Przypowieść o chlebie

Królestwo Niebios podobne jest do chleba.  

Pachnący drożdżami, z chrupiącą skórką, strzelający okruszynami pod kolejnymi nacięciami noża, oprószony mąką, kojarzy się z bezpieczeństwem, sytością i kuchennym stołem.

Zanim jednak dom napełni zapachem piekarni, usta smakami Maminej spiżarni, a oczy zachwyci wyzłoconym brązem, wpierw czyjeś dłonie chwycą pług, aby ziemi uczynić wiele ran. Potem w powstałe bruzdy wrzucą ziarna, które będą musiały obumrzeć, aby wydać kłosy, kłaniające się przed majestatem letniego słońca. Gdy nadejdzie czas zostaną zebrane z pola i wymłócone, a na koniec dostaną się pomiędzy bezlitosne żarna, które ziarna zamienią w mąkę. I gdy mogłoby się wydawać, że historia cierpienia osiągnęła  apogeum, mąka zmieszana z drożdżami i wodą trafi jeszcze do ogromnego pieca, aby w ogniu stać się chlebem.

Podobnie jest w Królestwie Niebios, które pełne jest pachnących i sycących bochenków chleba. Historia każdego z nich jest opowieścią o męce.  

Mijają dni, tygodnie, rok za rokiem, a Ty wciąż z pustym sercem, niespełniony, zasypiasz przeświadczony, że marnujesz swój potencjał. Co prawda jesteś syty, bo w końcu nieźle zarabiasz, jednak usta masz pełne trocin.

Niebiański smak chleba pamiętasz z dzieciństwa, gdy rozmarzony siedziałeś przy stole i planowałeś dalekie wyprawy. Wyobrażałaś sobie, że życie będzie zawsze właśnie tak smakować i pachnieć. Tymczasem z każdym rokiem coraz mniej smaczny chleb życia spożywasz bez entuzjazmu, bez fascynacji, bez radości.

Dlaczego chleb stracił smak? Czyżby mąka nie taka, jak dawniej? A może piekarze nie potrafią piec dobrego chleba? Może winien piec?

Nic z tych rzeczy. Zapomniałeś po prostu, a może celowo wyparłeś wiedzę o tym, że każdy chleb ma własną historię męki. Bez niej nie ma mąki, tymczasem Ty chciałbyś jeść chleb bez ran, zadawanych wspomnieniom z dzieciństwa; bez bolesnego obumierania, aby w zranione EGO mógł wpłynąć strumień Ducha, budzący duszę do świadomej drogi życia; bez poddania się żarnom miłości, rozcierającym skorupę lęku przed zdradą i rozczarowaniem; wreszcie bez pasji życia, która jest ogniem, niezbędnym do upieczenia chleba życia.

Nie godząc się na mękę, nie stajesz się mąką na własny chleb, więc musisz spożywać cudzy. Co prawda syty, jednak nie odżywiony; zadowolony, jednak nie zadziwiony cudem życia, więc coraz częściej boisz się choroby i myślisz o śmierci. Naprawdę niepotrzebnie. Po prostu zgódź się na mękę obumierania temu, co w Tobie jest łatwą drogą na skróty, zwyczajnym wygodnictwem i zaspokajaniem potrzeby bezpieczeństwa. Wejdź w ogień samopoznania, aby miejsce zewnętrznego EGO zajęło prawdziwe JESTEM, Twa najgłębsza istota, prawda o wewnętrznym obrazie Boga, w którym zaklęte jest Twoje piękno i nieprzemijająca istota.

EGO, czyli twarda łuska, pod którą ukryta jest życiodajna mąka, będzie co prawda krzyczało z bólu. Nie słuchaj go. Nic nie smakuje tak wybornie, jak prawdziwe JESTEM, uwolnione męką stawania się sobą. To jest smak chleba z czasu dziecięcej beztroski, gdy planowałeś podróże po niezbadanych kontynentach a na głowie wyobrażałeś sobie laur zwycięstwa.

Królestwo Niebios podobne jest do mąki, bez której nie ma pachnącego chleba, jak pysznego życia bez męki. 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

jeden × cztery =