Nienawiść

Na energetycznej mapie emocji nienawiść na pewno możemy odnaleźć w okolicach wściekłości, żalu, rozczarowania czy zazdrości. Bez wątpienia przydaje się do opanowania skrajnej wściekłości. Świadomie przeżyta, ukierunkowuje bowiem niepohamowany gniew ku rozczarowaniu, potem bezsilności, wreszcie obojętności. Pewnie, że ostatnia z wymienionych emocji nie jest bezpiecznym portem dla życiowej energii, ale przynajmniej pozwala złapać oddech, nabrać dystansu do osoby czy sytuacji i w efekcie uniknąć skutków totalnej wojny. Więc chociaż nienawiść kojarzy się źle i w ocenie większości należy się jej wstydzić, przecież właśnie dlatego, że chroni przed zachowaniami rujnującymi życie, warto poświęcić jej chwilę uwagi.

Tym bardziej, że dysponuje również wartym rozpoznania i praktykowania potencjałem mądrości, która właściwie użyta pomaga w takim zarządzaniu życiową energią, żeby nie musieć doświadczać niepotrzebnych strat, wstrząsów i konfliktów. Sugeruje to mianowicie swoim imieniem, najczęściej nie słyszanym i nie zrozumianym.

Nienawiść jest emocją, z powodu której nie tylko czujemy żal i gniew, życząc komuś źle i pałając pragnieniem zemsty, ale też nie chcemy się z tym kimś spotkać, aby nie musieć na niego patrzeć. Jednak do takiej eskalacji złej energii dochodzi dopiero wtedy, gdy wpierw byliśmy w tę postać wpatrzeni, niczym w bóstwo. W innym wariancie łączyliśmy z czymś, np. z życiem, nowym stanowiskiem pracy bądź przedmiotem, który wreszcie udało nam się zdobyć, stanowczo zbyt wiele fantastycznych oczekiwań. W efekcie zaczynamy kogoś bądź coś nienawidzić, czyli najnormalniej w świecie nie chcemy tego mieć na widoku. Otóż to! Nienawiść oznacza, że nie chcemy widzieć kogoś bądź czegoś, co wpierw ubóstwiliśmy.

Pomyślmy zatem, co mogłoby zacząć się dziać, gdybyśmy posłuchali emocji nienawiści i ucząc się na dotychczasowych błędach postanowili, że odtąd nikogo i niczego nie będziemy mieli na widoku? Oczywiście nie chodzi o to, abyśmy na to w ogóle nie patrzyli.  Natomiast naszym najszerzej pojmowanym interesem jest to, żeby cokolwiek i ktokolwiek nie stał się nigdy naszym pierwszym i najważniejszym planem, czyli naszym bóstwem.

Niczego nie trzymajmy na widoku. W pozytywnym znaczeniu nienawiść podpowiada zatem, aby zawczasu uporządkować hierarchię wartości, a potem wszystkiego pilnować na swoich miejscach. Jeśli bowiem coś, co jest mało istotne i nieważne, nie zajmie miejsca tego, co jest istotne i ważne, czyli nie znajdzie się na pierwszym planie (na widoku), wówczas na pewno nie stanie się przedmiotem naszej nienawiści. Takim sposobem kolejny raz odkrywamy, że każda emocja, bez względu na to, jaką cieszy się sławą bądź niesławą, jest dwubiegunowa i przy odpowiednim zarządzaniu możemy wykorzystywać oba brzegi życiowej energii.

Mniej więcej w takim sensie należy też interpretować wypowiedź Jezusa z Galilei, która dla jakiegoś powodu przestała mieć znaczenie dla chrześcijańskiej duchowości: „Jeśli kto przychodzi do mnie a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim” (Łk 14,26). Od pokoleń uczy się dzieci i przekonuje krnąbrnych dorosłych, że kochać trzeba wszystkich, a nienawiść sama w sobie jest zła. Tymczasem wygląda na to, że według Mistrza przynależność do grona Jego uczniów bez odczuwania nienawiści jest wprost niemożliwa. Jakby tego było mało, jeszcze drastycznie i jednoznacznie sprzeciwia się ubóstwiania rodzinnego systemu i członków rodzin. Chociaż te słowa zostały wypowiedziane dwa tysiące lat temu, jednak powszechne przekonanie, że najważniejsza jest rodzina, wciąż wydaje się być jednym z najważniejszych stabilizatorów struktury społecznej, niestrudzenie podtrzymywanej przez Kościół i to nawet pomimo rzucającej się w oczy niezgody na wolę Mistrza, którego chce naśladować.

O co zatem chodzi?

Najprawdopodobniej o to, o co najczęściej w tradycyjnej kulturze i duchowości chrześcijaństwa, a mianowicie o absurdalną interpretację miłości, wywiedzioną z idei zastępczej ofiary, składanej we własnym imieniu z czegoś bądź kogoś, wbrew jego woli. Tymczasem miłość jest energią stworzenia, zawierającą  w sobie oraz doskonale jednoczącą wszystkie bieguny życia i napięcia, jakie mogą pojawiać się pomiędzy ludźmi. Dopiero wówczas miłość ujawnia swą potężną moc jednania i tworzenia wspólnoty, gdy jednocześnie dostrzega się w niej obie strony, jasną i ciemną.

To oznacza, że kochając musimy zdobywać się na miłość totalną. Jakakolwiek asekuracja nie jest tylko próbą ostrożnego kochania, aby chronić się przed zranieniem, ale po prostu rezygnacją z miłości. Kochać trzeba prawdziwie, całym sobą, bez stosowania zasad ekonomii. Arkusz księgowy ze stronami: winien ma nie nadają się do zarządzania energią miłości.

Podobnie jest z nienawiścią. Nie można nienawidzić jedynie w jakimś procencie, wykalkulowanym z premedytacją. Nienawidzi się całkowicie albo w ogóle. Kochać trzeba całym sobą i nienawidzić trzeba całym sobą. Taka totalna nienawiść nie jest zła ani brzydka. Wręcz odwrotnie, jest piękna, zresztą podobnie jak piękna jest totalna miłość, totalny gniew albo totalne współczucie. Jedynie to, co jest totalne, jest prawdziwe i służy życiu, ponieważ życie zawiera się w całości.

Rzeka zawsze płynie między dwoma brzegami, więc nienawiść nie jest skierowana przeciwko miłości. Aby życie mogło płynąć, a my rozwijać się, miłość z nienawiścią muszą się wzajemnie dopełniać. Podobnie jest z gniewem, który  nie jest przeciwko współczuciu, albo z odpoczynkiem, który nie jest przeciwieństwem pracy. Wszystkie emocje, na podobieństwo nocy zaślubionej z dniem, razem tworzą doskonałą całość i płynność życia.   

Dlatego nienawiść nie niszczy miłości, a tylko niektóre jej aspekty, działając oczyszczająco. Uwalnia od zafałszowanego obrazu, czyli apoteozy czegoś, co zasłania prawdę, a zwłaszcza ubóstwionego człowieka, który przesłania to, co najważniejsze. Matka z Ojcem, którym zawdzięczamy życie, nie mogą przesłaniać boskiego Źródła, z którego Życie bezustannie płynie, a my wraz z nim. Małżonek nie może być źródłem bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia, ponieważ jest nim boska Miłość w nas, której zawdzięczamy istnienie i zgodę na siebie. Podobnie rodzina nie może stać się ważniejsza od wewnętrznego poczucia więzi z boskim Światłem, w którym dostrzegamy cel ziemskiej wędrówki.

Dobrze zrozumiana i przeżyta nienawiść porządkuje hierarchię kochania i na pierwszym planie umiejscawia to, co bez względu na okoliczności życia powinno zawsze być dobrze widoczne, jak w popularnym przekonaniu, zaczerpniętym z duchowości chrześcijańskiej, a mianowicie, że po umieszczeniu Boga na pierwszym miejscu, wszystko pozostałe znajduje się na odpowiednim.

Gdy pojawia się nienawiść warto poczuć do niej wdzięczność, zamiast ją zwalczać, bo dzięki temu można zasymilować energię emocjonalnej burzy i wzbogacić się. Mądrością, którą czerpiemy z dobrze przepracowanej nienawiści, jest umiejętność porządkowania energii miłości i hierarchii kochania. Dzięki niej rzeka życia spokojnie płynie dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

jedenaście + dwanaście =