Ziemia to szkoła samotności

Komu i na co potrzebne są wszystkie nasze wygibasy?

Próbujemy wyglądać, znaleźć miejsce na ziemi, zbudować dom, zdobyć stanowisko, próżne „ego” chce nasycić się sławą i chwałą, miotamy się….

Robimy pozy, uwodzimy… Raz dyskretnie dajemy znać, że mamy ochotę na spojrzenie, innym razem rozpaczliwie rzucamy na szyję przechodnia, ekspedientki, trenera, małżonka i krzyczymy: KOCHAJ MNIE.

Każdy nasz ruch, krok, zakup, wysiłek, erotyczny spazm…. Każde mrugnięcie okiem, każde uderzenie serca, każda kolejna porcja kortyzolu i adrenaliny we krwi – wszystko woła o miłość. Oksytocynę też wymyślono z tego samego powodu: PRZYTUL MNIE.

Gdzie podziała się miłość, skoro teolodzy mówią, że Bóg stworzył świat z miłości?

Jeśli jest prawdą, że On jest miłością, to albo coś Mu nie wyszło i stanowczo za mało dodał siebie do tej ziemnej papki, z której stworzył człowieka, albo ta Jego miłość wcale nie jest tak idealnie skoncentrowana. Jakby za mały procent miłości był w tej Jego miłości?

Życie to krzyk o miłość.

To jeden wielki krzyk rozpaczy, żeby nie być samemu; żeby ktoś zrozumiał; żeby nie było trzeba samemu patrzeć w nieskończoność oceanu i próbować usłyszeć melodię wiatru.  

Wszędzie pełno par. Ludzie trzymają się  za ręce, wokół gromady dzieci. Uśmiechnięte rodziny na wakacjach pochłaniają kolejne porcje lodów. Po chole…. im ten cukier, skoro się kochają? Tato, o czym myślisz, idąc nadmorskim deptakiem, pełnym podobnych Tobie klonów,  z gromadką być może Twoich dzieci, których usta wypchane są kolejną porcją cukru? Liczysz grosze, czy wystarczy ich do końca wakacji? Czy może jesteś w jakimś swoim niebie? Mamo, która już piąty raz, w swoim krótkim, trzydziestoletnim życiu, próbujesz zrzucić pięć kilogramów, gdzie jest Twoje serce, gdy szarpiesz dzieckiem, krzyczącym o kolejnego loda? Jesz coraz mniej, a wokół Ciebie coraz więcej zbędnych kilogramów. Myślisz, jak to możliwe? Twoje dziecko też potrzebuje coraz więcej cukru, chociaż jesteś z nim na wakacjach. Potrafisz to połączyć?

A może……?

A może życie na ziemi jest próbą więzienia dla dusz, aby nauczyły się samotności?

Może wszyscy musimy przejść tę szkołę? Przyszliśmy na ziemię, żeby nauczyć się samotności w tłumie, w związkach, rodzinach….? Na wspólnych wakacjach i podczas orgazmu?

Wszędzie rozdzierający krzyk o miłość, jak z więziennych cel, gdzie próbują przeżyć dożywotnio osadzeni.

Oddzieleni od siebie mięsem ludzkich ciał, nasiąkniętych trucizną, pochodzącą nie tylko ze śmieciowego pożywienia, no i cukrem, zastępującym miłość, próbujemy jakoś się znaleźć, namierzyć, dotknąć, zrozumieć…. Wciąż próbujemy, a mimo tego z dnia na dzień jesteśmy coraz bardziej osamotnieni, zagłuszeni krzykiem pustki w nas, osaczeni tłumem, oddalonym o tysiące lat świetlnych od naszych serc.

Marny to trud, te wszystkie nasze życiowe wygibasy, kłamstwa małe i duże.

Nie okłamuj się. Przyszedłeś na ziemię, aby nauczyć się samotności w tłumie; miłości do samego siebie, chociaż nie kocha Cię nikt; szczęścia, którego nie da podzielić się na dwie słodkie połówki. To ciastko do końca musisz zjeść sam.

Gdzieś tam, w przestworzach, w światach równoległych, na dalekiej galaktyce, gdzie serce przenika serce, Twoja dusza postanowiła przyjść na ziemię, aby zamieszkać w więzieniu. Chciałeś nauczyć się samotności i kochania samego siebie w tłumie podobnych Ci, zrozpaczonych dusz.

Przypomnij to sobie!!!!  Uświadom jak najszybciej, póki jeszcze tu jesteś, aby lekcja nie poszła na marne. Dopiero wtedy stanie się cud i wyjdziesz z więzienia łez.

Nie (czy pełna) sprawność?

Pełna sprawność jest podobno cechą prawdziwych mężczyzn, którzy radzą sobie w każdej sytuacji i można na nich polegać. No i podobno, co jest tajemnicą poliszynela, nigdy nie mają problemu z rozpalaniem ogniska. Konar pięknie płonie.

Tylko czym?

Załóżmy, że można rozpalić dwa różne ogniska. Przy jednym miota się wyczerpany zazdrością Kain, przy drugim Abel uśmiecha się lekko w stronę nieba. Kain uosabia najbardziej pierwotną energię życia, która manifestuje się w świecie jako pragnienie przeżycia i przekazania życia następnemu pokoleniu bez względu na cenę. Dlatego dym z ogniska płoży się przy ziemi, nie sięga nieba i nie zachwyca Bożego nosa. Konar zapewne płonie mu pięknie, ale dym smętny jakiś, przyziemny, nie unosi zapachu miłości ku niebu.

Z kolei Abel uosabia tę samą energię życia, w końcu obaj są braćmi i dziećmi tych samych rodziców, jednak duchowo rozwiniętą. Abel nie myśli tylko o przeżyciu i jakości płonącego konaru. Dlatego jego ogień jest źródłem dymu, który zachwyca Boży nos. Ofiara Abla, przyjemnie pachnąca, zostaje przyjęta. W tym samym czasie, skoncentrowany na płonącym konarze, Kain dogorywa z zazdrości i popełnia zbrodnię. Czytaj dalej Nie (czy pełna) sprawność?

Reset

Byłeś Panem Życia, Królem Hotelu, Niewyczerpanym Kontem, Lwem Salonowym, Mistrzem Rwania, Wiekuistym Zdrowiem

Tym wszystkim byłeś i tak miało trwać. Nie słyszałeś, gdy inni ostrzegali, żebyś nie szybował zbyt wysoko, ani widzieć nie chciałeś, że słońce zaczyna oślepiać. Nagle, no może nie w jednej chwili, ale na pewno krócej niż można pomyśleć, Ludzki Bogu spadłeś z niebiańskich wyżyn i wbiłeś się w ziemię tak głęboko, że ledwo oddychasz.

Próbujesz zebrać myśli, zaczynasz analizować, co poszło nie tak? Plan był, potencjał jest… Miało być słodkie szybowanko, a pozostało lizanie ran, w dodatku boleśnie samotne, bo Króla wszyscy czczą, jednak Żebrakiem gardzą.

No cóż, bywają w życiu chwile, gdy Duch Żywego, który jest Miłością, tchnieniem powodzenia przestaje unosić skrzydła co prawda Wielkiego Potencjału, jednak Mizernej Mądrości, albo mówiąc inaczej Nażartego EGOizmu, ale Zagłodzonej JAŹNI.

Mimo wszystko skoro jeszcze żyjesz, masz szczęście. Co prawda dostałeś się w czasoprzestrzeń wielkiej pustki, gdy nie wieje żaden duch, który mógłby Cię dalej unosić, ale wreszcie odnalazłeś kontakt z ziemią. Bolesne, ciemne doświadczenie łez, którym pierwszy raz w życiu pozwoliłeś swobodnie płynąć po policzkach, jest Twoją największą szansą, o jakiej nie śniłeś; najlepszą szkołą mądrości, której nie znał żaden z Twoich nauczycieli. Gdzieś zniknął ów duch spod Twoich skrzydeł, Ludzki Bogu, żebyś powoli zaczął odkrywać silniejszego, niezawodnego i prawdziwego Ducha w sobie, który jest Duchem Mądrości, większym niż Twój rozum, i Duchem Prawdy, demaskującym kłamstwo, któremu hołdowałeś.

Błogosławiony jesteś, że Najwyższy upomniał się o Ciebie, ofiarowując doświadczenie pustki, straty, kryzysu (zwał jak zwał), abyś zaczął pytać, szukać, widzieć, wiedzieć, po prostu LUDZIU wsiadł do ŁODZI swego człowieczeństwa i przeprawił się przez morze świadomości na drugi brzeg, na którym czeka JEZUS, JA JESTEM Twego zbawienia, z darem mądrości. Czytaj dalej Reset

Wolność

Wolny na ziemię przyszedłeś i wolny przejdziesz przez bramę śmierci. Nawet ubrania z sobą nie przyniosłeś i niczego nie zabierzesz. Więc dlaczego zapomniałeś, że wolność jest Twoją największą wartością? Nie myśl, że bez wolności potrafisz kochać. Jest Ci też potrzebna, żeby wyrazić siebie i być kreatywnym. Ostatecznie nawet funkcjonowanie we wspólnocie, obojętnie jakiej, jest niemożliwe bez wolności. Być może dałeś sobie powiedzieć, że masz być odpowiedzialny i dlatego powinieneś zrezygnować z części swojej wolności. Ale, czy na pewno tak jest?

Spojrzyj uważnie na słowo odpowiedzialność. Tworzą go dwa inne: odpowiedź działanie. Twa odpowiedź na potrzeby innych ma być świadomym działaniem, a nie zaprogramowanym reagowaniem według zawodowych procedur, prawnych schematów, wzorców kulturowych, rodzinnych uwarunkowań, itp. Działanie, będące świadomą odpowiedzią na zapytanie innych, czyli ich potrzeby albo oczekiwania, potrzebuje wolności, jak Ty powietrza do zaczerpnięcia oddechu. Wraz z wolnością pojawia się odpowiedzialność za samego siebie. Odwrotnie, w odpowiedzialności najpełniej wyraża się wolność, której nie powinieneś pojmować prymitywnie.

Niektórzy myślą, że stali się wolnymi, ponieważ udało im się od czegoś odejść, z czymś zerwać, czyli wyjść z sytuacji zniewolenia. Nie. To nie jest wolność. Co prawda jest to niezbędny, ale wciąż dopiero wstępny warunek wolności. Wolnością bowiem rządzi dokładnie to samo prawo, które konstytuuje asertywność. Gdy mówisz nie, nauczyłeś się dopiero sprzeciwiać, jeśli jednak nie potrafisz wypowiadać tak, z samego sprzeciwu nie masz żadnego pożytku. Nie ma wartość dopiero wówczas, gdy służy tak. Nie zawsze musi mieć mniejszą wartość energetyczną i mentalną od tak. Pamiętaj, że sprzeciw ma wartość wtedy, gdy wspiera wybór!

Czytaj dalej Wolność

Dług

Wczoraj, tuż przed snem, doszło do nieprzyjemnej rozmowy. Żona z Dziećmi przeglądali oferty biura turystycznego. W katalogu pokazali Ci kilka zdjęć i wyraźnie dali do zrozumienia, jakie są ich tegoroczne oczekiwania. Niepotrzebnie się uniosłeś. Nerwową reakcją  pokazałeś, że to, co od jesieni próbujesz ukrywać, nie daje Ci spokojnie żyć. Wciąż wracasz do tego myślami, a na pytania Żony o stan finansów, zbywasz ją, że nie jest źle.

A tymczasem jest źle, i to bardzo. Ostatnio masz już problem z zasypianiem, martwisz się i zastanawiasz, jak wyjść z długów, które wciągają niczym samolot w korkociągu i grożą roztrzaskaniem o twardą rzeczywistość życia. Jak na złość od kilku miesięcy nie zaproponowano ci nadgodzin…. Jak powiedzieć Żonie i Dzieciom, że w tym roku nigdzie nie pojadą? No chyba, że rozejrzysz się za kolejną pożyczką i dalej będziesz się łudzić, że jesienią nagle pojawi się nowe źródło finansowania.

A mogło być już tak dobrze. Dom prawie spłaciliście, ale Tobie zachciało się nowego telewizora, no i… . Po co w ogóle kupiłem ten głupi motocykl – myślisz. Pewnie, że marzyłeś, ale czy nie mogłeś poczekać? Pewnie, że mogłeś, ale przecież prawie wszyscy kumple z firmy na motorach jeżdżą od lat. Żona prosiła, ale Ty wiedziałeś lepiej. Uspakajałeś, że wszystko będzie dobrze. Wiesz, że ją okłamujesz. Teraz przed całą rodziną musisz przyznać, że nie jest dobrze, a właściwie tragicznie. O wakacyjnym wyjeździe muszą zapomnieć.

Boże, jak żyć? A może jednak kolejny kredyt? Co robić? Przyznać się do słabości?  Przyznać, że uległeś głupim pragnieniom i sytuacja wymknęła się spod kontroli?

Przyjmij do wiadomości, że jest jeszcze jedno rozwiązanie. Zanim podejmiesz kolejną głupią decyzję, wpierw zastanów się, dlaczego masz tyle długów? One nie biorą się znikąd. Nikt im nie jest winny, poza Tobą samym. Nie pomstuj na życie, firmę, rodziców. Nie szukaj głupich wymówek, którymi usprawiedliwiasz ukryte intencje swoich wyborów. Uwiadom sobie po prostu, że finansowe kłopoty męczą i dobijają tych, którzy mają dług wobec samych siebie. Gdybyś nie zadłużał się u siebie, nie miałbyś zmartwień i mógłbyś spokojnie spać, a dziś po powrocie z pracy wybralibyście z Żoną miejsce letniego wyjazdu.

Jesteś sobie winien prawdę o sobie samym. Nie chodzi nawet o to, że sam przed sobą udajesz. Po prostu nie dajesz sobie tego, co jest Ci potrzebne do życia, ale wciąż szukasz zamienników, ponieważ bardziej obchodzą Cię opinie innych o Tobie, zamiast zwyczajne, szczere i prawdziwe bycie sobą. Funkcjonujesz w tym świecie, jak towar na rynku. Nauczyłeś się tego w domu, szkole, miejscu pracy, w relacjach z kolegami i w przypadkowych spotkaniach na ulicy. Czy ujawniasz wtedy swoje prawdziwe poglądy polityczne, szczerze mówisz o swoich wyborach etycznych, mówisz prawdę o tym, że nie lubisz wypoczywać na Sardynii, ponieważ boisz się, że stracisz przyjaciół albo zostaniesz wyśmiany i posądzony o finansowe kłopoty?

Więc zdaj sobie sprawę z tego, że albo jesteś sobą bez względu na konsekwencje i żyjesz w prawdzie, która wyzwala, albo zawsze jesteś kimś nieprawdziwym i żyjesz w kłamstwie.  Czy wciąż dziwisz się, że masz długi?  Jeszcze nie rozumiesz, skąd się biorą?

Długi mają egoiści!!!!! Czyli kto? Czytaj dalej Dług

Samotność a osamotnienie

Bardzo często, zwłaszcza gdy jesteśmy oddaleni od domu i rodziny; najbliższych, dających nam poczucie bezpieczeństwa, boimy się samotności i za wszelką cenę próbujemy nawiązywać relacje albo podtrzymywać związki, które od dawna są toksyczne. Dlaczego? Wydaje się oczywiste, że po to, aby nie być samemu. Jednak to jest nieprawda, która tylko pogłębia cierpienia. Aby zrozumieć istotę pogłębiającego się dramatu człowieka, który boi się samotności, wpierw trzeba pojąć różnicę pomiędzy dwoma podobnymi, jednak w rzeczywistości różnymi doświadczeniami. Jednemu na imię samotność, drugiemu osamotnienie.

Samotność jest doświadczeniem wewnętrznym. Uświadamia podstawową prawdę o ludzkiej egzystencji. Osamotnienie jest doświadczeniem zewnętrznym, które polega na izolacji społecznej. Samotność jest stanem naturalnym, który dla własnego zdrowia i szczęścia trzeba po prostu zaakceptować jako fakt. Osamotnienie jest cierpieniem człowieka, który boi się samotności i dlatego ucieka przed samym sobą, przed prawdą o sobie. Czytaj dalej Samotność a osamotnienie

Bądź jadło-dzielny (kazanie na Wielki Czwartek)

A dając to zalecenie, nie pochwalam, że się schodzicie nie ku lepszemu, ale ku gorszemu. Słyszę bowiem najpierw, że gdy się jako zbór schodzicie, powstają między wami podziały; i po części temu wierzę. Zresztą, muszą nawet być rozdwojenia między wami, aby wyszło na jaw, którzy wśród was są prawdziwymi chrześcijanami. Wy tedy, gdy się schodzicie w zborze, nie spożywacie w sposób należyty Wieczerzy Pańskiej; Każdy bowiem zabiera się niezwłocznie do spożycia własnej wieczerzy i skutek jest taki, że jeden jest głodny, a drugi pijany. Czy nie macie domów, aby jeść i pić? Albo czy zborem Bożym gardzicie i poniewieracie tymi, którzy nic nie mają? Co mam wam powiedzieć? Czy mam was pochwalić? Nie, za to was nie pochwalam. Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której był wydany, wziął chleb A podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na pamiątkę moją. Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją. Albowiem, ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie. Przeto, ktokolwiek by jadł chleb i pił z kielicha Pańskiego niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej. Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije. Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije. Dlatego jest między wami wielu chorych i słabych, a niemało zasnęło .Bo gdybyśmy sami siebie osądzali, nie podlegalibyśmy sądowi. Gdy zaś jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni. A tak, bracia moi, gdy się schodzicie, aby jeść, czekajcie jedni na drugich. Jeśli kto głodny, niech je w domu, abyście się na sąd nie schodzili.     1 Kor 11, 17-34a

Ap. Paweł nie był uczniem Jezusa z Galilei. Powołany na apostoła już po zmartwychwstaniu, stał się wytrwałym i skutecznym krzewicielem Ewangelii pomimo tego, że historycznej postaci Jezusa nie poznał, nie był więc świadkiem Jego życia ani nie słyszał treści Jego mów. Sam o sobie napisał, że od Pana przejął świadectwo o pożegnalnym posiłku Mistrza z uczniami.

Co prawda nie jest tego wiele, ale zapewne jest kluczowe. Należy bowiem pamiętać, że o ile większość religijnych zwyczajów oraz duchowość pierwszego pokolenia wyznawców Drogi Pańskiej była po prostu kontynuacją praktyk żydowskich, poddaną co najwyżej niewielkim modyfikacjom, o tyle wspólne uczestniczenie w posiłkach, aktualizujących Wieczerzę Paschalną w duchu interpretacji, dokonanej przez Jezusa, było czymś nowym i charakterystycznym. Jeśli w czymś można było odnaleźć Jezusowego ducha, przeżyć ponownie Jego obecność i zrozumieć sens Jego śmierci, to bez wątpienia właśnie w uczcie, upamiętniającej pożegnalny posiłek z uczniami, który Jezus uczynił symbolem swojej mesjańskiej misji. Dlatego bez obaw można przyjąć, że kto chce zrozumieć, na czym polega Droga Pańska oraz duchowość idących nią przez życie, musi zobaczyć, co dzieje się podczas tego posiłku i zrozumieć jego znaczenie.

W Wielki Czwartek stańmy się współuczestnikami wspólnoty, która dzieli się jedzeniem. Jednak nie zwracajmy uwagi na przestrzeń, czyli Jadłodajnię, ale szukajmy sensu w tym, co mogłoby otrzymać nazwę Jadłodzielni.

Czytaj dalej Bądź jadło-dzielny (kazanie na Wielki Czwartek)

Modlitwa

Zapewne lubisz ten moment, gdy otwierasz świeżą paczkę kawy… Cudowny zapach wypełnia całą kuchnię. Chwilę później uwodzi Twój nos, potem wyobraźnię. Zamykasz oczy… Czujesz się królem 7-mej rano. Nie mija kwadrans, a cudowny napar uwodzi Twe kubki smakowe, pomaga rozwinąć skrzydła radości i wdzięczności za cud chwili, tej chwili; za cud życia, tego życia; cud miejsca, tego miejsca.

Wydarza się prawdziwy cud. Kilka dobrze skomponowanych ziaren kawy, potem wypalonych i zaparzonych, a Ty śmiejesz się i cieszysz z nowego dnia, jadąc do pracy, czujesz energię. A to przecież jedynie kilka ziarenek kawy, którymi rozpieściłeś swoje zmysły. Wyostrzyłeś je, dałeś im okazję, aby obudziły się ze snu i pomogły Ci bardziej świadomie przeżyć chwilę pogranicza nocy i dnia, snu i jawy, śnienia i budzenia się. Jesteś trochę bardziej świadomy tego, co się dzieje i w czym uczestniczysz. Kilka ziarenek kawy, a tak wielki cud….

Chyba nie myślisz, że to wszystko na co Cię stać? Czy naprawdę sądzisz, że jesteś tylko swoim nosem, kubkami smakowymi i radosną energią, którą w Twych komórkach odnalazł i pobudził kawowy napar? Wychodząc z domu, pocałowałeś Żonę, pomachałeś dzieciom, uśmiechnąłeś do sąsiadów, widzisz kolory mijanej łąki. I co? Myślisz, że nic nie umknęło Twej uwadze; że świadomie żyjesz i po wejściu do biura wszystkiemu dasz radę? Naprawdę? A gdyby okazało się, że dałeś się oszukać? Zaraz, zaraz… Powolutku. Nie dałeś się oszukać!  Sam się oszukałeś. Kilkoma ziarenkami kawy pobudziłeś zmysły i myślisz, że jesteś królem życia.

Owszem możesz nim być. Czemu nie? Świadomemu życiu możesz otworzyć drzwi nowego dnia. Tylko przypomnij sobie tę chwilę sprzed godziny, z pogranicza nocy i dnia, snu i jawy, śnienia i budzenia się…. Pamiętasz zapach kawy. To wiesz, ale czy poczułeś swoją istotę? Poczułeś siebie? Przypominasz sobie pierwszą po przebudzeniu myśl; pierwsze słowa; pierwsze emocje? Dałeś szansę swojej świadomości, czy tylko zmysłom? Jak myślisz, czy królem jest ten, kto wydaje rozkazy piekarzom, kucharzom i kelnerom. Przecież to tylko majordomus. Jakże daleko mu do bycia królem. Król rządzi z wysokości tronu i nie musi schodzić do kuchni, aby zarządzić parzenie kawy. Król rządzi we wnętrzu tronowej sali. Nigdzie się nie udaje. Czy po przebudzeniu byłeś królem swojej istoty, swojego serca, z którego pochodzi wolność, godność, poczucie szczęścia i satysfakcji?

Nie gniewaj się, ale podejrzewam, że Twoi słudzy Cię oszukali. Słudzy to zmysły. Zamiast służyć Twej istocie, same siedzą na tronie, a Ty zasuwasz, żeby je zadowolić.

No więc, jak jest? Król, prawdziwy król życia, rządzi modlitwą z wnętrza serca. Otwierasz oczy i czujesz cudowny zapach życia, które zapewnia energię nie na kilka godzin, ale jest wzbierającą falą energii; uwodzi Cię woń miłości, w której twórcza wyobraźnia nie natrafia na żadne ograniczenia.

Tylko nie przegap najważniejszego. Modlitwą nie jest statystyka słów, ani suma przeznaczanych na nią kwadransów, ani logika potrzeb, ani dobre samopoczucie, że nie zapomniałeś i pomimo presji obowiązków byłeś zdyscyplinowany. No bo w końcu, czy króla można do czegoś zmusić? Czy król męczy się królowaniem, a może nudzi?

Modlitwa jest ufnym szukaniem Bożej obecności w sobie samym i Bożej sprawiedliwości w codziennym byciu człowiekiem, dlatego jedynym warunkiem modlitwy jest szczerość. Jeśli samego siebie nie potrafisz albo z jakiś powodów nie chcesz opowiedzieć Bogu; jeśli coś próbujesz pominąć, czegoś nie chcesz wydobyć z ukrycia, coś wypierasz i udajesz, że to Cię nie dotyczy, chociażbyś modlił się 24 godziny na dobę, stojąc w samym środku najpiękniejszego kościoła, i znał najpiękniejsze modlitewne formuły świata na pamięć, nie modlisz się, ale żyjesz w kłamstwie. I nie jesteś królem życia, ale sutenerem własnej duszy. Przecież Bóg zna Cię na wylot, przenika Twa duszę. Modlitwa potrzebna jest Tobie, a nie Bogu, który nie jest zainteresowany pychą pobożnego, ale Twoim szczęśliwym i sensownym życiem.

Kawa jest wspaniałym darem, cudownie pachnie i codziennemu świętowaniu życia nadaje niepowtarzalny smak, jednak ze snu do jawy może Cię przeprowadzić jedynie modlitwa. Jej szczerość, niczym miecz, przenikający duszę, obudzi Cię ze snu, wyzwoli z iluzji, które nie pozwalają Ci zobaczyć samego siebie we właściwym świetle, i wyostrzy Twą świadomość na tyle, że z radością zapomnisz o wczorajszych kłopotach i z ulgą przestaniesz planować przyszłość, a całkowicie zanurzysz się w tej chwili, która właśnie przeżywasz.

Szczera modlitwa wyzwoli Cię z kłamstwa. Zaczniesz widzieć okiem serca, zaufasz intuicji, staniesz się panem swoich myśli i emocji, a na końcu uświadomisz sobie, że nic nie jest pewne ani takim, jakim wydawało się jeszcze wczoraj. Bliźniego zobaczysz w świetle miłości i zaczniesz się śmiać ze swoich ocen, poglądów, wartości, które wczoraj kazały Ci spakować Jego walizki i za nim wysłać do piekła.

Modlitwa Cię wyzwoli i uczyni królem.

Obraz

O poranku, z wyraźnymi śladami pościeli na policzku i życia pod oczami, potrafisz stanąć przed lustrem i pomodlić się słowami: „Wysławiam cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś. Cudowne są dzieła twoje i duszę moją znasz dokładnie” (Ps 139,14)?  

Lubisz swój obraz, czy może nie potrafisz na siebie patrzeć, bo nauczyli Cię porównywać się z innymi? No tak. Mama wciąż gderała o Janku i Ewie z sąsiedztwa, że tacy zdolni. Tato powtarzał, że jeśli nie będziesz jak on ochoczo wstawał z łóżka, do niczego w życiu nie dojdziesz. Nauczyciele oceniali i porównywali z koleżankami i kolegami zdolniejszymi od Ciebie z jednego przedmiotu, a ksiądz co niedzielę każe Ci być, jak Jezus? 

Boisz się zaufać samemu sobie, bo to jest niemożliwe, żeby wreszcie coś Ci wyszło, skoro co roku 1 stycznia masz postanowienia a w okolicach 1 lutego już wiesz, że kolejny raz okłamałeś samego siebie?

Nie potrafisz samego siebie kochać, ponieważ wbito Ci do głowy, że nie wolno być egoistą i wszystko trzeba oddawać innym? Jeśli jesteś mężczyzną wstydzisz się nawet siebie dotykać i delikatnie masować bolące miejsce, bo to babskie, narcystyczne, a może nawet – nie daj Boże – gejowskie?

Od jakiegoś czasu jesteś zły na siebie, bo szefowi, na jego bezczelne uwagi i głupie polecenia, nie potrafisz dać znać, że granicy Twej wolności i godności przekraczać mu nie wolno?

Więc jak pochwalić Stwórcę, że cudownie Cię stworzył, i nacieszyć kolejnym dniem?

W sumie to nie jest trudne, jednak musisz zrozumieć jedną rzecz. To może zdarzyć się niemal z dnia na dzień, pod warunkiem, że przestaniesz się sprzedawać, a zaczniesz być sobą. Przestaniesz być towarem na rynku seksualnym, matrymonialnym, rodzinnym, ekonomicznym, a więcej czasu poświęcisz samemu sobie i nie będziesz szukać swojego prawdziwego obrazu w oczach małżonka, akceptacji szefa i rosnącym wkładzie na rachunku bankowym. Tam go nie znajdziesz, bo tam go nie ma. Prawda o Tobie jest ukryta w Tobie, czyli w świątyni Boga, odkąd bowiem Bóg urodził się Jezusem, nie mieszka między gwiazdami, ale w człowieku. W Tobie również.

I daje Ci się poznać nie po to, abyś więcej wiedział o Nim, ponieważ nie zależy Mu na tym, abyś był teologiem. Bogu zależy na tym, abyś był wybitnym znawcą samego siebie i dlatego daje Ci się poznać pod postacią swojego obrazu, bo jest w nim zakodowana prawda o Tobie, zatem to kim jesteś i w jaki sposób możesz rozwinąć i zrealizować swój potencjał. Nie potrafisz chwalić Boga za to, ze jesteś cudowny, ponieważ nie zajmujesz się swoim prawdziwym ja, czekającym do odkrycia w głębi serca, a jedynie zewnętrznymi, okrutnie sformalizowanymi obrazami samego siebie.

Tym prawdziwym ja jest Boży obraz w Tobie. Zrozum to tak: Bóg jest pełnią i jest obecny w każdym stworzeniu, chociaż jednocześnie żadne stworzenie nie jest Nim. To znaczy, że każdy człowiek ma zapisaną w sobie cząstkę Boga, która jest jego Bożym obrazem. Rozpoznanie w sobie cząstki Bożej pełni, którą nazywamy Bożym obrazem, jest równoznaczne z odkryciem prawdy o sobie samym, czyli tego obrazu samego siebie, który nie jest zewnętrzny i formalny, stworzony na zapotrzebowanie rodziców, nauczycieli, księdza, ukochanej osoby, dziecka, szefa, partii, wspólnoty religijnej, itp.

Rozpoznając Boży obraz, dotrzesz do prawdy o sobie, która wyzwoli Cię z ciemności. Wejdziesz w światłość zbawienia. Przestaniesz się porównywać, co jest przyczyną Twych kompleksów. Wpierw zaczniesz przeczuwać, a potem coraz wyraźniej będziesz widział drogę powołania, która zaprowadzi Cię do spełnienia; wreszcie zaczniesz dorastać do jedności ze wszystkim i wszystkimi, a w konsekwencji doświadczysz miłości, uwalniającej z lęków.

Przestań więc marnować życie na tworzenie nieprawdziwych obrazów siebie, czego perfekcyjnie nauczyłeś się już w rodzinnym domu, gdy stawałeś się podobny do kogoś, kogo chcieli w Tobie zobaczyć rodzice, i zachowywać tak, aby byli z Ciebie zadowoleni, bo Twe lustrzane odbicie doprowadzi Cię kiedyś do szaleństwa. Zacznij się modlić, pytaj o swój prawdziwy obraz, szukaj samotności, bądź cichy i panuj nad swoją głową, która podpowiada Ci, jak dobrze się prezentować na targowisku próżności.  

Po jakimś czasie zaczniesz czuć swoje ciało. Obudzisz zmysły; dostrzeżesz kolory; poczujesz smaki potraw. Gdy zrozumiesz instynktowne podpowiedzi ciała, doświadczysz, że energia płynie ku górze i karmi serce. Opanujesz głowę, która nie będzie Tobą rządzić, i nauczysz się wyobrażać samego siebie i swoje życie na nowo, inaczej, niespodziewanie dla wszystkich.

Staniesz się prawdziwy, transparentny, pogodzony, szczęśliwy, zdrowy, czyli zbawiony.

Najważniejszy jest prawdziwy obraz…. .

Męstwo

Męstwo pierwotnie było cnotą żołnierzy i sportowców. Antyczni filozofowie rozu­mieli męstwo jako wewnętrzną postawą wobec życia. Nie myśleli o odwadze w walce, lecz o gotowości do obrony uznawanych przez siebie wartości. Męstwo związane jest z wytrzymałością i wewnętrzną wolnością. Kto dzielnie walczy o wyznawane przez siebie wartości, doświadcza sprzeciwu i ran. Nie porzuca ich jednak, ale wsłuchuje się w ów sprzeciw i pyta, czy nie nazbyt zuchwale chciał je przeforsować. A kiedy w ramach samooceny rozpoznaje, że musi iść dalej tą drogą, wtedy już nic go nie powstrzymuje. Kontynuuje walkę o wartości, nie obrażając się, gdy inni się sprzeciwiają. Przyjmuje wyzwanie i walczy uczciwymi środkami.

Dzisiaj prawdziwe męstwo nie występuje często. Zarówno w polityce, jak i na przykład w Kościołach jest wielu populistów, którzy kierują się nastrojami ludzi i mówią to, co inni chcą usły­szeć. Duszpasterze nie kierują się wprawdzie wynikami sondaży, ale często nie mają dość odwagi, by przeciwstawić się narzuconym z góry czy z zewnątrz wytycznym, albo ocenom, nawet wtedy gdy widać, że nie przyniosą one korzyści. Mimo wszystko wdrażają metody i pomysły, nie konsultując się z parafianami. Chowają się za murem nakazów, ograniczeń, niezależnej od nich konieczności czy siły wyższej. Gdy muszą komuś odmówić bądź przedstawić swój punkt widzenia, starają się uczynić to w sposób jak najbardziej bezosobowy, bez szczerej rozmowy. Nie patrzą drugiemu w oczy i nie stawiają się w jego sytuacji.

To jest właśnie brak męstwa. Jeżeli żądam od kogoś czegoś trudnego, muszę spojrzeć mu prosto w oczy. Muszę się z nim rozmówić i skonfronto­wać – wraz ze swoją bezsilnością, z wątpliwościami i przemyśleniami. Czytaj dalej Męstwo