekonomicznej.

Wśród innych, a więc tych, którzy Cię nie przypominają, czujesz się bezpieczniej?

Faktem jest, że masz do tego prawo, jednak daj sobie szansę i pomyśl, czy antypatia nie działa w obu kierunkach? Zatem, czy dla tych, którzy w Twej ocenie są antypatyczni, Ty również nie jesteś antypatycznym indywiduum? Przecież przypominasz ich. Jesteś do nich podobny. Też możesz im „śmierdzieć”! 

Gdy więc budzi się w Tobie antypatia nie myśl źle o kimś, z powodu kogo czujesz tę emocję, ale najzwyczajniej w świecie zapytaj samego siebie, czym ta osoba przypomina Ciebie? Może wskazuje coś, co wyparłeś i czego nie chcesz przyjąć do wiadomości, udając przed samym sobą, że w Tobie tego nie ma? No cóż, skoro w Twej ocenie, ktoś jest antypatyczny, najpewniej to wciąż w Tobie jest!  

Pod względem pozytywnym antypatia jest więc zaproszeniem, wezwaniem, a może wręcz powinnością, abyś na samego siebie spojrzał innymi oczami, najprawdopodobniej osoby, którą odbierasz jako antypatyczną, ponieważ najbardziej Cię przypomina, jakby Cię odzwierciedlała.

Chociaż rodzimy się kompletni, pełni, piękni, ten stan nie trwa wiecznie, ponieważ jesteśmy uzależnieni od innych. Rodzina stara się wprowadzić nas w społeczeństwo, ucząc nas kulturowego kodu i dopasowując nas do niego. Wtedy pojawiają się problemy, ponieważ przyswajamy sobie ogólnie panujący schemat wartości i poddajemy rodzinnym, społecznym, religijnym represjom, aby nie akceptowane cechy osobowości stłumić.

Cechy niepożądane (obojętnie pozytywne czy negatywne) zostają przez nas odrzucone, zaś pożądane ulegają wzmocnieniu. Przestajemy być sobą, a stajemy się kolejnym klonem społecznym. Jako istoty uzależnione od najbliższych, w imię przetrwania zrobimy wszystko, aby przezwyciężyć krytykowane aspekty osobowości, a uwypuklić te, dzięki którym jesteśmy akceptowani.

W ten sposób zaczyna się proces samoodrzucenia, który często kończy się autoagresywnymi chorobami. Wyobraźmy sobie dziecko, któremu wpojony, że nie wolno się gniewać, bo na przykład Jezus nie gniewał się nigdy (to częsty, aczkolwiek całkowicie fałszywy przekaz o Jezusie jako duchowym wzorcu). Wybuch gniewu wywoła w nim wstyd, a zatem, aby mentalnie i fizycznie przetrwać dziecko wyprze tę emocję. Po jakimś czasie gniew przeniesie w sferę podświadomości a gdy dorośnie przestanie sobie w ogóle zdawać sprawę ze złości, którą nosi głęboko ukrytą w sobie.

Nie będzie widziało siebie takim, jakie w rzeczywistości jest, ponieważ odrzuciło tę cząstkę siebie. Gdy taki człowiek słyszy, że jest zdenerwowany, nie może tego nawet zrozumieć, ponieważ w jego własnej ocenie jest osobą spokojną i zrównoważoną.

Jednak takie wyparcie nie znika. Po prostu staje się niewidzialne i głęboko w psychice sieje spustoszenie. Aby je wydobyć z ciemności trzeba przywołać lęk przed odrzuceniem przez rodziców, najbliższych przyjaciół i środowisko religijne, a to boli i nie jest łatwe. Większość z nas boi się tej pracy i dlatego przeżywa swoje życie nie osiągając pełnej świadomości.

Można też mieć wielkie szczęście i spotkać osobę antypatyczną, dzięki czemu otrzymuje się szansę zintegrowania wypartych części osobowości. Jednak, aby dokonać scalenia wpierw trzeba dostrzec i zaakceptować wyparte fragmenty własnej istoty, które pokazuje nam ta osoba. Jeśli dostrzegamy u niej negatywne cechy osobowości, które sami w sobie wyparliśmy, reagujemy dokładnie tak samo, jak w przeszłości, czyli odrzucamy ją i mijamy szerokim łukiem.

Właśnie tak działa emocja antypatii, której energia każdemu jest bardzo potrzebna. Gdy więc trafi Ci się ta emocja, nie obwiniaj się i nie wstydź. Nie złość się na siebie i nie uciekaj przed antypatyczną osobą, ale krzycz z wdzięcznością: Alleluja! Miałem szczęście, bo mogę duchowo i psychicznie się rozwijać.

A przy okazji uświadom sobie jeszcze jedną rzecz, Jeśli bowiem dostrzegasz u kogoś cechy pozytywne, niestety również odrzucone przez Ciebie w procesie dostosowywania się do oczekiwań opiekunów i wychowawców, po prostu zakochujesz się w tej osobie, ponieważ czujesz, że może uczynić Cię całością. Wydaje Ci się, że jej potrzebujesz, aby być szczęśliwym. Uzależniasz się od niej, wysławiasz, stawiasz na piedestale i z samego siebie znowu czynisz niewolnika. Więc zastanów się, co robisz, ponieważ nie na tym polega miłość.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

siedemnaście − szesnaście =