Odwet nie jest emocją. Jest zemstą i metodą na wyrównanie krzywdy, czyli tęsknotą za sprawiedliwością. Odwet to odpłata pięknym za nadobne. W słowie słychać ten sam rdzeń, który znamy z prawa sprzeciwu, czyli weta. Tyle, że w odwecie weto domyślnie pojawia się dwukrotnie (od-wet czyli wet za wet). Jak można to zinterpretować? Wet za wet to sprzeciw za sprzeciw. To dwa przeciw sobie, a więc dwie energie sobie przeciwne, w stanie nieprzyjaźni, niepokoju, zawziętości i wojny. Dlatego odwet, chociaż chwilowo poprawia samopoczucie dzięki odczuwaniu satysfakcji, ostatecznie oznacza stratę, cierpienie i śmierć.
Odwet nie poprawiałby samopoczucia, gdyby nie był związany z uruchamiającą go energią, więc chociaż sam w sobie jest zachowaniem, a nie emocją, mimo wszystko służy emocji, która – o dziwo – nie ma nazwy. Bo jeśli nazwiemy ją zemstą, to ponownie mamy do czynienia bardziej z czynem aniżeli emocją. Trzeba więc ją stworzyć, łącząc ze sobą zemstę z nazwą energii, bez której życie byłoby niemożliwe, czyli pragnieniem, ale w wersji negatywnej, złej i destrukcyjnej, którą jest żądza.
Dopiero żądza zemsty jest emocją w ścisłym sensie, która stoi za odwetem, odpłatą, zemstą, czyli prymitywnymi próbami porządkowania świata według sprawiedliwych reguł. Żądza zemsty, prawdopodobnie najbardziej z wszystkich emocji. jest związana z pojmowaniem i odczuwaniem sprawiedliwości. Problem polega na tym, że odwet działa poprzez zgodę na stratę, cierpienie i wojnę, więc na poziomie śmierci, tymczasem sprawiedliwość ma służyć życiu. Tylko pod tym warunkiem godna jest swojej nazwy. Niestety praktykowanie sprawiedliwości wyobrażamy sobie jako ważenie, czyli wyrównywanie energii: za zły czyn kara, za dobry nagroda. To jest uproszczony i najbardziej prymitywny z wszystkich możliwych sposób interpretowania prawa karmy, nieobcy wielu tradycjom religijnym.
Owszem, sprawiedliwość jest wyrównywaniem energii, jednak na diametralnie innym, wyższym poziomie. Nie pomiędzy ludźmi i na poziomie egzystencji, nawet powtarzanych inkarnacji, ale pomiędzy płynącym strumieniem energii a jej Źródłem, czyli pomiędzy stworzeniem a Stwórcą. Płynąca, czyli materialnie manifestująca się energia, traci swoją moc, ustaje, spowalnia, co z jednej strony oznacza uspokojenie i uszczęśliwienie, jednak z drugiej grozi tym, że nie dotrze do ujścia. Dlatego rzeka życia jest nieustannie zasilana przez Źródło. W ten sposób działa karma, a nie jako prymitywna zasada odpłaty, przybierająca często karykaturalną postać odwetu.
Ten sam model pojmowania sprawiedliwości odnajdujemy w tekstach biblijnych, a jej ostatecznym wyrażeniem i realizacją jest chrześcijański symbol zbawienia, jako powrotu do Źródła. Stwórca podtrzymuje stworzenie mocą swej miłości. Życie istnieje więc dzięki sprawiedliwemu Bogu, który nie odpłaca, ale zasila, wzmacnia, podtrzymuje, ratuje od śmierci. Biblijny Bóg sprawiedliwości nie jest odwetowcem, ale ratownikiem, czyli zbawicielem. Dlatego nikt, kto zadaje cierpienie i śmierć, nawet orzekając w majestacie prawa, albo wszczyna burdy i wojny, nie ma podstawy ani argumentów, aby powoływać się na sprawiedliwość.
Każdy rodzaj działania o charakterze przekleństwa, sprzeciwu, zemsty, czyli osłabiający, a często nawet wyniszczający życie, jest jawną niesprawiedliwością, więc nie ma związku ani z chrześcijańskim pojmowaniem zbawienia, ani ze wschodnią koncepcją karmy. Jedynie ludzie nieposkromionej żądzy, chciwi i egoistyczni, żyjący w strachu, zawstydzeni i pogrążeni w poczuciu winy, mogą sobie wyobrażać, że sprawiedliwe prawo karmy, bądź sprawiedliwy Bóg Biblii, działają według prymitywnej zasady odpłaty i odwetu.
Żądzę zemsty cechuje silna dynamika EGO, które chce przetrwać za wszelką cenę, bez skrupułów, hamulców i umiaru, więc już wzniesienie się na poziom prawa odwetu, przysłowiowo zwanego prawem oka za oko, w jego mniemaniu jest nie lada humanitarnym wyczynem. Dopiero czyste, prawdziwe, pulsujące miłością JESTEM potrafi dostrzec, że odwetem rządzi śmierć i cierpienie, a życie zaczyna pulsować na poziomie odpuszczenia i wybaczenia.
Słowa: „Ojcze, odpuść im, bo nie widzą, co czynią” (Łk 23,34) powszechnie znane jako modlitwa Mistrza z Galilei, wypowiedziana po ukrzyżowaniu, przekonuje, że możliwe jest rozwiązanie wszystkich więzów, którymi ludzie wiążą się na ziemi i tym samym odejście duszy w miejsce, z którego przyszła.
„Boże, rozwiąż nas, zwolnij z wszystkich ślubów i zobowiązań, którymi powiązaliśmy się, aby przeżyć na ziemi, a są tylko urojeniem oraz iluzją EGO” – tak mogłaby brzmieć modlitwa każdego, kto nie radzi sobie z żądzą zemsty, ponieważ na poziomie emocjonalnym odwet jest takim właśnie energetycznym węzłem. Siłowym odbieraniem tego, co straciło się na rzecz kogoś innego. Na najbardziej nieświadomym i prymitywnym poziomie rzeczywiście można w ten sposób wyrównywać stany energii, ale to jest poziom EGO, które miłość zatrzymuje w sobie, nie pozwalając jej płynąć do innych ludzi. Odwet jest energetycznym węzłem, uniemożliwiającym przepływ miłości. Blokadę tworzy EGO, które boi się braku życiowej energii i zadaje śmierć, aby samemu przeżyć.
Dlatego radzę spokojnie ocenić, czy prawo odwetu, kojarzone przez nas z wojną, polityką, zemstą i nieprzyjaźnią, nie działa równie skutecznie, chociaż na poziomie nieuświadomionym, w relacjach partnerskich i małżeńskich? Być może wówczas zrozumiemy ów paradoks, który polega na tym, że ludzie deklarujący wzajemną miłość na co dzień, w swych związkach, bywają dla siebie największymi wrogami. Prawdą jest, że żyć bez siebie nie potrafią, ale czy dlatego, że wzajemnie obdarzają się miłością? A co, jeśli bardziej kochają samych siebie i z lęku przed brakiem życiowej energii wzajemnie zakleszczają się i związują energetycznymi węzłami? W istocie żyć bez siebie nie potrafią i traktują się wzajemnie jako źródła energii, której nie mają w sobie, ponieważ nie uwolnili się spod władzy EGO. W ten sposób małżeńskie i partnerskie wojny trwają bez końca, a pozornie kochający się ludzie wzajemnie się wyniszczają, pozbawiając się zdrowia i szczęścia.
Zdaję sobie sprawę, że w tej chwili poruszę najbardziej wrażliwe struny ludzkiej psychiki, ale też rozerwę na strzępy pozornie dobre, cnotliwe i pobożne wzorce kulturowe i religijne, jednak zapewne wyrazem największej i czystej, czyli bezwarunkowej miłości, w niejednym wypadku byłoby odważne odejście od partnera bądź małżonka ze słowami: „Ponieważ Cię kocham, odchodzę”. Doprawdy nie dla zachcianki, nie z powodu żądzy czy znudzenia.
Kierowani bezwarunkową miłością zawsze dajemy siebie, niczego nie oczekując w zamian. Jeśli trwamy w związku, ponieważ boimy się, że w życiu sami sobie nie poradzimy, i dlatego od drugiej osoby oczekujemy pomocy i uzupełnienia własnego braku, wówczas działa prawo odpłaty (coś za coś), ale nie miłość. W takim wypadku warto zapytać się, czy partner na pewno jest ze mną szczęśliwy? Czy na pewno go nie wykorzystuję? Czy nie związałem go z sobą, ponieważ jest mi potrzebny?
Jeśli kochasz, obdarzaj partnera miłością bezwarunkową, darz szacunkiem, wspieraj we wszystkim i cierpliwie znoś jego słabości, bo w ten sposób działa dobra i czysta miłość, ale nie sądź, że jest Ci cokolwiek dłużny i zobowiązany. Nie oczekuj, że w zamian będzie uzupełniał Twoje braki, chyba że traktujesz swój związek jako umowę handlową. Tylko, czy Twój partner o tym wie i zgodził się na to?
Odwet, czyli żądza wyrównania poziomu energii, ma też pozytywną stronę. Uświadamia bowiem, że z jakiegoś powodu nie umiemy wybaczać i odpuszczać. Zwłaszcza drugie pojęcie jest istotne w wewnętrznej pracy, którą do wykonania ma nasza psychika. Nie odpuszczamy, ponieważ kurczowo trzymamy się wszystkiego, do czego naszym zdaniem mamy prawo, co nam się należy i bez czego nie wyobrażamy sobie dalszego życia. Nie odpuszczamy z powodu lęku. Żądza odwetu jest więc ostrzeżeniem, że nie potrafimy odpuszczać. Jednocześnie pokazuje, z czym boimy się rozstać.
Decyzja, że odpuszczamy, zależy od nas. A po jakimś czasie zaczyna do nas docierać, że staliśmy się lżejsi, radośniejsi, czystsi, zdrowsi i szczęśliwsi.
To jest właściwie o sprawiedliwości.
Bo to poczucie sprawiedliwości albo niesprawiedliwości jest siłą napędową działania.
Sprawiedliwość jako wyrównywanie energii, ale nie między ludźmi, ale pomiędzy człowiekiem i Źródłem.
Źródło, które nieustannie zasila, tak, że kielich się przelewa.
Dla mnie zupełnie odkrywcze.
Teraz zaczynam rozumieć, co to znaczy Bóg sprawiedliwy. Czy źródło miłości? Okazuje się, że nie ma tu sprzeczności. To jest to samo.
Tylko ja źle rozumiałem sprawiedliwość. Biedni, którzy musieli się z nią spotkać.
Egoista, żyjący w strachu, zawstydzony i pogrążony w poczuciu winy.