Rozczarowanie

Kto wie, czy największą słabością ludzi Zachodu nie jest uleganie wpływom? To nie jest cecha, z którą przychodzimy na świat. W pierwszych miesiącach życia jest przecież odwrotnie. Niemowlę stara się wywrzeć wpływ na otoczenie, aby otrzymać to, co jest mu potrzebne do spokojnego i szczęśliwego wchodzenia w świat. Jednak bardzo szybko sytuacja ulega radykalnej zmianie, zapewne w dwóch głównych powodów.

Pierwszym jest opatrzne pojmowanie wychowywania, jako wywieranie nacisku i oczekiwanie posłuszeństwa. Dziecko poddane takiemu działaniu bardzo szybko staje się podatne na wpływ, aby przetrwać w środowisku, które ma wobec niego wiele oczekiwań. Drugim jest sugerująca reklama, że bez produktów, które powinniśmy natychmiast kupić, nie będziemy szczęśliwi.

W efekcie większość z nas szybko i naiwnie ulega wpływom innych ludzi albo pokusie, stwarzanej przez EGO, pobudzonemu reklamą. Tylko uwzględniając tę słabość, jesteśmy w stanie zrozumieć emocję rozczarowania i nauczyć się zarządzania jej energią.

Najczęściej wybieramy aktywność, przedmiot, produkt, miejsce społeczne albo czlowieka, ponieważ wywierają na nas wpływ. Nauczeni przez rodziców, nauczycieli, Kościół, wreszcie przekonani przez reklamę, że coś jest dobre, piękne i godne zainteresowania, nie dokonujemy wyboru ze względu na rzeczywiste potrzeby, ale dlatego, że ulegliśmy wpływowi. W rzeczywistości problem zaczyna się na głębszym poziomie, a mianowicie uwięzienia w stereotypach. Wybieramy ze względu na powszechnie panujące wzorce i automatycznie dajemy się przez nie uwięzić w umyśle mas.

Każdy wybór jest pułapką i więzieniem. Wybierając coś, opowiadamy się przeciwko czemuś. Tracimy zdolność obserwowania, rozglądania się, zachwycania różnorodnością życia. Ponieważ jesteśmy więźniami stereotypów, czyli powszechnych przekonań na temat piękna, dobra i tego, co jest godne zainteresowania, w efekcie przez nasze wybory stajemy się więźniami naszych oczekiwań. Zaprogramowani przez umysł mas i podatni na sugestie, wybieramy to, co wywarło na nas wpływ, po czym nie mija wiele czasu, a my czujemy się rozczarowani.

Na energetycznym wykresie emocji, rozczarowanie umieszczamy poniżej poziomu obojętności. Co prawda nie tak nisko, jak strach, winę czy wstyd, ale jednak pomiędzy emocjami negatywnymi. Czy słusznie? Gdybyśmy nie ulegali wpływom, rozczarowanie stałoby się źródłem pozytywnej energii, ułatwiając nam zarządzanie życiowymi zmianami.

Zatem, od której strony zabrać się do przepracowania emocji rozczarowania, aby móc wykorzystywać jej życiową energię? Oczywiście od tej, którą proponuję najczęściej, a mianowicie od uważnego przysłuchania się słowu, jednocześnie ukrywającego prawdę i odsłaniającego ją przed tymi, którzy chcą nauczyć się wykorzystywania życiowej energii bez obijania się pomiędzy brzegowymi stanami emocjonalnymi.

Roz-czarowanie jest słowem, tłumaczącym wszystko. Tylko dlatego co jakiś czas czujemy się rozczarowani, ponieważ wcześniej dajemy się za-czarować. Gdybyśmy byli wolni, czujni i świadomi nie ulegalibyśmy czarom, czyli po prostu wpływom. Rozczarowanie to jest ten moment, w którym otwierają się oczy i nagle zaczynamy widzieć w prawdzie.

Zdarza się nam rozczarować, ponieważ ktoś włożył kawał serca w to, żeby nas zaczarować. Może poświęcił dużo czasu na zamaskowanie wad samochodu, który od niego kupiliśmy, a może zdjęcia do folderu, reklamującego urocze miejsce na wczasy, niekoniecznie pochodzą właśnie z tego hotelu i miejscowości? Ulegliśmy urokowi, ponieważ pozwoliliśmy komuś, aby na nas wpłynął.

Mimo wszystko najczęściej rozczarowanie jest skutkiem naszych wyobrażeń, którymi sami siebie zaczarowujemy, w następstwie czego odczuwamy dyskomfort, zawiedzenie i zamykamy się w sobie. Okłamujemy się, żyjąc w oparach absurdu aż do ostatniej chwili, że nie będzie tak źle, jak szepczą przeczucia. Ulegamy złudzeniu, które sami tworzymy. Łudzimy się, czyli oczy zasłaniamy łuskami, które prędzej czy później muszą spaść.

Najboleśniejsze rozczarowania dotyczą relacji miłosnych. Zwłaszcza kobiety tworzą bajkowy obraz kochanka i zaczarowane nieprawdziwym mężczyzną, bo wyobrażeniami o nim, trzymają go w klatce własnych czarów. Najczęściej wierząc, że swoją miłością zmienią go w najdoskonalszy męski okaz, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi, tworzą napięcie w relacji, która zwykle kończy się w podobny sposób, zdradą i rozczarowaniem. Zdrada jest ucieczką z klatki i wyjściem na wolność. Mężczyzna trafia na kobietę, która takim go przyjmuje, jakim jest w rzeczywistości. On nie czuje presji, ona niczego nie oczekuje. Rodzi się więź, oparta na prawdziwie miłosnych relacjach, w których nie ma walki.

Rozczarowani ludźmi, zwłaszcza parterami, musimy uważać, aby miejsce ślepej fascynacji, w efekcie nie zajęła w nas ślepa nienawiść. Tak żyją i postępują ludzie ślepi, czyli nieuważni i nieświadomi. O ślepocie świadczą oceny, którymi na co dzień posługujemy się w budowaniu relacji. Oceniając, automatycznie szufladkujemy, kwalifikujemy i wywołujemy w sobie określony reakcje. Zaczarowani reagujemy inaczej, zawiedzeni też inaczej, zagniewani jeszcze inaczej. W każdym bądź razie zawsze automatycznie, zgodnie z powszechnymi wzorcami reakcji. Ślepiec, żyjący czarami, zawsze wyrządza wiele szkód, wpierw sobie, potem dookoła.

Trzeba się obudzić, przejrzeć na oczy i zacząć wszystko oraz wszystkich widzieć w prawdzie. Najlepszym rozwiązaniem emocjonalnego problemu rozczarowania jest więc odczarowanie samego siebie, czyli pozbycie się złudzeń i fałszywych wyobrażeń, zanim zostanie się brutalnie skonfrontowanym z rzeczywistością. W ten sposób dotarliśmy na przeciwległy brzeg emocji rozczarowania. Energię negatywną tworzy zawiedzenie, złość, frustracja, zamknięcie się w sobie, pogarda i brak zaufania. Energią pozytywną jest realizm, zdolność oglądania życia w prawdzie i poważne traktowanie samego siebie. Bo, gdy jestem rozczarowany na przykład wynikiem egzaminu, mogę łudzić się kolejny raz, ale mogę też zabrać się do nauki. 

Pozytywny brzeg rozczarowania związany jest zatem z pracą własną. O ile negatywny zależy od wpływu innych ludzi, o tyle pozytywny od świadomego i uważnego nie ulegania wpływom. Aby nie było trzeba odczuwać skutków rozczarowania, należy się odczarować zanim będzie za późno. Dlatego w pozytywnym sensie emocja roz-czarowania jest zaproszeniem do czujnego od-czarowania i uwolnienia się od czarów, którymi inni na nas wpływają, życie czyniąc nieznośnym. 

Mówiąc wprost, każde rozczarowanie, chociaż boli, w efekcie jest korzystne, bo otwiera oczy. Niemniej, po co czekać na bolesne przebudzenie i w efekcie doświadczyć traumy, jeśli samemu można otworzyć oczy, aby wszystko oglądać w prawdzie? Bez względu na to, na co patrzymy, na pewno nie jest ani brzydkie, nie złe, ani mało interesujące. Po prostu jest prawdziwe w swojej istocie. Jest takie, jakim istnieje albo zostało stworzone.

Czujny i świadomy człowiek nie ulega wpływom, ale zachwyca się wszystkim ze względu na to, jakie to jest w swoim pięknie i dobru. Za-czarowuje sam siebie, więc nigdy nie bywa roz-czarowany z powodu czarów innych ludzi.

Przypowieść o Królestwie Niebios – Brzegi rzeki

Królestwo Niebios podobne jest do rzeki, spokojnie płynącej pomiędzy brzegami.

Nauczono Cię wybierać piękniejszy brzeg, z którego roztacza się oszałamiający widok. Szukasz przeprawy. Budujesz most i rujnujesz piękno obu brzegów. Próbujesz przeprawić się wpław i walczysz z nurtem. Męczysz się i tracisz radość życia. Wreszcie wychodzisz na drugi brzeg i nabierasz przekonania, że z pierwszego życie wyglądało chyba piękniej. Jednak nie masz sił, aby wrócić.

Tymczasem rzeka spokojnie płynie. Płyń z nią, nie wybierając brzegu. Doświadczysz piękna całości i rozkoszy spokojnego życia. Dotrzesz do celu.

Niemal od pierwszych chwil życia uczono Cię wybierania, zresztą sam najprawdopodobniej również byłeś przedmiotem wyboru, bo rodzice rzadko przyjmują dziecko bez oczekiwania konkretnej płci.

Potrafisz więc decydować, co jest dobre, a co złe; co piękne, a co brzydkie; co interesujące, a co niegodne uwagi. Większość życia tracisz na wybory, a potem realizację. Oczywiście jesteś przeświadczony, że wiesz, co jest dla Ciebie, dobre, piękne oraz interesujące.

Nie zastanowiło Cię, dlaczego odczuwasz pustkę, chociaż Twoim zdaniem potrafisz właściwie wybierać? Nie masz z tym problemu, że na skutek swoich wyborów musisz zmagać się z destrukcyjnymi emocjami, obniżającymi komfort życia? Nie stawiasz pytania o przyczynę stwardniałych mięśni, bolących stawów, skostniałego kośćca i życiowego stresu?

Skoro potrafisz wybierać i jesteś skuteczny w osiąganiu celów, dlaczego chorujesz i boisz się śmierci?

Od rana do wieczora walczysz! Wybierając pomiędzy dobrem a złem, pięknem a brzydotą, interesującym a nieszczególnie godnym uwagi, jesteś na froncie. Nie zaznajesz spokoju i niszczysz urok życia, które same w sobie nie jest ani piękne, ani brzydkie. 

Życie po prostu jest i zaprosiło Cię do siebie. Spokojnie płynie pomiędzy brzegami, które mylisz z życiem, i chce, abyś szczęśliwie poddał się jego nurtowi.  Co prawda bez brzegów nie byłoby rzeki, jednak brzegi nie są rzeką.

Brzegi życia są skrajnościami. Jedną dla przykładu jest wybór świata, drugą zaprzeczenie świata, albo wybór przyjemności i zaprzeczenie im. Wybierając skrajność, uderzasz w jeden brzeg istnienia i rujnujesz go energią swojego wyboru i realizacji. W konsekwencji energia uderzenia odbija Cię w przeciwległy brzeg. Znowu rujnujesz. Rzeka życia przestaje płynąć, bo swoją walką zniszczyłeś jej brzegi. Woda przestaje płynąć, stoi w zastoiskach i zaczyna się psuć. Na koniec zatruwa Cię. Zamiast spokojnie płynąć do celu, umierasz w stojącej wodzie życia.

Pamiętaj, rzeką jest woda, płynąca do ujścia, czyli do celu egzystencji.

Naprawdę nie jesteś ani erotyczny, ani neurotyczny. Skrajności Ci wmówiono. Nie musisz reagować złością na obelgę i kłamstwo. Tego Cię nauczono. Nie musisz wybierać, czy chcesz pościć, czy jeść; modlić się, czy pracować; dawać jałmużnę, czy oszczędzać dla siebie.

Niczego nie musisz. Po prostu bądź sobą. Bądź prawdziwy, szczery, aktualny, czuły.

Brzegi są działaniem albo odmową działania. Skutkiem wyboru zawsze jest destrukcja. Esencja życia płynie środkiem.

Brzegi są moralnością. W środku, w nurcie życia, odnajdziesz Królestwo Niebios.  

Dystans społeczny

Odkąd nastał czas tzw. epidemii koronawirusa, jesteśmy poddani powszechnej indoktrynacji. Wygląda na to, że jej źródłem są agendy rządowe, jednak bez większego problemu można usłyszeć niespójność przekazu, docierającego do nas z Warszawy za pośrednictwem mediów. O ile cele są w nim w miarę dobrze określone, o tyle argumenty uzasadniające są po prostu „z czapy” i podlegają ciągłej zmianie, w zależności od okoliczności zewnętrznych, czyli światowych, albo wewnętrznych, uzależnionych od wypowiedzi medyków, naukowców i polityków opozycyjnych.

Moim zadaniem nie jest śledzenie źródeł indoktrynacji. Do mojego powołania między innymi należy analiza przekazu i pokazywanie diaboliczności argumentów, które systematycznie w nas wsączane, odwracają nas od Źródła życia, miłości i światła. Dlaczego diaboliczności? Proszę nie posądzać mnie o wyobraźnię, napełnioną obrazami przerażających postaci. Diabeł jest uosobieniem czegoś, co czyni nas nieszczęśliwymi i podatnymi na manipulację. To słowo sugeruje, że jesteśmy odwracani i oddzielani od Źródła, czyli od Boga. Przeciwieństwem diabła jest symbol, czyli coś, co łączy nas z brakującym elementem, pokazując nam, że poza tym, co już teraz jest dostępne naszym zmysłom, jest jeszcze coś zakrytego, co warto poznać i doświadczyć skutków pełni. W takim sensie symbolem jest Jezus z Galilei jako Chrystus, ponieważ  w Nim człowiek i Bóg tworzą spójną, sensowną i szczęśliwą całość.

Diabolicznym elementem przekazu, wsączanym w nas od ponad miesiąca, jest dystans społeczny, czyli kategoria od dawna znana socjologom, psychologom, kulturoznawcom, nawet medykom, która z dnia na dzień zrobiła oszałamiającą karierę w świeci polityki. Maseczki i dystans społeczny mają nas chronić przed zakażeniem i śmiercią.

Dopóki naukowcy posługują się jakąś kategorią, dopóty jest bezpieczna, ponieważ jest ich narzędziem badawczym. Gdy „ni z tego ni z owego” zaczyna podobać  się politykom, trzeba zacząć „strzyc uszami”, ponieważ odkryli instrument do osiągania swoich celów, bynajmniej nie badawczych, a socjotechnicznych.

Przekaz skonstruowany na zaleceniu, a wręcz prawnym nakazie, zachowywania dystansu społecznego, pozornie sugeruje troskę o społeczeństwo i odpowiedzialność polityków, zwłaszcza reprezentujących partię, administrującą państwem. Może warto zastanowić się nad tym, czym ów dystans społeczny jest w ocenie naukowców?

Dystans społeczny jest zatem rodzajem odległości pomiędzy osobami, wyznaczonym granicami od 120 cm do 350 cm, dzięki któremu każdy może czuć się bezpiecznie w ściśle określonych sytuacjach i relacjach. W jakich? Teraz zacznie robić się ciekawie. Otóż zachowując odległość poniżej 120 cm wchodzimy w relacje intymne. Zachowując odległość ponad 350 cm tworzymy tzw. dystans publiczny.

Dystans społeczny jest więc wyjściem z dystansu intymnego, którego nie wolno utożsamiać z relacjami i zachowaniami erotycznymi. Intymność nie pojawia się wraz z napięciem seksualnym i nie jest cechą miłości, którą nazywamy erotyczną. Intymność jest rodzajem relacji, których podłożem jest pełne zaufanie! To właśnie dlatego miłość fizyczna może mieć bardzo różne „smaki” i jednym razem budować trwałą więź, innym zaś razem być rodzajem wyczynowego sportu.

Dystans społeczny pozbawia nas zatem intymności! Tutaj tkwi diaboliczne jądro indoktrynacji, której jesteśmy poddawani. Dystans społeczny, wzmocniony obowiązkowymi maseczkami, które utrudniają komunikację, rozpoznawanie twarzy, a nawet normalne funkcjonowanie, bo spokojne oddychanie, pozbawia nas wzajemnego zaufania. Im dłużej oba rygory będą utrzymywane, tym pewniej będziemy wobec siebie coraz mniej ufni, a zatem nie będziemy przekazywać sobie intymnych informacji!

Intymnych, czyli jakich? O wzajemnym zauroczeniu? Ależ skąd. Nie mając do siebie zaufania nie przekazujemy sobie informacji, odsłaniających ukrytą prawdę, o której publicznie się nie mówi. Przypominam, że po drugiej stronie dystansu społecznego znajduje się dystans publiczny.

Nie mam najmniejszej wątpliwości, że nie o zjadliwość patogenu chodzi w oficjalnym przekazie władzy, podpartym rygorem sanitarnych rozporządzeń, ale o pozbawienie nas okazji do inicjowania intymnych relacji.  Im dłużej będzie trwać ta indoktrynacja, tym mocniej utrwali się przekonanie, że intymne relacje są niebezpieczne. Rozpadnie się tkanka społeczna, zachowująca wzorce samoobronnych zachowań i przekazująca sobie ważne wiadomości. Nawet komunistyczna władza nie wpadła na zastosowanie tak genialnego w swej prostocie pomysłu, skądinąd znanego od dawna, bo praktykowanego przez religijne sekty.

Gdybym nie znał metodologii sekt, nie zrozumiałbym, co tu się wyprawia.

Kto chce, niech nad tym pomyśli.

Przypowieść o Królestwie Niebios – Dzika łąka

Królestwo Niebios podobne jest do dzikiej łąki, pełnej pachnących kwiatów.

Jeśli chcesz cieszyć się jej widokiem albo leżeć pomiędzy pachnącymi ziołami i słuchać bzyczenia szczęśliwych pszczół, nie możesz chodzić wciąż tą samą ścieżką. Co prawda wpierw zadepczesz rośliny tylko na szerokość stóp, ale już wkrótce, po pierwszej ulewie, zaczniesz omijać kałuże, a ścieżka zacznie się poszerzać. Po jakimś czasie zdewastujesz piękną i pachnącą łąkę.

Jeśli za każdym razem pójdziesz innym szlakiem i nie wydepczesz żadnej ścieżki, rośliny będą miały szansę odbudowywać się i regenerować. Łąka pozostanie kolorowa i pachnąca. Wybierając każdego dnia inną drogę, do końca swoich dni będziesz mógł kłaść się w dowolnym miejscu i cieszyć Królestwem Miłości.

Życie przypomina łąkę. Niszczysz je, chodząc tylko utartymi szlakami. Nieważne, czy wybraną dziś ścieżkę znasz od urodzenia, czy od wczoraj, popełniłeś błąd, ponieważ życie dopóty jest żywe i zachwycające, dopóki pozwalasz mu pozostawać dzikim. Gdy dla wygody albo bezpieczeństwa będziesz wykorzystywał wciąż ten sam szlak, ono przestanie Cię zachwycać i zasilać energią miłości, a Ty staniesz się martwym robotem, wykonującym czynności, zapamiętane i przypisane kolejnym aspektom życia.

Nie otwierając oczu każdego dnia przejdziesz ten sam szlak. Nie zauważysz kolorów, nie poczujesz zapachów, nie usłyszysz pszczół. Dla bezpieczeństwa będziesz jedynie omijał coraz szersze kałuże, nic więcej. Żeby uchronić się przed wejściem w błoto życia, będziesz tworzył wciąż nowe szykany, ustawy, instrukcje zachowań i protokoły rozmów. Nie otwierając oczu i wydeptując każdego dnia ten sam szlak, będziesz czuł się bezpiecznie. Niestety wokół Ciebie będzie wciąż więcej śmierci, której nie zauważysz. Aż nastanie dzień,  w którym już nie będzie gdzie ominąć błota i wpadniesz w nie.

Co wydeptałeś, chodząc każdego dnia tą samą ścieżką, stanie się Twoim grobem.

Chcesz żyć? Chcesz doświadczyć Królestwa Miłości? Bądź spontaniczny i każdego dnia wybieraj inną ścieżkę. Nie planuj niczego. Po prostu pozwól Duchowi Miłości kierować Twoimi krokami.

Miej otwarte oczy. Idź wszędzie tam, gdzie zobaczysz nowy kwiat i zachwyć się nim.

Miej otwarte uszy. Skieruj się w stronę radosnego śpiewu owadów, wdzięcznych za nektar kwiatu, który w świcie rozchylił płatki.

Miej aktywny nos. Idź w stronę zapachu, który wydobywa się z wnętrza kwitnącego kielicha.

Dotykaj, nie zrywaj. Obserwuj alchemię miłości, obserwuj taniec życia na pięknej łące, której nie zadeptałeś, bo za każdym razem wybierasz inną ścieżkę. Tańcz z całym stworzeniem, bo jesteś żywy.

Królestwo Niebios jest żywe, ponieważ jest dzikie i niebezpieczne. Ryzykuj każdego dnia, wybierając inną ścieżkę. Nie zadeptuj dzikiego życia, żeby poczuć się  bezpiecznie. Zachowasz piękno życia, godząc się na ryzyko wyboru i nieprzewidywalność nowej drogi. Niebezpieczeństwo nie grozi tylko martwym.

Rewelacyjne życie – rozmyślanie na 19-tego kwietnia

Podnieście ku górze wasze oczy i patrzcie: Kto to stworzył? Ten, który wyprowadza ich wojsko w pełnej liczbie, na wszystkich woła po imieniu. Wobec takiego ogromu siły i potężnej mocy nikogo nie brak. Czemu więc mówisz, Jakubie i powiadasz, Izraelu: Zakryta jest moja droga Panem, a moja sprawa do mojego Boga nie dochodzi? Czy nie wiesz, Czy nie słyszałeś? Bogiem wiecznym jest Pan, Stwórcą krańców ziemi. On się nie męczy i nie ustaje, niezgłębiona jest jego mądrość. Zmęczonemu daje siłę, a bezsilnemu moc w obfitości. Młodzieńcy ustają i mdleję, a pacholęta potykają się i upadają, leczy ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają”   Iz 40,26-31

W Ewangelii Jana opisane jest uzdrowienie sparaliżowanego przy miejskiej sadzawce, pełniącej rolę przychodzi lekarskiej w Jerozolimie (J 5,1-9), po którym, jak donosi autor ewangelii, Jezus miał powiedzieć: „Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam” (J 5,17).  Kolejny wiersz jest zaskakujący: „Dlatego też Żydzi tym usilniej starali się to, aby go zabić, bo nie tylko łamał szabat, lecz także Boga nazywał własnym Ojcem, i siebie czynił równym Bogu” (J 5,18).

Pozornie ta sekwencja wydarzeń i słów jest niespójna. W rzeczywistości jest nie tylko świadectwem o źródle terapeutycznej mocy Jezusa, z powodu której został znienawidzony, co przede wszystkim sprowadza ludzki problem z wiarą do rozmiarów atomu, który chociaż maleńki, potencjalnie ma energię zniszczenia starego świata, sparaliżowanego, i stworzenia nowego, absolutnie rewelacyjnego.

Wspomniany fragment Ewangelii Jana jest też świetnym uzupełnieniem i komentarzem fragmentu z Księgi proroka Izajasza. Sparaliżowani, leżą na swoich łóżkach (marach, bo chociaż żyją, są u-marli), jednak, o ile chcą, mogą wzbić się niczym orły. Problemem sparaliżowanych, którym zajął się Jezus, jest niewiara w to, że mogliby na własnych nogach iść i nie upaść. Wierzą bowiem w swoje ciężkie i byle jakie życie, a niestety nie wierzą w siebie. Wierzą w cierpienie, a  niestety nie wierzą w rewelacyjne życie.

1. Rewelacyjny lot

Doprawdy, tym jądrem atomowym z energią totalnych zmian jest wiara. Niestety większość z nas wierzy w stary świat, ten z czasów przed pustym grobem Jezusa, który rządził się prawami cierpienia, chorób i śmierci. Zatrważająco wielka rzesza ludzi wierzy w śmierć, a nie w życie, i w nieszczęśliwe cierpienie, zamiast w rewelacyjny lot ku przyszłym dniom. Pomimo tego, że od czasów Izajasza i Jezusa minęły tysiące lat, zatem przynajmniej teoretycznie wiara w ożywcze i lekkie życie powinna być powszechna, większość, nawet wśród uczniów Jezusa, powtarza dokładnie te same banialuki, co sparaliżowany: „Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi” (J 5,7).

Czyli, że co? Masz pecha?  Nie jesteś winien swojego nieszczęścia? Inni mają od Ciebie lepiej? Wszędzie czai się koronawirus, ale Ty miałeś pecha i Cię dopadł, a może dopadnie, bo przecież zawsze masz pecha? Dlatego musisz uważać. I jeszcze masz prawo terroryzować cały świat, bo przecież wszędzie czai się nieszczęście i śmierć?

Taaaaak, na pewno.

No cóż, Jezus wiedział w czym tkwi problem, więc chwilę później uzdrowionemu rzekł: „Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało” (J 5,14). Tobie mówi to samo! Twoim problemem nie jest choroba, ani czający się wszędzie wirus, któremu oddajesz prawo do siebie i swojego życia, ale brak wiary w to, że możesz zdrowo żyć, czyli biec i nie męczyć się; pracować i nie omdlewać z braku sił; wznieść się ponad problemy i cierpienia. Twoim problemem jest wiara w to, że wirus CORONA-19 ma większą moc od Twojej mocy!

Koniec. Nie ma nad czym więcej dyskutować.

Dlatego jęczysz o pechu, nieszczęściu, i jeszcze innych oskarżasz, że Ci nie pomagają, bo nie chcą Cię wrzucić do sadzawki. Jęczysz, że inni nie są tak ostrożni, jak Ty, i dlatego z ich powodu na pewno zachorujesz i umrzesz. Czy wiesz, człowieku małej wiary, że najzwyczajniej w świecie manipulujesz innymi? Ze swojej wiary w nieszczęście, cierpienie i śmierć uczyniłeś wątek swojej życiowej opowieści.

Dzięki niej masz o czym opowiadać! Teraz też o niczym innym nie pleciesz, jak nakręcony, tylko o wirusie, który nas zabije, jeśli wszyscy nie będziemy postępować, jak Ty w Twojej niemocy. I manipulujesz wszystkimi, żeby świat kręcił się wokół Ciebie, według zasad ze starego świata, który nie słyszał o pustym grobie Jezusa. Ciebie ten grób też nie przekonał, więc niczego nie wiesz o rewelacyjnym locie. 

Sparaliżowany strachem, leżysz na marach. Przypominasz pełzającego po ziemi węża, który innych kusi wiarą w chorobę, cierpienie i śmierć. Nie wierzysz w z-mar-twych-powstanie, więc nienawidzisz z-mar-swoich-powstałych. Sparaliżowany, nienawidzisz elastycznych. Leżący, nienawidzisz stojących. Chory, nienawidzisz zdrowych. Słaby, nienawidzisz mocnych. Zamiast wstać, biec, iść, pracować, lecieć ponad problemami, innych próbujesz sprowadzić do swojego poziomu.

2. Rewelacyjni ludzie

Mógłbyś być rewelacyjnym człowiekiem, ale Ty wolisz być człowiekiem nieszczęścia. Tymczasem naprzeciw Ciebie stanął rewelacyjny Człowiek, Jezus z Galilei, którego też nienawidzono za to, że nie wierzył w chorobę i śmierć. A ponieważ doskonale wiedział, że przyczyną nieszczęścia są stare przekonania i opowieści, których wątkiem jest religia, więc ostentacyjnie leczył w sabat i często w synagogach.

Rewelacyjny Człowiek nie potrzebuje innych, aby zdrowo żyć i mieć rewelacyjne życie. Dlatego jest rewelacyjny, ponieważ wierzy w moc działającego Ojca, ujawniającej się w mocy działającego Dziecka, czyli mocy samego siebie.

Rewelacyjny Jezus, stoi na przeciwko Ciebie i mówi do Ciebie: „Wstań, weź łoże swoje i idź” (J 5,8). Nie pełzaj po ziemi i nie kuś Boga swoją niemocą. Nie wmawiaj innym, że są winni Twojego nieszczęścia, ale wzbij się do lotu i bądź jak orzeł, który nie męczy się swoim lotem, lekko szybując nad nieszczęściami.

Rewelacyjny Jezus drażnił przeciwników, ponieważ Ojcu umożliwiał objawianie chwały własnym działaniem! Nie stwarzał oporu, wiarą w niepowodzenie, chorobę i śmierć, co czynili wrogowie, związani starymi wyobrażeniami o Bogu, który jest bezradny wobec śmierci.

W dobie tzw. pandemii wirusa COVID-19 jest wciąż tak samo. Wierzący w swoją niemoc i oddający wirusowi władzę nad sobą, stawiają opór działaniu  Ojca, który pragnie działać przez nich, więc doświadczają skutków swojej wiary. Człowiek zawsze doświadcza skutków swojej wiary, więc kto wierzy w swoje nieszczęście, jest nieszczęśliwy; kto wierzy w chorobę, choruje; kto wierzy w moc wirusa, tego wirus dopada i niszczy. Kto zaś wierzy w moc Ojca, która objawia się w jego działaniu, jest jej świadkiem i doświadcza jej skutków. To jest wiara rewelacyjnych ludzi.

Problem polega na tym, że wielu fałszywych proroków, wcale nie rewelacyjnych ludzi, uwierzyło w siebie i dlatego wystawiają wiarę i Boga na pośmiewisko. Wierzą, że mają moc, której nie pokona wirus, więc sprowadzają wiarę do poziomu praktyk „hokus pokus”. Przecież nawet Jezus nie wierzył w swoją moc. Wyraźnie komunikuje, że Ojciec działa w Jego działaniu. Jezus zatem wierzy w moc Ojca w sobie i nie stwarza oporu, czym gorszy i denerwuje swoich przeciwników. Jest absolutnie pewny działania Ojca. Nie ma w Nim wątpliwości, że choroba mogłaby okazać się silniejsza od mocy Ojca. Oddaje się do dyspozycji i mając dostęp do mocy Ojca, może z niej korzystać, oznajmiając: „Wstań, weź łoże swoje i chodź”. Poderwij się do życiowego lotu. Nie męcz się pracą. Uśmiechaj się i nie narzekaj. Nie czekaj na nieszczęście.

3. Rewelacyjna opowieść

Rewelacyjni ludzie, rewelacyjnie szybujący ponad cierpieniami ziemi, posługują się rewelacyjnymi przekonaniami, które, jak Jezus, potrafią rewelacyjnie opowiadać. Rewelacyjni ludzie żyją według nowej opowieści, której wątkiem jest pusty grób Jezusa, czyli narracja o tym, że śmierć jest już bezużyteczna i bezsilna.

Rewelacyjni ludzie posługują się nową opowieścią o mocy działającego Ojca w ich działaniu, dlatego się nie boją. Wierzą w moc, która stwarza wszechświat i jest niewyczerpana. Wierzą w mądrość, która wszystko potrafi sobie wyobrazić i uczynić widzialnym. Wierzą w pusty grób, czyli w to, że wyobraźnia może zostać napełniona nowymi obrazami i przekonaniami, które potem się dzieją. Wierzą w lekki lot, a nie leżenie na marach. Wierzą w zdrowie,  a nie w chorobę. Wierzą, że jako Dzieci Boże są objawieniem Boga na ziemi (revelatio Dei).  

Wierzą w Bożą rewelację, więc są rewelacyjnymi ludźmi.

Nie opowiadaj dłużej o swoim nieszczęściu innym, ponieważ wierzysz w stare wzorce i przekonania. Zatem nie licz na to, że Twoje życie się zmieni. Nigdy nie nauczysz się latać i nie męczyć, ponieważ zawsze będziesz doświadczać skutków swojej wiary w to, że z mar-twych nie powstaniesz. Nie manipuluj ludźmi swoją wiarą w to, że moc wirusa jest większa od mocy Ojca, bo to przecież jest nieprawda. Latających nie sprowadzaj na ziemię, do swojego poziomu.

Z wysokości lotu orła, czyli posługując się nową, rewelacyjną opowieścią o działaniu Ojca w Twoim działaniu, sam doświadczysz, że można być silniejszym od wirusa, nie męczyć się niczym, stale być ożywiony, radosnym twórczym, cudownym. Po prostu być Bożą rewelacją na ziemi.

Amen.

Równia pochyła

Jest takie urządzenie, przypominające strome zbocze, na które nie wchodzi się w ogóle albo należy liczyć się z tym, że po wejściu trzeba będzie zejść (stoczyć się) do samego końca. Jest nim tytułowa równia pochyła. Kto przyznaje sobie prawo do postawienia na niej pierwszego kroku, niechybnie znajdzie się na samym dole.

Właśnie jesteśmy przed postawieniem pierwszego kroku, po którym zaczniemy się staczać!

Koniec decyzjom, uruchamiającym nieodwracalne procesy kulturowe, zwiastującym zbliżające się nieszczęście, cierpienie i łzy. Z ich traumy nie wyzwolimy się potem przez dziesięciolecia.

Mnie nie obchodzi, czy p. Ł. Szumowski z p. M. Morawieckim wypowiadają się i podejmują decyzje ze złą intencją, czy nie. Nie mam serca, żeby ich podejrzewać o złe intencje, poza tym, że jako typowi partyjniacy nie potrafią wyzwolić się z partyjnego zobowiązania do posłuszeństwa. Jestem adwokatem ludzi.

Mnie interesuje, czy Panowie zdają sobie sprawę z konsekwencji swoich wypowiedzi, decyzji i zapowiedzi działań, o ile zostaną zrealizowane? Jeśli zaś o tym nie myślą, będę zawiedziony, że zależymy od ludzi nieświadomych dalekosiężnych skutków swoich działań.

Poza tym mogłem przez miesiąc cierpliwie słuchać i znosić wypowiedzi ogółu o epidemii, rozumiejąc, że na skutek propagandy zostaliśmy zdezorientowani  i dlatego część z nas, ulegając niewoli strachu, wypowiada się o sytuacji jedynie z perspektywy własnego bezpieczeństwa. To jest zrozumiałe i do pewnego stopnia uzasadnione.

Jednak już dość, bo jeśli nie zatrzymamy degrengolady ducha, dojdzie do cierpienia ciała i całego społeczeństwa.

O czym myślę i co sugeruję?

Minister Zdrowia, p. Ł. Szumowski, przed kilkoma dniami oświadczył, że maskami będziemy zasłaniać twarze do czasu wyprodukowania skutecznej szczepionki przeciwko COVID–19. Nie wypowiedział konsekwencji, której łatwo można się domyśleć. Szczepionki zastąpią maseczki. Niektórzy z nas informację przyjęli z cichą aprobatą, inni z entuzjazmem, jeszcze inni kpią z maseczek. Jakby nie było żarty i drwiny są jakąś metodą na poradzenie sobie ze stresem.  

Stop! Zacznijmy myśleć, skoro usta mamy pełne mądrych sentencji, typu: Historia jest nauczycielką mądrości. Dziś miejsce zaufania zajął strach i podejrzenie. To jest pierwsze zjawisko, którego skutki będą tragiczne. Już teraz, w trakcie kwarantanny, każdy każdego podejrzewa, że jest nosicielem wirusa, a proces pogłębi się, gdy w maseczkach masowo wyjdziemy na ulice. Pełno będzie na nich oczu, pełnych strachu przed śmiercią. Tymczasem ów lęk jest wyłącznie efektem propagandy, w wyniku której mniej odporni psychicznie między nami, utożsamili spotkanie się z wirusem i zainfekowanie z wyrokiem śmierci, co jest ewidentną nieprawdą.

Większość z nas gotowa jest machnąć na to ręką. Bardzo źle, ponieważ o ile dziś, odgrodzeni od siebie murami domów i mieszkań, w zdecydowanej większości jeszcze nie wiemy, kto jest po której stronie muru, to znaczy, kto jest naszym potencjalnym wrogiem, bo nosicielem wirusa śmierci, a kto nie, o tyle za kilka miesięcy sytuacja się diametralnie zmieni. Na razie potencjalnie w takim samym stopniu na wolności jestem ja, a mój sąsiad mieszka za murem, w obozie dla niebezpiecznych nosicieli, w jakim najprawdopodobniej jest odwrotnie. Kto wie?

Ale przecież p. Ł. Szumowski ogłosił, że maseczki będą obowiązywały do momentu masowych szczepień. Czy zdaje sobie sprawę z konsekwencji wypowiadanych słów i planowych działań? Przecież wtedy będzie widać, kto jest niebezpieczny, bo nosi maseczkę, która stanie się piętnem ludzi, nie godzących się na zaszczepienie.

O ile byłoby można znieść to, że będą musieli decydować o rezygnacji ze statusu społecznego i ekonomicznego, ponieważ mogą tracić pracę i możliwość uczestniczenia w życiu społecznym, co w moim przekonaniu nigdy nie powinno mieć miejsca, o tyle na to, że staną się napiętnowaną kastą potencjalnie niebezpiecznych ludzi, zgodzić się nie będzie można! Przecież wówczas zgotowalibyśmy sobie i naszym bliźnim świat sprzed 80–ciu lat! 

Będzie jakaś różnica pomiędzy noszącymi opaski z gwiazdą Dawida a poruszającymi się po ulicach w maseczkach? Nie będzie żadnej, a na koniec pozostanie nam do pokonania ostatni odcinek na równi pochyłej, czyli zamknięcie w obozach wszystkich z maseczkami. Ci sami ludzie, którzy poddani kwarantannie dzisiaj z ulgą cierpią zamknięcie w domach, ufając, że to dzieje się dla dobra ogółu, za jakiś czas z tym samym uczuciem ulgi będą przyjmować do wiadomości, że chodzący w maseczkach mieszkają już za bezpiecznym murem.

Chcecie wiedzieć, co jeszcze myślę? Że dokładnie Ci sami ludzie wciąż będą mieli dużo do powiedzenia na temat złych Niemców, którzy wpierw dali się zmanipulować faszystom, a potem napadli na Europę. Kto wchodzi na równię pochyłą, nie ma żadnej szansy, żeby wrócić. Potem w coraz szybszym tempie jest już  tylko coraz straszniej, aż do ostatecznego upadku.

Dość! Proszę, nie pozwalajmy na taką narrację pp. Szumowskiemu i Morawieckiemu, zresztą komukolwiek. Gdziekolwiek jesteśmy, uświadamiajmy konsekwencje. Przeciecz psycholodzy zrobili badania i empirycznie doszli do wniosków, które wyżej opisałem. Im dłużej będziemy trzymali wodę w ustach, tym pewniejszy jest ów pierwszy krok na równi pochyłej. 

Może jeszcze nie jest za późno? Zwłaszcza moi Koledzy: księża, biskupi, teolodzy, duszpasterze, nie milczcie. Nie cieszmy się, że teraz jesteśmy bezpieczni, bo jutro, pojutrze, nasze bezpieczeństwo będzie równoznaczne z cierpieniem innych. To są procesy stare jak świat.

Czy nie jesteśmy od tego, aby im zapobiegać? Czy nie po to jesteśmy dla ludzi w imieniu dobrego Taty? Czy nie jest to częścią naszego powołania?

Zresztą wszystkich, którzy czują w sobie źródło wiecznej Miłości, proszę, nie milczmy. Mówmy, uświadamiajmy, pokazujmy, przestrzegajmy, bo zło potrafi pięknie przebierać się w dobro.

Drżący liść

Drżysz na wietrze? Drżysz, gdy wieje energia zmian?

Wieje, bo ktoś krzyczy. Wieje, bo dali Ci wypowiedzenie. Wieje, bo mąż/żona trzasnęła drzwiami i wyleciała na zewnętrz. Czy wróci? Wieje, bo dzieci są krnąbrne.

Wieje, bo spokojny dotąd świat nawiedził wiatr historii. 

Wieje, a Ty drżysz z lęku, że Cię zerwie? Dotąd przytwierdzona/ny do drzewa czujesz się na swoim miejscu. Jesteś pewna/ien swego miejsca….

Drżysz, bo wiatr napiera… . Gdy Cię zerwie, dokąd zawieje?

Drżysz, bo się boisz energii zmian. Dlaczego się boisz?

Całe życie chcesz przeżyć w jednym miejscu, w jednej formie bycia?

Poddaj się. Niech Cię zerwie i zawieje dokąd chce….

Wtedy pierwszy raz w życiu poczujesz ulgę, że od Ciebie nic nie zależy, poza jednym, żeby dać się nieść.

Znasz uczucie ulgi, całkowitego luzu, odprężenia, gdy mięśnie są całkiem wiotkie, a duszę przeszywa totalna radość istnienia? Coś podobnego do totalnego „nic” podczas finału fizycznego miłowania?  Potrafisz się odprężyć, puścić całkowicie, dać ponieść? Odlecieć ku piątej galaktyce? Zapomnieć?

Jeśli w fizycznym miłowaniu nie potrafisz się zapomnieć, nie potrafisz też być przytomna/y w codziennych obowiązkach.

Jeśli nie potrafisz zasypiać, nie potrafisz też się budzić.

Jeśli nie potrafisz zrobić wdechu, nie potrafisz też zrobić wydechu.

Jeśli nie potrafisz oddychać, nie potrafisz też uspokoić myśli.

Jeśli nie potrafisz uspokoić myśli, nie potrafisz też przestać się bać.

I tak bez końca drżysz na wierze… .

Drżysz, bo wszystko chcesz mieć pod kontrolą, a kto wszystko kontroluje, w końcu traci wszystko! Znasz przypowieść Jezusa o talentach? Jeśli nie, to przyczaj (Mt 25,14-29). W niej opowiedział to samo: „A ten, który wziął jeden, odszedł, wykopał dół w ziemi i ukrył pieniądze pana swego. (…) Bojąc się tedy, odszedłem i ukryłem talent twój w ziemi; to masz, co twoje. (…) weźcie przeto od niego ten talent i dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dane i obfitować będzie, a temu, kto nie ma, zostanie zabrane i to, co ma” (Mt 25,17-29). 

Listeczku drżysz, bo się boisz, że wiatr Cię zerwie, i dlatego wołasz do Boga, żeby ochronił, a tymczasem tym, który Cię zrywa,  jest właśnie On.

Prosisz Go, aby uchronił Cię przed tym, co dla Ciebie robi! 

Zrywa Cię, abyś przestał/a wszystko kontrolować i zaufał/a Jego miłości. Zaprasza Cię do prawdziwego miłowania; do zapomnienia; do lekkości bycia; do dreszczu cudownej rozkoszy, bo gdy lecisz z wiatrem wszystko zaczyna być możliwe.

Tymczasem Ty siedzisz przy stole, a może przy biurku, przed stertą papierów, patrzysz w okno i obmyślasz, jak kontrolować….

Poważny Smutasie, który nie wiesz, czym jest radość, zapomnij o orgazmicznym doświadczeniu lekkości bycia!

Drżysz, bo się boisz wiatru historii, który kojarzysz z ciemnością. Drżysz, bo epidemia i kwarantanna, na skutek skutecznej propagandy strachu, zrodziła w Tobie lęk przed ciemnością przyszłych dni i obmyślasz sposób, jak przetrwać. Wirusa chcesz mieć pod kontrolą. Skutki epidemii chcesz mieć pod kontrolą. Siebie chcesz mieć pod kontrolą. Pracę i finanse chcesz mieć pod kontrolą. Dosłownie wszystko.

Zapomniałeś o jednym, Listeczku, drżący na wietrze tak zwanej pandemii. Zapomniałeś, że światło, którym rozproszysz mroki przyszłości, jest w Tobie! Nie jest nim praca i finanse, ani maseczka z żelem do dezynfekcji. Nie jest nim Twoja zdolność kontrolowania sytuacji, bo przecież chyba już zauważyłeś/aś, że im mocniej kontrolujesz, tym ciemność wydaje się ciemniejsza?

Drżysz, bo niczego więcej poza kontrolowaniem nie potrafisz. Tylko tego nauczyłaś/eś się w swoim życiu. Tylko tego nauczyli Cię rodzice, nauczyciele oraz wszyscy z Twej przeszłości. Taki masz program życia, zapisany nie tylko w głowie, ale w każdej komórce Twego ciała, zesztywniałego ze stresu i obolałego lękami.

Tymczasem teraz dzieje się cudowna katastrofa! Wypełnia się apokalipsa Miłości, Życia i Światła. Wieje wiatr, który  ma Cię zerwać, abyś nauczył się żyć  miłością w świetle, które jest w Tobie.

Usłysz i zobacz wreszcie! Doświadcz, że ciemności nie ma. Ona nie istnieje. Nie musisz się zabezpieczać, ani walczyć, z czymś, czego nie ma. Walcząc z czymś, czego nie ma, walczysz z tym, co jest tylko w Twojej wyobraźni, czyli z samym sobą. Energią strachu sam tworzysz i karmisz potwora, który Cię pochłonie.

A wystarczy tylko jedno i proszę Cię, drżący Listeczku, abyś to zrobił. Wystarczy zapalić światło, żeby znikła ciemność. Nie walcz z czymś, czego nie ma, a rozbłyśnij światłem, którym jesteś.

Wiesz, dlaczego boisz się przyszłych ciemności? Ponieważ teraz Cię nie ma. Nie ma Cię, bo nie żyjesz sobą, swoją prawdziwą istotą. Żyjesz światem i w świecie zachcianek EGO, których nie chcesz stracić, więc się napinasz, kontrolujesz i boisz. Jesteś zaprzeczeniem siebie, pozbawionym światła. Na Zachodzie nazywamy to grzechem.

Brakuje Ci wewnętrznej jasności tego, kim jesteś naprawdę. Nie jesteś sobą, więc nie żyjesz tym, co jest prawdziwe. Boisz się i chorujesz. Jesteś zesztywniały z lęku i napięty ciągłym kontrolowaniem wszystkiego. Tracisz życie. Umierasz, chorując w tak zwanym między czasie.

Drżący Listeczku, teraz zapal światło, a ciemność przyszłości w jednej chwili zniknie.

Drżący Listeczku, teraz rozświetl się prawdziwym JESTEM i zacznij świecić. W jednej chwili zobaczysz wszystko w świetle, które uwolni Cię od lęku.

Drżący Listeczku, nie patrz w okno i nie myśl nad tym, jak wszystko mieć po kontrolą. Popatrz w siebie i przypomnij sobie, kim jesteś. Przypomnij sobie, że jesteś Bożym obrazem.

W sobie masz światło, a więc wszystko. Daj się zerwać, a przestaniesz drżeć.  Drżysz z lęku pod naporem wiatru historii. Drżysz, bo nie jesteś sobą. Drżysz, bo nie pamiętasz prawdy o sobie.

Gdy dasz się zerwać, drżenie ustanie. Powróci pamięć, a życie stanie się szybowaniem na ciepłych podmuchach Bożej miłości.

Medytacja nad zdjęciem – Dłoń w dłoni

„A gdy wzeszła zorza, przynaglali aniołowie Lota, mówiąc: Wstań, weź żonę swoją i dwie córki, które się tu znajdują, byś nie zginął wskutek winy tego miasta. Lecz gdy się ociągał, wzięli go owi mężowie za rękę i żonę jego za rękę, i obie córki jego za rękę, bo Pan chciał go oszczędzić, i wyprowadzili go, i pozostawili poza miastem” (1 Mż 19,16n). 

O świcie, gdy ustępuje ciemność, dłoń chwyta za dłoń i wyprowadza poza miasto. Przyznajmy – dziwne miejsce ocalenia. Kojarzy się nam raczej, że powinno być na odwrót, zwłaszcza w czasach biblijnych patriarchów, gdy na pustyni, pomiędzy miastami i oazami, często rządziły bandy rabusiów.

Dłoń wyprowadza poza miasto, poza mury, czyli gdzie?  Tam, gdzie człowiek traci poczucie bezpieczeństwa: „Dlatego i Jezus, aby uświęcić lud własną krwią, cierpiał poza bramą. Wyjdźmy więc do niego poza obóz, znosząc pohańbienie jego. Albowiem nie mamy tu miasta trwałego, ale tego przyszłego szukamy” (Hbr 13,12-14).

Chcesz człowiekowi pomóc? Chwyć mocno jego dłoń i wyprowadź poza miasto, poza miejsce, w którym czuje się bezpiecznie. Wyprowadź go poza zadomowienie, aby przestał budować na tym, co do tej pory było mu bliskie, co było jakąś istotna wartością. Może była to szczególna wartość etyczna, wyniesiona z domu; może wspominanie dzieciństwa i opieki rodziców; może religijne doświadczenia; a może majątek albo jakaś umiejętność? Wyprowadź go poza mury bezpieczeństwa, które sam sobie stworzył, i koniecznie zabroń oglądać się wstecz, aby nie stał się słupem soli, pamiątką przeszłości i tęsknoty za domem.

Jezus umiera poza murami, w doświadczeniu totalnego opuszczenia. Na Golgocie ginie człowiek, który ze swojej dłoni nie wypuścił niczyjej dłoni. Kto chce wyobrazić sobie człowieka wielkiej mocy, musi być przygotowany na przyjęcie obrazu Golgoty. Tylko trzymając dłoń w dłoni można w pokoju wyjść poza mury zadomowienia i zaufać, że nawet śmierć ma sens.

Mocno uściśnijmy dłoń tego, którego wyprowadzamy, aby miał odwagę nie odwrócić się i wrócić, bo wtedy – jak żona Lota – stanie się pomnikiem, a więc czym? Pamiątką samego siebie. Jesteśmy aniołami, ratującymi z zadomowienia wewnątrz racjonalnych dowodów na przetrwanie, aby przestraszonym pokazać przyszłość. Uświadomić im, że przeszłość jest iluzją, a rzeczywiste jest wyłącznie to, co dziś się zaczyna.

Kto żyje iluzjami, brnie w ciemności.

Lekarstwo na COVID-19

Nie będziecie się zwracać do wywoływaczy duchów ani do wróżbitów. Nie wypytujcie ich, bo staniecie się przez nich nieczystymi” (3 Mż 19,31); „Kto zaś zwróci się do wywoływaczy duchów i do wróżbitów, by naśladować ich w cudzołóstwie, to zwrócę swoje oblicze przeciwko takiemu i wytracę go spośród jego ludu” (3 Mż 20,7). 

Skąd takie mocne słowa? Dlaczego z punktu widzenia biblijnej duchowości nie należy pytać o przyszłość?

Temat wydał mi się aktualny wczoraj, podczas wieczornej modlitwy przed snem, ponieważ dostrzegam, że zarówno telewizja, jak też komunikatory internetowe, pełne są przepowiedni, począwszy od tzw. przepowiedni Malachiasza i objawień Fatimskich, poprzez wizje, obecnie działających jasnowidzów, aż po próby samodzielnych interpretacji tekstów apokaliptycznych, zapisanych w Biblii.

Sam fakt opacznego pojmowania słowa apokalipsa natychmiast ujawnia problem u samego źródła. Apokalipsa mianowicie to odsłanianie czegoś, co jest zakryte. Tymczasem większość, słysząc to słowo, automatycznie myśli o najgorszym rozwiązaniu problemu albo tragicznym zakończeniu dziejów. To jest absolutna pomyłka, która potwierdza, że wróżbitów pytać nie wolno, wcale nie dlatego, że swoją robotę wykonują źle, bo większość dobrze, ale dlatego, że nasz umysł, który tworzy czarne scenariusze, natychmiast zamyka nas w klatce cierpienia, nieszczęścia, niebezpieczeństw i tragedii.

Największa apokalipsa w dziejach miała miejsce na Golgocie! W chwili śmierci Jezusa zasłona świątyni rozdarła się i odtąd nie zasłania tajemnicy Świętego Życia, Miłości i Świadomości. To znaczy, że każdy człowiek, jeśli oczywiście chce, może bezpośrednio przystępować do Świętego i razem z Nim tworzyć wielobarwną tkaninę życia.

Mając dostęp do mocy Boga, człowiek może wszystko! 

Słyszycie i widzicie? Wszystko!

W dodatku śmierć Jezusa jest wypełnieniem wiecznego przymierza pomiędzy człowiekiem a Bogiem, które nazywamy zbawieniem. Bóg nie zamierza niszczyć i eksterminować, ponieważ sprawiedliwy sąd oznacza ratunek i wybawienie. Nikomu, kto z wiarą słucha tej dobrej wiadomości, nie może stać się nic złego, ponieważ jest chroniony Bożym błogosławieństwem życia.

Śmierć Jezusa odsłoniła, że zakończenie ludzkich dziejów jest dobre i piękne. Po co się bać? Po co żyć w stresie? Po co tworzyć szykany przed cierpieniem, skoro ono zostało usunięte i zniszczone?

Nie ma sensu odsłaniać tego, co dawno zostało odsłonięte. Mówiąc inaczej apokaliptyczna wizja dziejów oznacza dobre i piękne zakończenie, a nie cierpienie i nieszczęście, w co niestety nie chce wierzyć nasz umysł.

Jednak wiara jest sprawą serca, a nie umysłu! Apokaliptyczna wizja przyszłości, odsłonięta przez Jezusa, jest nie do zobaczenia, usłyszenia, posmakowania, powąchania i dotknięcia przez rozum, ale do przyjęcia przez serce.

Rozum nie wierzy, serce wierzy! Rozum analizuje, serce syntezuje! Rozum pyta o konkretne zachowania, serce ufnie powierza drogę życia Źródłu, które jest czyste! Rozum stwarza opór, wciąż walczy, ponieważ obmyśla własne strategie, serce tymczasem spokojnie płynie nurtem życia ku Ujściu, które jest Źródłem!

Czy znacie lekarstwo na COVID-19?  

Jeśli jeszcze nie, wróćmy do biblijnej przestrogi, aby wróżek i jasnowidzów nie pytać o przyszłość. Żeby zrozumieć jej sens, powinniśmy zastanowić się nad tym, jaką metodą pracują? Otóż pracują z energią, którą jesteśmy i którą emanujemy na zewnątrz. Wszystko, co jest w nas, na zewnątrz jest energetycznym zapisem, tworzącym obraz naszych myśli, przekonań, przeżyć, doświadczeń, emocji i uczuć. To odciska się wokół nas w polu energetycznym ziemi, niczym zapis na taśmie magnetofonowej, płycie gramofonowej albo jakimkolwiek innym nośniku pamięci. Wróżbici są w pewnym sensie odtwarzaczami. Potrafią odczytać ten zapis i przełożyć go na interpretację nas i naszego życia w chwili, w której się z nimi kontaktujemy. Znając prawa, rządzące światem, ludzkimi dziejami i życiem ludzi, potrafią zatem przewidzieć, w jaki sposób nasz życiowy program mentalny się zakończy, bez względu na to, jakiego wymiaru życia dotyczy.

To jest ich praca, z której dowiadujesz się, że w konsekwencji swojego programu mentalnego spotka Cię to albo tamto.

Jednak na miły Bóg, przecież, jeśli tylko chcesz, sam możesz tego wszystkiego się dowiedzieć! W jaki sposób? Wchodząc w siebie, czyli żyjąc świadomie. Pytając się, dlaczego tak, a nie inaczej żyjesz; dlaczego dokonujesz takich, a nie innych wyborów? Problem zaczyna się w momencie, gdy to wszystko ogłosi Ci człowiek, o którym myślisz, że widzi Twoją albo całej ludzkości przyszłość, bo zaczynasz w to wierzyć.

Co prawda z Twojego programu mentalnego potrafi wyciągnąć odpowiednie wnioski i dlatego przewiduje rozwiązanie, jednak jego ocena staje się Twoim więzieniem! Zaczynasz wierzyć w to, że musi tak się stać i poddajesz się, czyli w istocie utrwalasz dotychczasowy mentalny program, zamiast go zmienić.

Ulegasz determinantowi, a powinieneś sam decydować o życiowej drodze. Sprowadziłeś się do pozycji niewolnika, zamiast w bezpośredniej relacji ze Stwórcą, być twórcą swojej drogi życia.

Rozumiesz już? Odsłonięcie przyszłości przez jasnowidza niestety nie jest niczym więcej, tylko zamknięciem Cię w klatce dotychczasowego życia. Aby do tego nie dopuścić i być wolnym twórcą przyszłości musisz wierzyć, że wszystko może się stać. Wystarczy wiara wielkości ziarnka gorczycy, a skoro Jezus odsłonił dobre rozwiązanie przyszłości ludzkich dziejów, więc uwierz, że także Twojego życia! Zmień program mentalny, a wszystko będzie możliwe! Jednak tego, co się wydarzy po zmianie programu, jasnowidz już Ci nie powie! 

Jaki ma to związek z tytułowym lekarstwem na COVID-19?

Taki, że miejsce wróżek i jasnowidzów zajęli lekarze i politycy, wmawiający Ci, że bez względu na to, jaką genezę ma wirus, masz niewielkie szanse na przeżycie, jeśli nie poddasz się rygorom i zaleceniom. Jeśli nie unikniesz spotkania z wirusem, będzie po Tobie. Twoje ludzka godność nic nie znaczy. Jesteś nikim. Glizdą jesteś bez mocy Boga w sobie. A to, że jesteś Dzieckiem Boga, co prawda ładnie brzmi, ale w tym nie ma żadnej twórczej, przeobrażającej i uwalniającej z nieszczęścia Bożej mocy. Zginiesz w cierpieniu, pozarażasz innych, sprowadzisz nieszczęście na wszystkich wokół siebie.

Wyznawcy religii rozsądku naprawdę nie widzicie, że daliście się zdeterminować i każdy Wasz argument zwraca się przeciwko Wam? Zamknięci w klatce mentalnego programu ludzkości z czasów przed Jezusem, nie chcecie zobaczyć pustego grobu i doświadczyć, że wiara odwala kamień grobu, umożliwiając dobre, piękne i szczęśliwe rozwiązanie.  

Jeśli chcecie tak żyć, Wasza sprawa. Dlaczego serca innych odwracacie od apokalipsy z Golgoty i wmawiacie im, że jeśli nie zaufają zmysłom, zginą w cierpieniach? Tego nie wolno nikomu, kto powołuje się na imię Jezusa. Chodzicie po radę i pewność swojej przyszłości do współczesnych wróżbitów i jasnowidzów, którzy nie pracują z przyszłością, wzmacniając wiarę, ale z przeszłością, czytając stary program mentalny. „Kto zaś zwróci się do wywoływaczy duchów i do wróżbitów, by naśladować ich w cudzołóstwie, to zwrócę swoje oblicze przeciwko takiemu i wytracę go spośród jego ludu” (3 Mż 20,7). 

Skutecznym lekarstwem na COVID -19 jest pewność, że najlepsze rozwiązanie wypełnia się w doświadczeniu każdego, kto wierzy w dobroć Źródła, które jest świętym Życiem i Miłością. Apokalipsa Golgoty odsłania przed nimi piękną i dobrą przyszłość.

Proszę, przestańcie też wierzyć w czarnowidztwo proroctw Malachiasza oraz pozostałych, podobnych temu, zapowiedzi, ponieważ zamykają Was w mentalnym programie sprzed pustego grobu Jezusa. Ten energetyczny zapis nieświadomych tłumów, które boją się, zamiast wierzyć, odciśnięty na energetycznej mapie ludzkiej historii, ujawni się w postaci wydarzeń, których nikt nie chce!

Im więcej będzie wolnych ludzi, żyjących i działających w Bożej mocy z nowym programem mentalnym, tym pewniej przemiana, której doświadczamy zakończy się transformacją tego, co materialne, w to, co niematerialne; tego, co śmiertelne w to, co nieśmiertelne; tego, co skażone, w to, co nieskażone.

Nie słuchajcie wróżbitów i jasnowidzów. Nie zamieniajcie duchów i zjaw przeszłości na bakterie i wirusy współczesności, bo na jedno wychodzi.

Słuchajcie JESTEM, które wyprowadza na wolność.

Koronawirus czy jest się czego bać? – komentarz specjalistów

Prof. Didier Raoult

– Dyrektor jednostki badawczej ds. zakaźnych chorób tropikalnych
– Profesor Wydziału Chorób Zakaźnych na uniwersytecie Aix-Marsylia
– Uznany za jednego z dziesięciu wiodących francuskich naukowców przez czasopismo Nature
– Ma na swoim koncie ponad 2000 publikacji naukowych
– Odkrył ponad 90 nowych bakterii
– Jako pierwszy odkrył wirusy o dużych rozmiarach

„…ze wszystkich infekcji dróg oddechowych jest to prawdopodobnie najłatwiejsza w leczeniu. Więc naprawdę nie ma powodu, aby się ekscytować.

Naprawdę nie ma powodu, aby się ekscytować i spieszyć, aby wyprodukować szczepionkę.” – Koronawirus: Jak sobie z nim poradzić? – Prof. Didier Raoult [Chlorochina]

Prof. dr Frank Ulrich Montgomery

– Prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Medycznego
– Prezydent Światowej Federacji Lekarzy
– Twierdzi, że środki blokujące zastosowane we Włoszech, są „nieuzasadnione” i „przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego” i należy je cofnąć.

„Nie jestem fanem blokady [całego kraju]. Każdy, kto narzuca coś takiego, musi również powiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach ją odwołać. Ponieważ musimy założyć, że wirus będzie z nami przez długi czas, zastanawiam się, kiedy powrócimy do normy? Nie możesz utrzymywać szkół i przedszkoli zamkniętych do końca roku. Ponieważ trzeba liczyć, że minie tyle czasu, zanim będziemy mieli szczepionkę. We Włoszech wprowadzono blokadę i mają odwrotny skutek. Szybko osiągnęli swoje limity pojemności [w służbie zdrowia], ale nie spowolnili rozprzestrzeniania się wirusa w ramach blokady. Blokada jest miarą politycznej rozpaczy, ponieważ środki przymusu oznaczają, że możesz posunąć się dalej niż podpowiada rozsądek? – Interview mit Weltärztepräsident Montgomery : „Pandemie ist Chaos“

Prof. dr Pietro Vernazza

Główny lekarz chorób zakaźnych w szpitalu kantonalnym St. Gallen stwierdził, że około 85% (82–90%) wszystkich infekcji miało miejsce bez zauważenia infekcji.

„Nowe ustalenia pokazują, że wiele środków może nawet przynieść efekt przeciwny do zamierzonego… Mamy wiarygodne dane z Włoch i pracę epidemiologów, która została opublikowana w renomowanym czasopiśmie naukowym Science, w której badano rozprzestrzenianie się wirusa w Chinach. Dane wykazują, że około 85 procent wszystkich infekcji przebiegło bezobjawowo. 90 procent zmarłych pacjentów miało ponad 70 lat, a 50 procent było w wieku 80 lat…. We Włoszech jedna na dziesięć zdiagnozowanych osób umiera, zgodnie z ustaleniami publikacji Science, statystycznie jedna na 1000 zarażonych osób. Każdy pojedynczy przypadek jest tragiczny, ale często – podobnie jak w przypadku grypy – dotyka ludzi, którzy są u końca swoich dni…. Jeśli zamkniemy szkoły, zapobiegniemy szybkiemu uodpornieniu się dzieci… Powinniśmy lepiej zacząć używać faktów naukowych podczas podejmowania decyzji politycznych.” – Ostschweizer Infektiologe Pietro Vernazza: «Die Zahlen zu den jungen Corona-Virus-Erkrankten sind irreführend» 

Prof. dr Sucharit Bhakdi

Specjalista w dziedzinie mikrobiologii. Był profesorem na Uniwersytecie Johannesa Gutenberga w Moguncji oraz szefem Instytutu Mikrobiologii i Higieny Medycznej, a także jednym z najczęściej cytowanych naukowców w historii Niemiec.

„Obawiamy się, że 1 milion infekcji nowym wirusem doprowadzi do 30 zgonów dziennie w ciągu następnych 100 dni. Ale nie zdajemy sobie sprawy, że 20, 30, 40 lub 100 pacjentów pozytywnych na normalne koronawirusy już umiera każdego dnia.

[Rządowe środki przeciwdziałające COVID19] są groteskowe, absurdalne i bardzo niebezpieczne […] Oczekiwana długość życia milionów ludzi ulega skróceniu. Przerażający wpływ na światową gospodarkę zagraża istnieniu niezliczonej ilości ludzi. Konsekwencje dla opieki medycznej są ogromne. Już teraz usługi dla potrzebujących pacjentów są ograniczone, operacje anulowane, gabinety puste, zmniejsza się ilość personelu szpitalnego. Wszystko to wywrze głęboki wpływ na całe nasze społeczeństwo.

Wszystkie te środki prowadzą do samozagłady i zbiorowego samobójstwa opartego wyłącznie na strachu.”

Corona virus COVID-19- hype and hysteria? Demystification of the nightmare!

Dr Wolfgang Wodarg

Niemiecki lekarz specjalizujący się w pulmonologii, polityk i były przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. W 2009 roku wezwał do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie domniemanego konfliktu interesów związanego z reakcją UE na pandemię świńskiej grypy.

„Politycy są kokietowani przez naukowców… naukowców, którzy chcą być ważni, aby zdobyć pieniądze dla swoich instytucji. Naukowców, którzy po prostu „pływają” w głównym nurcie i chcą zgarnąć coś dla siebie […] A to, czego obecnie brakuje, to racjonalny sposób patrzenia na to co się dzieje.
Powinniśmy zadawać pytania typu „Jak dowiedziałeś się, że ten wirus jest niebezpieczny?”, „Jak to wyglądało wcześniej?”, „Czy nie mieliśmy podobnej sytuacji w zeszłym roku?”, „Czy to w ogóle coś nowego? Tego brakuje.”

 „Nigdy nie widziałem takiej reakcji”

Dr Joel Kettner

Profesor nauk o Zdrowiu i Chirurgii Środowiskowej na Uniwersytecie Manitoba, były dyrektor ds. Zdrowia Publicznego w prowincji Manitoba i dyrektor medyczny Międzynarodowego Centrum Chorób Zakaźnych.

„Nigdy nie widziałem podobnej sytuacji, niczego takiego co by było choć trochę podobne do tego co ma miejsce obecnie. Nie mówię o pandemii, ponieważ widziałem ich 30, jedną każdego roku. Nazywa się grypą. I innymi wirusami powodującymi choroby układu oddechowego, o których nie zawsze wiemy czym są. Ale nigdy nie widziałem takiej reakcji i staram się zrozumieć, dlaczego…

Martwię się o przekaz jaki jest kierowany do społeczeństwa, strach przed kontaktem z innymi ludźmi, przed przebywaniem w tej samej przestrzeni co inni ludzie, przed uściskiem dłoni, przed spotkaniami z innymi ludźmi. Martwię się o wiele, wiele konsekwencji z tym związanych…

W Hubei, w prowincji Hubei, gdzie do tej pory było najwięcej przypadków i zgonów, aktualna liczba zgłoszonych przypadków wynosi 1 na 1000 osób, a faktyczny wskaźnik zgonów wynosi 1 na 20 000. Może to pomogłoby spojrzeć na to co się dzieje z innej perspektywy.” – CBC Radio – Cross Country Checkup, March 15 2020 – Dr Joel Kettner

Dr John Ioannidis

Profesor Medycyny, Badań i Polityki Zdrowotnej oraz Nauk Biomedycznych na Stanford University School of Medicine oraz profesor statystyki na Stanford University School of Humanities and Sciences. Jest dyrektorem Centrum Badań Zapobiegawczych Stanforda i współ dyrektorem Meta-Research Innovation Center w Stanford (METRICS). Jest także redaktorem naczelnym European Journal of Clinical Investigation. Był przewodniczącym Wydziału Higieny i Epidemiologii Uniwersytetu Medycznego w Ioannina w Grecji, a także adiunktem w Tufts University School of Medicine w Boston w stanie Massachusetts.
Jako lekarz, naukowiec i autor przyczynił się do medycyny opartej na dowodach, epidemiologii, analizy danych i badań klinicznych. Ponadto był pionierem w dziedzinie meta-badań. Wykazał, że wiele opublikowanych prac naukowych nie spełnia kryteriów rzetelnych standardów naukowych dowodów.

„Pacjenci badani pod kątem SARS-CoV-2 to w przeważającej mierze i nieproporcjonalnie ci z poważnymi objawami i złymi wynikami. Ponieważ większość systemów opieki zdrowotnej ma ograniczone możliwości testowania, tendencja selekcyjna [błąd doboru próby] może pogorszyć się jeszcze bardziej w najbliższej przyszłości….
Jedyną sytuacją, w której przetestowano całą zamkniętą populację, był statek wycieczkowy Diamond Princess i pasażerowie poddani na nim kwarantannie. Wskaźnik śmiertelności przypadków wyniósł 1,0%, ale była to w dużej mierze starsza populacja, w której śmiertelność z powodu Covid-19 jest znacznie wyższa…
Czy wskaźnik śmiertelności w powodu choroby Covid-19 może być tak niski? Niektórzy twierdzą, że nie, wskazując na wysoki odsetek osób starszych. Jednak nawet niektóre tzw. łagodne koronawirusy odpowiedzialne za  przeziębienia, które są znane od dziesięcioleci, mogą mieć śmiertelność aż do 8%, kiedy zarażają osoby starsze w domach opieki…
Gdybyśmy nie wiedzieli o nowym wirusie i nie sprawdzili ludzi za pomocą testów PCR [Reakcja łańcuchowa polimerazy], liczba całkowitych zgonów z powodu „choroby podobnej do grypy” nie wydawałaby się w tym roku nietypowa. Co najwyżej moglibyśmy od niechcenia zauważyć, że grypa w tym sezonie wydaje się nieco gorsza niż zwykle.” – A fiasco in the making? As the coronavirus pandemic takes hold, we are making decisions without reliable data

„Scharakteryzowaliśmy wybuch choroby układu oddechowego z powodu ludzkiego koronawirusa HCoV-OC43. Obserwowany wskaźnik zachorowań wynoszący 67% i wskaźnik śmiertelności w tym przypadku wynoszący 8% podkreśla potencjał patogenny HCoV w słabych populacjach. Ten fakt daje nam szerszą perspektywę odnośnie tego, że koronawirusy inne niż SARS-CoV mogą być odpowiedzialne za szersze spektrum chorób niż sam katar[21-23].

Te odkrycia podkreślają zjadliwość ludzkiego koronawirusa CoV-OC43 w starszych populacjach i potwierdzają, że przy interpretacji testów serologicznych SARS-CoV należy wziąć pod uwagę reaktywność krzyżową na przeciwciało przeciw białkom nukleokapsydowym z tych wirusów.” – Can J Infect Dis Med Microbiol. 2006 Nov-Dec; 17(6): 330–336; An Outbreak of Human Coronavirus OC43 Infection and Serological Cross-reactivity with SARS Coronavirus https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2095096/

Dr David Katz

Amerykański lekarz i dyrektor założyciel Yale University Prevention Research Center

„Jestem głęboko zaniepokojony, że społeczne, ekonomiczne i zdrowotne konsekwencje tego prawie całkowitego załamania normalnego życia – zamkniętych szkół i firm, zakazanych zgromadzeń  – będą długotrwałe i katastrofalne, być może poważniejsze niż bezpośrednie żniwo samego wirusa. Rynek akcji odbije w czasie, ale wiele firm padnie na dobre. Bezrobocie, zubożenie i rozpacz prawdopodobnie będą plagami zdrowia publicznego pierwszego stopnia.” – Is Our Fight Against Coronavirus Worse Than the Disease?

A może bać się wysokiej śmiertelności?

Dr Dan Yamin

– Tworzy modele chorób zakaźnych
– Były członek Wydziału, Centrum Modelowania i Analiz Chorób Zakaźnych na Yale University

„Rzeczywista liczba osób zarażonych wirusem w Korei Południowej jest co najmniej dwukrotnie większa od zgłaszanej, więc szansa na śmierć jest co najmniej dwa razy mniejsza i wynosi około 0,45 procent – to bardzo daleko od tej podawanej przez Światową Organizację Zdrowia [globalnej śmiertelności] wynoszącej 3.4 procent. I to już jest powód do ostrożnego optymizmu.” – ‚Trump Is Right About the Coronavirus. The WHO Is Wrong,’ Says Israeli Expert

Prof. dr Yoram Lass

Izraelski lekarz, polityk i były dyrektor generalny Ministerstwa Zdrowia. Pracował również jako prodziekan na Uniwersytecie Medycznym w Tel Awiwie, w latach 80. Prezentował naukowy program telewizyjny Tatzpit.

„Włochy są znane z ogromnej zachorowalności w powodu problemów z oddychaniem, ponad trzykrotnie bardziej niż jakikolwiek inny kraj europejski. W USA około 40.000 osób umiera w zwykłym sezonie grypowym, a jak dotąd 40-50 osób zmarło na koronawirusa, większość z nich w domu opieki w Kirkland w stanie Waszyngton…
W każdym kraju więcej osób umiera na zwykłą grypę w porównaniu z tymi którzy umierają z powodu koronawirusa….

…Istnieje bardzo dobry przykład, o którym wszyscy zapominamy: świńska grypa w 2009 roku. Był to wirus, który rozplenił się po świecie wychodząc z Meksyku i do dziś nie ma przeciwko niemu szczepionki. Ale co? W tamtym czasie nie było Facebooka, a może był, tylko jeszcze w powijakach. Natomiast koronawirus jest wirusem z public relations….

Kto myśli, że rządy zwalczają wirusy, jest w błędzie.” – Former Health Ministry chief Prof. Yoram Lass says governments can’t halt viruses and the lockdown will kill more people from depression than the virus.

Dr Yanis Roussel i. al.

Zespół naukowców ze szpitala Uniwersyteckiego w Marsylii i Institut de Recherche pour le Développement, Assistance Publique-Hôpitaux de Marseille, przeprowadzający recenzowane badanie na temat śmiertelności koronawirusa dla rządu Francji w ramach programu „Inwestycje na przyszłość”.

„Problem SARS-CoV-2 jest prawdopodobnie przeceniany, ponieważ 2,6 miliona ludzi umiera z powodu infekcji dróg oddechowych każdego roku w porównaniu z mniej niż 4000 zgonów z powodu SARS-CoV-2 w momencie pisania tej publikacji…

W badaniu tym porównano śmiertelność SARS-CoV-2 w krajach OECD (1,3%) ze wskaźnikiem śmiertelności z powodu powszechnych koronawirusów zidentyfikowanych u pacjentów hospitalizowanych w AP-HM (0,8%) od 1 stycznia 2013 roku do 2 marca 2020 roku. Wykonano test chi-kwadrat, a wartość P wynosiła 0,11 (nieznaczna)…

Należy zauważyć, że systematyczne badania innych koronawirusów (ale jeszcze nie dla SARS-CoV-2) wykazały, że odsetek bezobjawowych nosicieli jest równy lub nawet wyższy niż odsetek pacjentów z objawami. Te same dane dla SARS-CoV-2 mogą wkrótce być dostępne, co dodatkowo zmniejszy względne ryzyko związane z tą specyficzną patologią.” –  Int J Antimicrob Agents. 2020 Mar 19:105947.  SARS-CoV-2: fear versus data

Prof. dr Peter Goetzsche

Profesor projektowania i analizy badań klinicznych na uniwersytecie w Kopenhadze i założyciel Cochrane Medical Collaboration. Napisał kilka książek o korupcji w medycynie i sile wielkich firm farmaceutycznych. Opublikował ponad 75 artykułów w BMJ, Lancet, Annals of Internal Medicine i New England Journal of Medicine.

„8 marca opublikowałem na ten temat artykuł w czasopiśmie BMJ. Napisałem: „Co jeśli Chińczycy nie przetestowaliby swoich pacjentów pod kątem koronawirusa lub nie byłoby żadnego testu? Czy kontynuowalibyśmy nasze życie bez ograniczeń, nie martwiąc się śmiercią tu i ówdzie wśród ludzi w podeszłym wieku, które widzimy każdej zimy? Chyba tak.”

Naszym głównym problemem jest to, że nikt [politycy] nigdy nie będzie miał kłopotów z powodu wprowadzenia środków, które są zbyt drakońskie. Wpadną w kłopoty tylko wtedy, gdy zrobią za mało. Tak więc nasi politycy i osoby zajmujące się zdrowiem publicznym robią znacznie więcej niż powinny. Żadnych tego rodzaju drakońskich środków nie zastosowano podczas pandemii grypy w 2009 roku, i oczywiście nie można ich stosować każdej zimy, czyli przez cały rok, ponieważ zawsze gdzieś jest zima. Nie możemy trwale zamknąć całego świata.

Jeśli okaże się, że epidemia wkrótce zaniknie, pojawi się kolejka ludzi, którzy będą chcieli aby im przypisać za to zasługę. I możemy być cholernie pewni, że drakońskie środki zostaną zastosowane ponownie następnym razem.