Na krawędzi chaosu

Bogiem czynimy to, czego nam brakuje. Gdy jesteśmy chorzy staje się dla nas zdrowiem. Gdy przeżywamy rozstanie jest naszą relacją. Gdy brakuje nam miłości nazywamy Go miłością. Tymczasem Bóg jest ciągłą zmianą. Jest Źródłem zmian. Czy wiesz co to oznacza? Gdy chcesz zatrzymać i uwiecznić swój dopiero co ogarnięty kosmos (porządek i poczucie bezpieczeństwa) natychmiast pojawia się destrukcja i chaos. Nie masz szans na stabilizację w świecie, bo jego Źródłem jest stała zmiana. Naucz się, że na krawędzi chaosu, gdy przerażony umysł dostrzega, że już nic nie ma sensu, a doświadczenie podpowiada Ci, że naprawdę wszystko jest możliwe, mogą wydarzyć się prawdziwe cuda. Cuda dzieją się tylko na krawędzi chaosu! Jednak czekanie na cud to za mało. Przetrwanie może wymagać od Ciebie zmiany dotychczasowych wartości i przekonań, aby wesprzeć zachowania odpowiednie do zmieniającego się otoczenia. Jesteś na to gotowa/y? Dostrój się do Źródła zmian.

Marzec w Simoradzu – 9 i 10 marca

Sen – znaczenie, symbolika, interpretacja

Sny dla wielu z nas wciąż są tajemnicą.

Musimy mierzyć się z nimi podczas nocnego odpoczynku, jednak często nie potrafimy ich właściwie wykorzystać. Niektórzy z nas śnią ten sam motyw senny przez wiele nocy pod rząd, inni przez długi czas nie pamiętają żadnego snu. Niektórym co jakiś czas powtarzają się podobne koszmary, a jeszcze inni budzą się z przeświadczeniem, że w śnie uzyskali odpowiedź na ważne pytanie bądź zostali ostrzeżeni.

Czym są sny?

Skąd się biorą?

Jaki mają cel?

Czy potrafimy świadomie śnić?

Kto albo co kontaktuje się z nami przez nasze sny?

Czy sny pomagają w odnalezieniu drogi życia? 

Czy jest coś takiego, jak proroczy sen?

Jaki jest związek pomiędzy snami a Słowem?

Na te i pewnie kilka innych pytań usłyszycie w Simoradzu odpowiedzi, których udzieli Elżbieta Wiśniewska w trakcie warsztatu zatytułowanego: „Sen – znaczenie, symbolika, interpretacja”. Kompetencje prowadzącej nie dadzą wielu okazji do uzupełnienia, jednak na miarę swojej wiedzy i doświadczeń dołożę do tego kilka refleksji, poświęconych biblijnym snom, ich znaczeniu oraz przesłaniu. Jestem pewien, że dzięki temu niezwykłemu spotkaniu będziemy bardziej świadomie nurkować w odmęty nieświadomości.

Chętnych zapraszam do Simoradza 9 i 10 marca 2024 r.  

Koszt z noclegiem z soboty na niedzielę, dwoma obiadami, sobotnią kolacją i niedzielnym śniadaniem = 430 zł.

Koszt uczestnictwa bez noclegu, ale z sobotnim obiadem i kolacją oraz niedzielnym śniadaniem i obiadem = 350 zł.

Możliwy jest pobyt od piątku. Cena wzrasta wówczas o 130 zł (w cenie kolacja w piątek i śniadanie w sobotę).

Serdecznie zapraszam wszystkich, nie tylko tych, którzy mają się za Przyjaciół Akademii Świadomego Życia.

ZAJĘCIA:

SOBOTA 9.03.24 od 10.00 do 14.00 i od 15.00 do 18.00

(o godz. 9.00 śniadanie dla nocujących od piątku; o 14.00 obiad; po zajęciach kolacja)

NIEDZIELA 10.03.24 od 10.00 do 14.00

(o godz. 9.00 śniadanie; na zakończenie obiad)

Adres: Simoradz, ul. Sienna 37.

Link do mapy: https://maps.app.goo.gl/zwa94aM6sivH7RqT7

Zgłoszenia: mju@escobb.com.pl;tel. 660 783 510

Wieczernik – Jezus jako terapeuta

Zaproszenie na rekolekcje dla duchownych – 12 i 13 kwietnia 2024 r.

8 kwietnia 2023 ogłosiłem, że jestem gotów animować otwartą platformę wspólnoty duchownych i duszpasterzy z wszystkich Kościołów partykularnych (wyznaniowych), którzy czują się wypaleni i sfrustrowani, a nie widząc znikąd pomocy chcieliby stworzyć grupę wzajemnego wsparcia. Nazwałem ją Wieczernikiem. Stało się to krótko po rezygnacji dominikanina, Marcina Mogielskiego, z dalszego współtworzenia Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Na moją inicjatywę odpowiedziało tak mało chętnych, że nie miało wówczas sensu ogłaszanie terminu pierwszego spotkania.

Krótko potem podczas Ogólnopolskiej Konferencji Duchownych we Wrocławiu powróciłem do pomysłu sprzed wielu lat, dotyczącego sposobu organizowania  rekolekcji dla księży. Jak mogłem się spodziewać kolejny raz odbiłem się od ściany niemocy decydentów i niechęci wielu duchownych, którym w niesmak rekolekcyjny czas poza domem.

No cóż. Być może nie powinienem temu się dziwić, gdybym co rusz nie dowiadywał się o kolejnym tzw. wypalonym duchownym albo w depresji, bądź z problemami psychicznymi, które leczy w gabinecie psychoanalityka. Wszystko cichutko i w tajemnicy, bo jakoś nie wypada mieć te i podobne problemy, gdy samemu opowiada się dobrą wiadomość o Bożym zbawieniu, a w ramach duszpasterstwa pomaga innym zachowywać zdrowie.

Lekarzu ulecz się sam, chciałoby się rzec. Nie przekornie i sarkastycznie. Tak po prostu z uczciwości wobec tych, do których jesteśmy posłani. Bo jak możemy pomagać, uzdrawiać i być pasterzami dusz, tkwiąc w psychicznej zapaści, cierpiąc na depresję i nie odczuwając pasji życia? Bardzo stara zasada, którą znają duchowi terapeuci, uświadamia, że drugiemu człowiekowi można pomóc jedynie z poziomu wyższego od tego, na którym pojawił się problem i choroba. To oznacza, że wpierw trzeba samemu doświadczyć tego problemu i być z niego uwolnionym albo zostać uzdrowionym z choroby, z której pragnie się uwolnić bliźniego.

W związku z powyższym podejmuję drugą próbę zorganizowania spotkania i zapraszam do Simoradza (nieopodal Skoczowa) na piątkowe popołudnie 12 kwietnia oraz sobotni dzień 13 kwietnia.

Temat: Jezus jako terapeuta

Koszt: 400 zł (w tym nocleg i posiłki)

Szczegółowego programu na razie nie podaję, ponieważ uzależniam go od zainteresowania i ewentualnej frekwencji.

Zgłoszenia: mju@escobb.com.pl; tel. 660 783 510

Duchowa inicjacja w duchu Jezusa

Ten tekst pierwszy raz umieściłem na blogu przed 5 laty. Nie wywołał żadnej reakcji. Pomyślałem wczoraj, że po 5 latach spróbuję raz jeszcze. Może trauma epidemii oraz kilka innych ogólnoludzkich doświadczeń, które miały miejsce od tamtego czasu, zmieniły nas na tyle, że dziś moje propozycja wyda się godna zainteresowania?

Zapraszam do lektury.

Jednym z najbardziej typowych i nasiąkniętych duchowymi znaczeniami obrazów, jakimi posługują się biblijni autorzy, jest walka dwóch braci, będących symbolami dwóch przeciwstawnych sił w człowieku. Kain i Abel, Ismael z Izaakiem, Ezaw i Jakub, starszy oraz  młodszy brat z przypowieści Jezusa o miłosiernym Ojcu, ale też napięcie pomiędzy Janem Chrzcicielem a Jezusem z Galilei to wciąż ten sam biblijny motyw, który musi stać się impulsem duchowego rozwoju jednostki i wspólnoty, zwanej chrześcijaństwem.

W dwa tysiące lat po Jezusie z Galilei chrześcijaństwo wciąż nie uwolniło swojego metafizycznego potencjału, polegającego na syntezie różnych szkół duchowych, która w sferze ducha może doprowadzić ludzkość do takiego stopnia rozwoju, że cywilizacja rozwinie się w sposób skokowy i osiągnie poziom, wykraczający poza naszą wyobraźnię. Sam Jezus dokonał bowiem genialnej syntezy w sposobie doświadczania i mówienia o Bogu, nauczając, że Królestwo Niebios, czyli Obecność Najwyższej Miłości i Mądrości, jest do odszukania w człowieku a jednocześnie manifestuje się pomiędzy ludźmi. Z Bogiem można zatem spotkać się w świątyni własnego serca poprzez modlitwę ciszy, zwaną medytacją, a także porozmawiać z Nim, wykorzystując modlitwę myśli. Przeobrażająca wszystko Obecność Światłości, wydobywa człowieka z ciemności, powołując go do służby miłości. Dopiero wtedy Królestwo Niebios manifestuje się pomiędzy ludźmi, gdy człowiek, będący humusem (naczyniem glinianym), odkrywa w sobie obecność Najwyższego, którego znamy jako JHWH, czyli zbawiające JESTEM.

Szkoda, że chrześcijaństwo wciąż jest bardziej Janowe, aniżeli Jezusowe. Słowa Chrzciciela znad Jordanu, że musi stawać się mniejszym, aby Jezus stawał się większym (J 3,30), może się i wypełniają, jednak stanowczo zbyt wolno. Przynajmniej pod jednym względem wpływ Jana jest ewidentnie zbyt duży.

Prawdą jest, że początkowo Mistrz z Galilei należał do grona uczniów Jana, aczkolwiek wydaje się, że stosunkowo szybko zorientował się, że nowej łaty nie należy przyszywać do starego sukna, a młodego wina wlewać do starych bukłaków (Mk 2,21n) i odstąpił od duchowego prądu chrzcicieli, którzy pozostali rytualistami, nie potrafiąc wyrwać się z duchowego schematu judaizmu czasów pomiędzy pierwszym i drugim testamentem. Zresztą Jan zdawał sobie sprawę z tego, że chrzci jedynie wodą, a więc wypełnia rytuał, któremu co prawda nadał bardzo specyficzny i nowatorski rys, jednak po nim idzie Ten, który będzie chrzcił Duchem Świętym (Mk 1,7n). Jan przeczuwał, że nawet najlepiej realizowany rytuał, oparty w szczerej intencji, nie wystarcza i musi być uzupełniony doświadczeniem duchowym, egzystencjalnym, który człowieka totalnie odmienia, kierując go ku miłości i umożliwiając dotarcie do prawdziwego, a nie pozornego ja. Jest nim Boży obraz w człowieku, a nie obraz pozorny, kreowany przez człowieka na obrzeżach osobowości na użytek rodziny, Kościoła, społeczeństwa, autorytetów i władzy.

Chrzest, praktykowany przez Kościoły, jest rytuałem teologicznie i duchowo bardziej zależnym od Jana, aniżeli od Jezusa, który ostrzegł ich: „Nie wiecie, o co prosicie. ….” (Mk 10,38). Chrzest nie może ograniczać się do rytuału wody, ponieważ jego istotnym celem jest dotarcie przez człowieka do prawdy o własnym człowieczeństwie i odkrycie w mocy Ducha Jezusa prawdziwego Jestem, które nie jest rozkrzyczaną i narcystyczną monadą, pragnącą oczy wszystkich skierować na samą siebie, ale spokojnym i cichym duchem, który w miłości łączy się z wszystkimi i wszystkim, realizując Boże powołanie.

Tymczasem chrzest wodą jest zewnętrznym obrazem śmierci, która musi wydarzyć się w człowieku, aby mógł samego siebie odnaleźć w Chrystusie, dzięki czemu przestaje tworzyć kolejne, nieprawdziwe obrazy samego siebie, zewnętrzne i formalne, a odnajduje drogę prawdziwego powołania, która jest w nim zapisana jako Boży obraz. Chrzest wodą jest doświadczeniem, które nazywamy śmiercią dla grzechu, jednak w sferze duchowego wzrostu nie wystarcza. Jest dopiero pierwszym stopniem chrześcijańskiej inicjacji.

Nie nauczyliśmy się od Jezusa życia w mocy Jego ducha i nie praktykujemy chrztu ogniem, który nie musi wypełnić się tragiczną śmiercią, jakiej doświadczył Mistrz i Nauczyciel z Galilei, jednak zawsze doprowadza do całkowitego przewartościowania myślenia i przeorganizowania życia. Zrytualizowaliśmy obrzędy inicjacji i dziwimy się, że nie mamy rozmachu, świeżości, zapału, a większość chrześcijan to poczciwi neurotycy, którzy zakopują swój życiowy talent, nie znajdując w sobie odwagi do prawdziwie twórczego życia. Większość z nas nieustannie myśli o śmierci, a tymczasem wszyscy, którzy zamartwiają się swoją śmiercią, powinni umierać z przerażenia, że nigdy nie urodzili się do prawdziwego życia.

O co więc chodzi w drugim stopniu chrześcijańskiego wtajemniczenia, który należałoby nazywać chrztem ogniem, choć równie dobrze chrztem Duchem? Aby zrozumieć trzeba zdać sobie sprawę z kilku oczywistości, którym normalnie nie poświęcamy uwagi. Otóż człowiek ma jakby jeden umysł, chociaż do końca nie jest to prawdą. Ewentualnie byłoby można mówić o jednym umyśle, podzielonym na trzy ośrodki. Pierwszy znajduje się w jelitach, poniżonej przepony, czyli mówiąc inaczej w biodrach, kolejny w sercu, a trzeci w głowie. Wszystkie trzy muszą być z sobą zsynchronizowane. Najniższy ośrodek musi służyć wyższym. Gdy jest autonomiczny, człowiek upada w świat materii, doznać zmysłowych, pożądliwości, czyli w języku Biblii w świat Kaina, który Abla, własnego brata.

Dolna część umysłu, którą niedawno odkryła biomedycyna, nazywając umysłem jelit, odpowiada za materialne życie i przeżycie; to woda, z której wyszliśmy; to nieświadomość; to wreszcie struktura i ociężałość. Pod przeponą żyje osławiony Lewiatan, wąż starodawny, który rządzi podświadomością. On doprowadził Ewę z Adamem do upadku przez zwrócenie uwagi na materialność życia i świata. Ocalenie Noego z wód potopu, przejście z Jezusem (znanym jako Jozue) wartkiego nurtu Jordanu, czy też przepłynięcie łodzią wraz z Jezusem z Galilei przez wzburzone morze świadomości, to wszystko są duchowe figury, zapowiadające chrzest wodą, który jest zwycięstwem nad Lewiatanem, władającym sferą podświadomości, i wyjściem z wody, czyli struktury, tworzącej materialny świat. To wyjście z bezwarunkowego oddziaływania grzechu.

Z kolei środkowa część umysłu, której w biblijnej symbolice odpowiada serce, jest ogniem. To sfera ducha i działania, uświadamiania sobie powołania i realizowania zadań. O ile umysł pod przeponą odpowiada za emocje zimne, takie jak smutek, żal, poczucie osamotnienia, rozgoryczenie, żałoba, których siedliskiem w biblijnej narracji są nerki, o tyle środkowy umysł jest sferą emocji ciepłych, takich jak miłość, radość, pokój, które odpowiednio wykorzystywane wznoszą życiową energię człowieka w górę, czyniąc go istotą coraz bardziej duchową, żyjącą według Ducha i wypełniającą wolę Najwyższego.

Chrzest ogniem jest więc budzeniem duchowej energii, która nie jest już wężem, kuszącym w Ogrodzie Życia albo na pustyni, w trakcie wędrówki Izraela z Egiptu do Kanaanu, materialnością i zmysłowością życia, ale wężem oplecionym przez Mojżesza wokół pala, będącym zresztą zapowiedzią Chrystusa, wywyższonego na krzyżu. Dzięki niej człowiek rozwija się duchowo, prostuje swoją postawę i wznosi ku górze: „A gdy Ja będę wywyższony ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę. A to powiedział, by zaznaczyć, jaką śmiercią umrze” (J 12,32n).

Chrzest ogniem jest więc pracą z własnym ego i jego pożądaniami, którą Jezus z Galilei wykonał podczas czterdziestodniowego pobytu na pustyni. Zresztą nigdy nie jest procesem definitywnie zakończonym, ponieważ człowiek bywa nieustannie kuszony do tego, aby odrzucić powołanie i zaprzeć się samego siebie, z czym Jezus także musiał się wielokrotnie mierzyć. Ostatecznie chrzest ogniem zakończył się dla Niego na Golgocie, gdy śmiercią z miłości zapieczętował swoje powołanie, z czego apostołowie wcześniej nie zdawali sobie sprawy i dlatego prosili o doświadczenie, o znaczeniu i konsekwencjach którego mieli dopiero się przekonać.

Chrzest ogniem jest kolejnym stopniem duchowego rozwoju człowieka. Nie musi wypełniać się skalą krzyża, który jest znakiem Jezusa Chrystusa, ale zawsze oznacza odrzucenie ego i skrystalizowanie świadomości na prawdziwym Jestem i życiowym powołaniu.

Po nim następuje ostatnia faza duchowego rozwoju, związana z górną częścią umysłu, która jest eterem, czystą świadomością i widzeniem prawdziwego świata, duchowego, Bożego; świata energii i światła, z którego utkane jest wszystko co istnieje, a więc rzeczy widzialne i niewidzialne. Wtedy człowiek zwycięża śmierć. Zasłona, która oddziela materialne od duchowego i przeszłość od przyszłości, rozrywa się. Podczas śmierci Jezusa martwi wyszli z grobów, co jest obrazem zwycięstwa nad śmiercią i zmartwychwstania, którego doświadcza przebudzony człowiek. Odtąd śmierć oznacza początek, a nie koniec.

Tamą, przegrodą pomiędzy materialnym światem Kaina i duchowym światem Abla, jest przepona. Aby energia z dołu ją pokonała i przedostała się przez nią, musi zostać poskromiona, wzmocniona i ukierunkowana ku górze, dlatego Piotr w 1. Liście pisze: „Dlatego przepasawszy biodra waszego umysłu, będąc trzeźwi, miejcie doskonałą nadzieję w przyniesionej wam łasce w objawieniu się Jezusa Chrystusa” (1 P 1,13). O tym samym czytamy też w Księdze Joba: „Przepasz swoje biodra  jako mocarz, będę cię pytał, a ty mnie pouczysz” (Job 38,3). O co Bogu chodzi? Otóż kryzys Joba i życiowa tragedia, którą musiał przeżyć, miała przyczynę, której był świadom i czemu dał wyraz słowami: „Bo westchnienia są moim pokarmem i jak woda płyną moje skargi. Bo to, czego się bałem, nawiedziło mnie, a to, przed czym drżałem, przyszło na mnie” (Job 3,24n). Do kryzysu Job niestety myślał tylko „biodrami”, czyli dolną częścią umysłu. Wiemy to ponad wszelką wątpliwość, ponieważ sam przyznał się do lęku i drżenia. Jego kryzys miał więc określony i pozytywny cel, którym było budzenie życiowej energii. Skutkiem przepracowania tego doświadczenia Job poznaje Boga naprawdę i otrzymuje ziemskie błogosławieństwo.

Dlatego trzeba pamiętać, że ludzkie biodra muszą być przepasane i świece mają płonąć (zob. Łk 12,35). Jednak warunkiem zapalonej świecy zawsze są przepasane biodra. Dolny umysł musi być poddany kontroli i wykorzystywany do krzesania ognia, płonącego w sercu, aby w górnym umyśle świeciło światło.

Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: gdy byłeś młodszy, sam się przepasywałeś i chodziłeś, dokąd chciałeś, lecz gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a kto inny cię przepasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (J 21,18). W ten sposób opisana została walka Kaina z Ablem, o której uczy Jezus: „Ogień przyszedłem rzucić na ziemię i jakżebym pragnął, aby już płonął. Chrztem mam być ochrzczony i jakże jestem udręczony aż się to dopełni. Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? Bynajmniej, powiadam wam, raczej rozdwojenie. Odtąd bowiem pięciu w jednym domu będzie poróżnionych; trzej z dwoma, a dwaj z trzema; Będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową a synowa z teściową” (Łk 12,49-53). Pięciu domowników poróżnionych w jednym domu, to pięć dolnych ośrodków energetycznych, znajdujących się pod głową. Trzej mieszkają pod przeponą i są połączeni z dolnym umysłem, dwaj mieszkają  powyżej i są związani z sercem. Takie domostwo bądź królestwo, wewnętrznie skłócone, nie może się ostać (zob. Mk 3,25; Mt 12,25). Człowiek miotający się pomiędzy żywiołem wody i ognia, wychodzący z wody i wkraczający w świat ognia, jednak po jakimś czasie powracający do wody, nie ma szans na duchowy rozwój. Ponieważ jego biodra nie są przepasane i wciąż wpada w sidła grzechu, w ogniu swoich pragnień nie potrafi wytopić prawdziwego Jestem i żyje egoistycznymi pożądliwościami, nie realizując życiowego powołania.

O tym samym, chociaż trochę inaczej, pisze ap. Paweł w Liście do Galicjan: „Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie” (Ga 5,17). Zaś w ewangelii wg Jana znajdziemy słowa: „Wy jesteście z ojca, diabła, i chcecie spełniać pożądania swojego ojca. Od początku był zabójcą  i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8,44). Kłamstwo diabła (węża) polega na tym, że pokazuje materialny świat i podpowiada, że jest jedynym, prawdziwym światem, którym warto się interesować. Wtedy zapominamy o sowim pochodzeniu, kim jesteśmy, i spadamy w materialny świat zmysłów zamiast dbać o czyste oko w nas, które widzi światło Najwyższego, czyli prawdę w nas i o naszym życiu.

Dlatego sąd polega na tym, że władca tego świata zostanie wyrzucony z naszego życia, a gdy Jezus zostanie w nas wywyższony wszystkich do siebie pociągnie (J 12,31n). „Wtedy rzekł Jezus: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja Jestem i że nic nie czynię sam z siebie, lecz tak mówię, jak mnie mój Ojciec nauczył. A Ten, który mnie posłał, jest ze mną; nie zostawi mnie samego, bo Ja od zawsze czynię to, co się jemu podoba” (J 8,28n). Wywyższenie Syna Człowieczego polega na wejściu do wewnętrznej świątyni serca i dotarciu do prawdziwego Jestem, przy jednoczesnym opuszczeniu targowiska, na którym królują produkty ego, przynoszące śmierć. Wywyższenie Syna Człowieczego jest wejściem w wewnętrzne światło i wyzwalającą prawdę, przy jednoczesnym opuszczeniu iluzji oraz ciemności. Wtedy poznajemy prawdziwe Jestem, czyli Bożą prawdę o sobie.

Mistrz z Galilei uczy, że człowiek może przypominać jaskinię zbójców i targowisko, albo świątynię Ojca, miejsce prawdziwej świadomości Jestem. Kolejne stopnie chrześcijańskiej inicjacji w życiową mądrość, dzięki której można duchowo się rozwijać, powinny konsekwentnie przeprowadzać każdego przez wodę i ogień, aby mógł wejść do światłości, czyli do Królestwa Niebios.

Chrzest wodą, następnie chrzest ogniem i wreszcie zwycięstwo nad śmiercią, oznaczającą koniec zamiast początku, aby doświadczyć śmierci, która rozpoczyna a nie kończy, to niezbędne etapy duchowego rozwoju. Dzięki niemu Abel zostaje wzbudzony z martwych i może pojednać się z Kainem, jak Jakub z Ezawem. A mówiąc inaczej Stary Adam ożywa w Nowym Adamie. Przy czym warto zauważyć, że ani Kain, ani Ismael, ani Ezaw, ani Stary Adam nie giną, ponieważ są chronieni znakiem Najwyższego, czyli pieczęcią Ducha Bożego. Muszą doświadczyć transformacji z istot materialnych, żyjących według ciała, w istoty duchowe, żyjące według Ducha.

Jak długo teologia, duszpasterstwo, homiletyka i katechetyka oraz chrześcijańska duchowość będzie ten proces ignorować, skupiając się na pierwszym etapie inicjacyjnego wtajemniczenia w postaci chrztu wodą, tak długo będziemy staczać się w materialną otchłań ziemskiej, kościelnej korporacji, uwięzionej politycznymi i społecznymi mrzonkami, których pierwszym autorem, być może całkiem nieświadomie, był Konstantyn Wielki. Na duchowy wzrost, a co za tym idzie, także na cywilizacyjny rozwój nie mamy co liczyć.

Trzeba być ślepcem, żeby tego nie widzieć, i być dzieckiem ojca kłamstwa, żeby zaprzeczać naszej niewierności Mistrzowi z Galilei.

Powinniśmy rozwijać duchowość trzech stopni inicjacji, abyśmy mogli duchowo wzrastać. Inaczej nie przepłyniemy łodzią na drugi brzeg istnienia, aby dotrzeć do Betsaidy, czyli Domu Rybaka, który sieciami myśli przeczesuje podświadomość i staje się panem własnej świadomości. To jest teologiczny, duszpasterski i pedagogiczny projekt, który trzeba realizować, ponieważ takie chrześcijaństwo, jakie znamy i współtworzymy, wywyższonemu Chrystusowi dłużej potrzebne nie będzie. Jedno tchnienie Ducha wystarczy, żeby świeca została zgaszona raz na zawsze. Tym bardziej, że ów motyw wcale nie jest nowy, ale od prawieków znany jest mądrym ludziom i funkcjonuje na różnych poziomach religijnego, mentalnego i edukacyjnego rozwoju.

Poniżej podaję jego trzy wariacje: Czytaj dalej Duchowa inicjacja w duchu Jezusa

Mapa świadomości w Koninie

Od 23 do 25 lutego – Konin

Najważniejsza podróż, którą mamy do przeżycia, nie wiedzie po bezdrożach świata, ale po meandrach świadomości. Chcemy poznawać zewnętrzny świat i zachwycać się jego widokami, a niemal nie zdajemy sobie sprawy z działania własnej świadomości. Co prawda mamy do dyspozycji wspaniały biokomputer (umysł), warty fortunę, jednak nie oddzielając go od programu, którego używamy (przekonania i myśli), marnujemy większość z jego możliwości.

Abyś mogła/mógł cieszyć się każdym dniem powinieneś nauczyć się świadomego obserwowania własnych myśli, przekonań, emocji, uczuć oraz stanu zdrowia. Twój biokomputer jest wystarczający wspaniały, abyś zainstalował w nim boski program, dzięki któremu zyskasz dostęp do nowych rozwiązań. Gdy zobaczysz siebie świadomie i wyraźnie, uświadomisz sobie, że jesteś wolnym człowiekiem i twórcą życia, który z niezliczonych możliwości, stworzonych w łonie Ojca (w polu Świadomości), może wybrać najlepsze. Dlatego Twym prawdziwym problemem nie są życiowe węzły (zobowiązania i śluby), kompleksy, lęki, poczucie wstydu i winy, ale używane przez Ciebie programy, które od poczęcia w Tobie instalowano.

Jeśli chcesz uświadomić sobie genezę codziennych wyborów, rolę ego w działaniu umysłu i nauczyć się korzystania z wewnętrznej mapy, aby omijać pułapki, którymi są religijne, kulturowe i społeczne programy, skorzystaj z zaproszenia na warsztat MAPA ŚWIADOMOŚCI.

Mapa świadomości jest połączeniem mapy duszy z mapą energii w ludzkim ciele. To narzędzie do zmiany uczuć, zachowań i relacji, ostatecznie także stanu zdrowia.

Warsztaty odbędą się w pysznym i zdrowym miejscu:

KAWIARNIA – CIACHO BEZ CUKRU, KONIN, UL. PRZEMYSŁOWA 9

Piątek 23.02.24 od 17.30 do 20.00 (w trakcie jedna przerwa kawowa).

Sobota 24.02.24 od 10.00 do 14.00 i od 15.00 do 18.00 (przed południem i po obiedzie po dwie przerwy kawowe).

Niedziela 25.02.24 od 9.00 do 13.00 (w trakcie dwie przerwy kawowe).

INWESTYCJA: 250 ZŁ

Zgłoszenia i pytania kierować do:

Anna Karbowa – 514 020 943

Marek Uglorz – tel. 660 783 510; adres: mju@escobb.com.pl

Ekumeniczne Dni Skupienia – Łódź

Po Świętach Narodzenia Pańskiego w duchowości oraz w liturgii odkrywamy prawdziwe znaczenie narodzin Zbawiciela. Ów czas wziął swoją nazwę od słowa epifania, które oznacza objawienie. Uczymy się, że nośnikiem i manifestacją prawdziwej boskości jest prawdziwe człowieczeństwo; że chwałą Boga jest chwała człowieka; że twarzą Boga jest dobry, sprawiedliwy i prawy człowiek.

Również w hostelu Tęczowych Społeczników w Łodzi, który funkcjonuje niczym cud betlejemskiej groty, czyli z Bożej miłości działającej przez człowieka, w drugi weekend stycznia będziemy jeszcze raz świętować narodzenie prawdziwego Człowieka.

Zapraszamy do hostelu 13-tego stycznia, żeby o godz. 14-tej wspólnie przygotować świąteczną wieczerzę, która rozpocznie się o godz. 20-tej. W międzyczasie odbędzie się uroczyste nabożeństwo (początek o godz. 18-tej), którego tematem będzie Nowe Życie w Chrystusie, darowane nam w wierze przez Chrzest. Ewangelię o duchowym darze nowego życia będzie opowiadał Marek Uglorz. W trakcie przeżyjemy też wspólną Eucharystię, którą poprzedzi spowiedź, czyli uczciwe i pokorne spojrzenie w siebie. Bez rozpoznania ciemności starego życia przyjęcie chrystusowego światła jest po prostu niemożliwe. Boże, duchowe życie nie zastępuje bowiem starego, ale dzięki działaniu Ducha Świętego jest przemianą starego w nowe, co nie dzieje się bez uświadomienia sobie grzechu.

Po wspólnej uczcie przeżyjemy jeszcze medytację kierowaną, podczas której Słowo  wygłosi ksiądz  Halina Radacz. Początek o godz. 22-giej. Tak nasyceni Chlebem Życia i chlebem powszednim udamy się na nocny spoczynek, aby w niedzielny poranek (14-tego stycznia), o godz. 9-tej spotkać się na wspólnym śniadaniu, a po nim na nabożeństwie, którego duchową treścią będzie ewangelia o zamianie wody w wino w Kanie Galilejskiej. Gdzie bowiem pojawia się Jezus Chrystus, tam znika lęk i smutek, a rozkwita nowe życie, ufne i radosne.  

Serdecznie zapraszamy do hotelu na świętowanie nowego życia w Chrystusie!

Noworoczne życzenia

„Ten, którego głos wtenczas wstrząsnął ziemią, zapowiedział teraz, mówiąc: Jeszcze raz wstrząsnę nie tylko ziemią, ale i niebem. Słowa: „Jeszcze raz” wskazują, że rzeczy podlegające wstrząsowi ulegną przemianie, ponieważ są stworzone, aby ostały się te, którymi wstrząsnąć nie można. Przeto okażmy się wdzięcznymi, my, którzy otrzymujemy królestwo niewzruszone, i oddawajmy cześć Bogu tak, jaku mu to miłe: z nabożnym szacunkiem i bojaźnią. Albowiem Bóg nasz jest ogniem trawiącym” (Hbr 12,26-29).

Od dłuższego czasu mam przeczucie, że wstrząsowe procesy, które trwają od 2007 roku, ale nasiliły się, a już na pewno zaczęły być odczuwane przez większości ludzi wraz z pojawieniem się COVID-19, będą coraz dotkliwiej zmieniały nasze życie. Wojennej sytuacji w Ukrainie nie warto komentować, bo prawdopodobnie wszyscy mamy świadomość powagi sytuacji. Poza tym coraz wyraźniej widać, że wojna za wschodnią granicą jest tylko wierzchołkiem góry lodowej globalnego oziębienia i rozchwiania klimatu polityczno-ekonomicznego. A w zanadrzu mamy jeszcze ekologiczne skutki współczesnej gospodarki oraz nieobliczalne i całkowicie poza naszą kontrolą pomruki planety, która z całą mocą może w jednej chwili zmieść z swojej powierzchni najbardziej krnąbrne społeczności i kultury, a nawet całą cywilizację.

Apokalipsy nie musimy przewidywać, ponieważ jesteśmy jej świadkami. To znaczy, że możemy świadomie obserwować odsłanianie się kolejnych aktów niebiańskiego teatru, którego reżyserem i scenografem jest Najwyższa Miłość. Jednych kolejne akty będą coraz bardziej przerażać, innych fascynować. Pierwsi oglądają bowiem apokaliptyczny teatr ze strachem, drudzy z zaufaniem. Pierwszych pochłonie trauma, drudzy doświadczą uwolnienia i regeneracji.

Rozpoczęty przed kilkoma godzinami Nowy Rok – 2024 – będzie dalszym ciągiem ostatecznej apokalipsy, która w istocie jest nadawaniem sensu i pełni ludzkim dziejom w Chrystusie. Ta ostateczna apokalipsa jest odsłanianiem chrystusowej pełni. Jej przebieg od nas nie zależy, jednak sposób, w jaki bierzemy w niej udział, oraz emocjonalne reakcje, są już naszą metodą na oglądanie i współuczestniczenie w teatrze kosmicznych wydarzeń.

Uciec nie sposób. Trzeba wytrwać do końca, mając świadomość, że bez wstrząsów nie ma wzrastania, przemiany, regeneracji. Tym bardziej ostateczna apokalipsa też nie jest możliwa bez wstrząśnięcia przemijającą postacią świata, aby w pełni objawiło się Królestwo Chrystusa, to jest królestwo odnowionej ludzkości, w którym wszystko jest nowe.

Dlatego moje życzenia na Nowy Rok opatrzyłem mottem z Listu do Hebrajczyków. Przed nami pełnia światłości, której doświadczymy, gdy przetrwamy ciemności. Otrzymujemy przecież niewzruszone królestwo, które w pełni objawi się po wzruszeniu przez Stwórcę wszystkiego, co nietrwałe, niestabilne, fałszywe i dlatego przemijające. Spod pancerza materii, z chłodu lęków i ciemności kłamstw Stwórca wydobywa ducha, miłość i prawdę.

Życzę, abyśmy niewzruszenie trzymali się tego, co już jest trwałe, stabilne, prawdziwe, bo jedynie w taki sposób możemy przetrwać wstrząsy, które są udziałem ludzi. Wstrząsy będą na tyle silne, że wszyscy będziemy musieli się puścić… Z rąk, serc, umysłów, ostatecznie także z ust wypuścimy wszystko.

Apokalipsa to odsłanianie prawdy o człowieku!

Co odsłoni w nas i o nas Nowy Rok? Co jest naszą najwyższą wartością? Czemu służymy? Jakimi słowami nadajemy sens swojemu człowieczeństwu?

Życzę, aby nasze przywiązania, pragnienia, myśli, uczucia, emocje i słowa nie ciągnęły nas w dół, w otchłań, ale niosły ku górze, ku światłości niedostępnej, w której przebywa Najwyższa Światłość. Chrystusowa światłość wszystko stwarza na nowo. Mając w niej udział jesteśmy niewzruszeni, gdy wszystko jest wzruszane, aby odsłoniła się nowa postać świata.