Wiara albo władza

We wcześniejszym wpisie, zatytułowanym Odpoczniecie czyli wejście do Królestwa Niebios, użyłem figury, która powtarzalną naocznością miała dać do myślenia, a może pozostać w pamięci Czytelników. Chodzi mianowicie o równanie wiedza = władza. Dziś chcę do niego powrócić, żeby przyjrzeć się władzy samej w sobie oraz pokazać przynajmniej niektóre negatywne skutki ulegania potrzebie władzy.

We wspomnianym wyżej tekście starałem się przekonać, że istnieje także pozytywny rodzaj władzy, którym jest wiedza. Jednak to nie jest wiedza książkowa, oparta na argumentach z przeszłości, której oddajemy władzę nad życiem, utożsamiając się np. z dowodami naukowymi, których sami nie potrafimy zweryfikować. Wówczas bowiem wiedza innych ludzi zawłaszcza nas i czyni z nas niewolników potrzeby władzy. Ulegają jej najczęściej nauczyciele i księża, zmuszając dzieci i młodzież do przyswajania wiedzy, która nie jest ich życiową mądrością. Sami poddali się władzy cudzej wiedzy nad sobą i zmuszają następnych do podobnego aktu poddaństwa, czerpiąc satysfakcję z władzy nad innymi. Proszę się nie nadto nie oburzać, ponieważ najczęściej są to procesy i zachowania nieuświadomione.

Jednak wiedza serca, czyli mądrość utkana z życiowych doświadczeń codzienności, gdy z największą uważnością i czułością nasłuchujemy Ducha i wyglądamy Bożych znaków, aby w naszej woli wypełniała się Boża wola, staje się duchową władzą nad życiem, którą po prostu nazywamy wiarą.

Wiara nie jest infantylną emocją, chociaż też jest emocją.

Wiara nie jest ślepym naśladowaniem, chociaż szuka natchnienia w przykładach życia innych ludzi.

Wiara nie jest racjonalnym rozstrzygnięciem, chociaż bez udziału rozumu stacza się w pragnienie, które nigdy nie zostaje zrealizowane.

Wiara nie jest wewnętrznym odczuciem, chociaż gdyby nie miała związku z odczuciem pokoju i szczęścia nie spełniałaby zbawiającej roli.

Wiara nie jest przyjęciem hipotezy Boga w poczuciu bezsilności i braku sprawczości we własnym życiu, chociaż bez mocnego związania się w godzinie ciemności z tym, co niej jest zmysłowe i materialne, nie byłaby sobą.

Mógłbym napisać jeszcze kilka tego rodzaju (apofatycznych = negatywnych) albo lepiej rzecz nazywając binarnych definicji wiary, tylko że nie miałoby to sensu. Chciałem jedynie unaocznić najważniejszą cechę wiary, z której zdecydowana większość nas, mających się za wierzących, nie zdaje sobie sprawy. Otóż z mojego doświadczenia wiary wynika, że tylko jedną rzecz mogę o niej powiedzieć i napisać bez cienia wątpliwości.

To mianowicie, że wiara nie jest władzą.

Jeśli cokolwiek zaczyna nosić cechy władzy albo jest potrzebne do sprawowania władzy (w pewnych sytuacjach jest nią po prostu kontrola) na pewno nie jest wiarą. Co prawda wiara i władza spełniają podobną rolę, ponieważ  każdy człowiek chce się czuć bezpiecznie i mieć poczucie kontroli oraz sprawczości. Jednak wiara zapewnia zupełnie inny rodzaj bezpieczeństwa i sprawczości, aniżeli władza. Jeśli zatem świadomie dostrzegam, że cokolwiek zaczyna w moim życiu spełniać rolę władzy, chociażby przynależało też do sfery wiary, muszę z tego zrezygnować i wyrzec się tego.

Władza zapewnia bezpieczeństwo i sprawczość przez siłę, która zdobywa i kontroluje, wiara tymczasem przez moc miłosnego przyciągania.

Władza jest ruchem na zewnętrz, wiara zawsze do wewnątrz.

Władza jest życiem według ciała, wiara jest życiem według ducha.

Władza jest pilnowaniem tego, co jest dostępne zmysłom i rozumowi, zaś wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, chociaż zmysłowo tego nie poznajemy, ponieważ jest w polu energii serca (Hbr 11,1).

Władza wreszcie czyni człowieka ociężałym, wystraszonym, chorym, zaś wiara przeciwnie, czyni go lekkim, miłującym, zdrowym. 

Ludzie wiary wyróżniają się łatwą do zauważenia cechą. Jest nią gracja. Człowiek wiary porusza się z gracją, ponieważ jego życiowe siły łatwo i swobodnie płyną przez całe ciało. Jego sposób bycia jest pełen wdzięku, ponieważ nie jest przywiązany do EGO, które wyspecjalizowało się w używaniu władzy. Nie jest więc przywiązany do nikogo i  niczego, również do samego siebie i do tego, co osiągnął. Ponieważ niczego nie trzyma się kurczowo, więc wszystko swobodnie przepływa przez jego życie, co najlepiej pokazuje ciało. Jeśli bowiem powstają energetyczne blokady, natychmiast uwidaczniają się w napięciu mięśni i usztywnieniu kośćca.

Człowiek wiary napełniony jest boskością, zatem stanowi jedność z własnym ciałem, a przez ciało z wszystkim, co jest żywe, ostatecznie z całym stworzeniem. Jego duch płonie jasnym płomieniem wewnętrznego światła, co szczegółowiej opisałem w tekście o konfirmacji. Człowiek prawdziwej wiary pozbył się potrzeby sprawowania kontroli, która zawsze jest hierarchiczna. Zaczynamy od kontrolowania siebie, aby móc kontrolować drugiego człowieka. Potem nieszczęście władzy rozlewa się już po całym świecie.

Czy domyślacie się, moi Przyjaciele, dlaczego umieściłem ten tekst na blogu?  Żeby podzielić się własnym doświadczeniem i przestrzec przez niebezpieczeństwami, czyhającymi na każdego, gdy wiarę pomyli z władzą.

Jeśli wydaje się Wam, że skoro dziś jesteście lekko niesieni na skrzydłach wiary, to możecie mieć pewność jutra, już straciliście czujność i lecicie w przepaść, ponieważ sądzicie, że ów stan będzie trwał wiecznie. Tymczasem wiara jest czujną reakcją na każdy bodziec (każdorazowo inny), przychodzący ze środowiska, w którym żyjemy, a nie pewnością kontynuacji. Tym zajmuje się kontrolująca wszystko władza.

Jeśli wydaje się Wam, że dzięki naśladowaniu np. Jezusa będziecie wieść udane i zbawione życie, już straciliście czujność i lecicie w przepaść, ponieważ każdy z nas jest inny. Nie chodzi o to, żeby być kopią Jezusa, ale żeby w Duchu Jezusa jak On być Dzieckiem Bożym. Wiara jest czułym odkrywaniem siebie w Duchu Jezusa. Wtedy Bóg objawia swoją chwałę w naszej prawdziwości i autentyczności. Wiara jest więc specjalistką od TERAZ. Kopiowaniem  zajmuje się władza, specjalistka od WCZORAJ.

Jeśli wydaje się Wam, że skoro podejmujecie racjonalne decyzje, oparte na obiektywnym Słowie Bożym, to żyjecie według Bożej woli, już straciliście czujność i lecicie w przepaść. Sądzicie, że podporządkowanie się autorytetowi litery jest trwaniem przy źródle życia. Tymczasem wiara jest miłosnym zespoleniem z Duchem. To akt oddania, napełniający serce darami miłości. Władza jest specjalistką od decydowania o znaczeniu słów i zdań, dlatego jej rozstrzygnięcia tworzą więzienia i traumy. Wiara jest kluczem, otwierającym każde drzwi, i mieczem, przecinającym każdy węzeł. Współczesna teologia oddała się w służbę władzy i dlatego bardzo rzadko służy wierze.

Wydaje się, że władza służy życiu. Niestety to jest pozorne, ponieważ władza, która nie jest wiedzą, podszyta jest strachem (tylko wiedza = władza jest wolna od strachu), a co jest podszyte strachem służy śmierci. Władza nie byłaby nikomu potrzebna, gdyby nie ów strach. Z lęku przed utratą życia, próbujemy je kontrolować i dokładnie w tym samym momencie wbijamy nóż we własne życie.

Życiu może służyć i pięknie je rozwijać tylko wiara, która jest zgodą, decyzją, zdolnością, stylem postępowania, rodzajem myślenia, zaufaniem, akceptacją i radosnym, lekkim uczestniczeniem w dzianinie, którą tka Najwyższy. Dlatego wyrażamy ją słowami: „Niech się dzieje wola Twoja”. Dziać się powinna dzianina życia, tkana Miłością i Światłością.

Wiara służy życiu i jest energią miłości. 

Władza służy śmierci i jest energią strachu.

Pomiędzy tymi biegunami Bóg codziennie pyta nas, co wybieramy?

Wiarą, która jest wypuszczeniem wrzeciona z rąk, wybieramy życie, tkane przez Boga.

Władzą, która jest kurczowym trzymaniem wrzeciona, wybieramy śmierć, ponieważ nikt z nas nie potrafi tkać dzianiny życia.

Serwisowanie duszy i duchowe zarządzanie życiem naprawdę nie jest heroiczną zdolnością, ani tym bardziej wyszukaną filozofią.

Rano, otworzywszy oczy, nabierając wdechem powietrze wystarczy świadomie wchłonąć w siebie dar życia, a potem, bez lęku, wydechem oddać to, co się otrzymało.

Co zatem wystarczy?

Z wdzięcznością przyjąć życie, a potem je wypuścić i przestać kontrolować. Wtedy ono stale przez nas płynie, porywa ze sobą, zachwyca i obdarowuje dobrami, których oko nie widziało i ucho nie słyszało.

Wystarczy wiara. Władzą sami się krzywdzimy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

3 + 3 =