Do Jezusa z Galilei przylgnęła opinia, że odkąd rozpoczął publiczną działalność, prowadził ciężkie życie ciągłego wędrowca, który nocą nie miał się nawet gdzie schronić, z uczniami często doświadczał poniewierki, głodu i różnych upokorzeń. I zapewne niejednokrotnie tak właśnie było. Warto mimo wszystko pamiętać, że taki obraz historycznego Jezusa jest tendencyjny i nieprawdziwy. Kreuje postać męczennika, któremu cierpienia miały towarzyszyć od chwili chrztu w Jordanie.
Obok świadectw rzeczywistego trudu w codziennej drodze z uczniami, w ewangeliach możemy też znaleźć kilka opowiadań o epizodach z życia Jezusa oraz Jego słowa, z których wynika, że kto próbuje swoją cierpiętniczą naturę, a w codziennym życiu szukanie okazji do męczeństwa, uzasadniać przykładem Jezusa z Galilei, po prostu zafałszowuje Jego postać. Ze świadectw ewangelii bynajmniej nie wynika, że Jezus był bezdomny. Wraz z uczniami zamieszkiwał dom, jeśli nie własny to być może dom Szymona w Kafarnaum. Z Ewangelii wg Jana dowiadujemy się, że Jezus był uczestnikiem wesela w Kanie Galilejskiej, na które zaproszono Go wraz z grupą pierwszych uczniów nie po to, aby tam przemawiał albo miał mieć jakiekolwiek inne obowiązki. Przeciwnicy Jezusa prawdopodobnie mówili o Nim, że jest żarłokiem i pijakiem, ponieważ często widzialno Go, ucztującego w różnych domach: „Przyszedł Syn Człowieczy, jadł i pił, a mówią,. Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników…” (Mt 11,19). O wierzchniej sukni Jezusa dowiadujemy się, że żołnierze jej nie podzieli na kawałki, ale rzucili o nią losy, ponieważ była wykonana podobnie do kapłańskiej, czyli była wartościowa: „…A ta suknia nie była szyta, ale od góry cała tkana” (J 19,23). Można wreszcie przypomnieć wypowiedź Jezusa na temat potu: „A gdy pościcie, nie bądźcie smętni jak obłudnicy, szpecą bowiem twarze swoje, aby ludziom pokazać, że poszczą. Zaprawdę powiadam wam: Odbierają zapłatę swoją. Ale ty, gdy pościsz, namaść głowę swoją i umyj twarz swoją, aby nie ludzie cię wiedzieli, że pościsz, ale Ojciec twój, który jest w ukryciu, …” (Mt 6,16-18). Namaszczanie włosów olejkami było ówczesnym zabiegiem higienicznym i estetycznym! W Betanii Jezus pozwolił Marii namaścić swoje nogi bardzo drogą maścią nardową (J 12,3), co nie spodobało się nawet jednemu z Jego uczniów. W domu faryzeusza Szymona bronił kobietę, która w podobny sposób postanowiła okazać Mu wdzięczność: „I stanąwszy z tyłu u Jego nóg, zapłakała, i zaczęła łzami zlewać nogi jego i włosami swojej głowy wycierać, a całując jego stopy, namaszczała je olejkiem” (Łk 7,38).
Jestem przekonany, że Jezus z Galilei nie był niechlujnym, brudnym, niepoczesnym i źle ubranym mężczyzną. Owszem, niejednokrotnie na pewno było można zauważyć po Nim trudy podróży, licznych spotkań, mów i uzdrowień. Nie potrafię jednak wyobrazić sobie postaci Jezusa, na którą powołują się zastępy niechlujnych, brudnych, niepoczesnych i źle ubranych mężczyzn – chrześcijan -, dla których Mistrz i Nauczyciel z Galilei miałby być prawzorem ich wyglądu!
„Bo nie wypada, skoro Jezus nie dbał o siebie, ale o bliźnich; bo przesadne dbanie o higienę i ubiór jest grzechem, który polega na uleganiu cielesnym przyjemnościom” – bardzo proszę te argumenty włożyć na półkę z bzdurami, które mając chronić leniwego mężczyznę, niestety szkodzą wizerunkowi Jezusa! Nie przyjmuję do wiadomości, że mężczyzna – leń -, któremu nie chce się ogolić, umyć, ubrać czystej koszuli, zadbać o obuwie i garnitur, ma prawo usprawiedliwiać się naśladowaniem Jezusa z Galilei! Męczeństwo Jezusa nie wynikło z lenistwa, niechlujstwa i paru jeszcze mało ciekawych męskich przywar, ale ze świadomie wybranego i konsekwentnie realizowanego bycia posłusznym woli Ojca w niebie. Męczeństwo i cierpienie Jezusa nie było „metodą bycia”, ale konsekwencją postępowania w prawdziwe i czynienia miłości, niejako ceną, która Jezus musiał zapłacić za bycie posłusznym Bogu.
Czy pamiętamy jeszcze, że Bóg jest nie tylko dobry, ale i piękny? Warto chyba nad tym myśleć, co to znaczy, że mamy pięknego Boga, któremu był posłuszny Jezus z Galilei. Kto więc kreuje obraz samego siebie jako umęczonego, niezwykle pokornego w niechlujstwie higieny i ubioru męczennika, cierpiącego z powodu niemytych włosów i nieciekawie pachnących ubrań, nie ma prawa usprawiedliwiać się przykładem Jezusa z Galilei, który szanował bliźnich, cenił dar życia i potrafił się nim cieszyć.
Mężczyzno, wyglądaj! Pozostaw po sobie jeśli nie ubiór, którego nie będzie warto niszczyć, ale się o niego ubiegać, to przynajmniej pamięć o mężczyźnie z klasą, który miał styl, był elegancki, i w ten sposób wyrażał swoją niepowtarzalną osobowość.
Jeśli mężczyzna nie chce przypominać kloszarda i nie chce być ikoną gnuśnej oraz antypatycznej osobowości, ale chce, aby go szanowano i zapraszano do towarzystwa; chętnie z nim rozmawiano i zwracano uwagę na jego osobowość, poza codzienną higieną i regularnymi wizytami u stomatologa i fryzjera, niech pamięta o kilku podstawowych zasadach:
- Nie zmuszaj bliźnich, aby musieli znosić widok twoich ciekawych bokobrodów, egzotycznych tatuaży, łańcuchów, sygnetów, spinek do krawata i jakichkolwiek innych świecidełek, które ostatnio przypadły ci do gustu;
- Nie traktuj się jak psa i nie wieszaj na szyi smyczy z kluczykami, ani futeraliku na telefon przy pasie (z wyjątkiem wypraw turystycznych); tym bardziej zrezygnuj z torebeczki z uszkiem pod ramieniem;
- Jeśli uczestniczysz w spotkaniu służbowym, bądź jesteś na przyjęciu, może nawet na balu albo niecodziennej gali, ubierz się odpowiednio do okoliczności;
- Ubiór powinien być odpowiedni do twojej figury, a nie wyglądać na pożyczony od starszego brata albo sąsiada;
- Zwracaj uwagę na kolorystyczny dobór swoich ubrań; jeśli nie czujesz się pewnie w koordynowaniu kolorów, faktur i wzorów, lepiej stosuj tradycyjne i wypróbowane kanony męskiej elegancji;
- W dobieraniu dodatków także uważaj: zwróć uwagę na odpowiedni dobór skarpet, koszuli, krawata, muszki, chusteczki do kieszonki, czyli tzw. poszetki, szala;
- Do zestawu formalnego i semi-formalnego ubieraj skarpety o ton ciemniejsze od spodni, oczywiście w tym samym kolorze; w zestawach dziennych, koordynowanych, w ubiorach weekendowych, a także, jeśli lubisz modę typu casual, skarpety stwarzają ci szansę bycia szalonym;
- W przeciwieństwie do rękawów marynarki, które powinny zakrywać kostkę nadgarstka i tam się kończyć, skarpety powinny być długie;
- Marynarki nie zapinaj na wszystkie guziki (dolny zawsze pozostaje rozpięty), a siadając, koniecznie ją rozpinaj;
- Do garnituru nie zakładaj koszuli z krótkim rękawem; w ogóle przed każdym zakupem koszuli z krótkim rękawem zastanów się porządnie, czy nie szkoda twoich pieniędzy?
- Do garnituru raczej nie noś kurtki, a jeśli już, marynarka nie może być od niej dłuższa;
- Na oficjalnym przyjęciu, balu, itp., marynarkę rozbierasz tylko w toalecie; na spotkaniu mniej formalnym, na przykład rodzinnym albo w gronie przyjaciół, patrz na gospodarza, jeśli on rozbierze marynarkę, wtedy tobie też wolno;
- Zwróć uwag na długość spodni, harmonia na butach jest mało elegancka;
- Staraj się, żeby spodnie nie wisiały ci na czymś, pod brzuchem;
- Pasek w spodniach miej tego samego koloru, co buty;
- Te z kolei – jak bywa w eleganckim świecie – przed południem i po południu, mniej więcej do godziny 18-tej, powinny być brązowe albo wiśniowe, także do ciemnych garniturów. Czarne buty ubierz wieczorem, a na nocne wyjścia, szczególnie eleganckie, zarezerwuj sobie czarne lakierki (kolorystyka dziennych butów nie stosuje się oczywiście do ubiorów służbowych, gdy wymagane jest obuwie czarne);
- Czy w ogóle trzeba przypominać, że buty zawsze muszą być wyglancowane?
- Lekkości twemu garniturowi, ale i całej postaci, doda cienka podeszwa twoich butów;
- Z wiązaniem krawata nie przesadzaj; jest dobrze, gdy węzeł nie zasłania twarzy;
- Chcesz pokazać indywidualność, szalej z muszkami, ale uważaj na balach i galach: tam obowiązują czarne;
- Poszetka (chusteczka w kieszonce) kolorystycznie powinna być zgrana z krawatem bądź muszką, ale nie może być z tego samego materiału; zatem nieco inny odcień, także inny wzór i materiał – oczywiście, jak najbardziej, i nie sugeruj się tym, co sprzedają w sklepach;
- Nie zapominaj o butonierce, tam zawsze można włożyć ładny kwiat, także odpowiednią ozdobę;
- Jeśli czujesz się na siłach, spróbuj do tego dodać trochę własnego stylu, pokaż elegancką dezynwolturę, ale uważaj, bo łatwo stać się klaunem!
Mężczyzno, tak wyglądaj, żeby Kobiety zazdrościły Twojej Żonie!
Próżność godna LaVeya, nie chrześcijańskiego duchownego. Nie ma niczego złego w dbaniu o siebie, zwłaszcza jeżeli w ślad za tym idzie charmonia wewnętrzna. Wówczas nawet to może być krokiem na drodze do Pana. Ale opakowany w piękne słówka (podpierające się, a jakże, Ewangelią) pean na cześć próżności, wygląda raczej jak kurs NLP dla ubogich, a nie nauka kaznodzieji.
Dobry wieczór. Miło mi, że zrecenzowała Pani mój wpis. Może znowu ryzykuję określając płeć? W każdy bądź razie muszę, ponieważ nie znajduję podpisu. Proszę bardzo o napisanie, w czym Pan/i dostrzega próżność? Próżność, czyli pustkę. Doprawdy jestem pusty? Czy Pan/i przeczytała inne teksty na moiom blogu?
Uppsala?
Czyżby jakieś wewnętrzne zmagania z luteranizmem?
Chętnie porozawiam, ale zaznaczam, bez ocenienia i porównywania!
Kaznodzieją nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę, ponieważ uważam, że sługa Jezusa Chrystusa przekazuje dobrą wiadomość, a nie każe innym, jak mają żyć.
Mój adres: mju@escobb.com.pl
Serdecznie…
Marek Uglorz