Współczucie

Rewolucja przemysłowa doprowadziła do pojawienia się cnoty, przypominającej żelazo, a więc materiału, którym zdobyła świat. Jest nią twardość. Moim zdaniem chociaż bycie twardym przypomina bycie hardym, w istocie to nie jest dokładnie to samo. Hardzi ludzie są nieustępliwi, nie załamują się i mają tupet. Hardość to swego rodzaju odporność na niepowodzenia, której źródeł byłoby trzeba szukać w wierze w siebie i własne umiejętności. Hardość jest rodzajem zbroi, przyodzianej do konfrontacji z zewnętrznymi warunkami życia. Z kolei twardość jest duchową skamieliną, skamienieniem serca, spacyfikowaniem ludzkich odruchów, których źródłem jest miłość.

Twardzi ludzie nie ubrali zbroi, ale cali wychłodzili się do tego stopnia, że przypominają lodową rzeźbę. Ich serca nie pompują krwi, a ich wnętrzności nie odczuwają emocji. Ten rodzaj ludzi stał się powszechny w biznesie, jednak zainfekował pozostałe ludzkie tkanki i warstwy społeczne. Twardość umożliwia co prawda prowadzenie efektywnego blitzkriegu, ale gdziekolwiek się panoszy w ślad za nim natychmiast pojawiają się choroby i rozpadają związki i wspólnoty. Widać, że twardość to usztywniające i duszące stwardnienie rozsiane ludzkości.

Jeśli ludzkość ma trwać, rozwijać się i czynić życie lepszym, lżejszym i satysfakcjonującym, koniecznie musi dbać o tkankę łączną, dzięki której tkanki społeczne mogą współpracować, zaś w wymiarze jednostkowym o błonę komórkową, umożliwiającą pojedynczym komórkom osmozę i wzajemną pomoc. Emocjonalną energią, dzięki której zachodzi ów proces jest współczucie. Bez tej emocji przepływ miłości jest niemożliwy, a życie zmierza wprost w czeluść, która jednym kojarzy się z piekłem, drugim z czarną dziurą.

Współczucie, czyli odczuwanie wspólnie z innymi, jest emocją w sensie ścisłym. Przecież nie zdarza się często, aby nazwa tak jednoznacznie informowała o odczuwaniu. Jednak jak każda emocja, także współczucie nie może pozostać doświadczeniem uwewnętrznionym. Emocje są różnymi przejawami tej samej energii życia, która musi płynąć. Jeśli przepływ zostanie zatrzymany, wówczas energia wzbiera aż do spiętrzenia, które zrywa tamę i oznacza śmierć i zniszczenie. Niestety z tego rodzaju spiętrzeniem energii współczucia mamy do czynienia, i to wcale nierzadko, w postaci kobiecego sentymentalizmu. To najgorsza z możliwych, wynaturzona forma współczucia, manifestującego się podczas kolejnych spotkań przyjaciółek w postaci krokodylich łez, wylewanych nad nieszczęściem biednych, chorych, cierpiących i opuszczonych. Potrzebującym, losu nie poprawia to w niczym, za to samopoczucie Pań i owszem. Jednak w końcu także one doświadczają nerwowego załamania i chorób, których geneza tkwi w ustawicznym informowaniu o konieczności podjęcia działań, bez jakiejkolwiek aktywności.

Sentymentalizm pozornie wygląda na głębokie uczucie. W rzeczywistości jest delikatną formą złości i rozgoryczenia. Dlatego osoby nim dotknięte, widząc cierpienie, płaczą na zawołanie. Łzy są wyrazem bezsilności i bezradności, chociaż trzeba przyznać, że świetnie się sprzedają.

Źródło prawdziwego współczucia tkwi głęboko. Można by pomyśleć, że w sercu, a tymczasem jeszcze głębiej. We wnętrznościach, które są ośrodkiem nowego życia. To symboliczne łono, wydające dziecko na świat. Gdy w człowieku te wnętrzności się wzruszają, wówczas energia zaczyna płynąć tak intensywnie, że nie sposób jej powstrzymać. Kto wie, czy współczucie nie jest najskuteczniejszym bodźcem do praktycznego działania i przejawem miłości? Jak rodzic, a zwłaszcza matka, nie potrafi znieść cierpienia i nieszczęścia własnego dziecka, ponieważ jej matczyne wnętrzności, czyli łono, aż drży z bólu i rozpaczy, więc uczyni wszystko, aby je uratować, tak człowiek pełen współczucia nie jest w stanie znosić cierpienia jakiegokolwiek stworzenia.

Współczucie jest emocją macierzyńską, mającą związek z tajemnicą rodzenia i podtrzymywania życia, więc trwałe decyzje i skuteczne działania, eliminujące bądź minimalizujące cierpienie mają w niej swój początek. W takim samym stopniu dotyczy to zmiany diety i rezygnacji z mięsa oraz produktów odzwierzęcych, co konsekwentnego niestosowania przemocy wobec innych ludzi. Współczucie, a nie ekonomia, skutecznie zmienia ludzkie przekonania w sprawie ogrzewania domów i osiągania życiowych celów przez współpracę a nie współzawodnictwo.

Gdy pojawia się w nas głębokie odczucie tego, co może czuć inna istota, wówczas przestają być potrzebne i mieć znaczenie pozostałe motywy. W ten sposób jakbyśmy rodzili życie, z tym że nie w sensie ogólnym, ale do szczęśliwej, dobrej i pomyślnej przyszłości. W łacińskim słowie compassio słychać, że człowiek poruszony współczuciem nie jest bierny w swoim cierpieniu spowodowanym cierpieniem innych, ale z pasją, czyli aktywnie, zmienia ich położenie oraz życiową sytuację.

Niechybnym znakiem współczucia okazuje się być łza połączona z uśmiechem.

Z kolei jednym z greckich słów, którym można wyrazić współczucie, jest simpateo. Sprawia wrażenie antonimu słowa antypatia. Odczuwając antypatię boimy się o siebie. Odczuwając sympatię boimy się o innych. Pod względem pozytywnym antypatia jest wezwaniem i bodźcem do spojrzenia na samego siebie oczami osoby, która najprawdopodobniej bardzo nas przypomina, jakby nas odzwierciedlała. Czujemy do niej antypatię, ponieważ brzydzimy się czymś w sobie.

Korzystając z tej metody możemy maksymalnie wykorzystać również energię współczucia w jej wymiarze negatywnym, czyli w sentymentalizmie. Nauczyliśmy się bowiem, że mądry człowiek nie marnuje brzegowych potencjałów życiowej energii i nawet wówczas, gdy emocja jest pozytywna sama w sobie, jak ma to miejsce w przypadku współczucia, jednocześnie stara się zrozumieć i wykorzystać jej negatyw. Do czego zatem może zachęcać sentymentalizm? Abym krytycznie przyjrzał się samemu sobie i zastanowił, dlaczego łatwo i szybko wzruszam się i płaczę z powodu czyjegoś cierpienia? Czy moje łzy, połączone z biernym cierpieniem, nie pokazują mi przypadkiem mnie samego? Może po prostu płaczę z powodu własnego cierpienia, a brak pasji i działania wynika z tego, że dla samego siebie nie potrafię uczynić niczego dobrego i przyjąłem postawę ofiary losu? Zaś krokodyle łzy wcale nie świadczą o dobrym współczuciu, bo w rzeczywistości są manifestacją mojej niemocy i bierności.

Rozczulanie się nad własną niedolą w niczym nie pomaga innym. Wpierw muszę stanąć we własnej obronie i odmienić swój los. Wtedy delikatna i ożywcza energia współczucia omyje i opatrzy rany innych istot.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

osiemnaście − piętnaście =