W wielu miejscach czytam, że rozpoczął się adwent a słowo to oznacza „przyjście”.
No tak, przyjście…
Czyli, że przychodzi jakieś światło, jakaś prawda, jakaś odmiana, a w istocie jakiś Człowiek.
Przychodzi Człowiek prawdziwy, napełniony światłem.
No tak, przychodzi Człowiek, który uwalnia, rozświetla, uzdrawia, uszczęśliwia.
Czy na pewno potrafimy tak przychodzić, żeby uwalniać, uzdrawiać i uszczęśliwiać?
Albo inaczej, czy jesteśmy takim ludźmi, w których przychodzi światło, prawda, odmiana?
Ileż zapętleń, węzłów, więzień, problemów nierozwiązanych ze sobą wnosimy w te domy adwentowe, które tworzymy albo odwiedzamy?
Ileż pozornego szczęścia, radości i wolności tworzy iluzja niezbędnej obecności.
Gdy strach, że sami sobie nie poradzimy; że cisza nas przytłoczy; że samotność stanie się nie do uniesienia decyduje o naszej obecności albo oczekiwaniu na czyjeś przyjście, czy wtedy adwent na pewno ma sens?
Czy miłość wtedy jest wielka, gdy strach jest większy?
Czy w ogóle da się kochać ze strachu?
Tymczasem jakże często wydaje się nam, że kochamy, ale to jest czysta bezradność. Tworzymy wtedy iluzję miłości za coś albo z powodu czegoś. Kochamy, ponieważ boimy się, że pozostaniemy sami, bezradni, zrozpaczeni, niezdolni do życia.
Adwent jest przyjściem Człowieka, ponieważ jest czasem uwalniającej miłości. Miłości nie z powodu czegoś albo za coś. Miłości rozświetlonej, bezwarunkowej, która nie tworzy węzłów, zapętleń, więzień, problemów nie do rozwiązania. Dlatego adwentowe przychodzenie w rzeczywistości jest okazją, aby szczerze sobie powiedzieć, że:
– jeśli Cię nie uspokajam i nie wyciszam, nie jestem dla ciebie;
– jeśli nie czujesz się ze mną bezpieczna/y i szczęśliwa/y, nie jestem Ci potrzebny;
– jeśli Cię nie inspiruję, dlaczego podtrzymujesz relację?
– jeśli moje myśli nie zmuszają Cię do nowych przemyśleń, nie zawracaj sobie mną głowy;
– jeśli moja pasja Cię nie porusza, lepiej szukaj swojej;
– jeśli moja obecność nie pomaga Ci się rozwijać, moja nieobecność zrobi to lepiej;
– jeśli moja miłość nie otwiera Twojego serca inna miłość znajdzie do niego klucz.
Adwentowe przychodzenie nie oznacza zasiedzenia i zadomowienia, więc nie zatrzymuj się nawet po to, aby spojrzeć za siebie, bo staniesz się martwą pamiątką siebie z dawnych lat.
Akceptuj, wybaczaj, odpuszczaj i wypuszczaj, ufając swojej drodze. Bądź cichą obecnością, która przynosi i obdarowuje ponieważ kocha, a nie dlatego, że się boi.