Przyjemność

Z przyjemnością mamy problem, ponieważ nie potrafimy wyznaczyć granicy pomiędzy nią a radością, więc nie tylko mylimy obie emocje, ale też w wielu sytuacjach niepotrzebnie pozbawiamy się energii radości. Gdy skutecznie oddzielimy je od siebie, wówczas radość zyska najwyższą, boską rangę, zaś przyjemność pokaże nam swoje prawdziwe oblicze, bardzo praktyczne i użyteczne w serwisowaniu duszy i dbaniu o codzienny dobrostan.

Zrozumienie różnicy pomiędzy przyjemnością a radością nie jest trudne i jak zwykle zależy od uważności na słowa. Wystarczy przyjrzeć się słowu przyjemność, by odkryć, że coś, co w pierwszym rzędzie ma związek z wchłanianiem, przyjmowaniem, jedzeniem, czyli emocja przyjemności, zależy od tego, co jest przy nas, a więc jest na zewnętrz nas. Oczywiście przyjemność można odczuwać nie tylko spożywając posiłek, jednak czynność jedzenia najlepiej ilustruje przepływ energii, której skutki niestety nie zawsze bywają dobre.

Różnica pomiędzy przyjemnością a radością w pierwszym rzędzie polega na tym, że źródłem przyjemności jest zewnętrzny świat, czyli coś, co jest przy nas i czym zainteresowało się pożądliwe EGO, które w tym wypadku nazwiemy JA, zaś źródło radości tkwi w nas. Po drugie przyjemność zależy od życiowych okoliczności, dostępu do tego, co jest jej źródłem, oraz zachcianek, które udaje się zrealizować. Radość właściwie nie zależy od niczego. Jest albo jej nie ma. Jeśli jest, to jedynie dlatego, że wewnętrznie człowiek czuje się połączony z źródłem Życia, Światłości i Miłości. Bez względu na okoliczności może w nim każdego dnia obmywać swoje rany, usamodzielniać się, stawać bardziej sobą, cieszyć życiem i odkrywać piękno duszy.

Upraszczając do niezbędnego minimum, przyjemność zależy od tego, co otrzymujemy, radość jest z tego, kim jesteśmy; przyjemność jest ze świata, radość z Boga; przyjemność nie wpływa na stan radości, radość obywa się bez przyjemności. Kto powyższe zrozumiał w mgnieniu oka poszerzył świadomość o zdolność postrzegania wewnętrznej prawdy i przeniósł się na poziom energii, rezonującej z wiecznym Światłem.

Niestety radość uzależniamy od przeżywanych przyjemności, więc pozbawieni ich jesteśmy smutni. Żeby poczuć radość często za wszelką cenę próbujemy zrealizować zachcianki EGO, czyli JA. Stąd przyjemność (PRZY/JA) jest przyswajaniem tego, co jest przy pożądliwym JA (JA czyni SWYM, co jest PRZY – PRZY/SWYM/JA – PRZYSWAJANIE). Emocjonalnie wszystko jest w porządku i na swoim miejscu dopóki życie dostarcza nam przyjemności. Nie mamy wtedy powodu, aby z nich rezygnować, czy też czuć się winnymi albo zobowiązanymi, co niestety z powodów religijnych często ma miejsce.  

Moraliści, argumentujący z chrześcijańskiego punktu widzenia, najczęściej powołują się na przykład Jezusa z Galilei, który jakoby świadomie odmawiał sobie przyjemności, a ostatecznie wybrał tragiczną śmierć. Ewangelie dostarczają wielu przykładów, obalających ów dość popularny pogląd. Dla ilustracji wystarczy zasygnalizować, że Jezus wraz z uczniami bywał na weselnych ucztach i przyjęciach; poszczącym radził pielęgnację włosów, aby nie było po nich widać smutku i umartwiania, ale radość i żywotność; sam pozwolił kobiecie wylać sobie na głowę olejek, wart roczny dochód robotnika; ubrań zapewne nie miał wielu, ale to, które miał na sobie w dniu ukrzyżowania, było tak cenne, że żołnierze, znający się na wartości łupów, postanowili rzucić o nie losy i nie niszczyć.

Jezus nie uzależnił się od przyjemności, bo gdy było trzeba ograniczał się i ostatecznie zgodził na śmierć. Niemniej nie odmawiał sobie przyjemności, gdy były naturalną konsekwencją życia i codziennych wyborów. Przyjemności stają się więc problemem, gdy niezaspokojone JA chce ich doświadczać wbrew aktualnym okolicznościom i możliwościom. Wtedy – używając metafory – chciwość szeroko rozwiera paszczę i gardło, aby sycić się pokarmem i napojem, należącym do innych. Dlatego przyjemność za cenę krzywdy, kradzieży, siłowego przywłaszczenia, wykorzystania, znieważenia, jest złą emocją. To oczywiście dotyczy również przyjemności seksualnej. Jej skutkiem paradoksalnie jest odrętwienie i znieczulenie, skoro przyjemność kojarzy się z pobudzonymi zmysłami. Doprawdy tak jest tylko za pierwszym razem, w naturalnym, czystym i autentycznym doświadczeniu przyjemności. Gdy staje się wymuszona i kompensacyjna, wówczas jej bodźce się intensyfikują, a zmysły otępiają.

Człowiek, zastępujący radość przyjemnościami, pozostaje nienasycony i smutny. Z biegiem czasu jest coraz bardziej rozgoryczony. Najprawdopodobniej wpierw zgubił duszę. Uległ EGO, które nie zna radości, więc w przyjemnościach upatruje lekarstwa na smutek. Tymczasem przed smutkiem ratuje wewnętrzna radość bycia sobą, w której czyste i prawdziwe JESTEM pokonuje kolejne, codzienne fragmenty życiowej drogi.

Nie czujmy się skrępowani przyjemnym życiem, ani winni przyjemności, jeśli życie skąpi je innym. Z drugiej strony nie dążmy do zaspokojenia za wszelką cenę, żeby poprawić sobie humor i samopoczucie. Jeśli jednak mamy do wyboru np. owoce cierpkie w smaku albo smaczne, z wdzięcznością wybierajmy drugie. Zwłaszcza, gdy są efektem szczerego zaangażowania w pracę. Największą przyjemnością jest bowiem unikanie zła i czynie dobra, ponieważ wtedy mają w niej udział wszyscy ludzie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

15 − osiem =