JA I OJCIEC JEDNO JESTEŚMY (J 10,30)

Obecność nie jest już tylko teoretyczną kategorią społeczną, filozoficzną, teologiczną i psychologiczną. We współczesnym świecie stała się przedmiotem praktykowania i świadomego bycia człowiekiem na miarę Chrystusa. Człowiek w pełni obecny staje się chrystokształtny, zdolny do afirmacji: JESTEM.

Do wypowiedzenia tego słowa wiedzie długa droga od samoświadomości, kim jest się w ogóle, a będąc uczniem Jezusa Chrystusa w szczególe, po świadectwo miłości i odwagę zatrzymania się w samym środku ludzkiej ciemności, w kręgu bezładu i beznadziejności; pomiędzy ludźmi, wobec których po prostu się jest źródłem prawdy i miłości. To świadectwo znaczy bowiem, że w życiu nie jestem połowicznie, a jakaś część mojej osoby, mojej jaźni, mojej świadomości, mojej egzystencji pozostała gdzieś indziej, ale jestem cały dla drugiego człowieka, aby odnalazł oparcie i punkt odniesienia dla zbudowania własnego życia.

Droga/i Czytelniczko/ku, miła/y Przyjaciółko/lu czy zastanawiasz się nad tym, kim w istocie jest to, co teraz czyta? Kim jest to, co postrzegasz jako swoje JA?  Kim jest ta/ten, która/y teraz nerwowo zerka na zegarek, żeby tekst przeczytać do końca i nie spóźnić się na autobus albo zdążyć przygotować posiłek?

Dzięki rozwiniętej neurobiologii wystarczająco dużo wiemy już o działaniu naszego umysłu, który połączony z zmysłami (umysł plus zmysły) tworzy wzorce nerwowe, będące obrazami. Utożsamiamy je z rzeczywistością i dalibyśmy się zabić za pewność, że to, co umysł stworzył jako obraz, jest prawdziwe.  W efekcie utożsamiamy się nie tylko z tym, co dociera do umysłu przez cielesne zmysły, ale też ze zmysłami, czyli naszymi ciałami.

Siedzisz zatem teraz, a czytając jesteś pewien, że czytasz Ty?  

Ty, czyli kto albo co?

Czy to, co czyta, na pewno jest tożsame z myślami i emocjami, które pojawiają się w Twoim ciele? Jeśli teraz ten tekst Cię denerwuje albo nuży, ale popołudniu stanie się źródłem inspiracji, to które emocje i myśli są Tobą, ranne czy popołudniowe? Czy naprawdę jesteś swoimi myślami i emocjami? Jeśli utożsamiasz się z nimi, wciąż jesteś niepewny, poirytowany, dajesz się manipulować, żyjesz w stresie i walczysz o spokój i wolność. Rano jesteś smutny i rozczarowany, popołudniu pełen entuzjazmu i chęci do działania. Myślisz, że to jest naturalne i tak musi być, skoro większość tak żyje? A nie zauważyłeś, że w ten sposób tworzysz autobiografię niewolnika i cierpiętnika, opowiadając, że nie masz szczęścia, i żałując samego siebie? W efekcie historia, która opowiadasz, staje się martyrologiczna, a Ty tracisz wiarę w siebie.

Naprawdę nigdy nie doświadczyłeś, że tym, co czyta, jest coś wiecznego i nienaruszalnego? Coś, co nie utożsamia się z myślami, ale myśli, i nie utożsamia się z emocjami, ale je przeżywa? Tym czymś jest spokojny umysł, czysta świadomość obecności, która z niczym się nie utożsamia i do niczego nie jest przywiązana. To jest kryształowe morze w Tobie, nad którym zbudowane jest Nowe Jeruzalem, świątynia Bożej obecności (Ap 4,6; 22,1). Nie krzyczy, że „mnie” przytrafiło się to i tamto, ale jest cichym i spokojnym życiem, światłem i miłością. Biblijne imię tej świadomej obecności to Syn Człowieczy. Nie interesuje ją martyrologiczna opowieść znerwicowanego umysłu i zestresowanego ciała, ponieważ chce opowiadać własną narrację, utkaną słowami światła i czynami miłości, z których wyłania się prawdziwa Obecność.

JA JESTEM

Ewangelista, autor czwartej  ewangelii kanonicznej, często wkłada w usta Jezusa z Galilei zdanie: Ego nimi (Ja Jestem), w którym Żydzi słyszeli słowa Bożej epifanii: Jestem obecny, aby was ratować. W życiu Jezusa Ja jestem realizuje się w sposób wyjątkowy i niepowtarzalny. Tym stwierdzeniem Mistrz z Galilei przedstawia się ludziom, jednak przede wszystkim daje znać, że definiuje się z wnętrza doświadczenia samego siebie, a nie z zewnętrznego punktu widzenia innych, nie ważne czy prostych ludzi, czy pobożnych faryzeuszy, czy uczonych w Piśmie. Jest sobą. Ma odwagę być sobą bez względu na opinię innych. Jest jedyny w swoim rodzaju. Jest po prostu kimś, kto jest świadomy najgłębszego JA, będącego jednym ze Źródłem wszystkiego, czyli JESTEM.

Ewangelista Łukasz to samo wyraził nieco inaczej. W jego świadectwie Zmartwychwstały mówi bowiem do uczniów: Ego eimi autos (To Ja jestem) (Łk 24,39). Posłużył się zatem pojęciem z filozofii stoickiej, dotyczącym wewnętrznej świętości człowieka, jego prawdziwej wewnętrznej istoty, przestrzeni ciszy, do której nie wdziera się żaden hałas i nie ma dostępu żaden człowiek. To jest najświętsze miejsce wszechświata, w którym człowiek spotyka się z Bogiem, czyli prawdziwa świątynia, niezależna od czasu i przestrzeni. To jest doświadczenie spotkania się Boga z człowiekiem, w którym człowiek odnajduje samego siebie.

Gdy świadectwo Jezusa oglądniemy w tym kontekście, wówczas staje się zrozumiałe, że poprzez zmartwychwstanie Chrystus prowadzi człowieka do najgłębszej tajemnicy, aby miał w Nim dostęp do samego siebie, do źródeł życia i stawał się tym, kim powinien się stać. Cały wszechświat zmierza bowiem do określonego celu, który można nazwać najwyższym poziomem świadomości. Z początkowej różnorodności powoli staje się całkowitą jednością i tylko z tego poziomu – końcowego – może być właściwie zrozumiany. Owa pełnia, ku której zmierzamy, odkrywając nasze najgłębsze JESTEM w świadomości Chrystusa, jest wszechogarniającą całością, oczyszczonym, wysublimowanym stanem świadomości umysłu, który w Źródle jest jednym ze wszystkim.

Dlatego jestem przekonany, że Jezusowe: Ego eimi autos jest najprostszą drogą do odnalezienia samego siebie i zdefiniowania własnego życia we współczesnym świecie. Drogą Chrystusowego ucznia jest praktykowanie totalnej obecności, także dlatego, że ludzkość potrzebuje odwagi, aby tam, gdzie rządzi Prawo i zewnętrzne normy społeczne, przedstawić się: Ego eimi autos (To Ja Jestem) i tym samym stać się uwalniającą miłością. 

JESTEM DZIECKIEM BOGA I JEGO ŚWIĄTYNIĄ

Mistrz z Galilei nazwał Boga naszym Ojcem. To znaczy, że po pierwsze Bóg jest też moim Rodzicem. Stworzył mnie i jest Źródłem mojego życia. Wszystkie istoty pochodzą z jednej i niepodzielnej Zasady Życia. Słowo Ojciec oznacza, że Bóg jest Stwórcą, Kreatywną Zasadą Życia, Nieskończoną Mocą, Najwyższą Istotą, Źródłem wszystkiego.

Jednak słowo Ojciec oznacza też miłość, troskę, opiekę i poczucie bezpieczeństwa.

Poza tym Jezus nauczał, że Bóg jest Duchem, czyli mocą. Jest to istota niewidzialna i bezkształtna, która może przybrać każdą postać. Jest wszędzie, to znaczy w pozornie zewnętrznym świecie i wewnątrz mnie. Jako Duch Bóg jest obecny w moim umyśle i świadomości. „Ojciec, który jest we mnie, wykonuje dzieła swoje” (J 14,10).

Moc Boża, Pocieszyciel i Odnowiciel jest we mnie. Nie widzę Go, ale On działa, gdy spotykam się z Nim w sobie samym, czyli w Jego świątyni. Wpierw pomaga mi w połączeniu EGO z JAŹNIĄ, czyli umysłem Chrystusa, a potem gra na mnie, niczym na harfie albo flecie,  muzykę zbawienia.

Będąc Duchem, Bóg jest:

– Świadomością, w której mam udział;

– Obecnością, w której mam udział;

– Inteligencją, w której mam udział;

– Mądrością, w której mam udział;

– Odwagą wyobraźni i mocą tworzenia, w której mam udział.

Boża obecność i moc znajdują się we wszystkim, ponad wszystkim i przenikają wszystko. Także człowieka, który ma udział w tej obecności i mocy. Tę moc Biblia nazywa JESTEM, które jest proklamacją świadomości bycia. JESTEM jest przywoływaniem Bożej obecności i afirmacją człowieczeństwa, które ma udział w Bożym życiu, miłości, mądrości i mocy. Przez afirmujące JESTEM człowiek zawiera przymierze z Bogiem, który wpierw zawarł przymierze z nim, a więc ze swoim życiem, miłością, mądrością, mocą, świadomością i obecnością.

Człowiek ma nie tylko udział w tym życiu, miłości, mądrości, mocy, itd., ale jest też jej epifanią i emanacją w świecie. JESTEM jest afirmacją świadomej obecności.  

JESTEM – ŚWIADOMOŚĆ IMIENIA I TYTUŁU

Biblijne postaci noszą metaforyczne imiona, które nie tylko pomagają nam je właściwie zinterpretować, ale też w świetle ich znaczeń zrozumieć samych siebie.

Imię Jezus oznacza na przykład stan świadomości, w której człowiek doświadcza zbawienia, czyli rozwiązania przez Boga wszystkich życiowych problemów. To imię oznacza, że Bóg jest zbawicielem. Nie trzeba nosić tego imienia, ani nie powinno afirmować się Jestem Jezusem, jednak należy dążyć do takiego stanu świadomości, w którym przejmuje się pełną kontrolę nad własną podświadomością, aby stać się wolnym od przeszłości i wszystkich więzów, które czynią z nas niewolników dawnych decyzji, wyborów i czynów, co tradycyjna teologia nazywa odpuszczeniem grzechu pierworodnego. Wtedy urzeczywistnia się i wypełnia umysł Chrystusa przez wielu zwany nadświadomością, w którym realizuje się prawdziwe powołanie, wynikające wprost z JESTEM, a nie zewnętrznych uwarunkowań.

Dlatego dla przykładu samych siebie możemy afirmować Jestem Chrystusem, czyli Mesjaszem, a więc namaszczonym na króla.

Co to znaczy, że jestem Chrystusem? Mam być świadomym swojej istoty i żyć z nią w zgodzie, a wtedy moja obecność w świecie będzie oznaczać pełnię mojego człowieczeństwa, mojej miłości, mojej służby. Będąc Chrystusem realizuję swoje powołanie, a więc żyję z namaszczeniem, jak król, czyli wolna istota, która samą siebie składa w ofierze miłości. Żyję wtedy w zgodzie z tym, kim jestem, a moje życie ma sens. To jest doświadczenie prawdziwego szczęścia.  

Ja dałem im chwałę, którą mi dałeś, aby byli jedno, jak my jedno jesteśmy. Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności, żeby świat poznał, że Ty mnie posłałeś i że ich umiłowałeś, jak i mnie umiłowałeś. Ojcze! Chcę, aby ci, których mi dałeś, byli ze mną, gdzie Ja jestem, aby oglądali chwałę moją, którą mi dałeś, gdyż umiłowałeś mnie przed założeniem świata.Ojcze sprawiedliwy! I świat cię nie poznał, lecz Ja cię poznałem i ci poznali, że Ty mnie posłałeś;I objawiłem im imię twoje, i objawię, aby miłość, którą mnie umiłowałeś, w nich była, i Ja w nich” (J 17,22-26). 

Tytuł Chrystus można oczywiście zastępować jakimkolwiek innym, przez który świadomość będzie manifestować swoją obecność w świecie. Dlatego należy nieustannie zadawać sobie pytanie: Kim jestem? W ten sposób dochodzi się do coraz bardziej świadomych i zgodnych ze stwórczą mocą odpowiedzi. Wypowiadanie JESTEM jest afirmowaniem istoty, to znaczy Boga w sobie. W tym sensie jest ciągłym poszerzaniem świadomości własnej obecności, co w metaforyce Starego Testamentu jest opisane jako zgoda Boga na przenoszenie palików namiotu. W ten sposób poszerza się przestrzeń zamieszkiwania; przestrzeń, którą człowiek zajmuje w świecie. Przez przebijanie palików i poszerzanie przestrzeni Bóg, który jest zbawicielem, rozwiązuje wszystkie problemy człowieka.

Kto świadomie afirmuje JESTEM i zna tytuł albo tytuły, które łączy z tym świadectwem, doświadcza wolności, ocalenia, wybawienia i uzdrowienia, czyli rozwiązania życiowych problemów przez Boga, w  obecności którego ma udział, i którego sam objawia w świecie.

Rzekł Jezus: Jeśli pytają was, skąd jesteście, odpowiedzcie im: »Przybyliśmy ze światłości, miejsca które jest światłością samą z siebie, która powstała i objawiła się w swych obrazach«. Jeśli będą wam mówili kim jesteście, odpowiedzcie im: »Jesteśmy jego synami i wybrańcami Ojca żywego«. Jeśli spytają was, jaki jest smak Ojca w was, odpowiedzcie im: »To jest ruch i odpocznienie« (Ewangelia Tomasza, s. 57, w. 50).

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

9 + trzy =