Lęk – część pierwsza

Ziemia nigdy nie była specjalnie spokojna, a ludzkie życie bezpieczne. Dziesiątki minionych pokoleń zapewne żyło w większym zagrożeniu egzystencji i musząc sobie radzić z wieloma uzasadnionymi przyczynami lęku, a pomimo tego to właśnie współczesne pokolenie wydaje się być szczególnie zalęknione. 

W przeciwieństwie do przodków, chociaż nie doświadczamy wielu realnych zagrożeń, coraz powszechniej przenosimy je w sferę naszej wyobraźni i boimy się nie tego, co realnie zagraża, ale tego, czym nas straszą własne myśli. Jednocześnie tracimy umiejętność odpowiedniego serwisowania psychiki i dlatego doświadczmy permanentnego stresu. W obliczu zmian na geopolitycznej i społecznej mapie świata, a także w efekcie zmian klimatycznych, wielka część populacji żyje w ciągłym napięciu i lęku, którego przyczyn nie jest w stanie w ogóle wskazać i nazwać. Mimo wszystko lęk nie odpuszcza i pozbawia radości życia.

O lęku często powiada się, że paraliżuje, to znaczy zniewala i czyni niezdolnym do samodzielnego życia. Człowiek sparaliżowany lękiem, stoi jak wryty. Nie potrafi z lekkością i radością używać własnych nóg i rąk. Boi się otworzyć, pokazać czułe wnętrze, ujawnić myśli, zacząć żyć własnym potencjałem, ponieważ boi się, że cokolwiek zrobi, obróci się przeciwko niemu. Skąd bierze się ó1) lękowy paraliż, skoro niemal żadna z życiowych sytuacji, które nam się przytrafiają, nie jest na tyle groźna, żeby w jednej chwili sparaliżować?

Podstawowym błędem jest wypieranie przyczyny lęku. Czujemy energię tej emocji, ale wmawiamy sobie, że przecież nas nie dotyczy. Taką postawą wyrządzamy sobie największą krzywdę, którą nazywam wypuszczeniem lęku z ręki. Ale po kolei. Najprawdopodobniej rzeczywiście nie spotka nas to, czego się obawiamy, więc pozornie wszystko jest w porządku. Niestety tylko pozornie, ponieważ źródłem odczuwanego przez nas lęku jest umysł z bujną wyobraźnią. Zatem wmawianie sobie, że przedmiot lęku nas nie dotyczy, jest zgodą, daną umysłowi, że może nas w dalszym ciągu oszukiwać swoimi lękami. Skoro przyczyna lęku tkwi w głowie, zatem wypieranie jest okłamywaniem samego siebie. Przedmiot lęku co prawda nas nie spotka, jednak umysł będzie nas coraz bardziej korumpował, a energia lęku narośnie do stopnia życiowego paraliżu.

Warto pamiętać, że lęk ma naturę kuli śniegu. Dopóki trzymamy ją w dłoni, jest bezpieczna. Po wypuszczeniu z ręki zaczyna toczyć się po zboczu i szybko rośnie w siłę, na koniec zabierając ze sobą wszystko, co stanie jej na drodze. Sieje  zniszczenie i śmierć. Kto wypuszcza kulę śniegu z dłoni, musi liczyć się z tym, że po czasie zginie w lawinie.

Z lękiem jest podobnie. Póki przyglądamy się lękowi, pytając, o czym nas informuje; może ostrzega a może do czegoś zachęca, póty wszystko jest w porządku. Moment wyparcia jest wypuszczeniem lęku z ręki. Umysł, któremu  przyznamy prawo do przejęcia kontroli nad życiem, nie zatrzyma się przed niczym, i na koniec sparaliżuje nas panicznym strachem.

Warto uzmysłowić sobie, że chociaż boimy się wielu szczegółowych zagrożeń, prawdopodobnie jeden lęk jest fundamentalny i pozostałe mają w nim swoje źródło. Od pierwszych do ostatnich dni życia towarzyszy nam lęk, związany z umieraniem i śmiercią. Niektórzy wprost uważają, że być może ze wszystkich istot, zamieszkujących ziemię, będąc potencjalnie świadomymi swego życia, ludzie jako jedyni doświadczają lęku przed śmiercią. Trudno jednoznacznie ocenić, czy większość boi się tajemnicy śmierci, czy technologii umierania, w każdym bądź razie jest bardzo prawdopodobne, że świadomie bojąc się śmierci w istocie przeżywamy nieuświadomiony lęk przed pomyłką, niespełnieniem, zmarnowaniem życia, stratą czasu i bezsensem egzystencji.

Jestem podobnego zdania, więc sugeruję, że w pracy z lękiem lepiej szukać jego egzystencjalnych źródeł, aniżeli zajmować się lękami, których twórcą jest umysł, a prawdopodobieństwo ich urzeczywistnienia jest niemal równe zeru. Wtedy pewniej dociera się do genezy lęku, więc też skuteczniej można sobie albo komuś pomóc.

Podejmijmy zatem próbę wyodrębnienia i nazwania lęków fundamentalnych, których źródłem jest lęk przed śmiercią.

1. Lęk o siebie

Lęk o siebie nie pojawia się nie wiadomo skąd. Jest najbardziej pierwotną formą lęku. Skoro DNA, wypreparowane i oddzielone od dawcy, podobnie do niego reaguje na negatywne i pozytywne emocje, kurcząc się i rozluźniając, więc zapewne lęk o siebie, co prawda w różnej intensywności, przeżywany jest przez większość żywych organizmów. Lęk o siebie jednocześnie jest lękiem o przeżycie gatunku, rodziny, wspólnoty, z którą się identyfikujemy. Jest po prostu lękiem przed zniknięciem własnego materiału genetycznego. Dlatego jest związany z dwoma, dolnymi centrami energetycznymi i tam też przeżywany. Jest odpowiedzialny za kompulsywne odżywianie się i gromadzenie majątku, ale też  obsesyjne zachowania seksualne.

2. Lęk przed ciemnością, która jest w nas

Przekonani przez rodziców i wychowawców, że część naszych cech jest zła, a wiele umiejętności do niczego się nam nie przyda, a także wyuczeni sztampowych zachowań i ocen, mamy problem, żeby się akceptować i kochać. Żywimy kompleksy, podejmujemy decyzje, kierując się poczuciem winy, wreszcie wstydzimy się samych siebie, z czasem przenosząc w sferę cienia większą część swojego JESTEM. Część piękna, z którego zostaliśmy stworzeni, staramy się trzymać pod kontrolą i odczuwamy lęk przed domniemaną ciemnością. Zamiast cieszyć się lekkim życiem, ciężko pracujemy, aby sfera cienia się nie uzewnętrzniła.

3. Lęk przed zmianami (nowym, przyszłością)

Boimy się przyszłości. Nawet zdawkowo witając się ze znajomymi na ulicy, życzymy im oraz sobie, żeby wszystko pozostawało po staremu. Tymczasem ratunek przed nieszczęściem i śmiercią zawdzięczamy ufnemu opuszczeniu sfery bezpieczeństwa i wyjściu ku nieznanej przyszłości. Kto nie potrafi zaufać i z lęku przed nowym ogląda się za starym, staje się pomnikiem samego siebie. Lęk przed przyszłością zawsze jest zachętą do większego zaufania życiu.

4. Lęk przed utratą kontroli

Jedną z najczęściej występujących odmian fundamentalnego lęku przed zmarnowaniem życia, jest obawa przed skutkami utraty kontroli. Póki dyscyplina codziennego dnia ułatwia realizację kolejnych zadań, póty życie sensownie się rozwija. Jednak trzeba pamiętać, że dyscyplina i kontrola muszą służyć osiąganiu konkretnych celów. Gdy stają się celem samym w sobie, człowiek przestaje się rozwijać i traci radość życia. Lęk przed utratą kontroli pozbawia doświadczania rozkoszy, przyjemności, lekkości i niczym nie skrępowanej pasji życia.

5. Lęk przed byciem nieodpowiednim (kompromitacja)

Człowiek z kompleksem bycia małym, brzydkim i nieodpowiednim nie ma wielkiej szansy na rozwinięcie swojego potencjału, indywidualnego piękna i niepowtarzalności, decydującej o życiowej satysfakcji. Więcej czasu traci na pozycjonowanie się, czyli działanie, by stać się takim, jakim jego zdaniem chcieliby go inni oceniać i mieć, zamiast na poznawanie siebie. A to jest nieodzowny warunek, aby żyć i działać na miarę życiowego powołania. Gdy człowiek wie, kim jest i w jaki sposób powinien żyć i działać, przestaje się bać, że nie rady i skompromituje się. Zyskuje życiową radość i satysfakcję.

6. Lęk przed osamotnieniem (relacje)

Samotność nie jest beznadziejnym i przeklętym doświadczeniem. W samotności człowiek uczy się siebie i odkrywa niepowtarzalną indywidualność. Samotność jest kryzysem, potrzebnym do przepracowania własnych roszczeń i wartości. Jak w ciszy rodzi się słowo, tak w samotności krystalizuje się prawda, którą jest szczery i autentyczny człowiek. Lęk przed samotnością; lęk, że jest się niekochanym i porzuconym, sugeruje, że człowiek nie jest w kontakcie z własnymi uczuciami. W konsekwencji inni zaczynają go postrzegać jako obojętnego i trzymającego się na uboczu. W ten sposób koło się zamyka, lęk i frustracja rosną. Samotności nie wolno mylić z osamotnieniem, który jest społecznym skutkiem samotności. Im bardziej człowiek boi się samotności, tym pewniej wymusza obecność innych, którzy czują się manipulowani i pozbawiani wolności. Efektem lęku przed samotnością jest doświadczenie osamotnienia.

7. Lęk przed zranieniem

Coraz więcej ludzi boi się miłości, ponieważ boją się zawiedzenia i zranienia. Są więc zamknięci, a chroniąc się przed zranieniami, rezygnują z radości i twórczości. Ich życie jest wyschnięte, a w konsekwencji wysycha wszystko wokół nich. Nie wolno bać się zranień, których źródłem jest życie pełne pasji. Pasja jednocześnie jest miłością i umieraniem. Żeby doświadczyć miłości trzeba zgodzić się na śmierć. Jednak tylko śmierć, będąca zgodą na miłość, życiu nadaje sens. Kto więc boi się zranień, w efekcie żyje bez sensu. Człowiek, pozwalający miłości przez siebie płynąć, potrafi przeżywać zranienia i ma kontakt z wewnętrzną siłą, dzięki której może z czułością zająć się wcześniejszymi ranami i doświadczyć uzdrowienia.

8. Lęk przed intymnością

Intymności nie należy mylić z seksualnym napięciem ani romantycznym spotkaniem w kręgu przyjaciół. Słowo sugeruje, że intymność jest wzajemnym przenikaniem, udostępnianiem wnętrza, zgodą na szczerość i transparentność relacji. Intymność jest uwarunkowana wzajemnym zaufaniem, dlatego doświadczany przez wielu lęk przed intymnością bezpośrednio nie wpływa na relacje seksualne, chociaż w konsekwencji również do tego może doprowadzić. Lęk przed intymnością oznacza schowanie się w sobie przed innymi. W efekcie ciało twardnieje i wokół serca tworzy silną twierdzę. Ten rodzaj lęku kończy się śmiercią, ponieważ energią, która najłatwiej i najskuteczniej rozpuszcza emocjonalne toksyny lęku, jest zaufanie w związki i relacje oparte na miłości.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

sześć + dziewięć =