Nasza świadomość może koncentrować się na czterech aspektach życia na ziemi. Wielu z nas uwięziło swoją świadomość tylko w jednym z nich, natomiast prawdziwą sztuką życia jest świadome bycie w każdym z nich.
Pierwszy aspekt to świat wewnętrzny
Zwłaszcza po tzw. pandemii, którą ogłoszono w 2020 roku, świadomość wielu ludzi ugrzęzła w ciele, czyli w chorobach, i w wewnętrznych problemach psychicznych. Efektem są obawy o życie i przyszłość, ciągłe zamartwianie się, poczucie bycia zdradzonym i oszukanym, silne odczucie gniewu i winy, a także pragnienie zemsty. Tacy ludzie latami przebywają w stanach lękowych i depresyjnych, a zewnętrzny świat ich przeraża. Nie radząc sobie z tym problemem często stają się bardzo agresywni.
Czują się bezpieczni, pozostając zamkniętymi w wewnętrznym świecie. Rzadko naprawdę interesują się innymi ludźmi, chociaż wyrobili w sobie iluzję przebywania na zewnątrz i pomagania innym nadmiernym sentymentalizmem i współczuciem na odległość (płaczą nad losem dzieci w Afryce, ale nie pomagają dziecku z sąsiedztwa), ponieważ pilnują swojego życia. W istocie stale o nie walczą, a życie i świat traktują jako arenę walki o przetrwanie.
Drugi aspekt to świat zewnętrzny
W nim uwięzieni są ludzie, którzy nie potrafią świadomie obserwować swego wnętrza, obawiając się emocji, ran i kompleksów. Ucieczka w zewnętrzny świat i skupienie uwagi tylko na rodzinie, wspólnocie religijnej, sąsiedzkiej czy narodowej ratuje ich przed innym rodzajem nieszczęścia i przerażenia. Można ich poznać nie tylko po przesadnej trosce o najbliższych czy ideowym patriotyzmie, ale też po ciągłym śledzeniu wyników meczów, pucharów i rozgrywek sportowych, ponieważ nadmiernie identyfikują się z grupą społeczną. Podobnie może ich wciągnąć świat muzyki, filmu czy mody, bo to jedyny świat, jaki znają. Idolatria to znak rozpoznawczy świadomości uwięzionej w aspekcie zewnętrznym.
Trzeci aspekt to odmienne stany świadomości
Doświadczamy ich najczęściej w trakcie snu, ale niekoniecznie. Także podczas ataków gorączki, wyziębienia, topienia się, zażywania psychotropów, narkotyków, alkoholu albo środków halucynogennych. Stąd odmiennych stanów świadomości można doświadczyć między innymi podczas hipnozy. Podobnie intensywna medytacja albo np. rytmiczny dźwięk bębnów i stymulacja odpowiednią częstotliwością światła może – chociaż nie musi – doprowadzić do zmian osobowości, zaburzających relacje ze świadomością wewnętrzną i zewnętrzną.
Problem ludzi, których świadomość ugrzęzła w tym aspekcie, polega na przeświadczeniu, że muszą przechodzić przez różnego rodzaju systemy religijne (dogmaty i normy prawne) albo duchowe (medytacje, głodówki, śpiewy, itp.), aby połączyć się Bogiem i osiągnąć oświecenie. Jednak im bardziej starają się to wszystko robić, tym bardziej przekonują swoje dusze, że nie są tym, w co usiłują się przekształcić; że są dalecy od Bożej miłości i wiedzy, którą szukają, ponieważ muszą poświęcać się różnym żmudnym rzeczom, aby to osiągnąć. Co oczywiście automatycznie nie oznacza, że normy, dogmaty, medytacje, głodówki, itp. same w sobie są złe.
Czwarty aspekt to świadomość duszy (syna człowieczego)
Ten aspekt w racjonalnym i materialistycznym świecie jest najbardziej zapomnianym stanem świadomości, chociaż powinien być dla nas naturalnym i pożądanym. Oczywisty był w dzieciństwie, jednak w następstwie wychowywania nauczyliśmy się uciekać w świat wewnętrzny albo zewnętrzny. Po drodze na niektórych z nas czyhały jeszcze odmienne stany świadomości, które również uniemożliwiły powrót do dziecięcej relacji z własną duszą, zwłaszcza na skutek traumatycznych przeżyć i wyparcia tych części duszy, które ucierpiały najbardziej.
Tymczasem zdrowy człowiek powinien być zakotwiczony przede wszystkim w świadomości duszy, pamiętając że chociaż według porządku ziemi jest człowiekiem jednak w porządku Ducha jest kimś podobnym do syna człowieczego, a w rzeczywistości manifestacją wiecznej Światłości. Dzięki temu może powrócić do stanu zrównoważonej świadomości, dobrze funkcjonując we wszystkich aspektach. Aby to osiągnąć wpierw trzeba przypomnieć sobie o własnej duszy albo wręcz uświadomić sobie bycie nią, co wcale nie jest oczywiste. Gdy dusza znajdzie się w centrum życia, wówczas stanie się łącznikiem ze Źródłem wszystkiego, które nazywamy Bogiem.
Gdy już przyznamy sobie prawo do bycia duszą kolejnym krokiem niech będzie udzielenie jej zgody na prowadzenie przez nią w codziennym życiu. W tym celu trzeba stworzyć z nią związek i nauczyć się słuchać jej oraz akceptować wszystko, co ma nam do powiedzenia. A że dusza mówi szeptem, więc dla wielu wyzwaniem „nie lada” jest obniżenie życiowego hałasu i odnalezienie ciszy w sobie. Bez wiary, że dusza jest najlepszym wewnętrznym doradcą oraz inspiratorem, ciężko zgodzić się na informacje, które nam przekazuje. Dlatego warto pamiętać, że w istocie to nie ona mówi sama z siebie, ale przez nią mamy połączenie z Duchem, czyli z polem Świadomości.
Chyba dość oczywistą konsekwencją akceptowania wskazówek duszy jest zgoda na poddanie się jej prowadzeniu. Słuchanie duszy nie wystarczy nikomu. Bez realizacji i wprowadzania zmian, obejmujących wszystkie wymiary życia, narasta w nas frustracja, zgorzknienie i żal, które u jednych prowadzą do apatii, a u drugich do autoagresji.
Wreszcie na końcu warto zacząć obserwować zmiany, które na początku wcale nie muszą być spektakularne, chociaż reguły nie ma. To jest przyjemne i satysfakcjonujące móc świadomie zauważać, że życie przestaje być ciężkie i cieszyć się nim. Tak w ludzkim życiu rozpoczyna się cudowne doświadczenie szczęścia. Dzięki temu procesowi, odzyskiwania pełni świadomości, funkcjonującej we wszystkich aspektach, stopniowo odkrywa się przed nami cud życia i piękno rzeczywistości, w której żyjemy na ziemi nie jako ciała, ale jako dusze, przez które Bóg, czyli Źródło, napełnia nas tym, czym sam jest, a więc światłem, miłością i życiem.
Soli Deo Gloria.
Super napisane, inspirująco
Dziękuję.
Pozdrawiam.
Marek Uglorz