Dobro i zło (uwagi po orzeczeniu TK i wystąpieniu p. J. Kaczyńskiego)

Okoliczności społeczne i polityczne sprawiły, że napisałem kilka słów o wyłącznym prawie kobiet do decyzji w sprawie zapłodnienia i urodzenia dziecka, i ani jednego słowa o ewentualnych warunkach aborcji, a i tak w komentarzach pod wpisem na moim profilu fb pojawiła się dyskusja poświęcona samej aborcji, a nie kobietom.

Ponieważ jeden z Panów sformułował oczekiwanie pod adresem tzw. przewodników duchowych, aby jasno określili co jest dobre, a co złe, zobowiązałem się odnieść do tego oczekiwania, ale ostrzegam, że to nie będzie kilka słów.

Zabierając się wczoraj wieczorem do pisania nie zdawałem sobie sprawy, że wydarzenia w Polsce i wymiana poglądów na niektórych profilach fb potoczy się w takim kierunku, iż przy okazji wezmę też udział w dyskusji po wystąpieniu wicepremiera Kaczyńskiego.

Zatem do rzeczy. Rozpocznę od pytania, czy powszechne przekonanie, że człowiek powinien w życiu kierować się wiedzą, co jest dobre, a co złe, rzeczywiście jest poprawne pod względem teologicznym i duchowym? Zaznaczam, że nie zajmuję się argumentami dogmatycznymi ani filozoficznymi, ponieważ w moim przekonaniu i w życiowej praktyce chrześcijaństwo jest doświadczeniem duchowym.

Od dawna mnie intryguje, że wielu spośród nas oczekuje poznania dobra i zła, pomimo tego, że: „I dał Pan Bóg człowiekowi taki rozkaz: Z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz ” (1 Mż 2,16n). Konsekwencją zjedzenia z drzewa poznania dobra i zła jest śmierć, co praktycznie zostało opisane w kolejnym fragmencie biblijnej narracji, znanym jako historia upadku w grzech, a pomimo tego wielu chrześcijan chce kierować się w życiu wiedzą o tym, co jest dobre a co złe. Nie wiem, jak innych, ale mnie to dziwi.

Spójrzmy na to szerzej, ale wciąż z perspektywy biblijnej. W 9-tym wierszu 2-go rozdziału pierwszej księgi ST czytamy: „I sprawił Pan Bóg, że wyrosło z ziemi wszelkie drzewo przyjemne do oglądania i dobre do jedzenia oraz drzewo życia pośrodku ogrodu i drzewo poznania dobra i zła” (1 Mż 2,9). Wygląda na to, że to są dwa drzewa, tylko czy pośrodku mogą rosnąć dwa drzewa? W środku zawsze będzie rosło tylko jedno, nigdy dwa, i zapewne właśnie tak to wyglądało, skoro dalej czytamy: „A wąż … rzekł do kobiety: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew ogrodu wolno wam jeść? A kobieta odpowiedziała wężowi: Możemy jeść owoce z drzew ogrodu, tylko o owocu drzewa, które jest w środku ogrodu, rzekł Bóg: Nie wolno wam z niego jeść, abyście nie umarli. (…) A gdy kobieta zobaczyła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i że były miłe dla oczu, i godne pożądania dla zdobycia mądrości, zerwała z niego owoc i jadła. …” (1 Mż 3,1-6).

Które drzewo rosło zatem pośrodku ogrodu? Czy było to drzewo życia, czy drzewo poznania dobra i zła? A jeśli to po prostu było to samo drzewo? Z opisu w 1 Mż 2,9 wynika, że tak właśnie było, problemem jest jedynie nasza wyobraźnia, która sugeruje nam dwa drzewa.

O co zatem chodzi? O konsekwencje ludzkiego wyboru! Póki człowiek trwa pod drzewem życia, które jest drzewem wiary, modlitwy, medytacji, nasłuchiwania Boga, drzewo poznania dobra i zła jest z nim tożsame. To jest drzewo jedności z Bogiem, a więc wszelkiej jedności, także z samym sobą, drugim człowiekiem i stworzeniem. Kto trwa pod drzewem życia nie ma potrzeby poznania dobra i zła. Dopiero zainteresowanie się dualizmem sprowadza na człowieka wszelkie nieszczęścia, a drzewo życia staje się drzewem poznania dobra i zła. Po zjedzeniu owoców, które wydają się dobre do jedzenia, miłe dla oczu i godne pożądania wkracza przekleństwo podziału na dobro i zło, a tracąc jedność z Bogiem, człowiek traci jedność z życiem, sobą, bliźnim i wszystkim, co jest jego światem.

Proszę zwrócić uwagę na wyszukaną biblijną argumentację. Wzmianka o owocach dobrych do jedzenia, miłych dla oczu i godnych pożądania ewidentnie oznacza, że wraz z uruchomieniem fizycznych zmysłów pojawiają się kategorie dobra, piękna i przyjemności, czyli etyki, estetyki i erotyki, które nieustannie poddajemy ocenie, poszukując odpowiedzi na pytanie o dobro i zło.

Jakże chciałbym Was przekonać, że poznanie dobra i zła jest niemożliwe, ponieważ jest jednoznaczne z odsunięciem się od drzewa życia, czyli jedności z Bogiem! Bez trwania pod drzewem życia, bez udziału w życiu Boga, bez nasłuchiwania Ducha, bez duchowej jedności ze Źródłem Światła przekonanie, że można poznać dobro i zło jest tylko tragicznym skutkiem zwiedzenia przez ojca kłamstwa, który odwodzi nas od życia. Poznanie dobra i zła jest jednoznaczne z doświadczeniem śmierci. Dlaczego wielu z nas jest przekonanych, że warto poświęcić życie i jedność, aby zyskać śmierć i podział? Czy zbawienie nie polega na przywróceniu jedności z Bogiem? Życie wieczne jest wyjściem z dualizmu i wejściem w Boży świat. Bóg jest jeden i jest jednością. Życie w Nim jest jedno (bez podziału na życie i śmierć) i jest jednością wszystkiego z wszystkim. 

No więc, co jest prawdziwe? Jedność czy dualizm? Światłość wieczna czy efekt podziału, a więc światłość i ciemność ludzkich wyborów? Duchowość czy efekt podziału, a więc tzw. pobożność i tzw. zgorszenie? Miłość czy efekt podziału, a więc moralność i niemoralność? Człowiek Boży czy efekt podziału, a więc zwiedziony (dobry) mężczyzna i zwodząca (zła) kobieta?

Nie dajmy się zwodzić kłamstwu, bo skutkiem jest podział na dobrych i złych ludzi, dobre i złe wybory, piękno i brzydotę, potem segregacja rasowa, religijna pycha, wojna na argumenty o rację, kłótnie polityków, nocne uchwały sejmu, agresywne manifestacje, pęknięte rodziny, sąsiedzka nienawiść, cierpienie, łzy i śmierć.  

Moi Kochani, czy tego nie widzicie? Naprawdę nie widzicie? To przecież EGO przekonuje nas, że możemy dowiedzieć się co jest dobre, a co złe, bo ono jest narzędziem ojca kłamstwa. Wystarczy powrócić do drzewa życia, które jest drzewem wiary, modlitwy, medytacji, nasłuchiwania Boga, aby wejść w rozświetlony świat życia i miłości. Nie ma takiej możliwości, żeby wolne miejsce po modlitwie i medytacji mogło zostać zajęte przez cokolwiek innego poza racjonalnym dowodem. Gdy nie nasłuchujemy Ducha potrzebujemy racjonalnej argumentacji w postaci etyki. Gdy brakuje nam duchowości rozglądamy się za religijną estetyką, a deficyt miłości zaspokajamy agresywną seksualnością.

Jeśli poznanie dobra i zła jest krokiem ku śmierci i nieszczęściu, czy pozostaje nam tylko modlitwa, medytacja i słuchanie Boga? Nie. Każdy pragmatyczny krok ku jedności, którym przezwyciężamy kolejny aspekt dualizmu, jest działaniem w polu miłości, która jest większa od najpiękniejszej modlitwy, najwznioślejszej medytacji i najbardziej uczonej interpretacji biblijnych tekstów!

Miłość nie pyta o dobro i zło, ponieważ nie jest arbitralna. Miłość nie ujawnia się sądem, ale szukaniem i pomocą. Dlatego Jezus z Galilei powiada o sobie, że nie przyszedł sądzić, ale szukać i zbawiać.

Miłość tworzy przestrzeń bezpieczeństwa, w której może schronić się każdy cierpiący, prześladowany, oskarżony.

Miłość z dwojga tworzy jedność. Jest zrozumieniem, że nie ma jasnej i ciemnej strony księżyca, który jedynie odbija światło słońca. Gdyby nie było słońca, cały księżyc byłby pogrążony w ciemnościach, więc gdyby nie było Boga, cały człowiek też byłby pogrążony w ciemnościach. Jeśli zatem w człowieku jest jakieś światło, to jest ono odbiciem Wiecznego Źródła Światłości. Jeśli zaś jest w nas ciemność, to wyłącznie dlatego, że nie odbijamy Źródła. Tylko jakim sposobem człowiek pogrążony w ciemnościach, mógłby zobaczyć ciemność w drugim? Czyż nie tonie raczej we własnych ciemnościach?

Dziełem miłości zawsze jest jedność, a nie podział. Dopiero w jej świetle można dostrzec, że nie ma ciemności poza człowiekiem, który stworzył podział na dobro i zło, dobrych i złych ludzi, dobre i złe wybory. Ciemność i zło pojawiają się w nas, gdy chcemy poznać dobro i zło. Znikają, gdy wracamy do drzewa życia, to znaczy jedności z Bogiem i w Bogu z wszystkim i wszystkimi. Wtedy wszystko znowu zaczyna jaśnieć blaskiem Stwórcy, a człowiek przestaje być podatny na pokusę wiedzy, co jest dobre i co złe. Rozumie i wie, że źdźbła w oku bliźniego nigdy nie było. Co najwyżej było cieniem belki z własnego oka. Gdy belka zostaje usunięta, znika też źdźbło.

Miłość jest sprawiedliwa, więc nie potrzebuje prawa, regulaminu czy wytycznych, udzielanych przez oświeconych przewodnikówapodyktycznych naczelników. Czerpie bezpośrednio z bożego źródła Życia, więc chroni życie bez zbędnych odważników. A to oznacza, że miłość jest odważna. Piękny język polski podpowiada nam, że albo używa się odważników dobra i zła, albo jest się odważnym w podejmowaniu wolnych i odpowiedzialnych decyzji. Pomiędzy nie ma niczego. Sprawiedliwość uznaje prawo człowieka do złamania norm prawnych i moralnych, gdy wobec niego zostało złamane inne prawo i w konsekwencji miałby cierpieć dwakroć (dla przykładu przemyśl historię Tamar: 1 Mż 38, 1-26).

Miłość jest autonomiczna, dlatego jednocześnie spełnia rolę współczulną i przywspółczulną. Miłość nie pyta o motywacje, nie kieruje się logiką i nie jest biegła w arytmetyce moralności. Jej zadaniem jest ochrona przed śmiercią ze stresu, więc mobilizuje zasoby jednostki i społeczeństwa do ochrony, gdy pojawia się zagrożenie, a nocą pomaga rozluźnić się i odpocząć. Miłość nie walczy, gdy nastaje ciemność, ale wchodzi w stan zaufania, że wszystko dobrze się skończy, czyli zgodnie z wolą bożego Źródła Życia, które dba o wszystkie aspekty i przejawy życia, których nie jesteśmy w stanie dostrzec i zrozumieć.

Miłość wreszcie jest pełnym naczyniem. Dopóki naczynie, którym cieleśnie jesteśmy na błękitnej planecie, nie jest pełne, widać jedynie formę, czyli prawo, strukturę, EGO. Wtedy poznanie dobra i zła, aby móc arbitralnie rozstrzygać, wydaje się jedynym sposobem na miłość. Ale tak jest tylko do czasu. Pozwalajmy Duchowi napełnić nas sobą. Po jakimś czasie jesteśmy pełni życia, prawdy i miłości, które zaczynają się przez nas przelewać. Wówczas forma przestaje mieć znaczenie, a my, ożywieni Duchem życia, prawdy i miłości, uzdrawiająco dotykamy każdej rany i leczymy każde cierpienie.

Podobne jest Królestwo Niebios do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. A kiedy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel i nasiał życicy między pszenicę, i odszedł.A gdy zboże podrosło i wydało owoc, wtedy się pokazała też życica. Przyszli więc słudzy gospodarza i powiedzieli mu: Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swojej roli? Skąd więc życica?A on im rzekł: To nieprzyjaciel uczynił. A słudzy mówią do niego: Czy chcesz więc, abyśmy poszli i wybrali ją? A on odpowiada: Nie! Abyście czasem wybierając życicę, nie wraz z nią nie powyrywali pszenicy. Pozwólcie obydwom róść razem aż do żniwa. A w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw życicę, powiążcie w snopki na spalenie (oczyszczenie przez ogień, czyli odsłonienie tego, co teraz jest zakryte), a pszenicę zwieźcie do mojej stodoły” (Mt 13,24-30).

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

dwa × pięć =