Wiarę samą w sobie byłoby trudno zakwalifikować jako emocję. Co prawda zdecydowana większość z obserwowanych przez nas emocji, które chcemy mądrze wykorzystywać jako źródło sprzyjającej życiu energii, dalece wykracza poza granice tej kategorii, będąc bez wątpienia także uczuciami, życiowymi postawami czy przekonaniami, niemniej tylko ze względu na jedną ze swoich właściwości wiarę można uznać za emocję. Jest nią zaufanie. Zresztą bardzo często zdarza się nam definiować wiarę właśnie w ten sposób, czym ograniczamy jej znaczenie.
Skoro zdecydowałem się umieścić ją pomiędzy emocjami, spróbujmy przyjrzeć się czemuś, co współcześnie budzi wiele kontrowersji, nieporozumień, a bywa wręcz z niesmakiem odrzucane, ze względu na ów emocjonalny trzon, którym jest ufność.
Najważniejsze intuicje jak zwykle przechowuje i ujawnia język. Na początek posłuchajmy relacji, trochę z przymrużeniem oka, kogoś, kto jest zaskoczony reakcją na swoje zachowanie: „Naprawdę, wierzyć się nie chce, że coś takiego mogło mi się przytrafić. Zrobiłem to w najlepszej wierze, a oni zainteresowali się mną. Dajesz wiarę, że im się spodobałem? Tylko mnie z tego powodu nie odsądzaj od czci i wiary”. Prawda, że używając słowa wiara możemy wiele opisać i wyrazić?
Podmiotowo wiara jest aktem, decyzją i wolą działania, aby zdobyć coś na wierchu, czyli na szczycie. Jest więc energią, świadomie wydatkowaną każdego dnia, dzięki której nie tyle zbliżamy się do nieba, co raczej osiągamy cel. Nagrodą jest piękny widok i zdecydowanie rozleglejszy horyzont, aniżeli widziany z doliny. Wiara ma więc coś wspólnego z decyzją i działaniem, ale też z doświadczeniem estetycznym i religijnym.
A sam wierzący, czy jest człowiekiem ślepym, jak utrzymują twardzi zwolennicy zmysłów i racjonalnych dowodów, czy mimo wszystko wiedzącym, bo widzącym? Może jednak widzącym, chociaż inaczej, bo przy użyciu czegoś w rodzaju wewnętrznego oka? Wiedzący czyli widzący jest wiedziony jakimś przeczuciem, intuicją, rodzajem wewnętrznej mądrości, w której być może byłoby trzeba rozpoznać wiarę?
Wiara ma też ewidentnie związek z wiernością. Kto wie, czy najwierniejsza nie jest właśnie wiara? Czy tylko ta, uwewnętrzniona, której się przyglądamy, czy może również wiara uzewnętrzniona? Przecież stara wiara, sprzed wielu lat, jeszcze ze szkolnych czasów, zawsze może na siebie liczyć. No właśnie, wiara rzadko kojarzy się z wiernością, a szkoda, bo prawdopodobnie jej najwartościowsze znaczenie i skutki najlepiej widać na przykładzie tego związku. Co prawda emocją wierność nie jest na pewno, mimo wszystko ciężko wyobrazić sobie zaufanie, czyli emocję w sensie właściwym, bez wierności, która jest konstytutywną cechą związku, relacji, umowy, przymierza.
Na koniec wyciągnijmy wnioski z czasownikowej formy wierzenie, której znaczenie jest ewidentnie ambiwalentne. Z jednej strony wierzenie kojarzymy z przebywaniem w miejscu, zapewniającym bezpieczeństwo. Na przykład w sensie religijnym wiara jest powierzeniem się Bogu, czyli oddaniem w opiekę. Bóg, który jest mocny i wierny, nogom zapewnia oparcie, a sercu spokój. To stabilizuje, wycisza i zabezpiecza. W tekstach religijnych Bóg wielokrotnie został nazwany twierdzą i warownym grodem.
Najpewniejszą częścią twierdzy, czyli bezpiecznego miejsca, oczywiście jest wieża. Jej szczyt łączy estetyczną funkcję wierchu z egzystencjalną pewnością, że nie może stać się nic złego. A jednak wieża niepokoi. Dlaczego? Bo jeśli uwzględnić, że w dawnych miastach bądź warowniach brama, umożliwiająca opuszczenie bezpiecznej przestrzeni, była integralną częścią wieży, czy wówczas wierzenie jednocześnie nie staje się rodzajem wyjścia poza mury przez bramę w wieży, czyli poza bezpieczną przestrzeń?
Wierzenie jako bezpieczne wyjście na zewnątrz. Myślę, że warto tę definicję zapamiętać, bo nie znajdzie się jej ani w słownikach, ani w poradnikach duchowości, a trafia w sedno wiary. Na dobrą sprawę opisuje źródłowy nurt życiowej energii, którą warto właściwie wykorzystywać, żeby do celu dotrzeć żywym, zdrowym, spełnionym i szczęśliwym.
Można to nazwać inaczej, a mianowicie, że wiara usprawiedliwia. O co chodzi? Jaki związek wiara może mieć ze sprawiedliwością? Ze sprawiedliwością bierną, pojmowaną jako zachowywanie prawa, związku rzeczywiście nie ma żadnego. Jednak już ze sprawiedliwością czynną taki związek ma i to przesądzający o życiowym powodzeniu. Chodzi mianowicie o zasygnalizowane wyżej wychodzenie na zewnątrz.
Sprawiedliwy człowiek czyni jedynie to, co w danej chwili ma do uczynienia, a co wynika z życiowej konieczności. Sprawiedliwość nie polega na zachowywaniu prawa, ale na wierności samemu sobie, swojemu powołaniu, a jeszcze inaczej na wierności swojej duszy, która na błękitnej planecie ma do przebycia wyznaczoną drogę i przeżycie konkretnych doświadczeń.
Przemieszczanie się tą drogą i przeżywanie na niej kolejnych doświadczeń zawsze jest wierzeniem, to znaczy wychodzeniem przez bramę w wieży, opuszczaniem strefy komfortu, wychodzeniem na zewnątrz bezpiecznej rodziny, narodu, kultury, mentalnych wzorców i religijnych rytuałów.
Wiara jest codzienną decyzją, że poczucia bezpieczeństwa nie uzależnia się od przynależności do wspólnoty, która opiekuje się za cenę wolności, ponieważ oczekuje postępowania zgodnego z jej tradycją. Wiara jest pewnością, że można bezpiecznie wyjść na zewnątrz, chociaż pozostawia się za sobą wszystko, co do tej pory stabilizowało życie i do pewnego stopnia rzeczywiście jest bezpieczne. Wierzący decyduje się zatem na nieprzewidywalność drogi i szczerość poszukiwania jej celu, ale przede wszystkim na totalną samotność. Człowiek wiary to samotny wilk, dziki człowiek, podróżnik z przekrwionymi oczami, czujny tropiciel, którego uwadze nie mogą ujść najdrobniejsze ślady życia, ponieważ wiodą go do celu podróży.
Aby zdecydować się na samotność, trzeźwość umysłu i czujność w stawianiu każdego kolejnego kroku trzeba zaufać życiu i drodze, ale przede wszystkim samemu sobie. To jest klucz. Wiara, która jest życiową postawą, potrzebuje zaufania, jak tlenu. Bez ufności wiara staje się niebezpieczna, bo ślepnie. Dzięki zaufaniu jest wiernością, to znaczy zachowywaniem przymierza, które zawarło się z życiem, drogą i kolejnymi doświadczeniami.
Wiara oznacza wierność samemu sobie. Kto nie wierzy w siebie, nigdy nie zdecyduje się na bezpieczne wyjście na zewnątrz, ku przyszłości, ale za wszelką cenę będzie szukał schronienia wewnątrz starego świata, czyli w przeszłości. Nigdy nie nauczy się świadomego działania, które jest czynieniem sprawiedliwości. Będzie jedynie reagował według starych wzorców, jak go nauczono i czego się po nim oczekuje. Nigdy nie zyska nowej twarzy, która tak naprawdę będzie jego własną twarzą. Trochę dziką i wysmaganą wiatrem, co prawda z oczami nabiegłymi krwią, ale jednocześnie pełnymi miłości.
Emocja ufności czyni z wiary codzienną postawę, dzięki której życie jest prawdziwe, pachnące, płonące, po prostu autentyczne. Wiara nie byłaby sobą, gdyby nie była świadomą rezygnacją z wszystkiego, co daje poczucie bezpieczeństwa. Dlatego świadoma wiara zastępuje pytania stawiane wróżkom, kartom, Kronice Akaszy, itp. Jest po prostu postawieniem wszystkiego na jednej karcie, czyli na absolutnej pewności, że wydarzy się to wszystko, czego się spodziewam. W pokonywaniu drogi nic nie może mnie determinować ani osłabiać woli życia.
Wiara aktywuje zatem wszystkie predyspozycje, potencjały, zdolności i możliwości człowieka. Każde ustępstwo z totalnej bezkompromisowości jej nurtu na rzecz cumowania przy bezpiecznym brzegu jest zapowiedzią nieszczęścia. Brzegami, do których naprawdę nie warto się zbliżać, jest zerwanie przymierza z własnym życiem, a w zamian zawarcie z jakąkolwiek wspólnotą, oraz bezpieczna strefa komfortu, którą w zamian za wolność oferuje przeszłość. Tej ceny nie warto płacić.
Prawdziwego, czułego i spokojnego bezpieczeństwa można doświadczyć jedynie wtedy, gdy jest się całkowicie zanurzonym w dziejącym się życiu, bo ono przecież chciało nas na ziemi, kocha bezgranicznie i troskliwe się nami opiekuje.