Boże, gdzie na mnie czekasz?
Szukałem pod paprocią…
Mało Cię tam znalazłem
Ile Ciebie może się zmieścić w Krasnoludku?
Chociażby całe stado ich było?
Szukałem w brodzie św. Mikołaja…
Worek z prezentami był obiecujący
Ty byłeś jednak jakiś za śmieszny, rubaszny
Trochę Cię było, ale znowu za mało…
Szukałem w Wigilię Twego Narodzenia….
Było miło, ciepło, pachnąco
Przy choince Tato czytał ewangelię o Jezusie
Słyszałem o Twoim przyjściu, ale dlaczego nie do mojego domu?
Szukałem między kobiecymi piersiami
Na chwilę wstrzymałem oddech…
Już myślałem, że Cię złapałem, gdy siebie puściłem
Kilka sekund „tej” śmierci, to wciąż za mało Ciebie na ziemi.
Szukałem w pewności siebie i całkowitej próżni „ego”
Szukałem w myślach i poza logicznym ciągiem sylogizmów
Szukałem w sennej jawie i w jawnym śnieniu
Szukałem w przeźroczystej wyrazistości i w zamglonej poświacie
Wciąż szukam…
Nie znajduję bezsilnością wiary
Gdzie czekasz?
Nie jesteś oczekiwanym
Jesteś codziennym szukaniem….