Gniew jest nazwą energii, fundamentalnej do przeżycia,
a jednocześnie przysparzającej najwięcej trudności, zwłaszcza w środowiskach
tradycyjnie chrześcijańskich, które pokoleniami przekazują sobie niewłaściwy
wzorzec, jakoby gniew niszczył miłość. Przyczyn, dlaczego tak się dzieje, nie
trudno dociec, jednak odpowiedzi na pytanie, skąd wziął się obraz Jezusa, jako
uosobienia anielskiego spokoju, już
trudno udzielić.
Na wstępie ustalmy jakiego rodzaju energią mamy się
zająć. Jak zwykle radzę przyjrzeć się słowu, a znalazłszy rdzeń, odkryć jego
rodzinne związki, aby mieć pojęcie o pierwotnym znaczeniu. W gniewie słychać zatem ten sam rdzeń,
który tworzy słowa: gnieść, gniazdo, gnić. Czy razem nie dają do myślenia? Gdy ktoś za bardzo mnie gniecie,
czyli przyciska do siebie, wręcz miażdży, zaczynam odczuwać uzasadniony gniew,
ponieważ może mnie udusić, zabić. Gdy mu się to uda, zacznę gnić. Całości
dopełnia obraz gniazda, czyli domu.
Najczęściej pierwszego gniecenia i miażdżenia aż do utraty tchu doświadczamy w
domu, czy to jako wyraz przesadnej miłości rodziców, czy też wychowywania, nie
znoszącego sprzeciwu.
A zatem gniew rzeczywiście jest energią pierwotną,
przynależącą do doświadczenia każdego gniazdownika, czyli kogoś, kto w
pierwszej fazie życia był całkowicie uzależniony od opieki rodziców. Co prawda dzięki
nim żyjemy, ale jednocześnie w ich gnieździe zaczynamy się dusić. Dlatego
próbujemy się bronić, żeby nas nie zmiażdżyli i nie przygnietli, bo przecież
nie chcemy gnić.
Mam nadzieję, że teraz widać, dlaczego w rodzinnych
domach bardzo często doświadczamy silnej reakcji rodziców, absolutnie nie
godzących się ze sprzeciwem dzieci, chociaż jednocześnie to właśnie fakt
uzależnienia od rodzinnego domu i opieki rodziców, jest przyczyną energii gniewu
i ją napędza.
Gniew rodzi się w gnieździe jako skutek gniecenia.
Dlatego paradoksalnie jest niezbędny do przeżycia w środowisku, które wydaje
się najbardziej sprzyjające życiu i chroniące przed śmiercią. Energia gniewu w
istocie jest najbardziej pierwotną energią życia, broniącego się przed
śmiercią. Mówiąc inaczej i łagodniej jest energią przeżycia, gdy zagraża
niebezpieczeństwo, i dlatego jej źródło znajduje się w ciele mniej więcej w tym
samym miejscu, co źródło energii seksualnej. Każdy osobnik chce bowiem przeżyć
i dać życie nowemu pokoleniu. W ten sposób życie dba o kontynuację.
Do myślenia daje fakt, że gniew i seksualność są
najbardziej represjonowane w rodzinach i środowiskach religijnych, o
charakterze tradycyjnie patriarchalnym. Nie czas na wyczerpujący opis
przyczyny, tak czy inaczej widać wyraźnie, że energia gniewu, chociaż bardzo
dobra i niezbędna, z jakichś powodów poddana jest opresji. Skutki są opłakane,
ponieważ stłumiony gniew, czyli jakby zamrożona w ciele energia życia, prędzej
czy później musi znaleźć ujście i nagromadzona w nadmiarze albo niszczy wewnętrzne
organy, w których ją upychamy, czyli pod pępkiem, skąd pochodzi, albo rujnuje
relacje i związki.
Dlaczego gniew ma tak złą reputację? Z oczywistego
powodu. Represjonowana energia życia, chce się uwolnić, podobnie jak energia
seksualna. Gdy jej potencjał jest na tyle duży, że dłużej nie można utrzymywać go
pod kontrolą, wybucha i dobra energia gniewu staje się niszczycielską energią
wściekłości. W rzeczywistości nie gniew jest niebezpieczny, ale wściekłość.
Tylko, że większość z nas z jakichś powodów społecznych, duchowych, może wciąż
także religijnych, próbuje energię gniewu pacyfikować w sobie, i w efekcie co
jakiś czas doświadcza negatywnych skutków wściekłości, czyli tłumionego gniewu.
Sądzą wtedy, że gniew jest złą energią i koło zaczyna toczyć się kolejnym tłumieniem
a potem kolejnym wybuchem, aż ostatecznie na powierzchni pojawia się śmierć.
W codziennym języku używamy jeszcze jednego słowa,
które w moim przekonaniu tłumaczy różnicę pomiędzy gniewem a wściekłością. Jest
nim agresja. Pojęcie ma rodowód
łaciński i podpowiada, że bycie agresywnym jest pozytywną zdolnością, ponieważ
sugeruje zdolność zbliżania się do granicy i pilnowania swojej własności, czyli
prawa do życia, a szczegółowiej prawa do godności, szacunku i wolności. Musimy
stać na granicy, żeby w osobistą przestrzeń nie wpuszczać złych ludzi, którzy
chcą nas zniewolić, aby korzystać z naszej energii emocjonalnej czy finansowej.
Energia gniewu, czyli inaczej agresji, służy więc do
regulowania relacji, a mówiąc bardziej obrazowo do regulowania odległości
pomiędzy nami. Dzięki niej sam decyduję, kto może być blisko mnie a kto musi
trzymać się z dala. Ostatecznie decyduję też kogo wpuszczam w swoją przestrzeń.
Człowiek zagniewany stoi na granicy – mam nadzieję, że
ten obraz przemawia do wyobraźni i ułatwia akceptację energii gniewu. Agresji
nie wolno jednak mylić z byciem agresorem. Agresor jest złym człowiekiem,
ponieważ podnosi rękę na cudzą własność, więc wpierw musi przekroczyć granicę.
Agresor zawsze krzywdzi; człowiek agresywny, czyli broniący swego, nigdy.
Agresor żyje energią innych, człowiek agresywny swoją, ponieważ nauczył się
asertywnego budowania relacji. Gdy trzeba sprzeciwia się, ale gdy chce, potrafi
dać, a nawet ofiarować się. Ważne jest to, że sam o tym decyduje, a nie zostaje
mu to zabrane siłą przez złych agresorów.
W ten sposób doszliśmy do najważniejszej myśli, a
mianowicie, że gniew wcale nie niszczy miłości, a wręcz przeciwnie, że miłość bez
gniewu najzwyczajniej w świecie jest niemożliwa. Aby wytłumaczyć dlaczego,
posłużę się kolejnym obrazem. Miłość
kojarzy się z obejmowaniem, wtulaniem się, czynieniem z dwojga jednego. Jest zatem
oczywiste, że miłości są potrzebne ręce. Tymczasem źle interpretowana energia
gniewu uniemożliwia wielu spośród nas stanie na granicy własnej wolności i
godności. Ponieważ co jakiś czas wybuchają, próbując ją ujarzmić i zapanować
nad nią, stoją daleko od granicy, na tyle bezpiecznie, żeby nie obawiać się konfrontacji.
Pół biedy, gdy tylko jedna z osób, obdarzających się miłością, stoi z dala, a
druga potrafi zająć miejsce na granicy. Jest jeszcze cień szansy, że chociaż się
dotkną. Ale co się dzieje, gdy obie strony stoją z dala od granicy, ponieważ
boją się konfrontacji? Owszem, są od siebie na tyle daleko, żeby rękami nie
sięgnąć przeciwnika w walce, gdy energia gniewu staje się energią wściekłości,
ale czy te ręce w innych sytuacjach i relacjach cudownie się wydłużają? No nie.
Zatem najzwyczajniej w świecie nie potrafią się obejmować, wtulać w siebie i z
dwojga czynić jedno.
Miłość jest niemożliwa, jeśli energia gniewu, czyli
agresji, a więc zdolność do asertywnego kształtowania relacji, jest głęboko zamrożona.
Mówiąc wprost ludzie, bojący się gniewu, nie potrafią kochać. Poznać ich po
półuśmiechu; po wymuszonym, zawsze takim samym, przyklejonym do twarzy tak
zwanym bananie. Co prawda mają
wysokie standardy moralne, ale niestety nieprawdziwe.
Unikając krzywdzenia innych, sami siebie krzywdzą
najbardziej, ponieważ nie doświadczają miłości, która polega na wzajemnej wymianie.
Tylko ludzie spleceni ze sobą i obejmujący się, jednak w każdej chwili gotowi na
konfrontację, potrafią uzgodnić między sobą warunki, na jakich jedna strona
wpuszcza drugą w swoją przestrzeń i z jakich dobrodziejstw wolności wzajemnie rezygnują,
aby móc się połączyć.
Energia agresji, czyli stawanie na granicy, jest nam potrzebna,
jak tlen organizmowi. Tylko ona rozprowadza miłość w najdalsze zakątki duszy. To
też tłumaczy, dlaczego cieniem namiętnej i delikatnej seksualności jest gwałtowność,
czasem posunięta nawet do niespodziewanie przyjemnych doznań bólu, które poza
tym są przykre i krzywdzące.
Duchowo rozwinięty człowiek potrafi korzystać z energii
gniewu, nie bojąc się poddać jej działaniu. Praca z nią nie polega na uleganiu
jej, co praktycznie oznacza całkowite utożsamienie się z nią. Coś takiego zawsze
kończy się osamotnieniem, ponieważ boimy się ludzi, których nie jesteśmy pewni,
czy będą mili, czy wybuchną. Również całkowita represja gniewu niczemu dobremu
nie służy, ponieważ kończy się chorobami.
Codzienna praca z gniewem jest umiejętnym wyrażaniem własnego
zdania i asertywnym kształtowaniem
relacji. Sprzeciwianie się i bezpośrednie mówienie prawdy o tym, że jest się
złym, bez krzyku i bicia po twarzy, jest dobrym korzystaniem z energii gniewu. Warto
ćwiczyć się w byciu zagniewanym, ponieważ w ten sposób można uniknąć stanu wściekłości.
Nie bójmy się gniewu, bo jest energią życia, która pomaga nam wyrażać siebie, realizować powołanie, pasje i marzenia. Dzięki tej energii często niepostrzeżenie stajemy się zdolni do przeżycia prawdziwej miłości.