Żałoba

Żałoba jest szczególną emocją. Wiąże się z najboleśniejszą stratą, w dodatku często niespodziewaną. O ile do rozwodu albo straty pracy można się przygotować, przynajmniej mentalnie, o tyle żałoba oznacza kryzys, którym ciężko zarządzać. Mowa oczywiście o żałobie w sensie ścisłym, po śmierci osoby, bez której nie wyobrażaliśmy sobie dalszego życia. Miarą żałoby nie są koligacje i stopnie pokrewieństwa, ale prawdziwa miłość bądź uzależnienie w każdym aspekcie życia. W żałobie doświadczamy straty poczucia bezpieczeństwa, więzi, spełnienia, satysfakcji, kolorowych snów i tęczowych uśmiechów ku przyszłości. W jednej chwili zostajemy skonfrontowani ze zburzonym obrazem przyszłych dni.

Żałoba jest jedną z najbardziej fizycznych emocji. Przynajmniej na początku przeżywa się ją całym ciałem. Szloch, płacz, spazmy, dreszcze, odruch uderzania zaciśniętymi pięściami w różne przedmioty to ewidentne oznaki, że psychika chce się pozbyć stresu i dlatego uwalnia złą energię z ciała. Takie zachowania są typowe dla wszystkich istot żywych. Drżą nie tylko przerażone i zdezorientowane zwierzęta. Podobne reakcje zaobserwowano u roślin. Tymczasem we współczesnej kulturze opanowania, kontroli, i tzw. stalowych nerwów, pierwszą i drugą fazę żałoby przeżywamy wbrew swoim potrzebom, więc ze szkodą dla siebie.

W pierwszej fazie, tuż po zorientowaniu się o śmierci bliskiej i ukochanej osoby, jesteśmy przerażeni i czujemy się oszukani. To faza emocjonalnego chłodu. Tłumimy energię, aby poradzić sobie z szokującą sytuacją. Zamiast przyjąć ją do wiadomości, wypieramy. Trwa krótko, a po niej nastaje najbardziej energetyczna i cielesna faza żałoby, w której organizm jakby chciał wytrzepać stres. Zaczynamy drżeć i jest nam zimno. Wówczas doświadczamy niedźwiedziej przysługi ze strony pozostałych członków rodziny albo przyjaciół, sugerujących, abyśmy farmakologicznie poradzili sobie ze stresem. Poza tym mocno nas obejmują i proszą, abyśmy przestali krzyczeć, płakać i drżeć.

To duże błędy. Psychika dobrze wie, co ma robić, aby ratować się w traumatycznej chwili. Nie wypłakana, nie wykrzyczana i nie wytrzepana energia stresu pozostaje w ciele, ustala się, wychładza, a po jakimś czasie unieruchamia całego człowieka, który traci zdolność szczęśliwego życia, budowania nowych relacji i przeżywania fizycznych przyjemności. To zapewne nie są ani psychicznie bezpieczne, ani łatwe do współuczestniczenia, ani nawet estetyczne zachowania, gdy w żałobie przypominamy dzikie zwierzęta, jednak skoro dzięki nim one pozostają zdrowe i witalne, więc nie wątpmy, że nasza podświadomość doskonale wie, co jest dla nas dobre. Zresztą we wszystkich sytuacjach silnego i nagłego stresu, nie tylko związanych z żałobą, świadomie wytrzepujmy jego energię z ciała, aby nas nie unieruchomiła i nie pozbawiła witalności. Klasycznym przykładem takiego stresu jest poważny wypadek samochodowy albo niespodziewana potrzeba poddania się specjalistycznym badaniom medycznym.

Źle przeżyte drugie stadium żałoby, co współcześnie zdarza się bardzo często, daje się łatwo zauważyć. W takim domu i rodzinie pojawia się mianowicie coś na kształt mauzoleum albo domowego ołtarzyka, upamiętniającego zmarłego. Na ścianie i półce znajduje się wiele jego zdjęć w towarzystwie kwiatów, a często nawet świec. Miejsce staje się nietykalnym tabu wpierw przestrzeni, potem psychiki. Widać po nim, że zmarły nie został pożegnany i wciąż zajmuje swoje miejsce, co oznacza, że nie pojawiła się przestrzeń na nowe osoby, relacje i życiowe doświadczenia. Zamrożona energia stresu kondensuje pamięć, którą psychika powinna raczej sublimować. W efekcie jednostka albo wspólnota nie dostrzega możliwości, szans i darów, które Źródło oferuje w kolejnych latach i etapach życia.

Tymczasem, gdy mija drugi poziom żałoby, który najprościej można scharakteryzować jako opłakanie minionego, w tradycyjnej pobożności ograniczony do 6 tygodni od śmierci, co – jak przekonaliśmy się wcześniej – jest uzasadnione i celowe, rozpoczynamy najdłuższą fazę żałoby. Jest nią powolne i mozolne przewartościowywanie życia, możliwe jedynie pod warunkiem, że odpowiednio przeżyło się fazę opłakiwania. Polega na powolnym uwalnianiu się od zbędnego bagażu traumatycznych wspomnień. Dzięki czemu zaczynamy rozumieć, że chociaż z całościowego obrazu życia wypadł element, do tej pory uznawany przez nas za kluczowy, mimo wszystko pozostało ich jeszcze na tyle dużo, aby stworzyć z nich inny, równie wartościowy. Wyobrazić można to sobie mniej więcej w ten sposób, że z klocków lego mieliśmy zbudowany cudowny zamek. Jednak straciliśmy jeden z nich. Po chwili złości dostrzegliśmy, że bez niego potrafimy zbudować kolejny, chociaż inny, mimo wszystko niepowtarzalny i piękny.

Odpowiednio przeżyte trzy fazy żałoby kończą się po około roku. Tradycyjna pobożność wyznacza im kres po roku i 6 tygodniach od śmierci. Dzięki żałobie chronimy się przed życiową zapaścią, którą byłoby można nazwać chorobą żałobną. Jej najoczywistsze symptomy zostały opisane wyżej. Niemniej w ich poczet trzeba jeszcze zaliczyć narcystyczny sposób opłakiwania własnego nieszczęścia, którym zwraca się uwagę na siebie i swoje nieszczęście, oraz ciągłe powracanie do tych samych oskarżeń. Czasem kierowanych pod adresem zmarłego, a najczęściej samego siebie.

Tak przeżywana żałoba zubaża psychikę i uniemożliwia przewartościowanie życia. Najlepsze elementy psychiki i życia zostają rytualnie, więc nieświadomie,  pogrzebane wraz ze zmarłym. Z kolei dobrze przeżyta żałoba otwiera nowe możliwości, które zarówno drzemią w nas, jak też czekają na nas w kolejnych etapach życia. Wniosek zatem jest następujący: wypierając emocje we wstępnej fazie żałoby na resztę życia wybieramy rolę żałobnika, natomiast dzięki świadomemu przeżyciu żałoby po jakimś czasie odkrywamy do tej pory zasłonięte bogactwa własnej duszy. Pomimo tego, że żałoba jest emocją negatywną i traumatyczną, w człowieku, który stara się świadomie żyć i doświadczać samego siebie, działa niczym przewodnik w ciemnościach. Można jej zaufać, ponieważ po jakimś czasie stawia na drodze pełnej światła i nadziei.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

1 × 1 =