Skuteczna modlitwa

Święta Bożego Narodzenia kojarzą się z domem, rodziną, pięknem, ciepłem i bezpieczeństwem. Ludziom religijnym jeszcze z nabożeństwem, liturgią, śpiewem i modlitwą.

Pod względem emocjonalnym to prawdopodobnie najbardziej pozytywne święta. Wielkanoc poprzedzona jest śmiercią, a Zesłanie Ducha Świętego lękiem i niezrozumieniem, tymczasem przed Bożym Narodzeniem wszyscy czekają na dziecko. Przedświąteczne, a potem świąteczne serce otulone jest dobrymi emocjami. Dokładnie tak samo powinno być z modlitwą, dlatego przed wigilią zdecydowałem się napisać jeszcze kilka słów o świątecznej modlitwie, czyli takiej, która odpowiadałaby duchowości Świąt Bożego Narodzenia.

Wigilijny wieczór upamiętnia narodziny Nowego Człowieka, którego życie jest wolne i prawdziwe, więc składamy sobie życzenia nowego początku, aby i nasze życie stało się wolne i prawdziwe. Nie chcemy żyć tylko pamięcią przeszłości i nadzieją przyszłości. Teraz chcemy uczestniczyć w nowym i prawdziwym życiu, więc świątecznym życzeniom towarzyszą podobne modlitwy.

Tymczasem mijają kolejne święta i kolejne lata, a w życiu większości z nas nie dzieje się nic specjalnie nowego ani prawdziwego. Wydaje się, że święta są zbiorowym mirażem albo próbą czarowania rzeczywistości, która i tak aktualizuje się własnym rytmem według niezależnej od nas matrycy. Gdyby to była prawda, byłby to obezwładniający i demoralizujący determinizm. Nie po to wierzymy, abyśmy żyli tylko pamięcią o narodzinach Jezusa albo tym bardziej jedynie nadzieją na poprawę losu w jakimś nieokreślonym czasie.

Święta Bożego Narodzenia naprawdę mogą być nowym początkiem pod warunkiem, że nauczymy się twórczej modlitwy, jaką praktykował Mistrz z Galilei. Jego modlitwa nie opierała się na słowach, przed którymi wręcz przestrzegał: „A gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy, gdyż oni lubią modlić się, stojąc w synagogach i na rogach ulic, aby pokazać się ludziom; zaprawdę powiadam wam: Otrzymali zapłatę swoją.Ale ty,gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie. A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani.Nie bądźcie do nich podobni, gdyż wie Bóg, Ojciec wasz, czego potrzebujecie, przedtem zanim go poprosicie” (Mt 6,5-8). Komora jest wnętrzem, w którym nie musimy myśleć, co jest nam potrzebne. Jest ukrytym miejscem, w którym czujemy się  obdarowani.

Skuteczna modlitwa nie jest apelem, ani prośbą, ale emocjonalnym skutkiem wiary, która jest gwarancją tego, czego się spodziewamy i dowodem istnienia rzeczy, których nie widzimy (zob. Hbr 11,1). Twórczą modlitwą nie komunikujemy, ale odczuwamy wdzięczność za to, co otrzymaliśmy, chociaż zmysłami tego nie dostrzegamy. Dlatego o modlitwie można mówić, że jest szkołą wiary, jednak nie w tradycyjnie kościelnym pojmowaniu, jako łańcuch przyczynowo-skutkowy: prośba – Boże działanie – widoczny skutek.

Modlitwa nie jest wpływaniem na Boga, ale odczuwaniem skutków Jego działania. W tym sensie byłoby dobrze, żebyśmy zaczęli praktykować modlitwę nie jako komunikowanie, ale odczuwanie. Co oznacza, że teraźniejszy stan naszych emocji decyduje o jakości naszej przyszłości. Często modlimy się o dobro i poprawę losu, odczuwając lęk, wstyd, winę, apatię, bezsilność i podobne im emocje. W ukrytej komorze jesteśmy wtedy połączeni z Ojcem, czyli z polem Świadomości i Źródłem wszystkiego, negatywnymi emocjami. W konsekwencji czym działamy na to pole, tym ono nam odpłaca.

Wielu znajomych i czytelników mojej ostatniej książki dziwi się, że poświęciłem ją emocjom. Pytają, dlaczego nie napisałem książki teologicznej albo poświęconej duchowości. Wbrew pozorom jest teologiczna i dotyczy duchowości, tyle tylko, że w innym rozumieniu. Słowa, na które warto w niej zwrócić uwagę, znajdują się na s. 21: „Niestety najpewniej nie zostałeś nauczony, żeby modlić się emocjami. Modlitwę kojarzysz ze Słowami? No cóż, jak większość z nas. Tymczasem modlitwie nie są ważne słowa, ale odczucia. Modląc się, otulaj się emocjami. Nie czuj się, jakbyś został wysłuchany, (…). Po prostu poczuj tę zmianę w sobie i w życiu. Emocjonalnie bądź już szczęśliwy, zdrowy i obdarowany. Bądź absolutnie pewien, jednak nie tego, że zostaniesz wysłuchany, ale tego, że to już się wydarzyło, Ty zaś odczuwasz błogą i radosną wdzięczność”. Jednym ze skutków tych słów jest ostatnia część ksiązki, poświęcona właśnie wdzięczności, w której napisałem: „Wdzięczność jest najpotężniejszą siłą sprawcą i skutecznym narzędziem, które pomaga wyjść z kręgu strachu oraz cierpienia. Dziękując i pozostając w stanie wdzięczności, wierzymy, że to, za co dziękujemy, wydarzyło się i czeka na manifestację” (zob. s. 240).

W książce nie połączyłem emocji z modlitwą, więc nie zaproponowałem nowej definicji modlitwy, do której pragnę Was przekonać przy okazji Świąt Bożego Narodzenia.  W ewangelii Jana znajdują się słowa Jezusa: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Wy płakać i narzekać będziecie, a świat się będzie weselił; wy smutni będziecie, ale smutek wasz w radość się zamieni.Kobieta, gdy rodzi, smuci się, bo nadeszła jej godzina; lecz gdy porodzi dzieciątko, już nie pamięta o udręce gwoli radości, że się człowiek na świat urodził. I wy teraz się smucicie, lecz znowu ujrzę was, i będzie się radowało serce wasze, a nikt nie odbierze wam radości waszej.A w owym dniu o nic mnie pytać nie będziecie. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: O cokolwiek, byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam.Dotąd o nic nie prosiliście w imieniu moim; proście, a weźmiecie, aby radość wasza była zupełna”(J 16,20-24). Warto zauważyć, że wypowiedź o modlitwie Jezus osadził w kontekście fizycznych odczuć i emocji. Jednak najważniejsza część przesłania Jezusa wciąż wydaje się być niejasna i zakryta. Dopiero porównanie tekstu, którym posłużyli się tłumacze, ze starożytnymi manuskryptami, odkrywanymi przez archeologów, uświadamia nam, z jak wielką dowolnością traktowano słowa Mistrza z Galilei. Próby uproszczenia przekazu i skrócenia tekstu (pomińmy w tej chwili pobudki) sprawiły, że straciliśmy głębię Jego nauk i nie potrafimy się modlić. Prawdopodobna, aramejska wypowiedź Jezusa mogłaby zatem w tłumaczeniu brzmieć również następująco: „Wszystko, o co poprosicie wprost, z głębi mojego imienia, będzie wam dane. Do tej pory tego nie czyniliście. Proście bez ukrytych pobudek i niech otacza was odpowiedź wasza. Okryjcie się tym, czego pragniecie, aby radość wasza była pełna”.

Te słowa uświadamiają nam (a może przypominają?), że modlitwa jest stanem bytu, w którym powinniśmy się znajdować, a nie tylko słowami i czynnościami, którym poświęcamy określoną porę dnia. Zachęcając nas do otoczenia się i okrycia odpowiedzią Mistrz z Galilei uczy, że najpierw w sercu musimy poczuć spełnienie modlitwy, żeby potem mogła zamanifestować się w życiu. W rzeczywistości nawet kanoniczne teksty ewangelii, (słowa Jezusa są w nich przetłumaczone na j. grecki) uznane przez Kościół, poświadczają, że Jezus nie prosił Ojca o działanie, ale dziękował za manifestację skutków już wtedy, gdy zmysłom wciąż pozostawały niedostępne.

Modlitwa Jezusa nie jest wpływaniem na Ojca, ale działaniem w jedności z Nim, czyli w polu Świadomości, z którym wszyscy jesteśmy połączeni. Dużo skuteczniejsze jest połączenie bezpośrednie, którym jest energia, odczuwana przez nas i odpowiednio kierowana pod postacią cielesnych emocji, aniżeli za pomocą słów, płynących z umysłu, często sprzecznych z odczuwanymi emocjami. W ten sposób Mistrz z Galilei korzysta z mocy wiary i jednocześnie uczy nas tego samego. Wiara nie manifestuje się słowami, które dopiero miałyby wpłynąć na Ojca, ale  pewnością otrzymania wszystkiego, co nazywamy usprawiedliwieniem, zbawieniem, szczęściem, błogosławieństwem, zdrowiem, spokojem i pomyślnością.

Parafrazując słowa Jezusa z ewangelii Mateusza można powiedzieć, że ludzie świata oczekują, zaś uczniowie Mistrza z Galilei doświadczają. Pierwsi zmagają się z lękiem i wszystkimi skutkami zablokowanej życiowej energii, ponieważ zatrzymują ją negatywnymi emocjami, drudzy są wdzięczni za uzdrowienie i pomyślność. Pierwsi wciąż narzekają na trudy życia, drudzy dostrzegają i ogłaszają uzdrowienie i pomyślność. Pierwsi używają energii władzy i kontroli, aby nie działy się rzeczy, których się boją, a w efekcie blokują życiowe zmiany, drudzy używają energii wiary i pozostając w ciągłym ruchu oraz przepływie, doświadczają zmiany z mniejszej chwały ku większej chwale. Pierwsi modlą się słowami, które często są sprzeczne z odczuciami i emocjami, drudzy otaczają się pozytywnymi emocjami, z których płyną słowa wdzięczności i radości.

Dlatego pierwsi mdlą ze strachu, chociaż modlą się wieloma słowami! Drudzy natomiast ożywają w radości i pokoju, ponieważ modlą się emocjami wiary, nadziei i miłości.

Uczmy się nie tylko od starych szkół duchowych i wielkich nauczycieli, pomiędzy którymi Jezus jest prawdziwym Mistrzem skutecznej modlitwy. Korzystajmy także z obserwacji i naukowych wniosków mechaniki kwantowej, która potwierdza, że mamy dostęp do niezwykłego źródła mocy, znajdującego się w wewnętrznej komorze. Jest nim Boży Duch, czyli pole energetyczne, różniące się od pozostałych form energii, którym jesteśmy połączeni z najwyższą Świadomością i Źródłem wszystkiego.

Kończąc, nie życzę Wam – Przyjaciele i Czytelnicy – szczęścia, zdrowia i pomyślności, ponieważ nie muszę życzyć tego, co zostało darowane. Życzę za to każdemu, sobie też, duchowej wrażliwości i czujności, abyśmy dostrzegali to, co jest dostępne, i umieli z tego korzystać w codziennym życiu. Nie prośmy, dlatego że boimy się braku i nieszczęścia, ale odczuwajmy wdzięczność, ponieważ jesteśmy zbawieni.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

12 − sześć =